Narkotyki leczą z alkoholizmu

D

Deleted member 4683

Guest
Mam taką teorię. Istota alkoholizmu nie polega tylko na samym uzależnieniu. Tym co stanowi podstawowy problem jest tzw. mechanizm wyparcia. Alkoholik wypiera prawde na temat swojego uzależnienia nawet wtedy gdy ono już pustoszy jego życie. Taki pacjent swoje picie zawsze określa jako okazjonalne i ma poczucie że panuje nad sytuacją. Właśnie dlatego terapia jest tak nieskuteczna. Uważam za prawdopodobne, że umiejetnie dobrane i podane w trakcie sesji psychodeliki mogą alkoholikowi pozwolić spojrzeć na siebie w inny niż dotychczas sposób - realistycznie. Nie chodzi więc o napierdalanie kwasa zamiast wódy ( zastapienie jednej namiastki szczęścia inną ) tylko "przypominające" prawdę sesje co jakiś czas. Uzyskana w ten sposób przez pacjenta ocena własnego stanu może się stac impulsem do zmiany.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
Te badania to po prostu jakaś totalna chujnia i bzdura na resorach. Szanowni naukowcy po prostu nie słyszeli o uzależnieniach krzyżowych. Wg mnie za takie "badanie" powinni zostać wyjebani z pracy co do jednego. Oczywiście że dragi spodobają się części alkoholików i zamiast wódki wybiorą kwasa - ale po prostu zmieni się ich uzależnienie. Bo kwas ma nad wódką zalety - nie śmierdzisz w poniedziałek w robocie, trudniej wykryć drogówce itp.

Mam taką teorię. Istota alkoholizmu nie polega tylko na samym uzależnieniu. Tym co stanowi podstawowy problem jest tzw. mechanizm wyparcia. Alkoholik wypiera prawde na temat swojego uzależnienia nawet wtedy gdy ono już pustoszy jego życie. Taki pacjent swoje picie zawsze określa jako okazjonalne i ma poczucie że panuje nad sytuacją. Właśnie dlatego terapia jest tak nieskuteczna. Uważam za prawdopodobne, że umiejetnie dobrane i podane w trakcie sesji psychodeliki mogą alkoholikowi pozwolić spojrzeć na siebie w inny niż dotychczas sposób - realistycznie. Nie chodzi więc o napierdalanie kwasa zamiast wódy ( zastapienie jednej namiastki szczęścia inną ) tylko "przypominające" prawdę sesje co jakiś czas. Uzyskana w ten sposób przez pacjenta ocena własnego stanu może się stac impulsem do zmiany.

Trochę do pupy twoja teoria. Narkoman to niby nie ma mechanizmu wyparcia?
Tak samo jak argumenty że "LSD nie uzależnia". Kurwa, co za bzdura. To tak samo można powiedzieć że hazard, gry komputerowe, zakupy czy energetyki nie uzależniają.
Osoba uzależniona jest uzależniona nie dlatego, że zaczęła pić alkohol, tylko dlatego że ma uszkodzony ośrodek nagrody. A to czy wybierze alkohol, heroinę czy hazard to kwestie drugorzędne. Tak naprawdę można prowadzić terapie wspólne hazardzistów z alkoholikami, anorektyków z seksoholikami, zakupoholiczek z nałogowymi graczami. Mechanizmy chorych zachowań są takie same.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
Jak w ogóle można być uzależnionym od kwasu? Tak fizycznie się przecież nie da, a po prostu nie wyobrażam sobie jak ktoś może lubić to uczucie na tyle, żeby powtarzać to codziennie, dla mnie to za cholerę nie jest rekreacyjny narkotyk, nie daje przyjemności, czy zadowolenia, wylajtowania jako takiego. No, chyba, że ktoś jest na tyle ciekawy swojego świata wewnętrznego, że chce odbywać taką podróż jak najczęściej. W każdym razie dalej nie rozumiem i nie wierzę, że można być uzależnionym od kwasu.

Bo kwas ma nad wódką zalety - nie śmierdzisz w poniedziałek w robocie, trudniej wykryć drogówce itp.
No i z tego co wiem, to kwas nie robi niczego złego organizmowi, umrzeć się od niego też nie da.
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
Tak samo jak argumenty że "LSD nie uzależnia". Kurwa, co za bzdura.

Nie wiem jak można się uzależnić od kwasa. Ludzie często gadają takie bzdury. Tolerancja rośnie zbyt szybko i gwałtownie aby można by było się uzależnić, chyba że branie raz na dwa tygodnie to uzależnienie...

Te badania to po prostu jakaś totalna chujnia i bzdura na resorach. Szanowni naukowcy po prostu nie słyszeli o uzależnieniach krzyżowych. Wg mnie za takie "badanie" powinni zostać wyjebani z pracy co do jednego.

O jakich badaniach piszesz? Na razie nie ma żadnych badań rozstrzygających kwestię wpływu psychodelików na uzależnienie.


Osoba uzależniona jest uzależniona nie dlatego, że zaczęła pić alkohol, tylko dlatego że ma uszkodzony ośrodek nagrody. A to czy wybierze alkohol, heroinę czy hazard to kwestie drugorzędne. Tak naprawdę można prowadzić terapie wspólne hazardzistów z alkoholikami, anorektyków z seksoholikami, zakupoholiczek z nałogowymi graczami. Mechanizmy chorych zachowań są takie same.

Ale psychodeliki nie działają bezpośrednio na dane uzależnienie, to bardziej ich działanie powoduje głęboką introspekcję, która prowadzi do chęci zmian i wyjścia z nałogu.

Jak w ogóle można być uzależnionym od kwasu? Tak fizycznie się przecież nie da, a po prostu nie wyobrażam sobie jak ktoś może lubić to uczucie na tyle, żeby powtarzać to codziennie, dla mnie to za cholerę nie jest rekreacyjny narkotyk, nie daje przyjemności, czy zadowolenia, wylajtowania jako takiego. No, chyba, że ktoś jest na tyle ciekawy swojego świata wewnętrznego, że chce odbywać taką podróż jak najczęściej. W każdym razie dalej nie rozumiem i nie wierzę, że można być uzależnionym od kwasu.

Nie można, po prostu nie przeskoczysz tolerancji. Nie da się brać codziennie, bierzesz pierwszą dawkę, a na drugi dzień już na ciebie nie działa. Potrzeba około dwóch tygodni aby ta sama dawka wywołała te same efekty.
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
No własnie - jedyne "uzależnienie" od LSD jakie sobie wyobrażam to takie, że po zejściu poprzedniej fazy od razu mam ochotę na następną, no ale tak jak piszesz nie da się na drugi dzień wziąć ponownie i mieć takiego samego tripu.
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
No i z tego co wiem, to kwas nie robi niczego złego organizmowi, umrzeć się od niego też nie da.
No, chyba że wyskoczysz przez balkon ;-) Długotrwale LSD może wywołać depresję i psychozy

Ale psychodeliki nie działają bezpośrednio na dane uzależnienie, to bardziej ich działanie powoduje głęboką introspekcję, która prowadzi do chęci zmian i wyjścia z nałogu.
:D:D:D:D:D:D
Serio w to wierzysz? Że można wziąć "magiczną pigułkę" i przestać być uzależnionym? Byłeś kiedyś na terapii? Pracowałeś z osobami uzależnionymi i ich rodzinami?
Jakoś Janis Joplin, Hendrix i mnóstwo innych ludzi biorących kwasy zaćpało/ zachlało się na śmierć i "głęboka introspekcja od kwasu oooooohhhmmmm" nigdy, przenigdy nie pomogła. Całe to hippisowskie brednie że "jak wszyscy będziemy brać kwasa, będzie pokój i szczęśliwość na świecie" zawsze było, jest i będzie bzdurą na kołach i samooszukiwaniem się. Jedyny skuteczny sposób jaki istnieje to głęboka terapia indywidualna i/lub grupowa bo tylko tak można poznać przyczynę swojej choroby. Znam wiele osób uzależnionych i wszyscy którzy próbowali się leczyć na własną rękę, teraz łażą po śmietnikach w obsranych spodniach.

Nie ma. Narkoman ( czyli uzależniony ) wie, że jest wjebany.
Wybacz, widać że nie masz pojęcia o mechanizmach uzależnienia
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
No, chyba że wyskoczysz przez balkon ;-) Długotrwale LSD może wywołać depresję i psychozy
Wszystko może wywołać psychozy i depresję, a powiesić się, zastrzelić, podciąć żyły albo skoczyć z mostu można nawet jeśli w życiu nie stało się koło żadnych narkotyków, więc nie jest to żaden argument przeciwko LSD.
Całe to hippisowskie brednie że "jak wszyscy będziemy brać kwasa, będzie pokój i szczęśliwość na świecie" zawsze było, jest i będzie bzdurą
Przecież to nie tak, że kwas w magiczny sposób uszczęśliwi i wyleczy wszystkich, co go wezmą, ale daje pewną szansę na, że ktoś inaczej spojrzy na swoje życie i to pomoże w terapii, według mnie na pewno nie zaszkodzi (oczywiście brany w dogodnych warunkach).
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 120
No, ale chyba nie zaprzeczysz, że LSD może umożliwić swego rodzaju wgląd/spojrzenie z innej perspektywy na swoje życie, skłonić do przemyśleń, w większym stopniu niż jakiekolwiek placebo. Nie znam się na uzależnieniach i nie wiem jak myślą alkoholicy, ale wiem, że kwas może prowokować do poważnych, życiowych przemyśleń, więc pewnie w wypadku uzależnionych też może coś zmienić.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Wybacz, widać że nie masz pojęcia o mechanizmach uzależnienia

Właśnie, że mam ( niestety ). Narkoman stosunkowo wcześnie zdaje sobie sprawę, że jest jest uzależniony. Szybko dochodzi do takiego momentu, że kiedy wciągasz kreskę albo opalasz grudę łamiąc wczorajsze postanowienie to też robisz to z myślą " dobra jeszcze tylko ten jeden raz- ale od jutra się za siebie biorę". Inaczej mówiąc, wiesz że jest źle ale nie masz siły przestać. A alkoholizm to oszukiwanie się, ze problem wogóle nie występuje: " nie jestem uzależniony" gdzie tworzy się cały system usprawiedliwień "pije jak każdy", "jak chce to mogę i tydzień nie pić" czy też niesmiertelne "pije bo lubię a nie dlatego że muszę". Z tego powodu pomysł zastosoania jakiegoś specyfiku który zerwałby z umysłu alkoholika tą zasłonę kałmstwa wydaje się bardzo dobry. Nie twierdzę, ze to gwarancja suskcesu ale może byłoby to przydatne jako pomoc terapeutyczna na początkowym etapie kuracji.
 
D

Deleted member 5360

Guest
alkoholizm to oszukiwanie się, ze problem wogóle nie występuje: " nie jestem uzależniony" gdzie tworzy się cały system usprawiedliwień "pije jak każdy", "jak chce to mogę i tydzień nie pić" czy też niesmiertelne "pije bo lubię a nie dlatego że muszę". Z tego powodu pomysł zastosoania jakiegoś specyfiku który zerwałby z umysłu alkoholika tą zasłonę kałmstwa wydaje się bardzo dobry.
Ale jeśli alkoholik, uwięziony w systemie iluzji i zaprzeczeń, chce dalej w nim tkwić, twierdząc, że wszystko jest w porządku, tylko inni się go niepotrzebnie czepiają, to jak mu chcesz pomóc? Jak mu podasz ten psychodelik - na siłę? kiedy będzie spał?

Inna sprawa, że wymówki, które przypisujesz narkomanowi (" dobra jeszcze tylko ten jeden raz- ale od jutra się za siebie biorę") to standardowe przykłady samozakłamania podawane na terapiach dla alkoholików. Nie żebym się czepiał, ale interesuje mnie to, co piszesz wcześniej - "narkoman wie, że jest wjebany" - i czy faktycznie tutaj biegłaby linia podziału między nim a alkoholikiem.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
D

Deleted member 4683

Guest
Ale jeśli alkoholik, uwięziony w systemie iluzji i zaprzeczeń, chce dalej w nim tkwić, twierdząc, że wszystko jest w porządku, tylko inni się go niepotrzebnie czepiają, to jak mu chcesz pomóc? Jak mu podasz ten psychodelik - na siłę? kiedy będzie spał?

I zaorane. Zupelnie o tym nie pomyślałem.
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
Długotrwale LSD może wywołać depresję i psychozy

Długo trwałe przebywanie w ubekistanie może wywołać to samo. Zarówno to jak i długotrwałe branie kwasa nie jest wskazane i raczej nikt tego nie zaleca. No i w dodatku może, ale nie musi. To jest różnica.

:D:D:D:D:D:D
Serio w to wierzysz? Że można wziąć "magiczną pigułkę" i przestać być uzależnionym?

A wierzysz w efekt placebo??? Tak wierzę że można wziąć magiczną pigułkę i przestać być uzależnionym, tak samo jak można przestać być uzależnionym z własnej woli, tzw. cold turkey. Ludzie robią to cały czas i im się udaje, nie wiem więc skąd twoje zdumienie.

Byłeś kiedyś na terapii? Pracowałeś z osobami uzależnionymi i ich rodzinami?

Nie byłem i nie wiem co to za argument. Jeżeli nigdy nie naprawiałem auta, to znaczy że dana metoda naprawy samochodu musi być z góry nieskuteczna? Ja jestem przekonany że jedna ceremonia z ayahuascą zdziała więcej niż pół roku pierdolenia się z głupkowatymi terapiami 12 kroków.

Jakoś Janis Joplin, Hendrix i mnóstwo innych ludzi biorących kwasy zaćpało/ zachlało się na śmierć i "głęboka introspekcja od kwasu oooooohhhmmmm" nigdy, przenigdy nie pomogła.

Super jest wymienić kilka anegdotycznych przykładów aby uzasadnić jakąś tezę i pominąć całą masę przykładów w których komuś udało się rzucić nałóg bo zażył psychodelik. No ale o takich sprawach nie piszą w gazetach. Poza tym:
-Hendrix nigdy nie był uzależniony, umarł z przedawkowania barbituranów a bezpośrednią przyczyną zgonu było uduszenie się własnymi rzygowinami. W jego przypadku narkotyki bardziej mu pomagały niż wpływały destruktywnie na jego życie/karierę.
-Joplin była co prawda uzależniona od amfetaminy (podobno), ale zmarła z przedawkowania hery. I w jej przypadku również dragi odgrywały kluczową rolę w rozwoju charakteru/talentu muzycznego.

Całe to hippisowskie brednie że "jak wszyscy będziemy brać kwasa, będzie pokój i szczęśliwość na świecie" zawsze było, jest i będzie bzdurą na kołach i samooszukiwaniem się.

Ja tak nie twierdzę.

Jedyny skuteczny sposób jaki istnieje to głęboka terapia indywidualna i/lub grupowa bo tylko tak można poznać przyczynę swojej choroby. Znam wiele osób uzależnionych i wszyscy którzy próbowali się leczyć na własną rękę, teraz łażą po śmietnikach w obsranych spodniach.

A jedyny sposób na spokój na ulicach to monopol na przemoc. Cóż za ignorancja i ograniczenie ze strony libertarianina. Równie dobrze mogę zapytać czy kiedykolwiek brałeś jakieś psychodeliki i jeżeli odpowiesz że 'nie brałeś', to potem pisać że nie masz pojęcia o czym gadasz . Postawa godna konserwy. Obyś za jakieś 10 lat nie musiał zmieniać zdania. A w międzyczasie polecam zapoznać się z substancją zwaną ibogaina. Gdyby była ogólnodostępna i legalna, to wszystkie śmieszne terapie straciłyby sens istnienia, a różnej maści wieszcze i hochsztaplerzy skończyliby z obsranymi gaciami na śmietniku bez pracy.
 
Ostatnia edycja:

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
I zaorane. Zupelnie o tym nie pomyślałem.

Ale co zaorane, napisałeś to jakoś ironicznie? Przecież równie dobrze nie zaciągniesz alkoholika siłą na terapię albo do AA. Sam musi przejawiać chęć "poprawy". A z psychodelikami jest o tyle prościej, że nie musisz mu mówić że to go wyleczy. Zapraszanie go na terapie oznacza że z góry uważasz że on ma jakiś problem. Zaproszenie do ćpanie to chyba zupełnie co innego, co nie? Po prostu mówisz: "stary mam dobry towar, może byś spróbował?". A jak już weźmie to substancja działa swoje. Znacznie łatwiej jest nakłonić alkoholika do przyćpania kwasa niż do tego aby poszedł na terpkę...
 
Ostatnia edycja:

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
A wierzysz w efekt placebo??? Tak wierzę że można wziąć magiczną pigułkę i przestać być uzależnionym, tak samo jak można przestać być uzależnionym z własnej woli, tzw. cold turkey. Ludzie robią to cały czas i im się udaje, nie wiem więc skąd twoje zdumienie.
Równie dobrze można by brać zimne prysznice i wierzyć, że wyciągną ciebie z nałogu. A sucha abstynencja, jak to nazywają polscy alkoholicy, jest mało skutecznym środkiem powstrzymania choroby. Z tego co pamiętam, bez terapii, samodzielnie udaje się to 5% alkoholików i poniżej 1% heroinistów. Poza tym -sama abstynencja nie leczy. Ona w najlepszym wypadk powstrzymuje rozwój choroby. Jedyne co jest w stanie ciebie wyleczyć, a właściwie "zaleczyć" bo uzależnionym jesteś już do końca życia - jest nauka budowania zdrowych relacji międzyludzkich, nauka rozumienia własnych uczuć i samoakceptacji. A nie nauczysz się tego bez pomocy osób z zewnątrz, bo sam masz skrzywiony sposób postrzegania świata.

Nie byłem i nie wiem co to za argument. Jeżeli nigdy nie naprawiałem auta, to znaczy że dana metoda naprawy samochodu musi być z góry nieskuteczna?
To jest taki kurwa argument, że szkoda mi się użerać z typem o mentalności "nie znam się, to się wypowiem". Mam nadzieję, że jak ktoś będzie kiedyś czytał ten temat w przyszłości, bo może sam będzie miał problem z uzależnieniem/rodziną dysfuncyjną to nie będzie szukał na właśną rękę rozwiązań typu "mistyczne seanse peruwiańskich szamanów z ayahuaską ooooohhhmmmm" tylko pójdzie na cholerną terapię i będzie tam rok ostro orał, a następny rok dochodził do siebie.

Ja jestem przekonany że jedna ceremonia z ayahuascą zdziała więcej niż pół roku pierdolenia się z głupkowatymi terapiami 12 kroków.
A swoje przekonanie opierasz na ... tripreportach z hyperreal.info? ;)
Poza tym: terapia alkoholowa nie trwa pół roku. I nie jest oparta na 12 krokach. To dwie osobne rzeczy.

-Hendrix nigdy nie był uzależniony, umarł z przedawkowania barbituranów a bezpośrednią przyczyną zgonu było uduszenie się własnymi rzygowinami. W jego przypadku narkotyki bardziej mu pomagały niż wpływały destruktywnie na jego życie/karierę.
-Joplin była co prawda uzależniona od amfetaminy (podobno), ale zmarła z przedawkowania hery. I w jej przypadku również dragi odgrywały kluczową rolę w rozwoju charakteru/talentu muzycznego.
:D:D:D:D:D:D
Nie czujesz, jak się sam strasznie samozaorałeś? Naprawdę tego nie widzisz?

A jedyny sposób na spokój na ulicach to monopol na przemoc. Cóż za ignorancja i ograniczenie ze strony libertarianina
Ale żeś sobie chochoła wybudował, hohoho!

Równie dobrze mogę zapytać czy kiedykolwiek brałeś jakieś psychodeliki i jeżeli odpowiesz że 'nie brałeś', to potem pisać że nie masz pojęcia o czym gadasz . Postawa godna konserwy. Obyś za jakieś 10 lat nie musiał zmieniać zdania. A w międzyczasie polecam zapoznać się z substancją zwaną ibogaina. Gdyby była ogólnodostępna i legalna, to wszystkie śmieszne terapie straciłyby sens istnienia, a różnej maści wieszcze i hochsztaplerzy skończyliby z obsranymi gaciami na śmietniku bez pracy.
Zapytaj czy brałem. Brałem. A ibogaina jest już dostępna (eksperymentalnie) w leczeniu uzależnień w Nowej Zelandii i Brazylii. Powodem dla którego najprawdopodobniej nigdy nie będzie ogólnodostępna jest to, że branie jej powoduje zawały serca [link]
i dlatego podaje się ją tylko pacjentom objętym opieką kliniczną, żeby po prostu nie umarli. A że daje się ją głównie alkoholikom i heroinistom, a więc osobom o słabszym zdrowiu, tym ryzyko jest większe. Fajnie że taka możliwość leczenia jest, na pewno jak się rozpowszechni zwiększy szansę wychodzenia z nałogu. Ale ibogaina nie jest żadną "magiczną pastylką" tylko służy do złagodzenia zespołu abstynencyjnego i jest w tym lepsza niż metadon. Ale ona nie spowoduje że przestaniesz być uzależniony, bo samo branie heroiny to dopiero wierzchołek góry lodowej problemów heroinisty. Fajnie że możesz leczyć się objawowo, ale jeżeli chcesz się leczyć przyczynowo - to masz tylko jedną drogę

To tyle ode mnie w tym temacie, bo trochę się czuję jakbym uczestniczył w paraolimpiadzie. Nie wiem, czemu @vast się tak boi psychoterapii, czy sam jest uzależniony, czy po prostu jest głupim ignorantem. Nie mi o tym roztrząsać. Jak ktoś chce poznać ludzi, którzy naprawdę wygrali z nałogiem, niech poszuka grup Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Narkomanów i podobnych grup w swojej okolicy. Każda grupa ma jeden mityng otwarty w miesiącu. Otwarty - to znaczy, że każdy może tam przyjść. Każdy. Oczywiście warto się przedstawić z imienia i mniej więcej powiedzieć, czemu się przyszło (nawet powiedzieć, że "z ciekawości" ). I posłuchać jak wyglądała ich droga wychodzenia z nałogu. Można się zapytać, jak oni próbowali wychodzić na własną rękę i jak ponosili porażki. A co im naprawdę pomogło. Najlepsze są historie "dinozaurów" czyli ludzi z conajmniej 15-20 letnim stażem abstynencji, często sami zostali terapeutami. Ja się trochę nasłuchałem a nikomu w sumie nie zaszkodzi posłuchać. To bardzo otwiera oczy.
 

vast

Well-Known Member
2 745
5 808
Równie dobrze można by brać zimne prysznice i wierzyć, że wyciągną ciebie z nałogu.

Czyli nie wierzysz w efekt placebo? Zimny prysznic to jednak nieco inna sprawa niż LSD. PS: Leczenie się z nałogu to raczej zawsze kwestia wiary, idąc na terapie też wierzysz że ci się uda albo nie.

A sucha abstynencja, jak to nazywają polscy alkoholicy, jest mało skutecznym środkiem powstrzymania choroby.

Nie mówię tylko i wyłącznie o alkoholizmie. Takie zrywanie z uzależnieniem od chlania nie jest wskazane, może nawet skutkować zgonem. Ale niektórym się to udaje.

Z tego co pamiętam, bez terapii, samodzielnie udaje się to 5% alkoholików i poniżej 1% heroinistów.

Podaj źródło tej karkołomnej statystyki. Od nagłego odstawienia hery nie występują aż tak silne efekty fizyczne. No i raczej nie będziesz miał w statystykach ludzi którzy sami sobie poradzili z problemem, tak samo jak nie zbadasz poziomu realnego bezrobocia.

Poza tym -sama abstynencja nie leczy

A co leczy w takim razie? Siedzenie w kółeczku i gadanie o swoich problemach???

Jedyne co jest w stanie ciebie wyleczyć, a właściwie "zaleczyć" bo uzależnionym jesteś już do końca życia

Ale bełkot.

jest nauka budowania zdrowych relacji międzyludzkich, nauka rozumienia własnych uczuć i samoakceptacji. A nie nauczysz się tego bez pomocy osób z zewnątrz, bo sam masz skrzywiony sposób postrzegania świata.

Oczywiście, jest to wiedza tajemna, którą można zdobyć jedynie rozmawiając z terapeutą i innymi uzależnionymi ludźmi. Zapodanie zwykłego kwasa powie ci więcej o sobie samym niż wszyscy terapeuci na świecie razem wzięci. To jest kurwa poziom ignorancji przekraczający granice rakotwórcze.

To jest taki kurwa argument, że szkoda mi się użerać z typem o mentalności "nie znam się, to się wypowiem". Mam nadzieję, że jak ktoś będzie kiedyś czytał ten temat w przyszłości, bo może sam będzie miał problem z uzależnieniem/rodziną dysfuncyjną to nie będzie szukał na właśną rękę rozwiązań typu "mistyczne seanse peruwiańskich szamanów z ayahuaską ooooohhhmmmm" tylko pójdzie na cholerną terapię i będzie tam rok ostro orał, a następny rok dochodził do siebie.

Mówisz o sobie teraz kurwa czy co? Brałeś kiedykolwiek kwasa albo jakiś inny mocny psychodelik, znasz ludzi co brali, znasz relacje??? Podejrzewam że nie, ale z automatu odrzucasz ich pozytywny wpływ.

A swoje przekonanie opierasz na ... tripreportach z hyperreal.info? ;)

Na własnych doświadczeniach i relacjach innych ludzi, którzy nie mieli by powodu kłamać. Pacjenci z końcowej fazie raka, zaraz przed śmiercią proszą o grzyby a nie o frajera z dyplomem terapeuty który potrzyma ich za rączkę.

Nie czujesz, jak się sam strasznie samozaorałeś? Naprawdę tego nie widzisz?

To może wytłumacz gdzie jest to samozaoranie. W twoim przekonaniu każdy overdose wiąże się z uzależnieniem?

Ale żeś sobie chochoła wybudował, hohoho!

Żaden chochoł, tylko przykład identycznego rozumowania. Jesteś konserwatystą?

Zapytaj czy brałem. Brałem. A ibogaina jest już dostępna (eksperymentalnie) w leczeniu uzależnień w Nowej Zelandii i Brazylii. Powodem dla którego najprawdopodobniej nigdy nie będzie ogólnodostępna jest to, że branie jej powoduje zawały serca [link]
i dlatego podaje się ją tylko pacjentom objętym opieką kliniczną, żeby po prostu nie umarli. A że daje się ją głównie alkoholikom i heroinistom, a więc osobom o słabszym zdrowiu, tym ryzyko jest większe. Fajnie że taka możliwość leczenia jest, na pewno jak się rozpowszechni zwiększy szansę wychodzenia z nałogu. Ale ibogaina nie jest żadną "magiczną pastylką" tylko służy do złagodzenia zespołu abstynencyjnego i jest w tym lepsza niż metadon. Ale ona nie spowoduje że przestaniesz być uzależniony, bo samo branie heroiny to dopiero wierzchołek góry lodowej problemów heroinisty. Fajnie że możesz leczyć się objawowo, ale jeżeli chcesz się leczyć przyczynowo - to masz tylko jedną drogę

No i co że powoduje zawały serca? Nie to jest powodem, że nie będzie ogólnodostępna, tylko jak zwykle państwo które tego zakaże. I druga sprawa - negujesz oddziaływanie na psychikę uzależnionego. Ibogaina jest silnym psychodelikiem i już nawet od jednego doświadczenia narkomani zrywają z nałogiem. Jest to wpływ NIEZAPRZECZALNY i znacznie bardziej namacalny niż gadka z terapeutą. Moim zdaniem ibogaina to niezaprzeczalna rewolucja w leczeniu uzależnień.



To tyle ode mnie w tym temacie, bo trochę się czuję jakbym uczestniczył w paraolimpiadzie. Nie wiem, czemu @vast się tak boi psychoterapii, czy sam jest uzależniony, czy po prostu jest głupim ignorantem.

Nie boję się, po prostu uważam że nie jest jedynym pomocnym środkiem i do tego też nie jest najlepszym środkiem. Jeżeli komuś pomogło to spoko, ale nie sprzedawaj ludziom kitu, że to jedyna droga.Jedyna słuszna i skuteczna droga.


Tutaj materiał o ibogainie z Amerykańskiej TV:

 
Ostatnia edycja:

Bernard

Member
59
82
A swoje przekonanie opierasz na ... tripreportach z hyperreal.info?

NIe deprecjonowałbym takich for. Informacje tam zawarte są bardziej wartościowe niż jakieś państwowe raporty.

Można się wielu ciekawych rzeczy dowiedzieć. Np., że wielu użytkowników dragów którzy trafiają na odwyk, pod państwową opieką, jest faszerowanych różnymi psychotropami/uszczęśliwiaczami. W konsekwencji czego później mają problem z kolejnym uzależnieniem.
 
Do góry Bottom