Obowiązkowe przeglądy techniczne aut

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
kr2y510 napisał:
Dlaczego jazda po kawie jest legalna a po haszyszu, meskalinie i LSD już nie?
5KVSP.png

Bo pająki nie jeżdżą samochodami?
 

72o

New Member
95
3
kr2y510 napisał:
A gdyby wyniki statystyk przyczyn wypadków opracowane przez ADAC (organizacja ta przez wiele lat nie uległa większym wpływom), pojedynczych ekspertów i innych źródeł wiedzy wskazywały na coś innego to też?
Jeżeli wskazywałyby, że np. jazda po narkotykach nie ma negatywnego wpływu, na bezpieczeństwo na drogach, to rzecz jasna nie miałbym nic przeciwko kierowcom na haju.
Jeżeli wskazywałyby, że najczęstszą przyczyną wypadków jest dłubanie w nosie, to niczego by nie zmieniło, ponieważ nie wynikałoby z tego, że 10-latek z porażeniem mózgowym, w 35-letnim fordzie z połową silnika, nie zwiększa zagrożenia.

Tu nie chodzi o ryzyko czy adrenalinę a o przyjemność z przemieszczania z A do B. Wsiadając do auta czy na motor masz się czuć wolnym..
Mam się czuć wolnym, kiedy ja tego chcę, a nie Ty! Dla mnie najważniejsze jest bezpiecznie przemieścić się z punktu A do punktu B i oczekuję od właścicieli dróg, jak najwyższych standardów w tym zakresie.

kr2y510 napisał:
Nie są aż tak rzadko spotykane. Ja też bym wolał nieubezpieczonych koło siebie niż ubezpieczonych. Nieubezpieczony po prostu uważa, a ubezpieczony jest zazwyczaj podświadomie zwolniony z myślenia, co pozbawia go wyobraźni.
Możliwe. Mi chodziło bardziej o to, że ubezpieczenia nadal miałyby sens (szczególnie dla biednych, słabych kierowców, którzy często jeżdżą), ponieważ w przypadku jakiejś niefortunnej stłuczki, mogliby trafić na plantację kawadora do robót z Buzkiem.

A poza tym, ludzie mogliby wymóc na właścicielach dróg nakaz ubezpieczeń, by nie stresować się ew. problemami z uzyskaniem odszkodowania od sprawców.
 

Kimono

Active Member
163
30
Nie od dziś wiadomo, że najczęstrzą przyczyną wypadków jest trzeźwość, zbyt niska prędkość, dobre opony, ważne OC i przegląd, i różne inne barachła, jak sprawne samochody i przejścia dla pieszych. No i nasi umiłowani stróże prawa oczywiście. Gdy kierowca jest pijany, to w normalnych warunkach raczej porusza wolniej niż zazwyczaj, mniej ryzykuje, zdając sobie sprawę ze swojej chwilowej niepełnosprawności. Natomiast jeśli w tej samej sytuacji świadom jest obecności policji, to najebanym będąc, ostrożniej czy wolniej jechać nie może, bo to wzbudziłoby podejrzenia, co wiąże się z groźbą bycia zatrzymanym do kontroli, efektywnie więc kary. A zatem ryzykuje. Podobnie inne czynniki, jak zbyt niska prędkość, która nie absorbuje uwagi kierującego albo przejścia dla pieszych, które wyłączają myślenie i instynkt samozachowawczy - rzadko kiedy, jeśli w ogóle, widuje się wypadki z udziałem pieszych przechodzących w „najbardziej niebezpiecznych” miejscach, na trzypasmowej szaleńczej drodze szybkiego ruchu, za to na pasach jest to codzienność.

I też rzadko bo rzadko, ale czasem prawdzie uda się nawet prześlizgnąć do najbardziej oddanych reżimowi mediów. Mamy np. taki oto materiał prosto z Wyborczej: (wklejam w całości, bo niebawem pewnie zniknie z sieci i będzie sprzedawy za SMS-y)
Morderca jest kim innym niż to opisują media
Janusz Osadziński

Jestem lekarzem, chirurgiem, pracuję w oddziale ratunkowym jednego z największych warszawskich szpitali klinicznych. Stołeczne szpitale rotacyjnie dyżurują w zakresie ostrych dyżurów urazowych. W jeden dzień tygodnia przez 24 godziny trafiają do nas ofiary wypadków komunikacyjnych z całego obszaru Warszawy i najbliższych okolic podwarszawskich, a nawet z dalszych odległości, jeśli pacjent jest w bardzo ciężkim stanie i wymaga specjalistycznego kompleksowego zaopatrzenia. Na tej podstawie czuję się upoważniony do wyrażenia własnych wniosków co do sytuacji na drogach.

Po pierwsze: media, policja i politycy kształtują całkowicie nieprawdziwy obraz tego co się na polskich drogach dzieje. Gwoli ścisłości: wszyscy są zgodni i ja też, bo wiem to z codziennej praktyki, że na polskich drogach trwa nieustający horror. Tysiące ludzi ginie zabitych przez drogowych morderców. To się zgadza.

Natomiast protestuję przeciwko powtarzaniu i powielaniu mitów co do przyczyn tego stanu.

Co wynika z programów informacyjnych wszystkich kanałów telewizyjnych, szczególnie w długie weekendy, w dniu 1 listopada lub w wakacje?

Wszystkie media, policja i politycy kreują następujący obraz największego zagrożenia na polskich drogach:

Wg nich jest to młodzieniec lat 20-25, który będąc pod wpływem alkoholu lub amfetaminy, a najlepiej jedno i drugie, pędzi przez środek miasta 200 km na godzinę stuningowaną beemką z ciemnymi szybami, nie zatrzymuje się do kontroli policyjnej i po staranowaniu kilkunastu samochodów zatrzymuje się na latarni.

W lecie pierwszeństwo obejmuje motocyklista, szybkość wzrasta do 250 km/h, a nawet niektóre serwisy bez żenady mówią o 300 km/h.

Diagnoza, utrwalona od wielu lat i powtarzana jako oczywisty, niepodważalny dogmat jest jedna: największą przyczyną wypadków w Polsce są: szybkość, brawura, alkohol. Czasem, z rzadka, gwoli już największego obiektywizmu, ktoś jeszcze wspomni o dziurawych drogach i kiepskim stanie technicznym pojazdów.

Adekwatnie do tak zidentyfikowanych zagrożeń podejmuje się akcje: w długi weekend tysiące policjantów czai się w krzakach z suszarkami i alkomatami, słupów na fotoradary (w większości pustych) oraz znaków ograniczenia prędkości jest już więcej niż reklam hurtowni.

I wszyscy niezmiennie demonstrują zdziwienie, szok, oburzenie: "znów na drogach w weekend zginęło 80 osób".

To dlaczego zginęło? Na drogi wyległo tysiące policjantów, wszystkie stacje telewizyjne na okrągło pokazywały ich w akcji, kiedy ofiarnie wyskakują z lizakiem tuż przed pędzący samochód, a potem skruszony kierowca dmucha w balonik. Czemu mimo to ci wszyscy ludzie zginęli, a wielokrotnie więcej trafiło w ciężkim stanie do szpitala?

Z moich dwudziestoletnich obserwacji, popartych zresztą prowadzonymi przeze mnie statystykami, wynika prosta odpowiedź: oni zginęli nie tam gdzie stali policjanci, i zginęli nie z takich przyczyn, o jakich wszyscy opowiadają . I nie chodzi tu o tak banalny fakt, że policjanci stali na siedemdziesiątym kilometrze "gierkówki" a ktoś zginął na siedemdziesiątym piątym.

Chodzi o to, że w Polsce zdecydowana większość ludzi na drodze ginie w zupełnie innych okolicznościach niż wynika to z obrazu kreowanego przez media, policję i polityków.

Z moich statystyk wynika: małolat w czarnej beemce z ciemnymi szybami pod wpływem amfetaminy lub alkoholu trafia do szpitala (lub trafiają jego ofiary) raz na dwa miesiące. Motocyklista, który kogoś zabił, trafia się raz na pół roku. Natomiast, motocyklista, którego ktoś zabił lub próbował zabić, trafia do nas dwa razy w tygodniu.

A wiecie Państwo kto jest, też w moich statystykach, absolutnym numerem jeden jeśli chodzi o liczbę ofiar? Jest to pani lat 30-40, trzeźwa, w dobrym, służbowym samochodzie, przejeżdżająca pieszego na pasach. To się zdarza CODZIENNIE, i to kilka - kilkanaście razy dziennie.

W 24-godzinny ostry dyżur urazowy, w zwykły dzień tygodnia, z terenu Warszawy trafia do oddziału ratunkowego co najmniej 15 osób (cięższe przypadki, w tym niektóre skrajnie ciężkie) oraz 30 na ortopedię (lżejsze przypadki - złamania kończyn bez urazu głowy i narządów wewnętrznych) - osób przejechanych podczas próby przekroczenia jezdni na przejściu dla pieszych. I jeszcze jedna do kilku osób, które trafiają już nie do nas, ale bezpośrednio do Zakładu Medycyny Sądowej, na sekcję zwłok.

Proponuję Państwu redaktorom "Gazety Wyborczej", zwykle bardzo rzetelnie przygotowującej materiały do publikacji: sprawdźcie ogólnopolskie statystyki we własnym zakresie. Ale krytycznie, nie na zasadzie, że patrol policji wpisał w rubryce przyczyna wypadku: szybkość, brawura itp. Po każdych wyborach publikujecie bardzo dokładne statystyki kto gdzie na kogo głosował, w podziale na kategorie wiekowe, materialne, miejsce zamieszkania, wykształcenie itd. Opublikujcie, proszę, podobne statystyki w odniesieniu do wypadków komunikacyjnych.

Jeśli najwięcej ludzi zabija 20-letni młodzieniec, to zakażmy wydawania mu prawa jazdy przed 25. rokiem życia. Ale jeśli okaże się, że najwięcej ludzi zostaje zabitych przez kierowców w wieku 30-60 lat, trzeźwych, którzy nigdy w życiu nie przekroczyli 120 km/h, prawo jazdy mają od co najmniej kilku lat (a tak właśnie jest !) - to mamy problem.

Bo żadna akcja policyjna ani kampania medialna, w dotychczasowej formie, nie powstrzyma tej najgroźniejszej grupy morderców drogowych. WPROST PRZECIWNIE: wszystkie te akcje tylko ich uspokajają: "Nie jestem młodym kierowcą, mam zwykły samochód 1,3 litra, 70 koni, nie grzeję "gierkówką" 180 km/h, nie piłem, więc jadę zadowolony z siebie, prowadzę pewnie, bezpiecznie. Trzask! Lecące w powietrzu ciało uderzonego pieszego. Wtargnęła na jezdnię! Wszyscy widzieli, wtargnęła prosto pod koła, nie miałem szans!"

Myślicie Państwo, że ktoś, kto kogoś przed chwilą zabił, ma chwilę refleksji nad sobą? A może wręcz myślicie, że ktoś taki nie wygrzebie się z wyrzutów sumienia do końca życia? Zapewniam, nic z tego. Policja przywozi sprawców śmiertelnych wypadków do szpitala na pobranie krwi, więc z nimi muszę rozmawiać, choć napełniają mnie wstrętem. Zero refleksji! Zero wyrzutów sumienia! "To ta staruszka wtargnęła na pasy! Jakie czerwone, jeszcze było żółte!". Pani przywieziona przez policję zrobiła w oddziale ratunkowym awanturę mężczyźnie, którego pół godziny wcześniej przejechała wraz z prowadzoną przez niego za rączkę pięcioletnią córeczką na przejściu dla pieszych, a to oni mieli zielone światło: "Gdzie lazłeś baranie! Ja miałam zieloną strzałkę, a więc pierwszeństwo!"

Głównymi przyczynami wypadków w Polsce nie są szybkość, brawura, alkohol, dziurawe drogi, kiepskie samochody. Głównymi przyczynami są: bezmyślność, skrajna głupota, kretynizm, debilstwo, idiotyzm i durnota kierujących samochodami osobowymi.

Las fotoradarów, ani suszarki w krzaczorach tego nie poprawią. Jedyne, co może wpłynąć na zmniejszenie liczby ofiar na drogach, to zdeterminowana, konsekwentna, organiczna, prawdziwa edukacja od najmłodszych lat. I tu akcja "Gazety" spełnia rolę nie do przecenienia. Jestem wam wdzięczny, że w pierwszym artykule opisaliście nie dresiarza w beemce czy motocyklistę na tylnym kole, ale panią w mercedesie, która zabiła pieszą na przejściu.
 
M

Matrix

Guest
Kimono, wg ciebie piesi są niewinni ? Myślałam, że masz większą wyobraźnię....Piesi, psy, koty, zwierzęta leśne, maszyny samobieżne to najczęstsi trzeźwi sprawcy wypadków.
 

Kimono

Active Member
163
30
A gdzie ja napisałem, że są niewinni? Oczywiście, są winni, bo maszerują przez niebezpieczne dedykowane przejścia dla pieszych zamiast przechodzić - jak Pan Bóg przykazał - w znacznie bezpieczniejszych „miejscach niedozwolonych” :).
 
M

Matrix

Guest
Kimono napisał:
A gdzie ja napisałem, że są niewinni? Oczywiście, są winni, bo maszerują przez niebezpieczne dedykowane przejścia dla pieszych zamiast przechodzić - jak Pan Bóg przykazał - w znacznie bezpieczniejszych „miejscach niedozwolonych” :).

Tu masz rację, ktoś kiedyś wymyślił dozwolone miejsce do przechodzenia dla pieszych, piesi myślą, że mają pierszeństwo, ciekawe przed czym? Napewno nie przed nadjeżdżającym 2 tonowym samochodem.

Muszę cę pochwalić za to odkrycie !:)
 

72o

New Member
95
3
GAZDA napisał:
na wyspie man (wielka brytania) jest co prawda obowiązkowy przegląd ale ino raz, przy pierwszej rejestracji...
i jakoś nei ma problemów...
w nowej zelandii nie ma obowiązku posiadania oc...
i jakoś nie ma problemów...
A w Korei jedzą trawę i też jakoś nie ma problemów.

w 1992 roku miałem auto co wcale nie miało hamulców, znaczy ino ręczny jakoś tam działał...
byłem kilka razy w niemczech, holandii... nie miałem ani jednego wypadku...
Ja kiedyś przez 3 lata nie byłem u dentysty i nie miałem żadnej dziury. Wniosek? - chódźmy do dentysty nie częściej niż raz na 3 lata. Hurr-durr.




Matrix napisał:
Piesi, psy, koty, zwierzęta leśne, maszyny samobieżne to najczęstsi trzeźwi sprawcy wypadków.
Nieprawda. 80% wypadków powodują kierowcy (w większości trzeźwi). Piesi ok. 10%, a liczba ofiar w wypadkach z udziałem zwierząt, to tylko kilka osób rocznie.




Kimono napisał:
Oczywiście, są winni, bo maszerują przez niebezpieczne dedykowane przejścia dla pieszych zamiast przechodzić - jak Pan Bóg przykazał - w znacznie bezpieczniejszych „miejscach niedozwolonych” :).
W 2008 roku na przejściach dla pieszych zginęło 300 osób (licząc łącznie z ofiarami w innych miejscach przeznaczonych dla pieszych, np. na poboczach było to 700 osób). W miejscach dla pieszych nieprzeznaczonych ponad 1 tys. osób.

Co do tego artykułu:
1) Kierowcy w wieku 18-29 lat, powodują najwięcej wypadków - ponad 40% (sami tylko kierowcy w wieku 18-19 lat powodują ponad 20% wszystkich wypadków).

2) Pomimo 50% wzrostu liczby pojazdów w ciągu ostatnich 15 lat, ilość wypadków się zmniejsza z roku na rok (z 66 500 wypadków w 1997 do 49000 w 2008). Zbiega się to z poprawą jakości dróg (marną, ale jednak) oraz bezpieczniejszymi i sprawniejszymi autami.

3)
W 24-godzinny ostry dyżur urazowy, w zwykły dzień tygodnia, z terenu Warszawy trafia do oddziału ratunkowego co najmniej 15 osób (cięższe przypadki, w tym niektóre skrajnie ciężkie) oraz 30 na ortopedię (lżejsze przypadki - złamania kończyn bez urazu głowy i narządów wewnętrznych) - osób przejechanych podczas próby przekroczenia jezdni na przejściu dla pieszych.
45 osób dziennie x 365 dni = 16425 przejechanych osób na przejściach dla pieszych (w samej tylko Warszawie). Tylko, jak to możliwe, skoro w całej Polsce przez okres 12 miesięcy, przejechanych na przejściach dla pieszych zostaje niecałe 5 tys. osób (10 tys. licząc wszystkie miejsca ruchu pieszych)? Magia, najwyraźniej.

4)
I jeszcze jedna do kilku osób, które trafiają już nie do nas, ale bezpośrednio do Zakładu Medycyny Sądowej, na sekcję zwłok.
Czyli ponad 350 rocznie (w Warszawie). Znów magia, bo jak już wspominałem, w całym kraju przez okres roku, na przejściach dla pieszych ginie 300 osób.

Dalej mi się nie chce... Bo prawdziwe w tym artykule, jest może tylko nazwisko autora.
 
M

Matrix

Guest
2) Pomimo 50% wzrostu liczby pojazdów w ciągu ostatnich 15 lat, ilość wypadków się zmniejsza z roku na rok (z 66 500 wypadków w 1997 do 49000 w 2008). Zbiega się to z poprawą jakości dróg (marną, ale jednak) oraz bezpieczniejszymi i sprawniejszymi autami.

No można jeździć teraz, naród wreszcie porządnie zaczyna zachowywać się na drogach. Zawdzięcza się to dobrą jakością samochodów, bogatemu społeczeństwu, utracie prawa jazdy kierowców jadących pod wpływem alkoholu, kulturze jazdy. To wszystko idzie do przodu.Może dlatego, że samochód prowadzi się na własną odpowiedzialność, wszystko zależy od kierującego, taka mała, ale jednak niezależność. :)
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
72o napisał:
A w Korei jedzą trawę i też jakoś nie ma problemów.
a co to ma wspólnego z tematem o obowiązkowym przeglądzie/oc i ilością wypadków drogowych?

72o napisał:
Ja kiedyś przez 3 lata nie byłem u dentysty i nie miałem żadnej dziury. Wniosek? - chódźmy do dentysty nie częściej niż raz na 3 lata. Hurr-durr.
a co to ma wspólnego z tematem o obowiązkowym przeglądzie/oc i ilością wypadków drogowych?
 

72o

New Member
95
3
GAZDA napisał:
72o napisał:
A w Korei jedzą trawę i też jakoś nie ma problemów.
a co to ma wspólnego z tematem o obowiązkowym przeglądzie/oc i ilością wypadków drogowych?
Nie ma nic wspólnego. To tak samo rozmyte stwierdzenie, jak to, że na Wyspie Man jest 1 przegląd i nie ma problemów.

Co innego, gdyby na Wyspie Man były obowiązkowe przeglądy, które by później zniesiono, a liczba wypadków spowodowana usterkami technicznymi, by nie wzrosła.

72o napisał:
Ja kiedyś przez 3 lata nie byłem u dentysty i nie miałem żadnej dziury. Wniosek? - chódźmy do dentysty nie częściej niż raz na 3 lata. Hurr-durr.
a co to ma wspólnego z tematem o obowiązkowym przeglądzie/oc i ilością wypadków drogowych?
Nic. To taka sama fałszywa logika. Chyba, że się chciałeś tylko pochwalić swoimi umiejętnościami i nieodpowiedzialnością.




kawador napisał:
Z innej paki - znaki drogowe i sygnalizacja świetlna też mają wpływ na liczbę wypadków:

http://www.youtube.com/watch?v=MTI_NthVShc
Zgaduję, że link jest do Stossela. :)

Z tego co pamiętam, to tam nie usunięto tylko świateł i znaków, ale przede wszystkim przeprojektowano skrzyżowanie.

W Holandii w jednym z miasteczek (Drachten) przeprowadzono niedawno eksperyment - usunięto z jednego skrzyżowania znaki drogowe i sygnalizację świetlną. efekt: liczba kolizji spadła czterokrotnie.
Dla kontrastu podam przykład z mojego miasteczka: na 1 ze skrzyżowań, gdzie co chwilę dochodziło do wypadków, zamontowano światła i od tego czasu (minęły już 3-4 lata) wypadku nie było, więc chyba różne rozwiązania sprawdzają się w różnych sytuacjach.

Generalnie uważałbym z taką amunicjąi, bo się w dyskusji z zamordystami może łatwo odbić rykoszetem. :) Prywatny właściciel powinien decydować, a on miałby interes, by zatrudnić najlepszych specjalistów, którzy wybiorą optymalne rozwiązania.

kawador napisał:
a że Twoje życzenia są rzadko spotykane
W sumie masz rację. Ale to jeszcze nie czyni ich absurdalnymi.
Absurdalnymi nie, ale mało atrakcyjnymi dla właścicieli dróg.

Ja bym chciał zlikwidować przymus OC.
A ja bym chciał, żeby zebry na drogach były różowe. :)

Dzisiaj możesz lobbować w rządzie za likwidacją przymusu OC, a jutro - na wolnym rynku - u właścicieli dróg, ale wydaje mi się, że wielu operatorów by zostawiło OC, ponieważ:
- ludzie nie będą chcieli ryzykować wysokimi odszkodowaniami,
- ludzie nie będą chcieli się pierdolić z uzyskiwaniem odszkodowania od prywatnych osób,
- właściciele dróg sami będą prowadzić ubezpieczalnie albo skubną trochę z tej kasy.
 

Kimono

Active Member
163
30
Warto by było to wiedzieć, zanim zabrniemy gdziekolwiek dalej z dyskusją. Zwłaszcza te rzeczy co bardziej dziwne.
72o napisał:
(...) sami tylko kierowcy w wieku 18-19 lat powodują ponad 20% wszystkich wypadków (...)
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
Nie ma nic wspólnego. To tak samo rozmyte stwierdzenie, jak to, że na Wyspie Man jest 1 przegląd i nie ma problemów.

Co innego, gdyby na Wyspie Man były obowiązkowe przeglądy, które by później zniesiono, a liczba wypadków spowodowana usterkami technicznymi, by nie wzrosła.
widze to inaczej, tam jest 1 przegląd przy pierwszej rejestracji, a potem już nikt przymusowo nie kontroluje stanu technicznego pojazdu, i jakoś ludzie żyją, nie ma jakiejś większej liczby wypadków niż tam gdzie obowiązują regularne przeglądy...
Nic. To taka sama fałszywa logika. Chyba, że się chciałeś tylko pochwalić swoimi umiejętnościami i nieodpowiedzialnością.
nieodpowiedzialny a nawet głupi jest ten co twierdzi że ma bezpieczne auto bo ma pieczątke w dowodzie...




Dla kontrastu podam przykład z mojego miasteczka: na 1 ze skrzyżowań, gdzie co chwilę dochodziło do wypadków, zamontowano światła i od tego czasu (minęły już 3-4 lata) wypadku nie było, więc chyba różne rozwiązania sprawdzają się w różnych sytuacjach.
nie jest to żadnym kontrastem, bo zanim zamontowali światła, pewnie były tam znaki drogowe, więc porównanie z miejscowościami które całkiem ze wszystkiego zrezygnowały jest bez sensu...
 

72o

New Member
95
3
@Antoni i Kimono
Statystyki wziąłem z raportów policyjnych ze strony policja.gov.pl.

Co do tych 18-19 latków, to oczywiście nie mogło to być zgodne z rzeczywistością. Sprawdziłem to jeszcze raz i - co prawda - kierowcy z tej grupy wiekowej powodują najczęściej wypadki (liczba wypadków/populacja), ale jest ich przecież bardzo mało. Dzięki za zwrócenie uwagi.

Nie zmienia to jednak faktu, że to młodzi kierowcy (18-29 lat) powodują najwięcej wypadków. Kierowcy w wieku 18-29 lat powodują niemal tyle samo wypadków (39%), co kierowcy w wieku 30-69 lat (52%), pomimo, że jest +/- 3 razy mniej. Panie w wieku 30-40 lat na pewno nie są największym problemem... Autor chciał chyba błysnąć.

Kod:
wiek - liczba wypadków - populacja
0-17 - 1,3 tys. - 7 mln
18-29 - 15 tys. - 6 mln
30-69 - 20 tys. - 19 mln
70+ - 2 tys. - 4 mln




GAZDA napisał:
widze to inaczej, tam jest 1 przegląd przy pierwszej rejestracji, a potem już nikt przymusowo nie kontroluje stanu technicznego pojazdu, i jakoś ludzie żyją, nie ma jakiejś większej liczby wypadków niż tam gdzie obowiązują regularne przeglądy...
Nie chodzi o to, czy jest większa liczba wypadków, tylko jaki procent stanowią wypadki, spowodowane złym stanem technicznym aut w miejscu, gdzie przeglądy są i tam gdzie ich nie ma.

Na Wyspie Man coroczny przegląd jest obowiązkowy dla dużej liczby pojazdów:
- taksówek,
- busów i autobusów,
- pojazdów dostawczych,
- ciężarówek.

Licencję otrzymują tylko auta, które spełniają wymogi UE.

Zostają tylko prywatne pojazdy osobowe. Biorąc pod uwagę fakt, że na Wyspie Man mieszka 80 tys. osób, a na każde gospodarstwo przypada niewiele ponad 1 auto, to tych aut bez przeglądów jest mało. Poza tym nie zdziwiłbym się gdyby w większości były to auta wysokiej klasy, w dużej części nowe, jako, że mieszkańcy Wyspy Man do najbiedniejszych nie należą.

nieodpowiedzialny a nawet głupi jest ten co twierdzi że ma bezpieczne auto bo ma pieczątke w dowodzie...
Nie widzę powodów, dla których miałbym nie twierdzić, że moje auto jest bezpieczne, po przebytym przeglądzie w porządnej firmie. A na pewno już nie miałbym problemu ze stwierdzeniem, że jest bezpieczniejsze niż Twoje bez hamulców...

Dla kontrastu podam przykład z mojego miasteczka: na 1 ze skrzyżowań, gdzie co chwilę dochodziło do wypadków, zamontowano światła i od tego czasu (minęły już 3-4 lata) wypadku nie było, więc chyba różne rozwiązania sprawdzają się w różnych sytuacjach.
nie jest to żadnym kontrastem, bo zanim zamontowali światła, pewnie były tam znaki drogowe, więc porównanie z miejscowościami które całkiem ze wszystkiego zrezygnowały jest bez sensu...
Nigdzie nie stwierdziłem, że gdyby zrezygnowano ze znaków, to bezpieczeństwo, by się również nie porpawiło, aczkolwiek w przypadku tego konkretnego skrzyżowania, to mało prawdopodobne. Napisałem tylko, że zastosowane rozwiązanie, pomimo, że całkiem inne niż te z przykładów kawadora, również świetnie się sprawdziło.
 
A

Antoni Wiech

Guest
@72o,

Co do tych statystyk.

W 2008 najwięcej wypadków rzeczywiście spowodowali ludzie w wieku, 18-29, ale już w 2010 jest to przedział 25-39.

Dodatkowo jeśli chodzi o 2008 i pieszych, to nie wiem, na które statystyki patrzyłeś, ale jest napisane:

"W miejscach udostępnionych dla ruchu pieszego zanotowano 9 343 wypadki, stanowi to
62,2% wszystkich wypadków z udziałem pieszych. Śmierć poniosło 686 osób (36,4% ogółu
zabitych pieszych), rannych zostało 9 426 osób (67,7% ogółu rannych pieszych)."

Czyli najwięcej pieszych uległo wypadkowi, w miejscach dozwolonych, a nie tak jak napisałeś niedozwolonych.

Warto również wspomnieć (jeśli chodzi o przeglądy), że według tych statystych z 2008 wypadki z winy kierowców stanowią główny powód wypadków, a wina pojazdów jest na ostatnim miejscu (chociaz należy podchodzić do tej oceny z dystansem).

źródło:

http://dlakierowcow.policja.pl/download ... 5&id=50396

http://dlakierowcow.policja.pl/download ... 5&id=71023
 

72o

New Member
95
3
Antoni Wiech napisał:
W 2008 najwięcej wypadków rzeczywiście spowodowali ludzie w wieku, 18-29, ale już w 2010 jest to przedział 25-39.
Zauważ, że zastosowano inne widełki.

18-24 (a więc tylko 7 roczników), spowodowało 9 tys. wypadków.
25-39 (15 roczników), spowodowało 12 tys. wypadków.
40-59 (20 roczników), spowodowało 8 tys. wypadków.

7 roczników najmłodszych kierowców (18-24) spowodowało tyle samo wypadków, co 20 roczników dojrzałych kierowców (40-59). Mogę się założyć, że gdyby zastosowano takie same przedziały wiekowe, jak w raporcie z 2008, to 18-29 latkowie nadal byliby najczęściej powodującymi wypadki.

18-24 latków jest po prostu dużo mniej niż 25-39 latków, jednak ich wskaźnik liczby wypadków na 10000 tys. populacji jest zdecydowanie najwyższy i wynosi 18, podczas gdy 25-39 latków 12, a 40-59 latków 7.

Czyli najwięcej pieszych uległo wypadkowi, w miejscach dozwolonych, a nie tak jak napisałeś niedozwolonych.
Ja tak nie napisałem. Napisałem, że najwięcej pieszych ginie w wypadkach, w miejscach dla nich nieprzeznaczonych.

Oczywiście, najczęściej do wypadków z udziałem pieszych, dochodzi w miejscach dla nich przeznaczonych, ponieważ lwią część (72% w 2010 roku) wypadków, stanowią te na terenie zabudowanym, gdzie ludzie poruszają się właśnie po miejscach przeznaczonych, natomiast wypadki te rzadziej kończą się śmiercią.

Warto również wspomnieć (jeśli chodzi o przeglądy), że według tych statystych z 2008 wypadki z winy kierowców stanowią główny powód wypadków, a wina pojazdów jest na ostatnim miejscu (chociaz należy podchodzić do tej oceny z dystansem).
I właśnie mi się wydaje, że to jest argument za obowiązkowymi przeglądami. Aczkolwiek, jeżeli zrezygnowanoby gdzieś z obowiązkowych przeglądów, a liczba wypadków z winy pojazdów, nie uległaby zmianie, to zmienię zdanie.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
72o napisał:
I właśnie mi się wydaje, że to jest argument za obowiązkowymi przeglądami. Aczkolwiek, jeżeli zrezygnowanoby gdzieś z obowiązkowych przeglądów, a liczba wypadków z winy pojazdów, nie uległaby zmianie, to zmienię zdanie.

To jak walka z hydrą. Nawet jeśli znajdą się takie statystyki i uznasz, że obowiązkowe ubezpieczenia są złe to i tak będziesz socjalistą i znajdzisz inne pole do grzebania ludziom w ich prywatnych sprawach.
 

72o

New Member
95
3
Najwidoczniej nie masz pojęcia, co oznacza bycie socjalistą.

Mogę być hardcorowym propertarininem i nadal wymagać na właścicielu, by wszyscy musieli przechodzić przegląd i się ubezpieczać na jego drogach, jeżeli jest to w moim interesie (bezpieczeństwo i wygoda). Gdy znajdzie się więcej takich ludzi jak ja, to właściciel zapewne przyzna nam rację. Na tym polega wolny rynek, a nie socjalizm.

PS Ja tam odpowiadałem Antoniemu, który pisał o statystykach wypadków z winy pojazdów, a nie o ubezpieczeniach.
 
M

Matrix

Guest
Madlock napisał:
No dobra, możliwe, że się pomyliłem, bo piszesz tu jak socjalista.

To nie ma nic wspólnego z dotkryną polityczną, bezpieczeństwo na drodze to więcej pieniędzy w mojej kieszeni, tańsze towary, lepsze życie, biedacy niech spadają.
 
Do góry Bottom