Problem kalkulacji ekonomicznej w przykładach

OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
No dobra, ale czym różni się sytuacja głosowania na to, co ma być produkowane, od sytuacji centralnego planowania? Kurczę, jak chcesz, byśmy orali jakiś pomysł ekonomiczny, to opisz go ze szczegółami.


Tylko tym, że decyzje nie są podejmowane przez jedną osobę, ale przez większość ludzi. A więc można chyba zakładać, że w każdej takiej decyzji znajduje się nieco więcej zdecentralizowanej wiedzy.

Jeśli chodzi o szczegóły - mowa jest o zastępowaniu pewnych mechanizmów rynkowych głosowaniem. Niekoniecznie chodzi o to, żeby od razu wielkość produkcji albo rozdział towarów ustalać w głosowaniach - to jest, powiedzmy, ekstremum. Takim bardzo delikatnym przykładem byłby na przykład ten wzięty dokładnie z krótkiej dyskusji z kumplem, że ludzie głosują za tym, czy producent powinien pewne egzemplarze "zużywać" jako wystawowe i do testowania, czy może powinien skupić się na zmniejszaniu ceny. Tak więc mówię o systemach rozpiętych gdzieś pomiędzy tymi punktami. Chodzi o to, że przedsiębiorca oddelegowuje swoje decyzje do społeczeństwa poprzez głosowanie. (inne niż głosowanie pieniędzmi. proste głosowanie - jeden człowiek, menel czy profesor, jeden głos)

Przy okazji - chętnie się dowiem, jeśli ktoś wie, czym się faktycznie różni argumentacja o niemożności socjalizmu Hayeka i Misesa. Najlepiej na przykładach, bo tak będzie mi najłatwiej zrozumieć. ;)
 
L

lebiediew

Guest
Ale:
1. Kto głosuje?
Kto głosuje, by określić, w jaki sposób Toyota ma produkować samochody?
Wszyscy ludzie na świecie?
Ludzie, którzy już kupili samochód Toyoty?
Ludzie, którzy chcą kupić samochód?
Ludzie, którzy pracują w fabryce?
Ludzie mieszkający w mieście, w którym jest fabryka?

2. Jak często głosują?

3. Jaki jest zakres ich decyzji? Czy decydują o wszystkim? O cenie? O sposobie produkcji? O materiałach, technologii, o swoich pensjach?

To wszystko wydaje się tak absurdalne, że nawet myślenie o tym jest bolesne.
 
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
To wszystko wydaje się tak absurdalne, że nawet myślenie o tym jest bolesne.

Hehe, rozumiem Cię.

1. Załóżmy - wszyscy Polacy.
2. Jakieś głosowania odbywałyby się praktycznie nieustannie, więc głosowaliby tyle, ile by chcieli.
3. No różnie, jak napisałem - mówimy o różnego rodzaju zaawansowania absurdu. Załóżmy, że decydują jedynie o tym, gdzie mają się znajdować sklepy, co ma być na wystawach, ile sklepów ma postawić dany producent, jakim firmom powinno się dzierżawić lokale pod sklepy, czy i gdzie producent ma się reklamować. Na przykład koleżanka się wkurza, że wszędzie banki powstają i uważa, że ludzie powinni głosować za tym, jakie sklepy mają się gdzie znaleźć.
 
L

lebiediew

Guest
Wszyscy Polacy mają głosować, co ma być na wystawie w sklepie? Po..bało Cię?
 
L

lebiediew

Guest
Nie chciałem Cię urazić, ale czy nie widzisz, że idea jest tak absurdalna, że nie ma sensu z nią polemizować. Opportunity cost takich zabaw jest ogromny. Ostatni post w temacie.
 
OP
OP
pampalini

pampalini

krzewiciel słuszności
Członek Załogi
3 585
6 855
Nie chciałem Cię urazić, ale czy nie widzisz, że idea jest tak absurdalna, że nie ma sensu z nią polemizować.

Już w pierwszym poście napisałem, że jest to idiotyczne i można zaorać na tysiąc sposobów (między innymi, jak zauważasz, poprzez koszty alternatywne). Mi jednak chodziło o to, żeby wyabstrahować jedynie problem kalkulacji ekonomicznej.

Ale OK, zgadzam się z FatBanthą. Olejmy głosowanie. Skupmy się na samym problemie kalkulacji ekonomicznej w gospodarce nakazowo-rozdzielczej.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
Decentralizacja polega na tym, że w różnych miejscach mogą być inne prawa. Jak ludzie głosują nad jednym prawem w całym kraju, to to nie jest żaden (nawet najmniejszy) krok w stronę decentralizacji. To po prostu inny rodzaj gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Jeśli miałbym ocenić, to takie coś zbankrutowałoby szybciej niż planowanie centralne.
 
Do góry Bottom