Piracenie

A

Anonymous

Guest
to już kwestia słuszności tytułu własności, ja się tylko spierałem z tym, że własność intelektualna nie jest własnością. jest. tyle, że akurat takiej własności zazwyczaj bym nie wspierał.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Mike Smith napisał:
a własność intelektualna nie jest? przecież w razie czego konfiskacie podlegają rzeczy, których osoba posiadająca nie ma prawa w ogóle posiadać.

Wynika z tego, że gdy państwo konfiskuje samochód pijanego kierowcy (nie koniecznie będący jago własnością), to "prowadzenie po pijaku" jest według Ciebie również czyjąś własnością. :p

Redefiniujesz pojęcia na podstawie skutków (tu: prawnych), a to prowadzi do heglowania w pierdololo-dialektyce.

Otóż wielu lekarzy i większość pacjentów nie jest w stanie poprawnie rozróżnić przeziębienia od grypy w początkowej fazie. Zresztą, dla pacjenta to jeden wuj, czy to grypa czy to przeziębienie skoro ma wysoką temperaturę, gardło go boli, fajki mu nie smakują, łeb go napierdala, szpiki spadają do zupy i jeszcze w stawach strzyka. Z tego co widzę to dla Ciebie też to jeden kutas czy to własność normalna czy wirtualna zwana intelektualną, skoro ktoś z tego powodu ogranicza Ci wolność. Tylko, że grypa nie jest przeziębieniem a własność wirtualna nie jest własnością. Gdyby w środowisku uczonych medyków ktoś na jakimś poważnym sympozjum mówił, że przeziębienie to też grypa (wirtualny wirus), bo też gorączka, ból gardła i w stawach strzyka, wyszedł by pewnie na idiotę lub kompletnego ignoranta.
 

SzabloZębny

New Member
329
4
Mike Smith napisał:
to już kwestia słuszności tytułu własności,

Jakiej słuszności? Coś należy do X, bo X zmieszał z tym czymś swoją prace, więc to coś nie może być własnością Y, który to coś wcześniej zabrał bez pytania X-owi (ukradł).

Ale na tym polega fundamentalna cecha jakiejkolwiek własności, że została nabyta droga ww.

Inaczej mamy upośledzoną definicje.
 
A

Anonymous

Guest
krzysio - nie, ja po prostu twierdzę, że jeśli ktoś ma prawo (w sensie takim, że jakiejś normy można bronić przemocą) nad czymś, nie wnikając w to, na ile to jest prawdopodobne, to można powiedzieć, że jest właścicielem tego czegoś. nawet jeśli to nie jest materialne. niematerialność czegoś nie ma żadnego znaczenia. nie ma żadnych, poza tradycją, przeszkód, by kontrolę nad przepływem informacji pojmować jako własność. nie neguje tej tradycji, twierdzę jednak, że sama jest sobie podstawą.

a jeśli ktokolwiek traci posiadanie czegokolwiek, to z tego nie wynika, że był właścicielem czegokolwiek. natomiast ktoś może stracić prawo jazdy, jeśli jedzie po pijaku, które jest jego, choć własnością nie jest. twój przykład nie jest dobry, własność intelektualna jest raczej podobna do długu - który może być zbyty, jak własność. tylko, że własność intelektualna jest skuteczna wobec wszystkich, dlatego jest prawem rzeczowym, a nie związanym z osobami.

Szablozębny - jeśli ktoś ma prawo do korzystania z czegoś, wyłączne, to jest to jego słusznie zdobyta własność. takiej słuszności. i o niej nie pisałem.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Mike Smith napisał:
nie ma żadnych, poza tradycją, przeszkód, by kontrolę nad przepływem informacji pojmować jako własność. nie neguje tej tradycji, twierdzę jednak, że sama jest sobie podstawą.
Tutaj właśnie tkwi problem Twojego rozumowania. Jeśli nawet przyjąć możliwość kontroli jako wystarczający atrybut własności, to właśnie informacja jest tego atrybutu pozbawiona.

Wystarczy prosty przykład - posiadasz jakąś informację, powiedzmy jest to sposób wiązania sznurówki buta.

Na początek, powiedzmy, że siedzi ona w Twojej głowie i rzeczywiście masz nad nią pełną i wyłączną kontrolę. Niestety, zazwyczaj (chyba nawet zawsze) użyteczność informacji objawia się w momencie jej ujawienia/przekazania, czy to bezpośrednio, czy pośrednio (bo można informację o sposobie wiązania buta odtworzyć obserwując rezultat, czyli kokardkę). Możesz mi tę informację przekazać bezpośrednio i zobowiązać mnie do respektowania tak pojętego prawa "własności". W tym przypadku mamy jednak do czynienia z umową, a nie prawem, które reguluje posiadanie. Twoje panowanie nad "własnością" informacji opiera się wyłącznie na moim zobowiązaniu, a nie na faktycznym kontrolowaniu informacji, bo przekazując mi ją, taką kontrolę straciłeś bezpowrotnie.

Ja wychodzę na rynek i w obecności tysiąca ludzi demonstruję Twój sposób wiązania sznurówki, przekazując informację, do której rościsz sobie rzekome prawo kontroli owemu tysiącowi widzów. W jaki sposób wyobrażasz sobie teraz wymuszenie respektowanie swojej "własności" do informacji, swojej kontroli nad nią? W jaki sposób odbierzesz swoją "własność" od tych ludzi? Oczywiście, teoretycznie istnieje możliwość - możesz ich uwięzić, obciąć im ręce i języki, itd. ale nawet wtedy nie zyskasz ponownie nad nią kontroli, bo jest to po prostu niemożliwe. Nie da się jej wyciągnąć im z głów (przynajmniej do czasu realizacji koncepcji P.K. Dicka z Paychecku).

Siki są już basenie i nie da się ich stamtąd wyciągnąć.

Informacji nie da się kontrolować, nawet teoretycznie, przynajmniej bez tworzenia jakiś absurdalnych i karkołomnych konstrukcji, czego coraz częściej doświadczamy. I dlatego nie spełnia ona nawet Twojej specyficznej definicji własności.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Mike Smith napisał:
krzysio - nie, ja po prostu twierdzę, że jeśli ktoś ma prawo..

Nieprawda. Cały czas usiłujesz popełnić intelektualny szwindel i wmówić wszystkim, że własność intelektualna to jakiś rodzaj własności, bo to będzie lepiej pasowało do Twojej komunistycznej wizji świata. A nie jest, bo tak wynika z definicji pojęcia własność. Własność, w normalnym tradycyjnym rozumieniu, to relacja właściciel -> konkretna materia. Własność nie może dotyczyć gwiazdek na niebie, niezamkniętego powietrza i innych dupereli, także wirtualnych.
  • Nie podoba się? - Trudno, taka jest definicja i nikt na to nic nie poradzi.
  • Chcesz ją zmienić? - To wykaż to, posługując się normalnym poprawnym logicznie rozumowaniem.
Mike Smith napisał:
nie ma żadnych, poza tradycją, przeszkód, by kontrolę nad przepływem informacji pojmować jako własność.

Są przeszkody. Ja jestem jedną z nich. Dla mnie to jest heglowanie, pierdololo z dupy Weishaupta i zwykłe oszustwo. I za każdym razem będę to nazywał po imieniu. Własność to własność, krowa to krowa, dodawanie to dodawanie itd...

Mike Smith napisał:
natomiast ktoś może stracić prawo jazdy, jeśli jedzie po pijaku, które jest jego, choć własnością nie jest. twój przykład nie jest dobry,

Patrz projekt ustawy: http://www.dziennik.pl/kobieta/emocje/a ... awsze.html
Na razie nie, ale jak te cwele to kiedyś przegłosują... I tego dotyczył przykład.

Mike Smith napisał:
własność intelektualna jest raczej podobna do długu - który może być zbyty, jak własność.

Akurat. A długi można dowolnie kopiować, powielać i dłużnikiem można się stać bez zawarcia umowy. To że małemu Jasiowi (z dowcipu) wszystko się z dupą kojarzy nie oznacza, że wszystko jest dupą.

Mike Smith napisał:
, że własność intelektualna jest skuteczna wobec wszystkich, dlatego jest prawem rzeczowym, a nie związanym z osobami.

Taaa. Skuteczność decyduje o tym co czym jest.
Przestań Waść heglować.
 

SzabloZębny

New Member
329
4
mike smith napisał:
a jeśli ktokolwiek traci posiadanie czegokolwiek, to z tego nie wynika, że był właścicielem czegokolwiek.

Dokladnie, ale wlasnie do taiego falszywego wniosku mozna dojsc, gdy w definicji wlasnosc odrzuca sie propozycje Lockeanska.

natomiast ktoś może stracić prawo jazdy, jeśli jedzie po pijaku, które jest jego, choć własnością nie jest.

Jak nie jest?

twój przykład nie jest dobry, własność intelektualna jest raczej podobna do długu - który może być zbyty, jak własność. tylko, że własność intelektualna jest skuteczna wobec wszystkich, dlatego jest prawem rzeczowym, a nie związanym z osobami.

Problem w tym, iz ja nie uznaje takiego rodzaju wlasnosci za wlasnosc, lecz zaprzeczenie wlasnosci, gdyz przyjmujac takie zalozenie, ze mozna zawlaszczyc pomysl, logicznie dochodzi do konkluzji, iz niewolnictwo mozna moralnie usankcjonowac. Co juz zakomunikowali moi przedmowcy.

Szablozębny - jeśli ktoś ma prawo do korzystania z czegoś, wyłączne, to jest to jego słusznie zdobyta własność. takiej słuszności. i o niej nie pisałem.

Ale skad wiesz, ze ktos ma ta slusznosc? Z racji? :) Z powodu wlozonej pracy!
 

czarli

New Member
27
0
Scurvoll napisał:
Jak czasem spiracę mp3 wykonawcy, na którym mi nie zależy to zabieram mu tę parę centów...

Nie zamierzam się wdawać w dysputę o tzw. własności intelektualnej ale do jednego muszę się odnieść

Nie zabierasz mu tych paru centów, co najwyżej nie dajesz mu zarobić - a to spora różnica.
Piszę o tym bo to mnie zawsze irytowało. Strata jest jak coś miałeś a teraz nie masz. Jeśli czegoś nie miałeś nie da się bardziej nie mieć.... :p
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
ja to widze tak, jesli chodzi o sciaganie np muzyki z sieci "za friko", zamienmy ta muzyke w cos innego, np pieniazek, ide se ulicom, a tu lezy se taki pieniazek, podnosze, wkladam do kieszeni, koniec kropka...
tak samo ze sciaganiem, natrafiam na stronke, czy tak inne cos ze se mozna tak o cosik sciagnac, jest to ogolno dostepne, nie widze problemu by nie kliknac na download...
btw, jak cos bardzo lubie, bo jest naprawde dobre, to kupuje nawet orginal, mimo ze przez 7 lat pracowalem w tej branzy i wiem ile kosztuje plyta w wytworni a ile w sklepie...
 
Do góry Bottom