- Admin
- #1
- 4 881
- 12 264
Do założenia tematu skłoniła mnie lektura między innymi następujących tematów:
Temat o płaskiej ziemi
Eksperci o WTC i zamachach 9/11 - "chcemy powtórnego śledztwa"
Zamach w Nicei
Polski akcent zamachu terrorystycznego w Berlinie, nowiutka ciężarówka w tłum ludzi
I pewnie jeszcze kilku innych na samym tym forum. Internet dosłownie kipi od teorii spiskowych:
- władze tworzą organizacje terrorystyczne lub same organizują zamachy, a czasem udają, że je zorganizowały,
- światem rządzą kapitaliści/żydzi/bankierzy/illuminaci/jaszczurzy przybysze z Alfa Draconis,
- na Ziemi mieszkają kosmici,
- Ziemia jest płaska/wklęsła/żyjemy w jej wnętrzu,
- otaczający nas świat nie istnieje, żyjemy w komputerowej symulacji,
Itp. itd.
Jedne zupełnie nonsensowne, inne trochę mniej, a jeszcze inne całkiem możliwe. Mówi się, że wraz z wynalezieniem aparatu fotograficznego liczba cudów zaczęła dążyć do zera, natomiast po wypuszczeniu na rynek photoshopa i youtube na powrót przebiła liczby ze średniowiecza i wciąż rośnie. To nie przypadek, że nieodżałowanej pamięci S. Lem raczył był stwierdzić "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów"
Ten fenomen jest na tyle popularny, że warto się pochylić i nad nim, a nie nad każdą z teorii z osobna. Zwłaszcza w kontekście libertarianizmu, między innymi z dwóch powodów:
1. Libertarianizm kwestionuje sprawność państwa w działaniu, tymczasem większość teorii spiskowych zakłada istnienie organizacji, zazwyczaj państwowej, która jest na tyle sprawna, że przez lata (czasem nawet tysiąclecia) jest w stanie pewne rzeczy robić, ukrywać itp. itd. na tyle sprawnie, że w zasadzie szambo nie wybija nawet do dziś, i to przy zaangażowaniu w operację nierzadko dziesiątków lub setek tysięcy ludzi. To pozostaje w jawnej sprzeczności z filozofią, która twierdzi, że państwo nie jest w stanie zbudować dobrej drogi.
2. Na temat teorii spiskowych wypowiedział się ponoć sam ojciec - założyciel Rothbard, wiec coś musi być na rzeczy:
The libertarian economist Murray Rothbard has argued in favor of "deep" conspiracy theories versus "shallow" ones. According to Rothbard, a "shallow" theorist observes a questionable or potentially shady event and asks Cui bono? ("who benefits?"), jumping to the conclusion that a posited beneficiary is in fact responsible for covertly influencing events. In contrast, the "deep" conspiracy theorist begins with a suspicious hunch, but goes further by seeking out reputable and verifiable evidence. Rothbard described the scholarship of a deep conspiracy theorist as "essentially confirming your early paranoia through a deeper factual analysis"
https://en.wikipedia.org/wiki/Conspiracy_theory#Rothbard:_shallow_vs._deep
Moje obserwacje:
1. Dyskusja o teoriach spiskowych jest grą o sumie ujemnej - tracą na niej obie strony.
2. Zaangażowanie i wiedza potrzebne by obalić lub choćby zakwestionować w części dowolną teorię spiskową jest niewspółmiernie duże w stosunku do nakładu pracy potrzebnego by ją sformułować. To są kolosalne różnice i zazwyczaj przeciętny człowiek nie jest w stanie tego zrobić, bo brakuje mu specjalistycznej wiedzy, w czym nie ma nic dziwnego. Czasy "ludzi renesansu" skończyły się moim zdaniem w renesansie. Do rozmowy w temacie płaskiej ziemi przydaje się wiedza z zakresu geofizyki, geodezji, astronomii, nawigacji, optyki itp. itd. Zdobądź ją sobie żeby zaorać filmik, który ktoś nakręcił w pół godziny.
3. Osób mocno zaangażowanych w głoszenie danej teorii zwyczajnie nie da się przekonać, że jest ona nieprawdziwa. To jest fenomen psychologiczny, a na psychologii się zbytnio nie znam, wiec może kto inny by to lepiej wytłumaczył, ale poza możliwymi problemami w stylu paranoi, schizofrenii, czy tam jeszcze czego, mamy do czynienia ze zwykłą, świadomą lub nie, nieopłacalnością zmiany stanowiska - skoro zainwestowało się w coś masę własnego czasu to nie opłaca się przyznawać, że było to chuja warte, lepiej brnąć w coraz to bardziej pogmatwane teorie.
4. Brzytwa Ockhama nie znajduje zastosowania. Najprostsze wyjaśnienia nie gwarantują wysokiej oglądalności na YT.
5. W praktyce dyskusje w internecie są nie do "wygrania". Wraz z kontynuowaniem rozmowy ilość tekstu wydłuża się. To pozwala niewygodne rzeczy przemilczeć, czy też przyczepić się do nieistotnych szczegółów i kontynuować to w nieskończoność. Zachodzi zjawisko odwrotne od wspomnianej wyżej ekonomii myślenia - gdy się coś nie zgadza z ogólną narracją nie zmienia się ogólnej narracji, tylko brnie w coraz bardziej skomplikowane teorie pasujące do narracji.
6. Istnieje możliwość znalezienia autorytetu w osobie "eksperta" lub "świadka" na każdą okoliczność.
Jakieś przemyślenia związane z tym tematem?
Temat o płaskiej ziemi
Eksperci o WTC i zamachach 9/11 - "chcemy powtórnego śledztwa"
Zamach w Nicei
Polski akcent zamachu terrorystycznego w Berlinie, nowiutka ciężarówka w tłum ludzi
I pewnie jeszcze kilku innych na samym tym forum. Internet dosłownie kipi od teorii spiskowych:
- władze tworzą organizacje terrorystyczne lub same organizują zamachy, a czasem udają, że je zorganizowały,
- światem rządzą kapitaliści/żydzi/bankierzy/illuminaci/jaszczurzy przybysze z Alfa Draconis,
- na Ziemi mieszkają kosmici,
- Ziemia jest płaska/wklęsła/żyjemy w jej wnętrzu,
- otaczający nas świat nie istnieje, żyjemy w komputerowej symulacji,
Itp. itd.
Jedne zupełnie nonsensowne, inne trochę mniej, a jeszcze inne całkiem możliwe. Mówi się, że wraz z wynalezieniem aparatu fotograficznego liczba cudów zaczęła dążyć do zera, natomiast po wypuszczeniu na rynek photoshopa i youtube na powrót przebiła liczby ze średniowiecza i wciąż rośnie. To nie przypadek, że nieodżałowanej pamięci S. Lem raczył był stwierdzić "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów"
Ten fenomen jest na tyle popularny, że warto się pochylić i nad nim, a nie nad każdą z teorii z osobna. Zwłaszcza w kontekście libertarianizmu, między innymi z dwóch powodów:
1. Libertarianizm kwestionuje sprawność państwa w działaniu, tymczasem większość teorii spiskowych zakłada istnienie organizacji, zazwyczaj państwowej, która jest na tyle sprawna, że przez lata (czasem nawet tysiąclecia) jest w stanie pewne rzeczy robić, ukrywać itp. itd. na tyle sprawnie, że w zasadzie szambo nie wybija nawet do dziś, i to przy zaangażowaniu w operację nierzadko dziesiątków lub setek tysięcy ludzi. To pozostaje w jawnej sprzeczności z filozofią, która twierdzi, że państwo nie jest w stanie zbudować dobrej drogi.
2. Na temat teorii spiskowych wypowiedział się ponoć sam ojciec - założyciel Rothbard, wiec coś musi być na rzeczy:
The libertarian economist Murray Rothbard has argued in favor of "deep" conspiracy theories versus "shallow" ones. According to Rothbard, a "shallow" theorist observes a questionable or potentially shady event and asks Cui bono? ("who benefits?"), jumping to the conclusion that a posited beneficiary is in fact responsible for covertly influencing events. In contrast, the "deep" conspiracy theorist begins with a suspicious hunch, but goes further by seeking out reputable and verifiable evidence. Rothbard described the scholarship of a deep conspiracy theorist as "essentially confirming your early paranoia through a deeper factual analysis"
https://en.wikipedia.org/wiki/Conspiracy_theory#Rothbard:_shallow_vs._deep
Moje obserwacje:
1. Dyskusja o teoriach spiskowych jest grą o sumie ujemnej - tracą na niej obie strony.
2. Zaangażowanie i wiedza potrzebne by obalić lub choćby zakwestionować w części dowolną teorię spiskową jest niewspółmiernie duże w stosunku do nakładu pracy potrzebnego by ją sformułować. To są kolosalne różnice i zazwyczaj przeciętny człowiek nie jest w stanie tego zrobić, bo brakuje mu specjalistycznej wiedzy, w czym nie ma nic dziwnego. Czasy "ludzi renesansu" skończyły się moim zdaniem w renesansie. Do rozmowy w temacie płaskiej ziemi przydaje się wiedza z zakresu geofizyki, geodezji, astronomii, nawigacji, optyki itp. itd. Zdobądź ją sobie żeby zaorać filmik, który ktoś nakręcił w pół godziny.
3. Osób mocno zaangażowanych w głoszenie danej teorii zwyczajnie nie da się przekonać, że jest ona nieprawdziwa. To jest fenomen psychologiczny, a na psychologii się zbytnio nie znam, wiec może kto inny by to lepiej wytłumaczył, ale poza możliwymi problemami w stylu paranoi, schizofrenii, czy tam jeszcze czego, mamy do czynienia ze zwykłą, świadomą lub nie, nieopłacalnością zmiany stanowiska - skoro zainwestowało się w coś masę własnego czasu to nie opłaca się przyznawać, że było to chuja warte, lepiej brnąć w coraz to bardziej pogmatwane teorie.
4. Brzytwa Ockhama nie znajduje zastosowania. Najprostsze wyjaśnienia nie gwarantują wysokiej oglądalności na YT.
5. W praktyce dyskusje w internecie są nie do "wygrania". Wraz z kontynuowaniem rozmowy ilość tekstu wydłuża się. To pozwala niewygodne rzeczy przemilczeć, czy też przyczepić się do nieistotnych szczegółów i kontynuować to w nieskończoność. Zachodzi zjawisko odwrotne od wspomnianej wyżej ekonomii myślenia - gdy się coś nie zgadza z ogólną narracją nie zmienia się ogólnej narracji, tylko brnie w coraz bardziej skomplikowane teorie pasujące do narracji.
6. Istnieje możliwość znalezienia autorytetu w osobie "eksperta" lub "świadka" na każdą okoliczność.
Jakieś przemyślenia związane z tym tematem?