pawel-l
Ⓐ hultaj
- 1 915
- 7 932
"Zamykałem przypadkowych ludzi w areszcie". Policjant wziął L4, bo kazano mu fałszować statystyki
Policji z ulicznych patroli "chorują", protestując przeciwko niskim zarobkom. Drogówka podobnie, a dodatkowo ze względu na wyrzuty sumienia po przymusowym prześladowaniu kierowców. Jednak historia policjanta z wydziału kryminalnego wręcz poraża. Przyznaje, że zamykał do aresztu przypadkowych ludzi.
- Żeby wyrobić statystyki do policyjnej akcji "Poszukiwany" musiałem zamykać w areszcie przypadkowe osoby. Niby tylko na 48 godzin. Jednak ktoś, kto wcale nie musiał, trafiał do aresztu. Po to, aby zaspokoić ambicje komendanta i naczelników - zwierza się w rozmowie z WP policjant z wydziału kryminalnego małego miasta na wschodzie Polski. Wydział kryminalny jest tam nieliczny dlatego policjant prosi o niepodawanie komendy, w której łamano prawo.
W tym mieście protest polegający na przedstawianiu zwolnień lekarskich objął wszystkich funkcjonariuszy poza dyżurnymi, komendantem, naczelnikami wydziałów i niektórymi kierownikami. Policjantom nie chodzi tylko o motywy finansowe, ale dodatkowo presję na tworzenie fikcyjnych statystyk poprawy bezpieczeństwa.
- Na dziś mam jeszcze do wyrobienia 11 wykrytych przestępstw narkotykowych. Brakuje mi kilku zatrzymań w tej kategorii. Mógłbym zatrzymać jakiegoś dzieciaka, albo Ukraińca, ale czy to ma sens? Powiedziałem dość - mówi policjant. Poszedł do lekarza, skarżąc się na stres i przemęczenie. Ten stwierdził nadciśnienie i kazał mu odpocząć.
"Brało się delikwenta z domu"
Jak doszło do zatrzymań przypadkowych osób? Według rozmówcy WP komendant powiatowy szykuje się na stanowisko komendanta miejskiego. Z kolei ten z miejskiej planuje wskoczyć na wojewódzkiego. Dlatego wywierają presję na podwładnych, aby poprawić statystyki. - Co roku musimy zatrzymywać coraz więcej osób podejrzanych o przestępstwa w każdej kategorii. Pracuję w małym mieście, z przestępczością nie jest aż tak źle. Brakuje nam zatrzymań do narzuconych z góry statystyk - dodaje.
Opowiada, że przed coroczną akcją "Poszukiwany" policjanci zamiast kilkudniowego rozpoznania grup przestępczych typowali do zatrzymań osoby "na zapas". - Na przykład nie zdejmowaliśmy z poszukiwań jakiejś osoby mimo tego, że powód poszukiwań był już nieaktualny, albo sprawa wyjaśniona. Potem jechało się po delikwenta do domu i był wynik - ujawnia policjant. Ewentualnie każdy z kryminalnych odkładał zatrzymanie, znanego sobie podejrzanego, do czasu akcji "Poszukiwany". Co roku jest ogłaszany jej sukces.
Protest w policji. "Trzymamy linię"
Do tej pory akcja protestacyjna "Trzymamy linię", w której policjanci szli na zwolnienia lekarskie dotyczyła głównie funkcjonariuszy zaszeregowanych w najniższych grupach. To oddziały prewencji z patroli ulicznych (pensje 1950-2800) albo drogówka (około 3600 zł dla kontrolera). Policjanci z wydziałów kryminalnych zarabiają około 4000 zł. Ci bardziej skarżą się na przeciążenie pracą i przymus tworzenia fikcyjnych statystyk poprawy bezpieczeństwa. "Zbyt mocno dokręcanej śrubie gwint się urywa" - brzmi internetowe hasło dla przepracowanych i źle opłacanych stróży prawa.
- Dochodzeniowcy prowadzą 70-90 postępowań jednocześnie. Już nie wystarcza im czasu na prawdziwą policyjną robotę tylko wypełniają papiery, usadawiając przedłużanie spraw u prokuratura. Powstaje totalna fikcja pracy w policji - relacjonuje rozmówca WP.
Protest policjantów rozszerza się. Według relacji samych funkcjonariuszy publikowanych na forach internetowych i Facebooku NSZZ Policjantów są już posterunki, gdzie do pracy przychodzi dyżurny, komendantem i kilku podwładnych. Komenda Główna Policji zapewnia że utrzymana jest ciągłość służby policyjnej. Nieoficjalnie wiadomo, że do radiowozów wsiadają oficerowie zza biurek. Podczas służby nadają sobie podwójne kryptonimy radiowe, co ma dowieść, że patroli jest więcej.
Policjanci chcą wywrzeć presję na ministrze MSWiA Joachimie Brudzińskim, aby spełnił postulat podwyżek 650 zł dla każdego funkcjonariusza. Dodatkowo chcą m.in pełnopłatnych nadgodzin i przywrócenia uprawień do wcześniejszych emerytur, corocznej rewaloryzacji wynagrodzeń. Minister Brudziński oferuje 309 zł podwyżki od stycznia 2019 i dodatkowe 253 zł od 1 lipca 2019 roku. Ostatnio napisał na Twitterze, że porozumienie z policjantami nie może być owocem nieodpowiedzialnych szantaży i nacisków.
Dziś na odprawie komendantów policji w Łodzi, w tym garnizonie rozchorowało się ponad 1500 policjantów, minister życzył protestującym szybkiego powrotu do zdrowia. Protest zmierza do tego, aby 11 listopada zabrakło policjantów do obsługi manifestacji związanych z 100 rocznicą odzyskania niepodległości. Jak podało dziś radio RMF FM, tysiąc złotych brutto zaproponował komendant główny Policji funkcjonariuszom, którzy zdecydują się na pozostanie w służbie 11 listopada.
https://wiadomosci.wp.pl/zamykalem-...ano-mu-falszowac-statystyki-6313992859908225a
Policji z ulicznych patroli "chorują", protestując przeciwko niskim zarobkom. Drogówka podobnie, a dodatkowo ze względu na wyrzuty sumienia po przymusowym prześladowaniu kierowców. Jednak historia policjanta z wydziału kryminalnego wręcz poraża. Przyznaje, że zamykał do aresztu przypadkowych ludzi.
- Żeby wyrobić statystyki do policyjnej akcji "Poszukiwany" musiałem zamykać w areszcie przypadkowe osoby. Niby tylko na 48 godzin. Jednak ktoś, kto wcale nie musiał, trafiał do aresztu. Po to, aby zaspokoić ambicje komendanta i naczelników - zwierza się w rozmowie z WP policjant z wydziału kryminalnego małego miasta na wschodzie Polski. Wydział kryminalny jest tam nieliczny dlatego policjant prosi o niepodawanie komendy, w której łamano prawo.
W tym mieście protest polegający na przedstawianiu zwolnień lekarskich objął wszystkich funkcjonariuszy poza dyżurnymi, komendantem, naczelnikami wydziałów i niektórymi kierownikami. Policjantom nie chodzi tylko o motywy finansowe, ale dodatkowo presję na tworzenie fikcyjnych statystyk poprawy bezpieczeństwa.
- Na dziś mam jeszcze do wyrobienia 11 wykrytych przestępstw narkotykowych. Brakuje mi kilku zatrzymań w tej kategorii. Mógłbym zatrzymać jakiegoś dzieciaka, albo Ukraińca, ale czy to ma sens? Powiedziałem dość - mówi policjant. Poszedł do lekarza, skarżąc się na stres i przemęczenie. Ten stwierdził nadciśnienie i kazał mu odpocząć.
"Brało się delikwenta z domu"
Jak doszło do zatrzymań przypadkowych osób? Według rozmówcy WP komendant powiatowy szykuje się na stanowisko komendanta miejskiego. Z kolei ten z miejskiej planuje wskoczyć na wojewódzkiego. Dlatego wywierają presję na podwładnych, aby poprawić statystyki. - Co roku musimy zatrzymywać coraz więcej osób podejrzanych o przestępstwa w każdej kategorii. Pracuję w małym mieście, z przestępczością nie jest aż tak źle. Brakuje nam zatrzymań do narzuconych z góry statystyk - dodaje.
Opowiada, że przed coroczną akcją "Poszukiwany" policjanci zamiast kilkudniowego rozpoznania grup przestępczych typowali do zatrzymań osoby "na zapas". - Na przykład nie zdejmowaliśmy z poszukiwań jakiejś osoby mimo tego, że powód poszukiwań był już nieaktualny, albo sprawa wyjaśniona. Potem jechało się po delikwenta do domu i był wynik - ujawnia policjant. Ewentualnie każdy z kryminalnych odkładał zatrzymanie, znanego sobie podejrzanego, do czasu akcji "Poszukiwany". Co roku jest ogłaszany jej sukces.
Protest w policji. "Trzymamy linię"
Do tej pory akcja protestacyjna "Trzymamy linię", w której policjanci szli na zwolnienia lekarskie dotyczyła głównie funkcjonariuszy zaszeregowanych w najniższych grupach. To oddziały prewencji z patroli ulicznych (pensje 1950-2800) albo drogówka (około 3600 zł dla kontrolera). Policjanci z wydziałów kryminalnych zarabiają około 4000 zł. Ci bardziej skarżą się na przeciążenie pracą i przymus tworzenia fikcyjnych statystyk poprawy bezpieczeństwa. "Zbyt mocno dokręcanej śrubie gwint się urywa" - brzmi internetowe hasło dla przepracowanych i źle opłacanych stróży prawa.
- Dochodzeniowcy prowadzą 70-90 postępowań jednocześnie. Już nie wystarcza im czasu na prawdziwą policyjną robotę tylko wypełniają papiery, usadawiając przedłużanie spraw u prokuratura. Powstaje totalna fikcja pracy w policji - relacjonuje rozmówca WP.
Protest policjantów rozszerza się. Według relacji samych funkcjonariuszy publikowanych na forach internetowych i Facebooku NSZZ Policjantów są już posterunki, gdzie do pracy przychodzi dyżurny, komendantem i kilku podwładnych. Komenda Główna Policji zapewnia że utrzymana jest ciągłość służby policyjnej. Nieoficjalnie wiadomo, że do radiowozów wsiadają oficerowie zza biurek. Podczas służby nadają sobie podwójne kryptonimy radiowe, co ma dowieść, że patroli jest więcej.
Policjanci chcą wywrzeć presję na ministrze MSWiA Joachimie Brudzińskim, aby spełnił postulat podwyżek 650 zł dla każdego funkcjonariusza. Dodatkowo chcą m.in pełnopłatnych nadgodzin i przywrócenia uprawień do wcześniejszych emerytur, corocznej rewaloryzacji wynagrodzeń. Minister Brudziński oferuje 309 zł podwyżki od stycznia 2019 i dodatkowe 253 zł od 1 lipca 2019 roku. Ostatnio napisał na Twitterze, że porozumienie z policjantami nie może być owocem nieodpowiedzialnych szantaży i nacisków.
Dziś na odprawie komendantów policji w Łodzi, w tym garnizonie rozchorowało się ponad 1500 policjantów, minister życzył protestującym szybkiego powrotu do zdrowia. Protest zmierza do tego, aby 11 listopada zabrakło policjantów do obsługi manifestacji związanych z 100 rocznicą odzyskania niepodległości. Jak podało dziś radio RMF FM, tysiąc złotych brutto zaproponował komendant główny Policji funkcjonariuszom, którzy zdecydują się na pozostanie w służbie 11 listopada.
https://wiadomosci.wp.pl/zamykalem-...ano-mu-falszowac-statystyki-6313992859908225a