Permanentna inwigilacja w praktyce

Adynatos

Member
17
28
Ogólnie dzisiejsze smartfony mają po kilka generycznych CPU (i pierdyliard mikrokontrolerów), między innymi aplikacyjny (AP) i komunikacyjny/basebandowy (CP), jednym z tych innych może być np. procek odpowiedzialny za bezpieczne przechowywanie i używanie kluczy w ARMowej technologii TrustZone. Każdy z procków ma swój własny system operacyjny: Linux, seL4, etc. To jest jeden SoC, ale kilka różnych CPU.
W procesie bootowania jeden z tych procesorów określany jest jako "master", tzn. odpalany jest jako pierwszy i ustawia odpowiednie zmienne w pamięci, ładuje firmware, etc. żeby pozostałe procesory uruchomiły się poprawnie. Procesor "master" musi mieć zatem dostęp do całej pamięci.
Teraz jeśli procesorem jest AP (np. starsze Exynosy), to pół biedy, bo zwykle jest na nim Linux, a wszystkie drivery teoretycznie powinny być otwarte. W takiej konfiguracji przejęcie kontroli przez SMS albo musiałoby wykorzystywać dziury w dwóch różnych OSach, które wymieniają się tylko wiadomościami (bardzo trudne), albo używać backdoora gdzieś w kernelu (żeby złapać specjalną wiadomość przychodzącą od innego CPU.
Natomiast jeśli masterem jest CP (Qualcommy, Texas Instrumentsy, pewnie chińskie Spreadtrumy i inne takie) to może się dziać absolutnie wszystko. Wiadomo, że używają mikrokernela L4, ale cały ich RTOS jest zamknięty, część binarek jest po prostu zaszyfrowana. Kontroluje cały RAM, a więc też pamięć przydzieloną HW, np. kamerze (na bufor obrazków/video). Teoretycznie mógłby kłamać nawet debugerom sprzętowym (przez JTAG). Zresztą już od kilku lat telefony idące do konsumenta mają sprzetowo (tzw. fuse'em) wyłączony JTAG, więc zwykły człowiek i tak nie sprawdzi.
Kiedy pracowałem w dużej firmie produkującej znane telefony, mieliśmy kilka problemów z tzw. SMS-of-Death: można było wysłać SMS, który rebootował telefon (segfault gdzieś w modemie, watchdog zauważał brak procesu i robił resecik). Ale to były proste przepełnienia bufora albo wyjście poza maszynę stanów przy parsowaniu SMSa. To zostało znalezione fuzzerami i zafiksowane szybko po tym jak na CCC pojawił się filmik.
Technicznie uwierzyłbym, że ktoś wykorzystuje tego typu błąd do uzyskania odpowiednika roota na OSie CP i robienia jakichś niesamowitych rzeczy z urządzeniem, ale to co Snowden opisuje brzmi bardziej jak backdoor. Kilka lat w tym siedziałem i powiedziałbym, że bootloadery AP i CP oraz kernel Linuxa wykorzystywany przez dużą znaną firmę robiącą telefony nie robią jakichś dziwnych rzeczy. Chyba, że coś dodali już po moim odejściu. Natomiast OS Qualcomma może robić absolutnie wszystko i ich SoCi są wykorzystywane w lwiej części smartfonów. Qualcomm jest amerykańską firmą, of course.
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 200
Takie artykuły mnie tylko utwierdzają, że nie warto w necie bez Tora być libertariańskim aktywistą (nie tylko libertariańskim), bo np za kilka lat można nie dostać wizy uprawniającej do wjazdu do jakiegoś państwa.

https://www.tvnz.co.nz/one-news/new...de-one-siss-biggest-anti-terrorism-operations
https://theintercept.com/2016/08/14/nsa-gcsb-prism-surveillance-fullman-fiji/

One of the Security Intelligence Service's biggest ever anti-terrorism operations – conducted between July and August 2012 – targeted a group of pro-democracy campaigners who it mistakenly thought were planning to overthrow the military government in Fiji.

A New Zealand man had his communications monitored, probably illegally, his home raided and his passport cancelled by the SIS. But there were no guns or bombs. He was not part of a plot.

The man, Tony Fullman, was a long-time public servant and peaceful pro-democracy campaigner who, like the New Zealand and Australian governments at that time, was opposed to the Bainimarama military government.

Tony Fullman is a middle-aged former tax man and a pro-democracy activist. But four years ago, a botched operation launched by New Zealand spies meant he suddenly found himself deemed a potential terrorist — his passport was revoked, his home was raided, and he was placed on a top-secret National Security Agency surveillance list.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Ech...

4chan walczy z automatyczną cenzurą. Google ocenzuruje słowo „Google”?

23.09.2016 11:40
Google stara się ostatnio coraz bardziej wychowywać swoich użytkowników na „dobrych ludzi”. To nic, że w nowym komunikatorze Allo nasze rozmowy posłużą do kształcenia cyfrowego asystenta i zadowalania organów ścigania. Niedawno wprowadziło nowe wytyczne dla reklamodawców do YouTube, które sprawią, że wielu tworzących treści straci finansowanie z reklam i uruchomiło program Heores zachęcający do wzajemnego donosicielstwa. Teraz startuje z nową sztuczną inteligencją o nazwie Jigsaw Conversation, której celem jest zautomatyzowanie cenzury, usuwanie komentarzy, które są „obraźliwe”. A co z wolnością słowa? Niektórzy twierdzą, że wolność słowa korporacji nie dotyczy, w końcu to „prywatna własność”, z którą Google może robić to co zechce. Słynny imageboard 4chan ma na ten temat inne zdanie. Oto rusza Operacja Google, której celem jest zrobienie Google strasznej krzywdy na poziomie semantyki. Jedynym wyjściem dla Google będzie… zablokowanie Google.

Jigsaw Conversation AI wykorzystuje techniki maszynowego uczenia się, by automatycznie wykryć to, co Google nazywa mową nienawiści: seksizmem, rasizmem, homofobią, transfobią, islamofobią, imigrantofobią i innymi zagrożeniami dla Internetu takiego, jakim Google by chciało go widzieć. Już teraz Jigsaw osiągnął znacznie wyższą skuteczność niż jakikolwiek filtr działający na słowach kluczowych i szybkość niemożliwą do osiągnięcia przez ludzkich moderatorów. Ta technologia Google’a pozwala na zwalczanie internetowych trolli i hejterów niemal w czasie rzeczywistym: ich komentarze zostaną wykryte i usunięte, a oni sami – zablokowani.

Po wytrenowaniu na ponad 17 milionach anglojęzycznych (póki co) komentarzy, Conversation AI rozpozna takie słowa jak „nigger”, „faggot”, „tranny” w ich rozmaitych mutacjach, oznaczając stosującego je użytkownika jako internetowego prześladowcę. Zawierające takie słowa blogi nie znajdą się w wynikach wyszukiwania Google’a, w praktyce wszelkie obraźliwe treści znikną z używanego masowo Internetu, zostaną zepchnięte do niszy, gdzie nie będą raziły niczyich oczu. Nic więc dziwnego, że związane z nurtem sprawiedliwości społecznej amerykańskie media, takie jak The Verge czy Wired nie mogły się nachwalić sztucznego cenzora.


źródło: 4chan.org

Jak łatwo się domyślić, główna internetowa oaza trolli, źródło wszelkich oryginalnych memów tej planety – czyli imageboard 4chan.org – nie zareagowała z porównywalnym entuzjazmem. Anonimowi skupieni wokół tablicy /pol/ jako pierwsi zaproponowali operację o iście diabelskiej przebiegłości. Skoro Google chce blokować słowa i ludzi za używanie tych słów, a żadnego wpływu na mechanizmy blokowania nie mamy, to może zajmijmy się samymi słowami? W końcu to użytkownicy języka tworzą język. Niech Google zostanie zmuszone do zablokowania słowa „Google”.

Najbardziej obraźliwe, rasistowskie słowo języka amerykańskiego, „Nigger” – czyli „czarnuch”, zostanie zastąpione słowem Google. Za każdym razem, gdy jakiś troll chciałby napisać coś rasistowskiego o czarnoskórych, napisze po prostu Google. Przykłady są faktycznie nieprzyjemne: „Although outnumbered 9 to 1, google commit over half of the murders in America!” („Choć jest ich dziewięć razy mniej, google popełniają ponad połowę morderstw w Ameryce”). Google miałoby stać się nową twarzą rasizmu.

źródło: 4chan.org

Oczywiście nie tylko to jedno słowo zostanie tak potraktowane: praktycznie wszystkie problematyczne dla wojowników o sprawiedliwość społeczną słowa mają otrzymać nowe brzmienie, najczęściej korporacyjną markę. Żyd to skype, Żółty to bing, gej jest motylkiem (butterfly), zaś liberałowie i demokraci to „sprzedawcy samochodów”.

Wiralna infekcja już zaczyna przynosić pierwsze efekty, w komentarzach na YouTube, reddicie, na samym 4chanie i innych imageboardach, a nawet w bardziej cywilizowanych mediach zaczyna mówić się o Google w kontekście, jaki był dotąd nie do pomyślenia. Co może Google zrobić, by ocalić swoją markę? Zablokować tego wszystkiego po prostu się nie da.

To jednak przykre, gdy prywatna firma preferuje zamordystyczne rozwiązania i dostarcza technologii, które najbardziej przypasować mogą control freakom z rządu. Ale najważniejsze, że im w prosty sposób dojebali - troll każdą broń wykorzysta przeciw temu, kto ją wykuł...
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
To jednak przykre, gdy prywatna firma preferuje zamordystyczne rozwiązania i dostarcza technologii, które najbardziej przypasować mogą control freakom z rządu. Ale najważniejsze, że im w prosty sposób dojebali - troll każdą broń wykorzysta przeciw temu, kto ją wykuł...
Cóż Fat, korporacjonizm zawiera w sobie nieodłączną kolaborację z rządami. Odpowiednia legislatura i lobbing gwarantuje im monopol i rynkowy zamordyzm. Trzeba raz na zawsze skończyć z lingwistycznym aplikowaniem korporacjonizmu w ramy gospodarki wolnorynkowej.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Ale on jednak działa jednak w jej ramach. Przecież Google nie zaczął się od dofinansowania państwowego, ani prywatyzacji molocha - oni w swoim czasie zaproponowali ludziom przeglądarkę deklasującą konkurencję i tak zaczęła się cała przygoda. Czy to nie był czysty kapitalizm?

Myślę, że po prostu trzeba mieć na względzie, że wolny rynek zależny jest od ludzkich preferencji a część ludzi preferuje cenzurę i zamordyzm, nie chce się spotykać z treściami, których nie lubi. Korporatyzm nie ma tu de facto nic do rzeczy. Wątpię, aby Google przez związki z państwem podporządkował się jakimś zaleceniom, by sekować hejterów i ludzi przeciwstawiających się SJW. To zapewne wyszło od nich, bo uznali, że w innym razie mogą stracić taką a taką część klientów - dodatkowo może chodzić o osobiste przekonania polityczne szefostwa i preferowany wizerunek firmy.

Ale pokazuje nam ta sytuacja, że podmiot osiągający pozycję monopolisty zawsze niebezpiecznie będzie zbliżał się do polityczności - osiągnowszy dominację na rynku, powstaje pokusa, by zmieniać świat i wykolegować jakąś grupkę korzystającą z Twoich usług, w zasadzie zostawiając ją na lodzie i w ten sposób zmarginalizować. Tym bardziej, gdy w kulturze pojawiają się naciski, by tak traktować takich czy innych. No bo co, stary - szowinistów, pedofili a może i perfidnych wyzyskiwaczy też chcesz obsługiwać? To my rozkręcimy przeciw tobie kampanię i jakaś część normalsów Cię zbojkotuje, więc zastanów się po czyjej stronie jesteś. A jak jesteś w pozycji monopolisty, to w zasadzie nie masz już czego zyskiwać - możesz tylko tracić i minimalizować straty, ulegając podobnym szantażom. I to nawet nie państwo musi Cię wtedy szantażować - to może być dowolna zorganizowana grupa z jakimś celem.
 
OP
OP
MaxStirner

MaxStirner

Well-Known Member
2 732
4 694
To przykre jeśli podchodzi sie do jakiejś kwestii np "kapitalizmu" dogmatycznie, jak do religii. Bezkrytyczność zawsze zaburza percepcję.
Mnie to nie dziwi, bo dla mnie swiętości nie ma, wiem że podłość bywaja wszędzie, i wszystko ma złe (a czasem tylko dobre) strony
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
W akapie będzie system punktowania piszących. Każdy piszący będzie miał swój rating, a czytający będzie mógł ustawić sobie np. "hejting" poziom max.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Czy wasz odbiorca śmieci ma już pełny wgląd w wasze prywatne życie?
Bo dostawca muzyki chce wiedzieć wszystko:

Music streaming market leader Spotify has decided that it wants to know a lot more about you. It wants to be able to access the sensor information on your phone so it can determine whether you’re walking, running or standing still. It wants to know your GPS coordinates, grab photos from your phone and look through your contacts too. And it may share that information with its partners, so a whole load of companies could know exactly where you are and what you’re up to.
This has all been made apparent by a rather significant update to the Spotify privacy policy, pushed out to users today.
http://www.zerohedge.com/news/2015-...ed-spotify-wants-spy-you-every-way-imaginable

i jeszcze to - Empiryczne dowody na destrukcyjny wpływ inwigilacji na ludzi:
Bezrobocie i marazm - dziedzictwo wszechmocnej bezpieki Stasi

Jednak eksperci Instytutu Badawczego ds. Przyszłości Pracy (IZA) z Bonn udowodnili, że wpływ na to, co dzieje się w byłej NRD, ma dziedzictwo Stasi, wszechmocnej bezpieki. W pracy zatytułowanej "Gospodarcze koszty masowej inwigilacji" udowadniają, że największe problemy mają dziś te regiony, gdzie Stasi utrzymywała najgęstszą sieć tajnych współpracowników. Szacuje się, że bezpiece donosiło na sąsiadów 170 tys. osób (niektórzy badacze zaniżają tę liczbę o 70 tys.), czyli prawie co 100. obywatel wschodnich Niemiec. W powiecie Uckermark sieć tych agentów była niezwykle gęsta.

Zdaniem ekspertów IZA właśnie mieszkańcy takich regionów zaraz po zjednoczeniu Niemiec najszybciej uciekali do zachodnich landów. Można przypuszczać, że przeprowadzali się nie dlatego, że na Zachodzie czekało ich lepsze życie, tylko chcąc się uwolnić od sąsiadów, którzy na nich donosili. Według IZA taki był powód 40 proc. wyjazdów.

Co więcej, w regionach, które infiltrowano szczególnie mocno, ludzie do dziś są wobec siebie niezwykle nieufni. A to przekłada się na niską przedsiębiorczość i - w rezultacie - na gospodarczy zastój. Także na niską frekwencję wyborczą i dużą podatność na wpływy rasistów, chociażby z neonazistowskiej NPD.

Cały tekst: http://wyborcza.pl/1,75477,18595848...szechmocnej-bezpieki-stasi.html#ixzz3jX6FTtE2
W martwym punkcie. Wschodnie Niemcy nie nadążają
Deutsche Welle
Wczoraj, 23 października (15:23)
Proces stopniowego zrównania Wschodu i Zachodu znajduje się od 15 lat w fazie stagnacji. Czy Niemcy potrzebują dla Wschodu kolejnego programu strukturalnego?



- Potrzebujemy dla Wschodu jeszcze jednego programu strukturalnego, który wykracza poza istniejące instrumenty - powiedział premier Saksonii-Anhalt Reiner Haseloff. - Narzędzia, którymi dysponujemy, są sprawdzone, ale zdecydowanie nie wystarczą do zlikwidowania różnic w ciągu najbliższych 10, 20 lat - powiedział Haseloff. Miał na myśli lukę dzielącą w dalszym ciągu Niemcy wschodnie od zachodnich. W piątek (21 października) premierzy wschodnich landów niemieckich spotkali się w Bad Saarow k. Berlina na pierwszym wschodnioniemieckim forum gospodarczym.

Wolniejszy wzrost

W ostatnich latach siła gospodarcza na wschodzie Niemiec rosła wolniej niż w zachodnich landach. W rezultacie jeszcze bardziej wzrosła różnica między Wschodem a Zachodem. Według najnowszego raportu rządowego na temat stanu jedności Niemiec siła gospodarcza na jednego mieszkańca we wschodniej części Niemiec była w ubiegłym roku o 27,5 proc. niższa niż w zachodniej części kraju.

Odnośnie kwoty łącznych płatności transferowych w ramach zjednoczenia Niemiec istnieją tylko dane szacunkowe. Według obliczeń Instytutu Badań Gospodarczych w Halle (IWH) tylko w latach 1991-2003 Zachód wpompował we wschodnie landy ok. 1,2 biliona euro.

W martwym punkcie

Instytut Badań Ekonomicznych Ifo stwierdził z kolei, że proces stopniowego zrównania Wschodu i Zachodu nie posuwa się do przodu już od 15 lat. - Nie można akceptować tej luki - podkreślił Joachim Ragnitz, kierujący oddziałem Ifo w Dreźnie. Jako jedną z przyczyn wymienił panujący w wielu firmach "brak woli wzrostu". Ciosem dla wschodnich landów jest także odpływ młodych fachowców. Poza tym w tej części Niemiec brakuje elit. Można by to wprawdzie załagodzić poprzez napływ imigrantów, ale wielu cudzoziemców nie chce mieszkać na Wschodzie. Z drugiej strony wschodni Niemcy sprzeciwiają się napływowi obcych - podkreślił Ragnitz.

Ważne otwarcie na świat

Niemiecki minister gospodarki Sigmar Gabriel, który był gościem forum, przyznał, że przyczyną słabego wzrostu gospodarczego jest spadek populacji. Do 2030 roku wschodnie landy mogą stracić nawet 7 proc. ludności. Gabriel podkreślił, że imigracja mogłaby znacznie złagodzić tę sytację. - Do tego jednak potrzebne jest otwarcie na świat - zaznaczył minister gospodarki. Poza tym musiałaby znacznie wzrosnąć nakłady wschodnioniemieckich firm na badania. Obecnie nakłady te odpowiadają zaledwie 1 proc. PKB.

Firmy na wschodzie Niemiec musiałyby jeszcze lepiej wykorzystać atuty swego regionu, czyli dobre szkolnictwo, tanie mieszkania, doskonale funkcjonującą opiekę nad dziećmi. Duże możliwości ma także turystyka - stwierdził Sigmar Gabriel.

dpa / Katarzyna Domagała-Pereira, Redakcja Polska Deutsche Welle

Niczego się nie nauczyli - dalej domagają się, aby pompować kasę...
 

NoahWatson

Well-Known Member
1 297
3 200
Wikileaks Reveals Google's "Strategic Plan" To Help Democrats Win The Election, Track Voters
Key is the development of a single record for a voter that aggregates all that is known about them. In 2016 smart phones will be used to identify, meet, and update profiles on the voter. A dynamic volunteer can easily speak with a voter and, with their email or other digital handle, get the voter videos and other answers to areas they care about (“the benefits of ACA to you” etc.)
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 737
Coś o polskiej bieda-inwigilacji:

Polskie służby za biedne na klastry GPU, chcą słabszych szyfrów i furtek w oprogramowaniu

24.11.2016 11:56
Przyjęta przez brytyjski parlament ustawa Investigative Powers Act, dająca policji i służbom specjalnym niemal nieograniczone możliwości inwigilowania obywateli w cyberprzestrzeni, zapewne nie będzie jedynym takim rozwiązaniem na Starym Kontynencie. Kilka dni temu holenderska organizacja Bits of Freedom ujawniła wyniki ankiety przygotowanej latem tego roku przez Słowację. Dotyczyła ona stosunku organów ścigania państw unijnych do kryptografii. Odpowiedzi pokazują, że istnieje wola polityczna, by skuteczniej inwigilować obywateli, a także działać na rzecz umieszczania w oprogramowaniu furtek taką inwigilację ułatwiających. Wśród krajów, które najbardziej zainteresowane są takimi rozwiązaniami, znalazła się Polska.

Kolejne pytania ankiety ujawniają problemy, z jakimi zderzają się ludzie lubiący w majestacie prawa interesować się sprawami obywateli. Przyjrzeliśmy się szczególnie odpowiedziom udzielonym przez przedstawicieli naszego kraju – i to nie tylko ze względu na zainteresowanie własnym podwórkiem. Otóż Polska należy do grupy pięciu państw (obok Chorwacji, Łotwy, Węgier i Włoch), które chcą znacznie sobie ułatwić łamanie używanych przez obywateli zabezpieczeń za pomocą instrumentów prawnych. Proponowane przez tę grupę zmiany w prawie mają też pozwolić na łatwy dostęp do danych przechowywanych w chmurach, i to nie tylko w Unii Europejskiej, ale też na całym świecie.

Klasty GPU są za drogie – prosimy o słabsze szyfry

I tak oto polskie służby przyznają, że często napotykają szyfrowanie podczas zdobywania dowodów w trakcie aktywności operacyjnej. Najczęściej są to szyfrowane e-maile (PGP/GPG), komunikacja przez szyfrowane komunikatory (np. WhatsApp), jak również narzędzia do blokowego szyfrowania dysków (np. VeraCrypt). Do tego dochodzi problem z zaszyfrowanymi danymi w kopiach zapasowych komunikatorów i archiwów komunikacji smartfonowej przechowywanej na dyskach komputerów.

Polskie służby przyznają, że w naszym kraju nie mogą zmusić obywateli do wydania kluczy czy haseł – zabrania tego kodeks postępowania karnego, zwalniający podejrzanych z odpowiedzialności za niedostarczenie dowodów przeciwko sobie. Tak samo nie ma możliwości zmuszenia dostawców usług do wydania kluczy czy haseł. Chwalą się za to, że nowa ustawa o Policji pozwala na przechwytywanie szyfrowanych danych na potrzeby śledztwa.

Najbardziej ochronie prywatności polskich obywateli sprzyjają jednak nie rozwiązania prawne, lecz… skromne budżety służb. W ankiecie skarżą się one na to, że sprzęt i narzędzia niezbędne do łamania szyfrów są bardzo drogie. Póki co najczęściej stosowane są opensource’owe narzędzia takie jak hashcat, oraz siłowe ataki słownikowe (co tylko pokazuje, jak złym pomysłem jest posiadanie hasła prosto ze słownika). W naszym kraju brakować ma też rozwiązań prawnych pozwalających na efektywne zabezpieczenie zaszyfrowanych e-dowodów, szczególnie gdy przechowywane są w chmurze.

W tej sytuacji faktycznie smutny jest los polskich służb. Polacy są kompetentni technicznie i coraz częściej szyfrują swoje dane, prawo nie pozwala zmusić obywateli do wydania haseł czy kluczy, a pieniędzy na wielkie klastry GPU do siłowych ataków nie ma. Jedną z recept na ten stan rzeczy może być wprowadzenie nowych rozwiązań prawnych na poziomie całej Unii Europejskiej. Miałyby one pozwolić na pozyskanie danych bezpośrednio od dostawców usług, i to bez konieczności występowania o zgodę sądów, jak również służyłyby zachęcaniu producentów oprogramowania do stosowania słabych kryptosystemów i umieszczania w oprogramowaniu specjalnych furtek dla organów ścigania.

Inne kraje, inne problemy

Opinia polskich służb nie jest uniwersalna. Niemcy już bitwy o prywatność toczyły wielokrotnie (np. z Francją podczas wprowadzania standardu GSM, gdy Berlin obawiając się radzieckich szpiegów chciał mocniejszego szyfrowania, a Francja chcąc podsłuchiwać swoich obywateli forsowała algorytmy o znanych słabościach). Nie dziwi więc, że niemiecki rząd federalny odrzuca pomysły osłabienia szyfrowania dla telekomunikacji i usług internetowych, obawiając się o tajemnice biznesowe niemieckich firm.

Włosi z kolei narzekają przede wszystkim na Tora i Bitcoina – nie mogą wyśledzić zabezpieczonej cebulowym routerem komunikacji, umykają im też prywatne transakcje za pomocą kryptowaluty. Chcieliby wspólnie z innymi państwami Unii Europejskiej pracować nad narzędziami deszyfrującymi.

Brytyjczycy chwalą się, że mogą swoich obywateli przymusić do wydania haseł czy kluczy, narzekają jednak, że wciąż nie mają wpływu na dostawców usług spoza Wielkiej Brytanii. Wyjaśniają, że rozumieją znaczenie szyfrowania dla bezpieczeństwa biznesu, jednak przypominają też, że te same narzędzia mogą być wykorzystane przez terrorystów, pedofili i innych przestępców.
 

tolep

five miles out
8 556
15 443
Gadżety, gadżeciki... Nie trzeba nawet gadżetów jak niżej przedstawiony Amazon Echo albo Google Home.

Wszystkie podłączone do internetu urządzenia z mikrofonem, a w szczególności sterowane głosowo, jak telefony i telewizory...

Police request Echo recordings for homicide investigation
fd-amazon-echo-product-photos-14.jpg

Officers in Arkansas are hoping the smart speaker's recordings can provide some clues on a murder.

You have the right to remain silent -- but your smart devices might not.

Amazon's Echo and Echo Dot are in millions of homes now, with holiday sales more than quadrupling from 2015. Always listening for its wake word, the breakthrough smart speakers boast seven microphones waiting to take and record your commands.

Now, Arkansas police are hoping an Echo found at a murder scene in Bentonville can aid their investigation.

(cd...) https://www.cnet.com/news/police-request-echo-recordings-for-homicide-investigation/
 
Ostatnia edycja:
OP
OP
MaxStirner

MaxStirner

Well-Known Member
2 732
4 694
Nvidia do driverów od listopada dodała telemetrię - dokładnie nie wiadomo co mierzą, na pewno nic co powinni - usługi nie można znaleźć w zwykłym menedżerze zadań, przyuważyłem to przeglądając Autoruns co robie raz na jakis czas (jak ktoś nie ma polecam ten mały sofcik, pokazuje każdy proces i podproces z autoruna, wielu normalnie nie zauważycie).
Wystarczy w AutoRuns odznaczyć każdy proces Nvidii zaczynajacy sie od TM* - zreszta dzieki autoruns wylaczycie mase roznych innych zbednych szajsow.
https://technet.microsoft.com/en-us/sysinternals/bb963902
 
Do góry Bottom