Papież Franciszek - ciekawostki, kontrowersje, bzdury

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
  • Ludzkie pragnienia jako wytyczne, zobowiązanie oraz zlecony człowiekowi fragment boskiego planu stworzenia. (Outsourcing kreacji, dziwko! Jak to w brutalistycznym kapitalizmie, pazernemu Bogu się nie chciało do końca tworzyć, to co chciałby, aby powstało, więc zlecił to mniej lub bardziej świadomej biomasie. Mamy dokończyć i uzupełnić świat o to, czego w nim nie ma, a nasza wola, talenty i braki jakie odczuwamy w formie potrzeb podpowiadają nam, czym powinniśmy się zająć.)
  • Kult przedsiębiorczych herosów i przodków, którym udało się dokonać czegoś spektakularnego (zaspokoić potrzeby szerokich mas w jakimś aspekcie, po to by mogły się objawić kolejne, do których można znów dążyć).
  • Woluntarystyczna etyka i nauka o unikaniu sytuacji, w jakich realizacja pragnień wielu osób wzajemnie by się znosiła. Utrudnianie realizacji potrzeb drugiej osoby jako przewina.
  • Wymiana handlowa jako czczone, życiodajne sacrum. (Zamiast kultu Słońca, kult frymarczenia.) Mocno zarysowany aspekt ludzkiej komplementarności. Współpraca wiąże zarówno potrzeby jak i umiejętności nawet zupełnie obcych sobie ludzi i potęguje / przyspiesza realizację bożego planu. Im więcej, częściej i dogłębniej zaspokoisz napotkanych na swojej drodze ludzi (a najlepiej współwyznawców) na ziemi, tym większą odbierzesz nagrodę za swój wkład w kreację u Stworzyciela.
Generalnie ta religia ma być pragnieniocentryczna. Mistycyzm braków i ich uzupełniania w drodze powrotnej do pośmiertnego domu.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Spoko założenia. To ma być bardziej system filozoficzny w rodzaju konfucjanizmu realistycznego czy typowa religia z konkretnym bogiem (bogami ), mitologią i obrzędami ?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Z (dwóch) przyczyn pragmatycznych skłaniam się raczej ku drugiej opcji.
Nie za bardzo widzę sens w zakładaniu czysto filozoficznej szkoły, która w niewielkim stopniu różniłaby się od tego, co jest już dostępne. Jeśli ktoś chce się zajmować czystą filozofią polityki i myślą wolnościową, to zawsze może się schować w piwnicy albo wejść na libnet. Nie ma za bardzo sensu nosić drewna do lasu - coś takiego już istnieje i jeśli będzie miało dać plony, to da. Kiedyś było bardziej merytorycznie, może tak być znowu a garstka ludzi zainteresowanych wolnością już jest.

Po drugie, systemy takie jak konfucjanizm powstają raczej do konserwowania zastanego i zastałego. Jak dla mnie to jest typowe przyklepanie czegoś, z czym ogół się zgadza, bo to jest zgodne z jego duchem i tradycjami. Wtedy owszem, możesz się obyć bez kapłanów, bo jest zgodne z panującym common-sensem. Jeżeli z kolei chcesz wprowadzać poważne zmiany społeczne, których ludzie się boją a nawet mogą być z początku diametralnie przeciwni, to już musisz iść między nich, dawać im przykład, podtrzymywać na duchu i generalnie zostać ich prorokiem. No i wyrobić sobie pomagierów i następców, którzy będą głosić dalej twoje prawdy wiary oraz konwertować ile wlezie jak największą część populacji.

Z drugiej strony, nie wiem czy będzie to akurat taka typowa religia, bo zastanawiam się, czy w ogóle wrzucać tam osobowego, teistycznego boga, czy nie zrobić z tego zdecentralizowanego (jak rynek) procesu. Osobowy bóg generalnie ma tę wadę, że przedstawia się go jako najwyższego władcę, który rządzi pozostałymi, co później może się kończyć etatystycznymi skojarzeniami, a tego lepiej jest unikać. Generalnie każdy katolik wie, że "jako w niebie, tak i na ziemi", a zatem obraz boga i świata nadnaturalnego powinien być spójny z tym, jak chcemy, żeby wyglądały relacje społeczne.

Kombinowałbym raczej w tę stronę, że każda świadoma istota ma część niezbędnej informacji, jaka potrzebna jest też stwórcy do dokończenia siebie samego / urzeczywistnienia swojego pełnego potencjału. Zatem relacja człowieka z bogiem byłaby też relacją wymiany handlowej. Im pełniejsze doświadczenie życiowe człowieka, któremu przychodzi zejść tego świata, tym też bardziej łakomy kąsek dla boga, który może się przyjrzeć większej części swojego powracającego potencjału. Skoro czcimy handel, to każda transakcja jest pamiątką i jednocześnie przypomnieniem o najważniejszej transakcji, jakiej dokonamy już po śmierci, powracając do Absolutu i przynosząc mu towar w postaci swojego expa. Za chujowego expa dostaniemy chujową nagrodę, więc trzeba robić coś w tym życiu, a nie tylko socjal brać.

W sumie to też rozwiązuje kwestie obrzędów, bo najważniejsze dla siebie życiowe transakcje można przeprowadzać w świątyni, przy pełnym ceremoniale, bez względu czego dotyczą, na oczach wszystkich. Im potrzeba wyżej w osobistej hierarchii wartości, tym z większym hukiem należy świętować jej zaspokojenie, któremu służy dana transakcja. W sumie nieważne, czy będzie to dotyczyło pięćdziesięciolatków, którzy ubijają jakiś poważny interes i jeden kupuje od drugiego 1000 glebogryzarek, czy tego, że ktoś znajduje pracę w momencie jakiegoś poważnego kryzysu i dzięki temu wychodzi z bardzo poważnych tarapatów. Równie dobrze może to dotyczyć dziesięciolatka, co uzbierał sobie wreszcie na wymarzony rower, który był w tamtym okresie największym pragnieniem. Ma to ten plus, że od razu honoruje kontrahenta, który bezpośrednio doświadcza tego, że pozytywnie udało mu się wpłynąć, celowo lub przypadkiem na czyjeś życie. A to jest ważne, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę dzisiejszą alienację, która jest spowodowana tym, że ludzie nie wiedzą jak ich praca przydaje się innym i traktują to zupełnie maszynowo a później mają żale, że nie czuć ciepła kapitalistycznej wspólnoty. Będzie czuć, gdy się zacznie czcić handel i zaspokajanie potrzeb swoich oraz cudzych.

Tak jak kiedyś byli bogowie wojny i jakieś raje dla wojowników, którzy wykazali się męstwem na polu chwały, tak w akapistanie potrzebna będzie religia wolnego handlu, bo inaczej akapistan nie powstanie.

Koncepcje teologiczne są oczywiście ważne, jeśli całość ma być spójna, ale najlepiej jednak zacząć od samej praktyki, a dopiero później sporządzić rysopis boga, który jest z nią kompatybilny i wyprowadzać dogmaty.
 
Ostatnia edycja:

Tomasz Panczewski

Well-Known Member
699
3 850
W poszukiwaniu inspiracji co do nadprzyrodzonego bytu popatrz na kult Matki Natury - oficjalnie Matka Natura to tylko taka nazwa, nieoficjalnie jednak dla ludzi jest realną, boską istotą, która własnoręcznie steruje procesami przyrody. Zauważyliście to? Porozmawiajcie o cechach, którymi wyróżniają się różne gatunki zwierząt z pierwszym lepszym człowiekiem deklarującym się jako ateista - wydaje się, że dla większości z tych ludzi cechy te, ułatwiające przeżycie w danych warunkach, zostały zwierzętom dosłownie "dane przez Matkę Naturę", a nie zostały wykształcone samoistnie przez proces ewolucji. Z początku myślałem, że to tylko skrót myślowy, ale niektórzy naprawdę zdają się rozumować w ten sposób. Mówią: "zwierzę posiada tę cechę, bo jest mu ona niezbędna do przeżycia", zamiast: "zwierzę jest zdolne do przeżycia, bo posiada tę cechę". Niektórzy lewicowi obrońcy grzybów wprost używają słów: "musimy to zrobić dla Matki Natury", "jesteśmy to winni Ziemi". Skrót myślowy? Nie sądzę, bo czy wypowiadający te słowa równie dobrze mogliby z całą powagą oznajmić: "jesteśmy winni nieśmiecenie w lasach górom i rzekom"? Wydaje się być może, że to co piszę to teoria szyta na siłę, jednak część ludzi deklarujący w naszej kulturze brak wiary w katolickiego boga mimo wszystko zdaje się kultywować w swoich umysłach mem "światem steruje kosmiczny byt".

Co najistotniejsze: nie trzeba było przy tym bezpośrednio namawiać nikogo do uwierzenia w żadne nadprzyrodzone teorie! Wystarczyło powtarzać swoje słowa-klucze, a część ludzi zaczęła je brać trochę bardziej dosłownie niż inni.
 
D

Deleted member 4683

Guest
W poszukiwaniu inspiracji co do nadprzyrodzonego bytu popatrz na kult Matki Natury - oficjalnie Matka Natura to tylko taka nazwa, nieoficjalnie jednak dla ludzi jest realną, boską istotą, która własnoręcznie steruje procesami przyrody ( ...) Wydaje się być może, że to co piszę to teoria szyta na siłę, jednak część ludzi deklarujący w naszej kulturze brak wiary w katolickiego boga mimo wszystko zdaje się kultywować w swoich umysłach mem "światem steruje kosmiczny byt".

Co najistotniejsze: nie trzeba było przy tym bezpośrednio namawiać nikogo do uwierzenia w żadne nadprzyrodzone teorie! Wystarczyło powtarzać swoje słowa-klucze, a część ludzi zaczęła je brać trochę bardziej dosłownie niż inni.

Dokładnie. W dzisiejszych czasach nie liczyłbym na zaszczepienie nowej religii z osobowym bogiem. Pozostaje raczej oparcie się na czymś w rodzaju bliżej nieokreślonego "kosmicznego porządku" albo podczepienie się pod którąś z już istniejących religii z "nowym przekazem od boga którego już znacie".

P.s. Z biblijnego punktu widzenia opartego na apokalipsie św. Jana projekt stworzenia nowej światowej religii ma ogromną szansę powodzenia.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Wydaje się być może, że to co piszę to teoria szyta na siłę, jednak część ludzi deklarujący w naszej kulturze brak wiary w katolickiego boga mimo wszystko zdaje się kultywować w swoich umysłach mem "światem steruje kosmiczny byt".
Ja nie wierzę w katolickiego (chrześcijańskiego) boga, w takim sensie, że jestem niemalże pewien, że Jezus nie miał żadnego boskiego ojca, ale w kwestii tego, czy coś/ktoś steruje, albo sterował światem to jestem agnostykiem. Oczywiście nie uważam, jak ludzie z twojego przykładu, że zwierzęta mają różne cechy po coś, bo wiem jak działa ewolucja, tylko dalej pozostają tak kluczowe pytania jak to, czemu z nieożywionego świata powstało życie i skąd ono "wiedziało" jak się rozwijać, co spowodowało, że ogólnie rozmnażanie organizmów cechuje się zmiennością, która umożliwia ewolucję? Nie odrzucam możliwości, że ktoś/coś zaplanował wszechświat, ktoś go stworzył, ktoś dał początek.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Co do drugiego pytania to właśnie to wyjaśnia teoria ewolucji - po prostu te z osobników, które wykazywały cechy
No tak, ale co sprawiło, że w ogóle powstało coś takiego jak cechy danych osobników? Skąd się wzięła różnorodność? Czemu życie się tak rozwinęło, a nie jest cały czas tymi samymi, rozmnażającymi się przez podział jednokomórkowcami? W którymś, uchwytnym momencie musiało tak być, że organizm (czy komórka, bo cholera wie na jakim etapie się to odbyło) nie zrobił tak jak jego przodek, tylko inaczej - co sprawiło, że tak się stało? Tylko przypadek, zrządzenie losu, wypadkowa kilkunastu niezależnych czynników?
Pierwiastki, albo związki chemiczne są wszędzie we wszechświecie takie same i niezmienne, a przy żywych organizmach stało się coś, że kolejne pokolenia zaczęły się różnić od rodziców - ewolucja jest już tylko konsekwencją istnienia różnorodności.
 
Ostatnia edycja:

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
No jakoś wodór i tlen zmieniają postać i stan skupienia od miliardów lat i ciągle są takie same :) Ale rozumiem, że chodzi Ci o ożywioną materię, więc ciągle pozostaje pytanie, jak to się stało, że z tych samych stukilkunastu nieożywionych elementów (pierwiastków) występujących wszędzie na świecie uformowało się coś żywego, zmiennego, ewoluującego. No i idąc dalej, jeśli to był zwykły proces chemiczny, który po prostu miał miejsce, bo przez przypadek zebrały się takie pierwiastki i takie warunki otoczenia, to czy można to powtórzyć? Wziąć do laboratorium woreczki z potrzebnymi pierwiastkami i zrobić tak, że za jakiś czas powstanie życie? Jeśli tak się da, to zostaję 100% ateistą nie wierzącym w żadną siłę wyższą :)
 
D

Deleted member 4683

Guest
@ FatBantha
Jeśli mówimy o religii z osobowym bogiem, cudami, mitologią i itp to wchodzimy na zupełnie nieosiągalny dla libów poziom trudności. Za mało pieniędzy, wpływów, środków technicznych, inteligencji i doświadczenia. Brak zdolności czynienia cudów. Masz jakiś pomysł jak omotać kilka miliardów ludzi którzy albo mają na wszystko wyjebane albo już w coś wierzą ?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
W poszukiwaniu inspiracji co do nadprzyrodzonego bytu popatrz na kult Matki Natury - oficjalnie Matka Natura to tylko taka nazwa, nieoficjalnie jednak dla ludzi jest realną, boską istotą, która własnoręcznie steruje procesami przyrody.
Nah, that ain't gonna happen...

Osobiście, ani nie rozumiem, ani nie trawię tych wszystkich pogańskich naturalizmów, więc nawet nie będę w coś takiego się pakował, bo wtedy i tak nie wyjdzie to przekonująco. Życie jako proces biologiczny nie ma dla mnie autonomicznej wartości, stanowi po prostu nośnik jakichś abstrakcyjnych treści i nie ma się co przesadnie nad nim rozczulać. Nie jestem gościem w typu elfa, który kontemplowałby drzewo czy inną szyszkę. Natura to wierzchnia warstwa stworzenia i jakaś tam gleba do wytworzenia świadomości, ale niekoniecznie coś więcej. Przede wszystkim Logos, dziffko!

Zauważyliście to? Porozmawiajcie o cechach, którymi wyróżniają się różne gatunki zwierząt z pierwszym lepszym człowiekiem deklarującym się jako ateista - wydaje się, że dla większości z tych ludzi cechy te, ułatwiające przeżycie w danych warunkach, zostały zwierzętom dosłownie "dane przez Matkę Naturę", a nie zostały wykształcone samoistnie przez proces ewolucji. Z początku myślałem, że to tylko skrót myślowy, ale niektórzy naprawdę zdają się rozumować w ten sposób. Mówią: "zwierzę posiada tę cechę, bo jest mu ona niezbędna do przeżycia", zamiast: "zwierzę jest zdolne do przeżycia, bo posiada tę cechę". Niektórzy lewicowi obrońcy grzybów wprost używają słów: "musimy to zrobić dla Matki Natury", "jesteśmy to winni Ziemi". Skrót myślowy? Nie sądzę, bo czy wypowiadający te słowa równie dobrze mogliby z całą powagą oznajmić: "jesteśmy winni nieśmiecenie w lasach górom i rzekom"? Wydaje się być może, że to co piszę to teoria szyta na siłę, jednak część ludzi deklarujący w naszej kulturze brak wiary w katolickiego boga mimo wszystko zdaje się kultywować w swoich umysłach mem "światem steruje kosmiczny byt".

Co najistotniejsze: nie trzeba było przy tym bezpośrednio namawiać nikogo do uwierzenia w żadne nadprzyrodzone teorie! Wystarczyło powtarzać swoje słowa-klucze, a część ludzi zaczęła je brać trochę bardziej dosłownie niż inni.
Matka Natura dopuszcza pasożytnictwo i drapieżnictwo, więc handluj z tym. Przecież to otwiera prostą drogę do herezji, w których życie z podatków innych ludzi lub zabijanie dla czyjegoś utargu jest w zasadzie dopuszczalne, bo jest to zachowanie w zgodzie z duchem Matki Natury, która pierwsza dała nam taki przykład. I co, będzie Ci się chciało heglować wielotomową apologetykę, żeby odkręcać tego rodzaju niejasności i niuanse? Przyjęcie takiej bazy to jest jeden z najbardziej chujowych pomysłów, na jakie można wpaść, zwłaszcza gdy chce się tworzyć społeczeństwo abstrahujące od takich atawizmów jak państwowość.

@ FatBantha
Jeśli mówimy o religii z osobowym bogiem, cudami, mitologią i itp to wchodzimy na zupełnie nieosiągalny dla libów poziom trudności. Za mało pieniędzy, wpływów, środków technicznych, inteligencji i doświadczenia. Brak zdolności czynienia cudów. Masz jakiś pomysł jak omotać kilka miliardów ludzi którzy albo mają na wszystko wyjebane albo już w coś wierzą ?
Nieosiągalny co najwyżej dla niedowiarków. I kto mówi o kilku miliardach ludzi? Na początku wystarczy garstka, chociażby dwunastu... :)

Resztę zrobi już struktura religii - w momencie gdy handel stanowi sacrum, a bądź co bądź, na początku handlujesz wyłącznie z niewierzącymi, łatwo swoją wiarę rozreklamować i zaintrygować nią ludzi, którzy mają mindfucka, dlaczego w ogóle dla kogoś tak prozaiczna czynność stanowi coś tak ważnego. Sami zechcą obczaić, o co chodzi i dlaczego ktoś w ogóle zdecydował się w coś takiego wierzyć. Zresztą tu nie potrzeba cudów. Tak naprawdę wystarczy, że nowa wiara zapewni swoim wyznawcom wyższą higienę psychiczną niż reszcie otoczenia, lepiej zaspokoi jej duchowe potrzeby i zrobi to niższym kosztem. Bo z całą pewnością niższym kosztem jest czczenie czegoś, co i tak się robi, niż na przykład takie kochanie swoich nieprzyjaciół, czego de facto nie robi nikt, chociaż jest oficjalnie wymagane. Rynek religii to taki sam rynek jak każdy inny - monopolistyczna pozycja Kościoła zrobiła z niego przegniłego kolosa na glinianych nogach, którego biurokratyczni kapłani sami nie wiedzą, po co tam w ogóle są. Nagany Franciszka ich przecież nie odbiurokratyzują, co innego wymagająca konkurencja. Gdy wejdzie nowa, prężnie działająca i niezmanierowana wiara, to albo zmobilizuje ich do podwyższenia jakości swoich usług, albo po prostu wymiecie, jeśli w ogóle nie zareagują.
 

Tomasz Panczewski

Well-Known Member
699
3 850
Napisałem "popatrz", nie "skopiuj", szczególnie chodziło mi wyciągnięcie wniosków ze spostrzeżenia zawartego w moim ostatnim zdaniu. Źle mnie zrozumiałeś, nie proponuję żadnego kultu drzew 2.0.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Nah, that ain't gonna happen...

w momencie gdy handel stanowi sacrum, a bądź co bądź, na początku handlujesz wyłącznie z niewierzącymi, łatwo swoją wiarę rozreklamować i zaintrygować nią ludzi, którzy mają mindfucka, dlaczego w ogóle dla kogoś tak prozaiczna czynność stanowi coś tak ważnego. Sami zechcą obczaić, o co chodzi i dlaczego ktoś w ogóle zdecydował się w coś takiego wierzyć.

Czy ja wiem ? Robienie misterium z kupna paczki fajek będzie chyba raczej śmieszyć zamiast intrygować. Z kolei przy bardziej wartościowych transakcjach nadanie odpowiedniej oprawy jest jak najbardziej OK ale w takim przypadku dla kontrahenta liczy się raczej konkret - ile zarobi/straci. Jak usłyszy tekst o zaspokajaniu wzajemnych potrzeb w imię jakiejś religii to może go nie docenić bardziej niż współczesnej świeckiej gadki o "uczciwym obrocie" czy "zasadach współżycia społecznego" . Do tego ci którzy we własnym mniemaniu zrobią dobry interes z takim "religijnym" to raczej nie będą się pchali do grona wyznawców.
 
F

Filip

Guest
A może brak zinstytucjonalizowanych religii rozwiąże ten problem (wolny rynek na usługi mające zaspokoić potrzeby duchowe, różni guru chcąc robić hajs będą mówić że handel jest dobry silą rzeczy itd.)? A ludzie wybiorą taką formę ich zaspokajania, która nie będzie kolidować z ich egoistycznymi potrzebami siłą rzeczy. I zniknie wpływ władców dusz na rządy, gdy się to rozdrobni oraz toksyczną mentalność.
 

Att

Manarchista
286
495
No tak, ale co sprawiło, że w ogóle powstało coś takiego jak cechy danych osobników? Skąd się wzięła różnorodność? Czemu życie się tak rozwinęło, a nie jest cały czas tymi samymi, rozmnażającymi się przez podział jednokomórkowcami? W którymś, uchwytnym momencie musiało tak być, że organizm (czy komórka, bo cholera wie na jakim etapie się to odbyło) nie zrobił tak jak jego przodek, tylko inaczej - co sprawiło, że tak się stało? Tylko przypadek, zrządzenie losu, wypadkowa kilkunastu niezależnych czynników?
Pierwiastki, albo związki chemiczne są wszędzie we wszechświecie takie same i niezmienne, a przy żywych organizmach stało się coś, że kolejne pokolenia zaczęły się różnić od rodziców - ewolucja jest już tylko konsekwencją istnienia różnorodności.
Diada tego co Nieskończenie Wielkie-i-Małe ;)
 
D

Deleted member 4683

Guest
Ja bym trochę zmodyfikował założenia nowej religii. W sumie wystarczy tylko jeden jedyny punt:

[QUOTE="FatBantha, post: 169314, member: 200"
Ludzkie pragnienia jako wytyczne, zobowiązanie oraz zlecony człowiekowi fragment boskiego planu stworzenia
[/QUOTE]

Cała reszta - obrót handlowy, osobisty sukces oraz indywidualny dla każdego model szczęścia mieszczą się w tym jednym punkcie.

W tym ujęciu każdy z dwóch ludzi walczących na śmierć i życie za coś czego pragną zasługuje na nagrodę.

Tylko konsekwentnie - zmierzanie do realizacji własnych uświadomionych celów jest cnotą a gnuśność, marnowanie życia najcięższym grzechem.

Jeśli ktoś ginie na wojnie realizując swój nawet idiotyczny ideał walki za ojczyznę jest pochwalony, jednak jeśli ginie jako bezwolny poborowy zwinięty z domu wbrew woli to jest potępiony. Jeśli ktoś marnuje życie dla chorego dziecka bo po prostu je lubi jest pochwalony, jeśli jednak robi tak tylko pod presją społeczną to niech zdycha. Jeśli ktoś jest ubogi bo po prostu nie interesuje go bogactwo to OK, ale jeśli jest marzy o bogactwie ale boi się o nie zawalczyć niech zdycha. Ktoś świadomie chce się zapić na śmierć i konsekwentnie się zapija jest pochwalony. Ale jeśli chce być trzeźwy a mimo to pije jest potępiony. Jeśli ktoś chce rozdawać niech rozdaje, ale jeśli rozdaje wbrew woli ten będzie potępiony - itp itd
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Tylko konsekwentnie - zmierzanie do realizacji własnych uświadomionych celów jest cnotą a gnuśność, marnowanie życia najcięższym grzechem.
To jest clou. Ale ono samo nie wystarcza, bo nie eliminuje szczerego etatysty z grona prawych.

Jeśli ktoś ginie na wojnie realizując swój nawet idiotyczny ideał walki za ojczyznę jest pochwalony, jednak jeśli ginie jako bezwolny poborowy zwinięty z domu wbrew woli to jest potępiony. Jeśli ktoś marnuje życie dla chorego dziecka bo po prostu je lubi jest pochwalony, jeśli jednak robi tak tylko pod presją społeczną to niech zdycha. Jeśli ktoś jest ubogi bo po prostu nie interesuje go bogactwo to OK, ale jeśli jest marzy o bogactwie ale boi się o nie zawalczyć niech zdycha. Ktoś świadomie chce się zapić na śmierć i konsekwentnie się zapija jest pochwalony. Ale jeśli chce być trzeźwy a mimo to pije jest potępiony. Jeśli ktoś chce rozdawać niech rozdaje, ale jeśli rozdaje wbrew woli ten będzie potępiony - itp itd
Jak wyżej. Ideowi socjaliści, którzy korzystają z gnuśności innych, ale sami są bardzo pracowici wciąż się do tego łapią. Stąd niezbędność pozostałych elementów, które doprecyzowują, o co chodzi.
 
U

ultimate

Guest
http://wiadomosci.onet.pl/opinie/franciszek-i-jego-wrogowie/pjm3dj
"Dziś Watykan to stajnia Augiasza. Paradoks polega jednak na tym, że im bardziej Franciszek próbuje ją posprzątać, tym więcej brudu wychodzi na światło dzienne. Nie dziwi więc, że argentyński papież, który nie godzi się, by kuria była swoistym państwem w państwie, poza wszelką kontrolą, stał się jej zaciekłym wrogiem. Kto więc dziś, i jakimi sposobami, walczy z papieżem?"

Nic nie jest wieczne, dlatego firma istniejąca od 2000 lat, również może się rozpaść.
 
Do góry Bottom