- Moderator
- #1
- 3 585
- 6 855
Ostatnio z dużą prędkością rozprzestrzenia się wirus "demokracji bezpośredniej", ale takiej faktycznie bezpośredniej - głosowanie komputerowe na każdą pierdołę itp. Mamy Projekt Wenus, był tutaj Shogu, który podobne rzeczy głosił, sporo moich kumpli (od lewa do prawa) się takimi pomysłami zachwyca. Wiadomo, że można taki pomysł zaorać na tysiąc sposobów, bo jest wręcz rozczulająco naiwny. Ale mi chodzi o jeden konkretny argument - problem kalkulacji ekonomicznej. A dokładniej jeszcze chodzi mi o jakiś krótki, trafny, może trochę zabawny przykład, który w sposób najbardziej skuteczny zilustruje katastrofę (z punktu widzenia kalkulacji ekonomicznej), która wyniknie z zastąpienia systemu cen systemem głosowania. Macie pomysł?