Panarchizm i inne, uciążliwe choroby skórne

OP
OP
J

jaś skoczowski

Guest
Maciej Dudek napisał:
No bo teraz odwrotnie: używasz pojęcia "własność" tam gdzie jej nie ma. W aktualnej twojej koncepcji własność nie istnieje, istnieje tylko umowa, więc irytuje mnie używanie słowa "własność".

To se pozmieniaj.

Dobra, kuniec. Kokokokoniec. Powiedziałem swoje, czas zająć się czymś dla dużych dzieci. :*
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
jaś skoczowski napisał:
Maciej Dudek napisał:
No bo teraz odwrotnie: używasz pojęcia "własność" tam gdzie jej nie ma. W aktualnej twojej koncepcji własność nie istnieje, istnieje tylko umowa, więc irytuje mnie używanie słowa "własność".

To se pozmieniaj.

Dobra, kuniec. Kokokokoniec. Powiedziałem swoje, czas zająć się czymś dla dużych dzieci. :*



Nic nie będę zmieniał tylko postaram się nie tracić czasu na zgłębianie zlepków przypadkowych wyrazów, zwanych przez swoich autorów "koncepcjami".
 
OP
OP
J

jaś skoczowski

Guest
Nie, przepraszam, nie mogę.

kawador napisał:

??

No przecież kapitalista mógł równie dobrze użyć prywatnej agencji albo najemników. A że płacił podatki na policje, to skorzystał z usług Współwłaścicielskiej Agencji Ochroniarskiej zwanej po żydowsku, tj. amerykańsku The Police. Abstrahuje w tym momencie od tego, czy kapitalista złamał umowę, która podpisał z pracownikami. Jeśli złamał, to pracownicy jak najbardziej mieli obowiązek go zakurwić i szkoda, że im się nie udało.

Zaraz, chwila, czyli kapitaliści nie korzystali z pomocy aparatu pańśtwowego do tłumienia strajków swoich pracowników, chyba, że jednak nie korzystali, ale to nie ważne? Bo nie napisałeś, że kapitalista zawsze ma prawo skorzystać z pomocy państwa w ramach ochrony swojej własności, tylko, że nie jest mu do tego potrzebne.

W tym przypadku było. Facet wcześniej najął agencję detektywistyczną, do ochrony łamistrajków (co jest całkiem w porządku) i do strzelania do strajkujących (co Tobie bardzo się podoba - każdy ma swoje zboczenia).


kawador napisał:
Zarządzać możesz rzeczą nawet zza oceanu. Dlatego to bym zrobił.

Co byś zrobił? wjebałbyś się do hotelu zarządzanego przez np. żonę właściciela albo jego syna tylko dlatego, że samego właściciela nie ma akurat w pobliżu? Skąd ty bierzesz ten heglizm?

Włamałbym się na pewno do pustego i nie zamieszkałego domu albo domu, w którym mieszka mało ludzi. Nie, nei da się zdefiniować mało, jak chcesz, pokażę ci kiedyś Metalowiec w Sosnowcu.



kawador napisał:
Widziałeś w życiu kiedyś skłot?

Tak, i nie uznaję go. To, że ktoś nie używa np. samochodu, nie upoważnia jakiegoś menelstwa do zajmowania tego samochodu.

Kontrolowanie samochodu nie musi wiązać się z kontrolą terenu, na którym stoi, w taki sposób, w jakim własność budynków wiąże się.\

Seryjnie uważasz, że to lepiej, że np. bank wszedł na hipotekę Rozbratowi, niż, żeby budynek był skłotersów? Bo?



kawador napisał:
Bo tam ktoś mieszka.

No ale w hotelu też ktoś może mieszkać - jakaś grupa wyznaniowa, która nie życzy sobie obecności "grzeszników" pod tym samym dachem. Albo sam właściciel może w nim mieszkać.

Ba, taka sama grupa mieszkaniowa może "mieszkać" nawet na terenie wielkości województwa. Nie znam ścisłej granicy dla której to jest pojebane, ale na pewno ona jest węższa, niż województwo.




kawador napisał:
Mam skromną wiedzą na temat tego, jak wygląda życie ludzkie i wiem, kiedy mogę komuś przeszkadzać, a kiedy robię tylko coś, co się jemu nie podoba.

O, to już krok w stronę cywilizacji. w takim razie nie obrazisz się, gdy ci powiem, że twoja obecność na mojej własności strasznie mi przeszkadza?

Że równie dobrze mogłoby Ci przeszkadzać, że piszę z mojego domu na tym forum i to nie jest jednak argument za tym, zeby mnie odłączyć od prądu, zbić albo coś takiego.

Maciej Dudek napisał:
jaś skoczowski napisał:
Maciej Dudek napisał:
No bo teraz odwrotnie: używasz pojęcia "własność" tam gdzie jej nie ma. W aktualnej twojej koncepcji własność nie istnieje, istnieje tylko umowa, więc irytuje mnie używanie słowa "własność".

To se pozmieniaj.

Dobra, kuniec. Kokokokoniec. Powiedziałem swoje, czas zająć się czymś dla dużych dzieci. :*



Nic nie będę zmieniał tylko postaram się nie tracić czasu na zgłębianie zlepków przypadkowych wyrazów, zwanych przez swoich autorów "koncepcjami".




Aha. Dobra, pojechałeś. To co piszę, to w większości nieco przetworzone cudze myśli. Które dawno zostały zarejestrowane, pokatalogowane, zinterpretowane. Ludzie nie zgadzają się z takimi pogladami zazwyczaj (jak i z anarchokapitalizmem), ale je rozumieją. Praktycznie jedynymi osobami, które ich nie rozumieją, są ankapowie. Zupełnie jakby koncepcja wyżerała im mózg.

Czyli: za pomocą takich odwołań, które ja stosuje, przeciętny człowiek mający minimum pojęcia o myśli politycznej wie, o czym mówię. Przedstawiam je, a on kuma. To, że Ty nie masz tego minimum, to już nie jest mój problem. W zasadzie każda z przedstawionych argumentacji ma więcej niż sto lat i była rozumiana, pomimo pokrewnej terminologii. Co ja więc mogę Ci odpowiedzieć? No przykro mi, że nie masz pojęcia.

Rozumiem, że to nie jest doskonały pomysł, bo nie jest. Jest tylko najlepszym mi znanym. I wyraża rzeczywiście jakiś tam sprzeciw wobec władzy - oczywiście, to może akurat nikogo nie interesować.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Nie Jaś, to Ty pojechałeś. Pozmieniaj sobie znaczenie słów w moich wypowiedziach, to uzyskasz Iliadę. Jeśli mam sobie czytać wynurzenia mutualistów sprzed X lat, to Twoja pisanina i ten wątek są zbędne. Jeśli jednak porywasz się na pisanie o czymś a nie potrafisz tego wyrazić bez podpierania się bibliografią, to równie dobrze możesz przypadkowo uderzać w klawisze.

Wreszcie, jeśli źródło jest tak nonszalanckie jak strumyk, to jest równie mało intrygujące. Pomimo tego, że dość przyjemnie się czyta to co piszesz :)
 
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Nie Jaś, to Ty pojechałeś. Pozmieniaj sobie znaczenie słów w moich wypowiedziach, to uzyskasz Iliadę. Jeśli mam sobie czytać wynurzenia mutualistów sprzed X lat, to Twoja pisanina i ten wątek są zbędne. Jeśli jednak porywasz się na pisanie o czymś a nie potrafisz tego wyrazić bez podpierania się bibliografią, to równie dobrze możesz przypadkowo uderzać w klawisze.

Wreszcie, jeśli źródło jest tak nonszalanckie jak strumyk, to jest równie mało intrygujące. Pomimo tego, że dość przyjemnie się czyta to co piszesz :)

Panarchizm

Zasady są proste: podlegasz tylko tej władzy, którą zaakceptowałeś i tylko tak długo, jak chcesz, o ile nie łąmałeś przyjętych przez siebie zasad. Paczciepatrzcie, jakie piękne.

http://mrotchnypontchushzagwady.wordpre ... anarchizm/
 
OP
OP
J

jaś skoczowski

Guest
Maciej Dudek napisał:
Nie Jaś, to Ty pojechałeś. Pozmieniaj sobie znaczenie słów w moich wypowiedziach, to uzyskasz Iliadę. Jeśli mam sobie czytać wynurzenia mutualistów sprzed X lat, to Twoja pisanina i ten wątek są zbędne. Jeśli jednak porywasz się na pisanie o czymś a nie potrafisz tego wyrazić bez podpierania się bibliografią, to równie dobrze możesz przypadkowo uderzać w klawisze.

Wreszcie, jeśli źródło jest tak nonszalanckie jak strumyk, to jest równie mało intrygujące. Pomimo tego, że dość przyjemnie się czyta to co piszesz :)

Napisał facet wyznający jedną z najbardziej egzotycznych idei politycznych na świecie, obok mojej. W sensie, co to jest za zarzut wobec mutualisty, że pisze dziwnie, gdy ktoś prezentuje propertriański libertarianizm? No raczej żaden. Jak nie wierzysz, spróbuj przedstawić to przeciętnemu niuniusiowi z ulicy. Nie zrozumie albo się nei zgodzi. :*
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Nie zarzucam Ci egzotyczności doktryny (choć jest egzotyczna). Zarzucam Ci egzotyczną, ba - silnie mylącą - semantykę. Piszesz jakieś słowo i nie wiadomo co przez nie rozumiesz.

Jeśli ja piszę "własność" to jest to zrozumiałe dla człowieka współczesnego, dla właściciela niewolników z Teksasu, dla rzymskiego prawnika a pewnie i dla fenickiego kupca. Nie naruszam istotnych elementów tej instytucji.

Ty bierzesz jakiś odprysk z doktrynerskich wypocin istniejących wyłącznie na kartach jakichś rozprawek i nonszalancko każesz się jeszcze tego domyślać.

Jeśli jakiś mutualista wymyślił sobie własność wyłącznie pomiędzy stronami umowy, to jest to odpowiednik sytuacji gdy jakiś młody adept matematyki ogłasza z wypiekami na policzkach, że wymyślił jedenastą cyfrę.
 
OP
OP
J

jaś skoczowski

Guest
Maciej Dudek napisał:
Nie zarzucam Ci egzotyczności doktryny (choć jest egzotyczna). Zarzucam Ci egzotyczną, ba - silnie mylącą - semantykę. Piszesz jakieś słowo i nie wiadomo co przez nie rozumiesz.

Jeśli ja piszę "własność" to jest to zrozumiałe dla człowieka współczesnego, dla właściciela niewolników z Teksasu, dla rzymskiego prawnika a pewnie i dla fenickiego kupca. Nie naruszam istotnych elementów tej instytucji.

Ale wiesz o tym, że za kradzież w jednym miejscu możesz nie być ścigany w drugim? No to wyobraź sobie, że można sobie zdefiniować własność jako prawo skuteczne wobec wszystkich, a potem nie podlegać ekstradycji.

Maciej Dudek napisał:
Ty bierzesz jakiś odprysk z doktrynerskich wypocin istniejących wyłącznie na kartach jakichś rozprawek i nonszalancko każesz się jeszcze tego domyślać.

Jeśli nie potrafisz się domyślić, co to znaczy, że obowiązki nadające się wymusić przemocą muszą pochodzić z umowy, która da się zerwać, to rzeczywiście nie będę już nadwyrężał twoich zdolności intelektualnych i postaram się ignorować twoje uwagi. Jeśli natomiast chciałeś po prostu doczepić się do terminologii, bo nie masz nic do dodania, pozostaje mi wzruszyć ramionami i nie tylko starać się Cię ignorować, tylko ignorować Cię bezwzględnie.


Maciej Dudek napisał:
Jeśli jakiś mutualista wymyślił sobie własność wyłącznie pomiędzy stronami umowy, to jest to odpowiednik sytuacji gdy jakiś młody adept matematyki ogłasza z wypiekami na policzkach, że wymyślił jedenastą cyfrę.

Żaden mutualista tego nie proponował chyba. Raczej proponowali to panarchiści, poczynając od De Puydta, zresztą jak najbardziej skrajnie prokapitalistycznego liberała. A jest to ciekawe, bo po prostu podmienia fikcyjny kontrakt społeczny z takim realnym i dającym się zerwać. Nie uważam, że da się uniknąć bardziej zniewolenia. Co zwalam oczywiście na mój brak wyobraźni.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Obowiązki nadające się wymusić przemocą muszą pochodzić z umowy.

Czy w ramach takiego systemu istnieje własność? Nie.

Czy niezwiązana umową osoba może sobie kraść do woli? Tak.

Czy niezwiązana umową osoba może sobie kogoś zabić? Tak. No, niefajnie. Lepiej ustalmy, że nie. Taki wyjątek.

Czy niezwiązany umową bogacz może okraść biedaka? Tak. Też jakoś nie po socjalistycznemu. Może lepiej nie. Albo jednak tak. Może trochę tak a trochę nie, no nie wiem, w końcu nie daję recepty na wszystko, nie jestem przecież tym pitekantropem, prostakiem propertariańskim hyhy...

Jaś, możemy przyjąć niedostatek moich możliwości intelektualnych, które nadwerężasz okruchami ze stołu Twoich rozważań. Możemy też przyjąć, że po prostu piszesz bez ładu i składu.

Jedno jest jednak weryfikowalne: na proste pytania dajesz rozbudowane odpowiedzi.
 
OP
OP
J

jaś skoczowski

Guest
Maciej Dudek napisał:
Obowiązki nadające się wymusić przemocą muszą pochodzić z umowy.

Czy w ramach takiego systemu istnieje własność? Nie.


No dobra, ok.

Maciej Dudek napisał:
Czy niezwiązana umową osoba może sobie kraść do woli? Tak.

Tak, jeśli rozumiesz możliwość nie jako prawo do. Bo jak ktoś mu to uniemożliwi, to jeszcze nie złamał żadnego jego prawa.



Maciej Dudek napisał:
Czy niezwiązana umową osoba może sobie kogoś zabić? Tak. No, niefajnie. Lepiej ustalmy, że nie. Taki wyjątek.

Nie taki, tylko uzasadniony. Masz jakieś uwagi do uzasadnienia? Bo jak nie, to jakbyś je przyjął. Albo nie miał powodu, żeby nie przyjąć.


Maciej Dudek napisał:
Czy niezwiązany umową bogacz może okraść biedaka? Tak. Też jakoś nie po socjalistycznemu. Może lepiej nie. Albo jednak tak. Może trochę tak a trochę nie, no nie wiem, w końcu nie daję recepty na wszystko, nie jestem przecież tym pitekantropem, prostakiem propertariańskim hyhy...

:*:* Naprawdę ta się wahałem? Cóż, widocznie wymagasz ode mnie, żebym o razu znał na wszystko odpowiedzi. Tak, może.


Maciej Dudek napisał:
Jaś, możemy przyjąć niedostatek moich możliwości intelektualnych, które nadwerężasz okruchami ze stołu Twoich rozważań. Możemy też przyjąć, że po prostu piszesz bez ładu i składu.

No proszę, ale jednak potrafisz to jednak na tyle przeanalizować, żeby wskazać wątpliwości. Ojej, czemu?

Maciej Dudek napisał:
Jedno jest jednak weryfikowalne: na proste pytania dajesz rozbudowane odpowiedzi.

Wolę to od trybu krzysia. Nic nie poradzę, że naprawdę zależy mi na tym, żeby powiedzieć to, co chcę powiedzieć, a nie to, co wymaga ode mnie gramatyka.

Kwestia gustu.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Jaś, Ciebie trzeba po prostu w imadło, żeby uzyskać jednoznaczną wypowiedź. To i tak całkiem nieźle. Złapałem mutuala w celownik, następnym razem zrobię to znowu i opróżnię magazynek :D
 
OP
OP
J

jaś skoczowski

Guest
Maciej Dudek napisał:
Jaś, Ciebie trzeba po prostu w imadło, żeby uzyskać jednoznaczną wypowiedź. To i tak całkiem nieźle. Złapałem mutuala w celownik, następnym razem zrobię to znowu i opróżnię magazynek :D

Nie sądzę. Znaczy, rozmowy z wami jakoś mnie rozwijają, ale muszę zmobilizować się do czegoś dosyć różnego, a poza tym, raczej wyczerpuje was jako sposób na rozwinięcie siebie.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
No to powodzenia w tym czymś różnym. Powiem jeszcze tyle, że jakbym miał postawić kasę na to, że nie przejdziesz na HP, to bym nie zaryzykował, byłby z Ciebie ciekawy konwertyta ;)
 
D

Deleted member 427

Guest
Moim zdaniem masz prawo do swojego zainteresowania.

No nie wiem. Czy nie powinienem przypadkiem skonsultować swojego zdania ze wspólnotą ZANIM je wypowiedziałem? Czy fakt, że wypowiedziałem swoje zdanie bez konsultacji nie narusza czyjejś wolności? Czy nie zachowałem się zbyt autorytarnie? Czy nie skrzywdziłem jakiejś żywej istoty? Czy ten konik polny przypadkiem nie ucierpiał z mojego powodu?
 
OP
OP
J

jaś skoczowski

Guest
kawador napisał:
Moim zdaniem masz prawo do swojego zainteresowania.

No nie wiem. Czy nie powinienem przypadkiem skonsultować swojego zdania ze wspólnotą ZANIM je wypowiedziałem? Czy fakt, że wypowiedziałem swoje zdanie bez konsultacji nie narusza czyjejś wolności? Czy nie zachowałem się zbyt autorytarnie? Czy nie skrzywdziłem jakiejś żywej istoty? Czy ten konik polny przypadkiem nie ucierpiał z mojego powodu?

Najpierw naucz się zasad języka polskiego w stopniu, który pozwoli Ci odróżnić moje zdanie od twojego. Potem już będzie łatwo.
 
Do góry Bottom