Przestępczość w USA

  • Thread starter Deleted member 427
  • Rozpoczęty
D

Deleted member 427

Guest
518px-Violent_Crime_Rates_in_the_United_States.svg.png

źródło: Departament Sprawiedliwości US


518px-Property_Crime_Rates_in_the_United_States.svg.png

źródło: Departament Sprawiedliwości US

Jak wytłumaczycie spadek liczby zachowań obliczonych na inicjację agresji (violent crime rates in the United states per 100,000) na początku lat 90? Tendencja spadkowa ciągle się utrzymuje. Jakieś propozycje?
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 110
RE: USA - przestepczość, liczba zabójstw, kradzieże

Stawiam na wpływ gier komputerowych XD
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
1. Potencjalni kryminaliści są w armii i walczą na frontach, gdzie popełniają przestępstwa, które się tuszuje.
2. Bastardyzacja społeczeństwa (pranie mózgu w szkołach, masowe tuczenie narodu beztłuszczowym żarciem...) - skutki działań czerwonej zarazy.

Zacznie się na nowo jak wojsko wróci do domu.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Gazeta Wyborcza podaje, że na rekordowo niską liczbę przestępstw w historii USA wpływ mają:

- wypieranie z rynku wywołujących agresję kokainy oraz cracku przez mniej pobudzające narkotyki;
- coraz sprawniejsza policja, która ma więcej środków;
- coraz powszechniejsze kamery na ulicach;

http://wyborcza.pl/1,76842,7939834,Amer ... rocie.html
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
kawador napisał:
- wypieranie z rynku wywołujących agresję kokainy oraz cracku przez mniej pobudzające narkotyki;

bzdura

kawador napisał:
- coraz sprawniejsza policja, która ma więcej środków;

Nie do końca prawda. Na czyny pod wpływem emocji sprawność policji nie ma żadnego wpływu.

kawador napisał:
- coraz powszechniejsze kamery na ulicach;

bzdura. Dlaczego np. w Londynie to nie działa?

Nie wymieniłeś najbardziej istotnego argumentu z artykułu - broń. Wzrost uzbrojenia narodu ma istotny wpływ. Wraz ze wzrostem uzbrojenia następuje automatycznie samoorganizacja lokalnych społeczności.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Nie wymieniłeś najbardziej istotnego argumentu z artykułu - broń

Celowo. Wyborcza wspomniała o broni, ale na zasadzie "a konserwatyści dodają do tego". Czyli że niby pozostałe argumenty zostały przypisane "ekspertom i badaniom", a konserwy pierdolą na swoją nutę jakiś zabobony o broni.

Broń palna bez wątpienia ma wpływ na zmniejszenie liczby przestępstw w USA, a dokładniej - na spadek przypadków użycia przemocy ofensywnej. Bo może być też tak, że ogólna liczba zabitych wzrosła - w wyniku nasilenia przemocy defensywnej, np. w obronie własności.

Fakty: od początku lat 90 liberalizacja gun law w USA postępuje: http://www.miasik.net/archive/2011/08/m ... ych-zmian/ - najbardziej pozytywne zmiany dotyczą ostatniej dekady. Inny tekst: http://www.altair.com.pl/start-7273
 

Nene

Koteu
1 094
1 690
Wciskają ludności coraz więcej leków antydepresyjnych, na nerwicę itd przez co wszyscy są zbyt ciulaci, żeby robić cokolwiek.
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 055
Te statystyki nie uwzględniają przestępstw popełnianych przez funkcjonariuszy państwowych, hehe.

2. Bastardyzacja społeczeństwa
Czyli co, dobrze jak jest więcej kradzieży i morderstw?

Tendencja spadkowa ciągle się utrzymuje. Jakieś propozycje?
Mnie bardziej ciekawi te wzrost przestępczości w latach 60-90.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Szynka napisał:
Mnie bardziej ciekawi te wzrost przestępczości w latach 60-90.

Thomas Sowell na ten temat pisał, jak znajdę więcej czasu, to skrobnę notkę.

***

Loic Wacquant (guru intelektualny w środowiskach nowej lewicy) podaje następujące przyczyny spadku przestępczości na początku lat 90 w USA i przy okazji podkreśla, że działania policji nie miały z tym nic wspólnego:

- w latach 90. Ameryka przeżywała boom gospodarczy, dzięki czemu spadło bezrobocie i wielu ludzi, którzy wypadli z rynku pracy w latach 80., wróciło do gry;

- zmniejszyła się populacja młodzieży w wieku 16-25 lat, co obniżyło liczbę przestępstw o jakieś 20 proc;

- na spadek przemocy wpłynął podział rynku narkotyków między wielkie gangi. Wcześniej toczyła się brutalna walka o wpływy na tym rynku;

- nowa imigracja z Ameryki Łacińskiej i Europy Wschodniej, która zadaje kłam stereotypom głoszącym, że imigranci przynoszą przestępczość. Przeciwnie - nadają impuls gospodarce, co zmniejsza przestępczość. Znaczącą część imigracji lat 90. stanowiły kobiety, które wnosiły do biednych dzielnic kulturę pracy i przedsiębiorczość;

- Nastąpiła też zmiana pokoleniowa - młodzi Afroamerykanie i Latynosi widzieli w latach 80. swoich braci i kuzynów ginących w wojnach gangów, więzionych, zabijanych przez policję. Nie chcieli dzielić ich losu.

http://wyborcza.pl/1,76498,3741831.html
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 727
US-mańska policja się nie certoli.
[video=youtube]https://www.youtube.com/watch?v=yn8CE5ISUSw[/video]
Jak się skończą bezdomni, to bekony do reszty się dobiorą. Z przyzwyczajenia, z rozpędu i dla zasady. Bezdomni służą aktualnie jako worki treningowe.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 181
Jedyną teorię jaką znam na wyjaśnienie tego wykresu jest teoria zaprezentowana w książce Levitta i Dubnera "Freakonomia". Wygląda skrótowo ona tak:
W latach sześćdziesiątych zaczęto walczyć ze segregacją rasową. Wśród osadzonych w więzieniach była nadreprezentacja czarnoskórych. Uważano to za objaw rasizmu i mniej chętnie skazywano afroamerykanów na odsiadki, a jak już to robiono to wlepiano im mniejsze wyroki. Takie ulgowe traktowanie rozzuchwaliło ich i popełniali oni więcej przestępstw. Następną falę przestępstw wywołało pojawienie się cracku w latach 80-tych. Był on tańszy od kokainy ponieważ zawierał domieszki sody oczyszczonej. Kokaina wcześniej była zbyt luksusowym towarem dla mieszkańców kolorowych gett. Gdy pojawił się crack kolorowi mogli sobie na niego pozwolić. Zaczął się kręcić crackowy biznes wśród czarnoskórych, którzy w między czasie w więzieniach załapali kontakty z latynosami z Kolumbii i wyeliminowali pośredników co jeszcze obniżyło ceny tego specyfiku. Media huczały o bogactwie narkotykowych gangów, a dla wielu młodzieńców z murzyńskich dzielnic, którzy nie mięli wielu perspektyw na przyszłość, przynależność do takich gangów była bardzo pociągająca. Bogate było jedynie kierownictwo gangów, szeregowi żołnierze zarabiali grosze, często dorabiając gdzie indziej i mieszkając u mam. Coraz większa liczba chętnych do bycia szeregowcami w gangach obniżała ich uposażenie, wielu nawet płaciło gangom za to, żeby przyjęli ich w swe szeregi. Aby awansować w gangsterskiej hierarchii i stać się zamożnymi, szeregowcy stawali się coraz brutalniejsi i aby wykazać się przed przełożonymi zabijali członków konkurencyjnych gangów. W efekcie statystyczny narkotykowy gangster zarabiał grosze, ryzykował aresztowanie co nie było trudne w narkobiznesie i jeszcze bardziej ryzykował to, że zostanie odstrzelony przez konkurencję. W ten sposób gangsterzy albo trafili do więzień, albo zostali zabici albo stwierdzili, że jest to gra nie warta świeczki. Cofnijmy się do 1973 roku, gdy w USA zalegalizowano aborcję w całych stanach. Według Freakonomii spowodowało to, że wiele nastoletnich dziewczyn z biednych rodzin, gdy zaszło w ciążę i nie widziało perspektyw na wychowanie dzieci ani nie miało na to ochoty mogło dokonać zabiegu i tak też uczyniło. Skutkiem tego nie narodziły się dzieci, które byłyby wychowywane przez samotne matki, które ani nie potrafiły ich wychować ani tego nawet nie chciały i dzieci te w przyszłości z dużym prawdopodobieństwem weszłyby na przestępczą drogę. Zatem w początku lat dziewięćdziesiątych wchodziłyby one w najbardziej kryminologenny wiek i mogłyby one stanowić narybek dla gangów. Według Freakonomii ci gangsterzy po prostu się nie narodzili i stąd ten spadek przestępczości w latach 90-tych.
Alternatywny opis rozwoju przestępczości i krytykę tego z Freakonomi podobno przedstawił John Lott w Freedonomii, ale nie czytałem tej książki. Może ktoś ją ma i opisałby jak w niej zostało to omówione.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Jedyną teorię jaką znam na wyjaśnienie tego wykresu jest teoria zaprezentowana w książce Levitta i Dubnera "Freakonomia". Wygląda skrótowo ona tak: W latach sześćdziesiątych zaczęto walczyć ze segregacją rasową. Wśród osadzonych w więzieniach była nadreprezentacja czarnoskórych. Uważano to za objaw rasizmu i mniej chętnie skazywano afroamerykanów na odsiadki, a jak już to robiono to wlepiano im mniejsze wyroki. Takie ulgowe traktowanie rozzuchwaliło ich i popełniali oni więcej przestępstw.

Blisko. Thomas Sowell rozwinął tę myśl i objął nią na cały system sądowniczy US początku lat 60. Jak wrócę na chate, to napisze o tym szerzej. Teraz skrótowo: Sowell przedstawia historię odchodzenia od systemu, w którym podstawowymi pojęciami była "prawda materialna", "wina", "niewinność" i "kara", na rzecz systemu, w którym przestępcy uzyskali rozległe prawa, rozliczne możliwości uniknięcia odpowiedzialności za najcięższe przestępstwa, a rzeczywistym winowajcą nie są już konkretni sprawcy, ale społeczeństwo, które zmusza jednostki do popełniania przestępstw. Wad wymiaru sprawiedliwości i dokonanych w prawie redefinicji pojęć Sowell wymienia wiele – dowodząc na podstawie statystyk wzrostu przestępczości, symetrycznego wobec nasilającej się ideologii abolicjonizmu. Warto tu wspomnieć o jeszcze jednej sprawie: rozpanoszeniu się w sądownictwie kategorii "niepoczytalność". Dzisiaj każdy bandyta w USA może – i na ogół tak się dzieje – na żądanie cynicznych i przebiegłych adwokatów zostać przebadany przez sądowych biegłych-psychologów. Mamy więc znowu owych pseudouczonych, którzy tym razem wedle własnego widzimisię decydują o możliwości sądzenia przestępcy.

Za "reformowanie" tego systemu odpowiadały w zasadzie trzy osoby, które w latach 60. trzęsły całym wymiarem sprawiedliwości w US. No ale jak się rzekło - o tym później.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Dobra, jedziemy. Trzy osoby, których słowa i czyny nadawały ton zmianom w systemie prawa karnego w latach 60-tych w USA, to kolejno:

1. przewodniczący Sądu Najwyższego Earl Warren;
2. prokurator generalny Ramsey Clark;
3. przewodniczący Okręgowego Sądu Apelacyjnego Dystryktu Kolumbia (wówczas jak i obecnie uznawanego de facto za drugi pod względem rangi sąd w kraju) David L. Bazelon.

Jaki problem czy "kryzys" usiłowali oni zwalczyć?

Charles Murray w książce "Bez korzeni" pisał o tzw. "teście linii trendu" [trend line test]. Robisz coś takiego: określasz ilościowo jakieś zjawisko społeczne – ubóstwo, osiągnięcia edukacyjne, wypadki drogowe, śmiertelność niemowląt, wskaźnik morderstw – i sporządzasz wykres jego występowania na przestrzeni kilku dziesięcioleci. Potem, wpatrując się uważnie w wykres, próbujesz wskazać moment, w którym rząd zaczął interweniować.

Liczba morderstw popełnionych w Stanach Zjednoczonych w roku 1960 była mniejsza niż w 1950, 1940 czy 1930 - mimo że przez te dekady liczba ludności wciąż się zwiększała, i mimo że w roku 1960 po raz pierwszy w ogólnokrajowym rejestrze uwzględniono morderstwa popełnione w dwóch nowych stanach - Alasce i Hawajach. Jeśli natomiast wziąć pod uwagę "stopę" morderstw obliczoną proporcjonalnie do wielkości populacji, to w 1960 roku była ona o ponad połowę niższa niż w roku 1934.

Jak widać, żadnego problemu z przestępczością nie było, a już na pewno nie działo się nic, co wskazywałoby na narastające zagrożenie i konieczność natychmiastowej interwencji. Wszystkie dane za: "U.S Bureau of the Census, Historical Statistics of the United States: Colonial Times to 1970" --> http://www.census.gov/prod/www/abs/statab.html - na stronie 414 wskaźnik zabójstw na 100 000 mieszkańców: http://postimage.org/image/li4xkuyfv/full/

Tymczasem co wymyślili Bazelon oraz inni jemu podobni reformatorzy? Otóż uznali, że sytuacja jest tragiczna i że Ameryka "desperacko potrzebuje wszelkiej możliwej pomocy ze strony nowoczesnych nauk, aby zatamować falę przestępczości". Bazelon w swojej książce "Imperatyw karania" pisał, że społeczeństwo amerykańskie hołduje "prymitywnym instynktom" i kieruje się "potrzebą karania", będącą w istocie "głębokim dziecinnym strachem". Te i inne kwiatki znaleźć można rozsiane w całej knidze Bazelona, serwowane jako "uczone prawdy" i "najnowsze zdobycze nauki".

Bazelon nie był oczywiście osamotniony na froncie walki z przestępczością. Wspomniany wcześniej Ramsey Clark wydał książkę "Przestępczość w Ameryce", która natychmiast zyskała poklask w szeregach opiniotwórczych elit. Clark grzmiał: "Społeczeństwo szafuje wyroki długoletniego więzienia, ponieważ kieruje nami złość. Jeżeli leży nam na sercu bezpieczeństwo publiczne, pytanie brzmi, jak resocjalizować, a nie jak karać". Nie muszę dodawać, że największe amerykańskie gazety jak NYT, Time i New Republic piały z zachwytu nad elokwencją Clarka. Saturday Review uznał jego publikację za jedną z najlepszych książek, jakie napisano na temat przestępczości w Ameryce.

Za słowami poszły czyny. Grunt ideologiczny był już przygotowany, opinia publiczna urobiona. Seria przełomowych decyzji Sądu Najwyższego z lat 60-tych - jak podkreśla Thomas Sowell - zmieniła na zawsze oblicze wymiaru sprawiedliwości w USA. Werdykt w sprawach "Mapp przeciwko stanowi Ohio" (1961), "Escobido przeciwko stanowi Illinois" (1964) i "Miranda przeciwko stanowi Arizona" (1966) sukcesywnie rozszerzały prawa aresztowanych przez policję przestępców, unieważniając ich wyroki skazujące, jeśli policja nie przestrzegała co do joty procedur określonych przez sądy (regulacje narastały w zastraszającym tempie, rozprawy zaczęły się ciągnąc latami). Werdykt w sprawie "Gideon przeciwko Wainwrightowi" (1963) zobowiązywał stany do bezpłatnego zapewnienia adwokatów oskarżonym w sprawach karnych, pod groźbą uchylenia wyroków skazujących.

Choć Sąd Najwyższy rozpoczął tę sądową rewolucję na początku lat 60-tych, sędzia Bazelon już wcześniej rozszerzył zakres obrony w oparciu o "niepoczytalność" w przełomowej dla Ameryki sprawie "Durham przeciwko Stanom Zjednoczonym" (1954) i konsekwentnie prowadził Sąd Apelacyjny Dystryktu Columbia w stronę coraz szerszego definiowania praw kryminalistów. W rezultacie to on - jak pisze Sowell - zaprosił psychiatrów na salę sądową.

Mimo iż to przede wszystkim sędziowie stanęli na czele tej rewolucji, asystowali im również "progresywni" politycy i dziennikarze, podzielający dominującą wizję. Sam prezydent Lyndon Johnson zabrał głos na łamach NYT.: Nie wiem, czemu niektórzy ludzie godzą się na obranie przez społeczeństwo znacznie kosztowniejszej drogi - drogi przestępstw, drogi aresztów, drogi więzień. Znacznie więcej kosztuje nas opieka nad skazanymi w zakładzie penitencjarnym aniżeli przygotowanie chłopca, aby był dobrym, płacącym podatki obywatelem, potrafiącym czytać i pisać.

Co więcej, zdaniem "reformatorów", programy socjalne dla ubogich, mniejszości oraz osób niezrównoważonych psychicznie były niezbędne do zwalczania "podstawowych przyczyn" przestępczości. Tymczasem to właśnie wtedy gdy te programy zaczęto wdrażać na masową skalę w połowie lat 60-tych, nastąpił bezprecedensowy skok wszystkich wskaźników przestępczości (patrz wykresy): w roku 1974 "stopa" morderstw była dwukrotnie wyższa niż w 1961. W okresie między rokiem 1960 a 1976 ryzyko zostania ofiarą poważnego przestępstwa z użyciem przemocy wzrosło trzykrotnie. Liczba zabitych policjantów uległa potrojeniu w dekadzie lat 60-tych, z kolei liczba aresztowań nieletnich za morderstwa więcej niż się potroiła w latach 1965-1990, biorąc pod uwagę nawet zmiany w wielkości populacji. Bandyci nie byli już aresztowani, skazywani i wtrącani do więzień tak, jak miało to miejsce, zanim sąd Warrena przerobił prawo kryminalne.

Gdy Earl Warren został przewodniczącym Sądu Najwyższego w 1953 roku, "stopa" zabójstw w USA wynosiła 4.8 na 100 tysięcy i była niższa niż w ciągu czterech ostatnich dekad. Ostry wzrost rozpoczął się w latach 60-tych, ulegając podwojeniu między rokiem 1963 a 1973, a do roku 1991 sama "stopa" morderstw z premedytacją wynosiła rekordowe 9.8 na 100 tys.

Opiniotwórcze elity jakoś nigdy nie podjęły próby wykazania, w jaki sposób nagle w tak drastyczny sposób podskoczyły wszystkie wskaźniki przestępczości w kraju i spowodowały całkowite odwrócenie dotychczasowej historycznej tendencji spadkowej na odcinku popełnianych przestępstw. "Elyty" nie wyjaśniły także, dlaczego nie zmaterializowała się żadna z domniemanych korzyści, jakie przynieść miała rewolucja w prawie karnym. Nie ma też przypadkowości w tym, że właśnie w tamtym okresie zaczęły powstawać masowo filmy, usiłujące oddać skalę spustoszeń, będącą dziełem "oświeconych reformatorów" - m.in "Brudny Harry" z Eastwoodem (5 części) czy "Życzenie śmierci" z Bronsonem.

Efekty tamtej rewolucji są odczuwane w USA po dziś dzień: ciągnące się procesy, osadzeni oczekujący w celi śmierci wykonania wyroku niekiedy po 10-20 lat, totalna inflacja prawa karnego, setki cynicznych adwokatów, wykorzystujących luki w prawie albo wręcz same prawa, olbrzymie koszty procesów itp, itd.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Jak to w życiu bywa, na najciekawsze rzeczy natykamy się przypadkiem, wcale ich nie szukając. Czytając komentarze pod artykułem z Guardiana [link] trafiłem na interesujący wpis:

Death rates from firearms in the US have declined in recent years, not as result of better regulation but as result of the proliferation of cellphones. People get taken to hospital faster and their survival is more likely as result. It's a similar story with survival rates for US soldiers injured in combat. More survive because of better communications, faster evacuation, better battlefield treatment. They survive injurious that would have killed previous generations of soldiers.

[Liczba zabitych z broni palnej spadła w ostatnich latach w USA nie z powodu lepszych regulacji prawnych, ale na skutek rozpowszechnienia telefonów komórkowych. Dzięki temu ludzie docierają do szpitali szybciej, szybciej wzywane jest pogotowie etc. Sytuacja bardzo podobna jak w przypadku przeżywalności amerykańskich żołnierzy rannych na polu bitwy. Lepsza komunikacja, szybsza ewakuacja, lepsze doraźna pomoc medyczna etc. Dzisiaj wychodzą oni cało z obrażeń, które wcześniej zabijały całe pokolenia żołnierzy.]

Niby nic nowego - same banały: lepsze poznanie naturalnych przyczyn śmierci i możliwość ich ograniczenia, czyli po prostu rozwój medycyny mają niebagatelny wpływ na spadek umieralności. Ale jak mówię, zainteresował mnie fragment z telefonami komórkowymi. Jak myślicie - jest coś na rzeczy? Znacie jakieś badania, które mogłyby potwierdzić tę hipotezę?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
W sprawie telefonów komórkowych i spadku liczby zabójstw - coś jest na rzeczy: In this chapter, we present a novel suggestion that the introduction and growth of mobile phone technology may have contributed to the crime decline in the 1990s, specifically in the areas of rape and assault. While mobile phone data availability precludes us from directly investigating this link, examination of later data suggests that such a link is plausible and could be an important missing element in understanding what happened in the 1990s. [link]
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Bardzo ciekawe efekty daje nakładanie na siebie dwóch różnych krzywych: czerwona krzywa pokazuje dynamikę zmian liczby zabójstw na przestrzeni 100 lat historii, niebieska krzywa - dynamikę zmian w dochodach (stosunek średnich dochodów górnego 1% do pozostałych 99%):

2djzcj5.jpg


Nierówności dochodowe to jedna z tych rzeczy, co do których Każdy Wie, Że Są Przyczyną Przemocy. Jest to trochę bardziej intelektualnie wysublimowana wersja innego hasła, mianowicie że "bieda powoduje przemoc". Zgodnie z tą hipotezą w miarę jak dolne warstwy społeczne obserwują wzrost zamożności warstw górnych, stają się coraz bardziej zazdrosne, rodzi się w nich także przeświadczenie, że uczestniczą w ustawionej grze, w której "zwycięzca bierze wszystko", co z kolei sprawia, że są bardziej skłonne do stosowania przemocy w życiu codziennym będącej wynikiem frustracji i poczucia niesprawiedliwości. (...)

Czas sprawdzić, co na ten temat mówią surowe liczby. Dane przekrojowe - porównujące jedno zjawisko społeczne z innym (przestępczość z podziałem dochodów) - nie mówią nam nic na temat przyczyn i skutków. Jeśli prawdą jest, że nierówności napędzają przestępczość, to zmiany w kierunku bardziej równomiernej redystrybucji bogactwa powinny być powiązane ze zmianami w intensywności popełnianych zbrodni. Powyższy wykres dowodzi, że nic takiego nie następuje. Relatywnie wyraźny związek pomiędzy tymi zjawiskami z 1910 roku zanika gdzieś w okolicach roku 1950 i od tamtej pory możemy zaobserwować okresy, w których obydwa zjawiska rozjeżdżają się kompletnie - wykres wygląda jak zamieć śnieżna - korelacja nie zachodzi ani w jedną, ani w drugą stronę. [link]

Dla mnie przyczyny wzrostu przestępczości w latach 60-70 są oczywiste:
- inżynieria socjalna zainicjowana na ogólnonarodową skalę przez Johnsona;
- rewolucja w prawie karnym zainicjowana przez triumwirat Warren-Clark-Bazelon;
- Drug War przeforsowana za kadencji Nixona.
Wszystko było opisywane w tym wątku szczegółowo.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Bieda = wysoka przestępczość?

El Paso, Texas
- 736.000 mieszkańców
- położone nad rzeką Rio Grande w pobliżu granicy z Meksykiem w bezpośredniej bliskości Ciudad Juarez, jednego z najniebezpieczniejszych miast na kuli ziemskiej (2.500 zabójstw w latach 2008-2009);
- jedno z najbardziej liberalnych pod względem kontroli dostępu do broni palnej miast w USA;
- w 3/4 zamieszkane przez Latynosów, w tym nielegalnych imigrantów (biali stanowią 15% populacji, czarni - 3%);
- wskaźnik ubóstwa ponad dwukrotnie wyższy niż średnia krajowa na poziomie 27%;
- średni dochód przypadający na gospodarstwo domowe = $35.600 (dużo poniżej średniej krajowej, która wynosi $48.000);

Teraz najlepsze: El Paso od 1997 roku znajduje się w pierwszej trójce najbezpieczniejszych miast w USA, a od paru lat cieszy się tytułem najbezpieczniejszego miasta w USA. W 2010 roku popełniono tam 5 morderstw.

[link]
[link 2]
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
The Wall Street Journal dołączył do grona opiniotwórczych mediów, główkujących nad spadkiem przestępczości. Ich zdaniem liczba popełnianych przestępstw na przestrzeni ostatnich 15 lat zmalała, ponieważ:

- więcej ludzi siedzi w więzieniach niż miało to miejsce w przeszłości;
- cywile więcej inwestują w alarmy, zabezpieczenia, przeprowadzają się do lepszych dzielnic;
- w wielu miastach zaczęto wdrażać nową politykę walki z przestępczością (tzw. hot-spoty, komputerowe bazy danych tworzące mapy przestrzeni miejskich), polegającą na lokalizowaniu najbardziej kryminogennych ulic i kierowaniu w tamte rejony większej liczby jednostek (patrz Hot Spots of Crime in Seattle);
- zakazano stosowania ołowiu w benzynie, farbach etc; w przypadku przewlekłego zatrucia ołowiem objawami uszkodzenia systemu nerwowego są m.in. nadpobudliwość, agresja, rozdrażnienie, stany depresyjne itd. --> A 2007 study by the economist Jessica Wolpaw Reyes contended that the reduction in gasoline lead produced more than half of the decline in violent crime during the 1990s in the U.S. and might bring about greater declines in the future.
- w wielu stanach odnotowano wyraźny spadek zażywania ciężkich dragów takich jak kokaina i crack; w latach 1992-2009 liczba osób przyjmowanych do szpitali z powodu zatrucia organizmu tymi narkotykami zmalała o prawie 2/3;

Więcej --> http://online.wsj.com/article/SB10001424052702304066504576345553135009870.html
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Dlaczego zmalała przestępczość w USA na początku lat dziewięćdziesiątych? Stawiam roboczą tezę, że główną przyczyną spadku wszystkich wskaźników przestępczości w latach 1993-2001 było zaostrzenie środków represji wobec rasy czarnej. Przy czym zmiana dotyczyła sądownictwa jako takiego. W skali kraju przybrało to formę zmuszenia sądów do zmiany polityki orzecznictwa, poprzez zaostrzenia możliwości zwolnienia warunkowego (truth-in-sentencing), surowych przepisów przeciw recydywie (typu three strikes you’re out) oraz wytycznych dla sądów (sentencing guidelines). Te ostatnie miały nie tylko zapewnić spójne orzecznictwo, lecz doprowadzić do zaostrzenia orzekanych kar. Podejmowane działania legislacyjne doprowadziły do zaostrzenia odpowiedzialności karnej i do dramatycznego wzrostu populacji więziennej. Wzrostowi liczby więźniów towarzyszył również znaczący spadek przestępczości i aczkolwiek istnieje więcej niż jedna przyczyna tego spadku, to badania dowiodły, że efekt odstraszający sankcji karnych jest istotny.

Justice Policy Institute (JPI) pod koniec drugiej kadencji Clintona wypuścił raport pt. Too Little, Too Late: Clinton’s Prison Legacy ("Za mało, za późno: dziedzictwo Clintona w amerykańskim systemie penitencjarnym") --> [link]

Wnioski płynące z tego raportu są następujące: podczas 8-letniej kadencji Clintona amerykański system penitencjarny oraz wymiar sprawiedliwości stały się bardziej represyjne i nieubłagane w wymierzaniu wyroków aniżeli za kadencji Reagana i Busha Seniora razem wziętych.

Ponadto w czasie prezydentury Clintona tempo posyłania czarnych do więzień wzrosło trzykrotnie. Gdy swoje rządy zaczynał Reagan w 1980 roku liczba czarnych odsiadujących wyroki wynosiła 1.156 osadzonych na 100.000 mieszkańców. Pod koniec rządów Clintona w 1999 roku liczba ta podskoczyła do 3.620.

Na przestrzeni lat 1980-1992 wskaźnik uwięzienia czarnych przyrastał średnio co roku o 138.4 osadzonych na 100.000 mieszkańców i uległ tym samym podwojeniu we wspomnianym okresie. Po 1992 roku wskaźnik uwięzienia czarnych w dalszym ciągu przyrastał w średnim tempie 100.4 na 100.000.

"Clinton ukradł Republikanon show. Twardą ręką przystąpił do reformowania wymiaru sprawiedliwości. Jedyne, co można mu zarzucić, to to, że jako prezydent nie zrobił więcej w tej kwestii" -- Vincent Schiraldi, prezydent JPI.

http://www.finalcall.com/national/incarceration03-06-2001.htm
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Ta kobieta naprawdę nic nie rozumie:

Wielu ludzi myśli, że eksplozywny wzrost liczby więźniów odsiadujących wyroki w naszych zakładach karnych ma związek z przestępczością. To nieprawda. Nic nie może być dalsze od prawdy. Przez kilka poprzednich dekad populacja więźniów przyrosła nam pięciokrotnie. Nie podwoiła się, nie potroiła, ale pięciokrotnie wzrosła. Przeszliśmy drogę od 300.000 osadzonych do ponad 2 milionów. I powodem tego nie była przestępczość. Statystyki przestępczości podlegały wahaniom na przestrzeni ostatnich dekad, raz rosły, innym razem malały. Dzisiaj w zasadzie znajdują się na historycznie niskim poziomie, podczas gdy wskaźniki uwięzienia dla czarnych i Latynosów poszybowały w górę.

Autorką tych słów jest Michelle Alexander, typowa lewaczka cierpiąca na manię prześladowczą - wszędzie węszy spisek białych rasistów, którym nie spodobał się swego czasu 'Civil rights movement', więc w odwecie postanowili pozamykać tylu czarnych, ilu się tylko da. Wywiad z M. Alexander --> [link]

W którym niby momencie, licząc od 1960 do 1993 roku, statystyki przestępczości w USA podlegały wahaniom? Jedyne istotne "wahnięcie", jakie potrafię dostrzec (choćby na przykładzie Nowego Jorku - patrz wykres kilka wpisów wyżej), przypada na pierwszą kadencję Reagana i trwało może ze 4 lata - natomiast ogólny trend się nie zmienił - wystarczy popatrzeć na dowolny wykres obejmujący wspomniany przedział czasowy, pierwszy lepszy z google image:

wbxx55.jpg

2vvozgl.jpg


Dwa: ten fragment jej wypowiedzi --> Dzisiaj statystyki przestępczości znajdują się na historycznie niskim poziomie, podczas gdy wskaźniki uwięzienia dla czarnych i Latynosów poszybowały w górę. [Today, crime rates are actually at historic lows, but incarceration rates, especially Black incarceration rates and increasingly Latino incarceration rates, have soared.]

Kobieta wyraźnie nie chce powiązać ze sobą jednego i drugiego - to, że statystyki przestępczości znajdują się obecnie na historycznie niskim poziomie, to najprawdopodobniej skumulowany efekt masowego zamykania czarnych w więzieniach oraz innych krypto-rasistowskich akcji prewencyjno-opresyjnych (patrz "stop & frisk", Nowy Jork --> Does ‘Stop and Frisk’ Reduce Crime?). Zasada jest taka: jeżeli w USA zmienia się cokolwiek na odcinku przestępczości (liczba morderstw spada), to pierwsze pytanie, jakie należy zadać, brzmi: co się dzieje z rasą czarną? Wszystkie znane mi statystyki (w tym te pochodzące z raportu sporządzonego przez biuro statystyczne amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości, BJS – Bureau of Justice Statistics --> [link]) pokazują, że spadek liczby przestępstw w USA to zasługa spadku liczby przestępstw popełnianych przez czarnych:

v40b5w.jpg

Nie ma zatem nic dziwnego w tym, że coraz więcej czarnych ląduje za kratami i jednocześnie spada liczba popełnianych przestępstw. Gdyby zamknięto wszystkich czarnych, przestępczość w USA zmalałaby o ~50%, gdyby zamknięto jeszcze Latynosów, spadłaby o kolejne 15%.

Dla jasności: nie popieram zamykania "wszystkich czarnych" ani "wszystkich Latynosów", pokazuję tylko prostą zależność - istnieje wyraźna korelacja pomiędzy historycznie niskim poziomem przestępczości a rekordowo wysokim wskaźnikiem uwięzienia czarnych albo - mówiąc językiem Michelle Alexander - istnieje wyraźna korelacja pomiędzy historycznie niskim poziomem przestępczości a faktem, że "w więzieniach w USA wyroki odsiaduje więcej czarnych niż było zniewolonych w szczytowym okresie niewolnictwa w 1850 roku".
 
Do góry Bottom