Lancaster
Kapłan Pustki
- 1 168
- 1 115
Wprowadzenie anarchokapitalizmu droga przewrotu jest mało realne - jednak państwa minimum - owszem.
Oczywiście pomoc musi być wojska / niektórych ludzi ze służb specjalnych i innych wpływowych ludzi czujących sentyment do tej ziemi - jednak oni nie zrobią tego za darmo, będą mieli w tym interes, który tkwi w państwie minimum a nie w likwidacji państwa.
I nie łudźmy się że ktoś z zewnątrz przyjdzie i wprowadzi anarchokapitalizm, nie znając rozkładów sił w służbach specjalnych i bez znajomości w wojsku / bez odstrzału ludzi kluczowych i skoordynowanego przejęcia urzędów w kraju siłą. - tutaj inteligencja na nic się nie zda - potrzeba również wiedzy ogromnej.
A jeśli mam wybierać państwo minimum lub bujanie w obłokach to wolę już to 1.
Bo po wprowadzaniu niskich podatków i wolnego rynku i wzrostu poziomu życia - empiryczne argumenty libertariańskie zyskają na sile. + każdy będzie miał broń w domu...
Tak czy siak będziemy w o wiele lepszej sytuacji niż teraz.
I nie zamierzam tupać nóżka jak mała dzidzia, bo mi się państwo minimum też nie podoba.
Bo jest to jakiś start. - A nawet jeśli nie - jest to dobre 30 lat niehamowanego rozwoju, co sprawi że nawet jak socjalizm wróci - nie będzie nas tak uwierał.
Wprowadzenie akapu siłą jest tak samo (jeśli nie bardziej) prawdopodobne jak wprowadzenia państwa minimum, i bardziej prawdopodobne, niż wprowadzenie tych ustrojów pokojowo. Tylko mówimy tutaj o bardzo małym prawdopodobieństwie (porównać to można do odkrycia teleportacji w ciągu najbliższych 100 lat). Żeby rewolucja się udała potrzebni są do tego odpowiedni ludzie (i to nie zależnie od tego czy to będzie rewolucja akapowa, minarchistyczna, czy nawet komunistyczna). Bez odpowiednich ludzi rewolucja jest praktycznie niemożliwa. Niezależnie czy ktoś chce przejąć państwowe struktury, czy je zniszczyć potrzebuje do tego "armii" (nie chodzi mi o państwowych przydupasów). Skoro środki do celu w rewolucji akapowej i minarchistycznej są mniej więcej takie same (odjebywanie onych i inne nieprzyjemne rzeczy) - to gdzie widzisz różnicę w skuteczności rewolucji akapowej? Załóżmy, że rewolucja się udała i teraz jest wybór czy lepiej odbudować struktury państwowe (znaleźć sobie wodza, ogłosić go bogiem, uciskać naród i nic mu kurwa nie zrobią) albo podzielić między zwycięzców majątek państwa i dać ludziom wolność. W pierwszym przypadku mamy powrót do tego co było, może nawet ktoś zatęskni za hitlerem (czyste struktury państwowe - silna, niepohamowana siła jest skoncentrowana w jednej ręce - mokry sen każdego etatysty - władza absolutna). Czy taka perspektywa ci się podoba?
No cóż może się, też skończyć drugim Pinochetem, ale jak wiesz Chile to nie jest oaza wolności. Minarchistyczny przywódca (który zdobył władzę rewolucją), jest sprzeczny z logiką, bo widzisz, żeby uciskać ludzi, stawiać się ponad nimi, ograniczać im wolność - minarchistyczny przywódca musiałby porzucić zasady, jeśli zaś je porzuci co powstrzyma go przed ogłoszeniem się monarchą absolutnym? Jeśli miałoby dojść do rewolucji, to żeby wprowadzenić akap musieliby wziąć w niej udział idealiści z zasadami (żadne korwinątka, ani minarchiści, tylko trv anarchokapitaliści - osoby czekające na króla mogłyby dobrowolnie posłużyć jako mięso armatnie, nie musieliby wiedzieć, że nie chcemy dyktatury)
I sprzedaż broni, narkotyków, agoryzm na szeroką skalę musiałby iść w parze z rewolucją, bo jeśli ze sprzedażą broni cywilom i pokazaniu im czym jest wolność rewolucjoniści będą czekać, aż sami rozwalą państwo takie nasycenie siły (to co pokona państwo musiałoby być od niego potężniejsze) stwarza zagrożenie ponownego odtworzenia państwa. Dla tego podczas rewolucji powinien być handel bronią i liderzy rewolucji z zasadami (taka nowa arystokracja), którzy przejęliby aparat bezpieczeństwa (najlepiej jakby był rozproszony między kilku właścicieli).