D
Deleted member 427
Guest
Właśnie wróciłem z przeglądu. Trwał 15 minut. Gdyby przeglądy techniczne pojazdów w IIIRP przypominały zachodnie standardy na tym odcinku, to na przegląd musiałbym się umówić kilka dni wcześniej oraz sam przegląd trwałby minimum 3 godziny - pod warunkiem, że miałbym wszystkie podzespoły odpowiedzialne za bezpieczeństwo w stanie idealnym. Z reguły jest to 1 dzień bez samochodu i zawsze coś trzeba wymienić. Stacja wykonująca badanie techniczne, bierze na siebie odpowiedzialność za pieczątkę. W razie wypadku, który powstałby w wyniku niedokładnego przebadania samochodu (np. w wyniku luzu na kierownicy), stacja ponosi za to częściową odpowiedzialność. "Częściowa odpowiedzialność" oznacza pożegnanie się z biznesem. Badaniami technicznymi pojazdu objęte są również części samochodu,które wcale nie mają bezpośredniego wpływu na bezpieczeństwo jazdy. Dla przykładu nikt ci na tzw. Zachodzie nie zatwierdzi przeglądu, jeżeli będziesz miał np. dziurawą chłodnicę, pęknięty reflektor, brak wycieraczki czy łyse opony.
Ale do rzeczy: czy przymusowe, coroczne sprawdzanie stanu technicznego pojazdów zapobiega niezliczonym wypadkom, jakie rzekomo powodują auta niesprawne? Jak przyznaje raport NIK, nielegalnie działające SKP dopuściły do ruchu ponad 185 tys. pojazdów.
http://kondratczyk.motogrono.pl/2009/04 ... echniczny/
Czy gdyby w Polsce kontrole były przeprowadzane z taką skrupulatnością jak na tzw. Zachodzie, wypadków byłoby mniej? Czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy?
Ale do rzeczy: czy przymusowe, coroczne sprawdzanie stanu technicznego pojazdów zapobiega niezliczonym wypadkom, jakie rzekomo powodują auta niesprawne? Jak przyznaje raport NIK, nielegalnie działające SKP dopuściły do ruchu ponad 185 tys. pojazdów.
Czy zatem mieliśmy do czynienia z masakrą na drogach, spowodowaną niesprawnością techniczną pojazdów? Okazuje się, że nie. W roku 2007 takie auta spowodowały zaledwie 114 wypadków (na 49 536), w których zginęło jedynie (jeśli tak można rzec) 21 osób (na 5583).
(...)
Utrzymywaniem obecnego stanu rzeczy zainteresowane są dwie grupy. Pierwsza to urzędnicy, którzy mają całą masę roboty i wiele “miejsc pracy” przy zapewnianiu nam bezpieczeństwa. Drugą grupą są producenci aut. Zależy im bardzo, by kierowcy jak najszybciej pozbywali się starych samochodów i kupowali nowe. Popierają więc skrupulatne badania techniczne i wygórowane wymogi dopuszczania aut na drogi. Oficjalnym pretekstem jest zawsze frazes o “bezpieczeństwie i dbałości o ekologię“. Nigdy nie przyznają, że zależy im po prostu na zwiększeniu sprzedaży…
http://kondratczyk.motogrono.pl/2009/04 ... echniczny/
Czy gdyby w Polsce kontrole były przeprowadzane z taką skrupulatnością jak na tzw. Zachodzie, wypadków byłoby mniej? Czy istnieje związek przyczynowo-skutkowy?