Muzyka poważna

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Stephen Fry - Wagner & Me.


Film dokumentalny przybliżający biografię Ryszarda Wagnera przez pryzmat wyprawy Fry'a na festiwal w Bayreuth. Poruszone zostają wątki adolfowe, ponieważ Stephen jako Żyd przeżywa pewien dylemat, związany z hitlerowskimi konotacjami, jakie łączą się z antysemityzmem artysty a przede wszystkim jego rodziny jak i kultury wczesnodwudziestowiecznych Niemiec.

Całkiem zgrabna produkcja dla początkujących lub nieobeznanych z wielkim romantykiem, tym bardziej, że prowadzona przez fascynata jego twórczości. Miło ogląda się autentyczną podjarkę w historycznych miejscach, związanych z kompozytorem a dzięki zaprezentowanemu w filmie entuzjazmowi prowadzącego, przybliżenie środowiska wagnerystów nie wypada nazbyt nerdowsko.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Na ogół nie lubię estradowego traktowania klasyki, to znaczy przerabiania jej na krótkie popowe piosenki z akpompaniamentem śmiesznej perkusji, natomiast Still Life Annie Haslam przetrwało próbę i chociaż początkowo potraktowałem je w formie prog-related ciekawostki, mimo wszystko w jakiś sposób ostało się w mojej płytotece.

Historia zna romanse rockowych wykonawców z wykonawcami szlachetniejszych gatunków (bo czym niby były występy Freddiego Mercury z Monserrat Caballe [Barcelona]?), ale na ogół tego rodzaju zderzenia wychodzą marnie. W tym przypadku granica między muzycznymi światami nie była wcale tak gigantyczna, zwłaszcza, że wokalistka szkoliła się w te klocki u Sybil Knight. Tak czy owak, było to na początku kariery, poświęconej na muzykę mniej wymagającą dla głosu, nie zaś stopniowego opanowywania coraz bardziej wymagającego dla wokalu materiału - można było zatem żywić uzasadnione wątpliwości, czy słowik prog-rocka da sobie po latach radę. [Tym bardziej, że to ejtisy...]

Płyta przetrwała, przede wszystkim chyba z powodu syntezy Tannhäusera z tekstem Betty Thatcher, który w absolutnie genialny sposób podsumowuje to wszystko, o co w romantyzmie chodzi, akcentując tym samym jego wolnościową naturę. Można się oczywiście czepiać aranżu i tego, że nie jest to Haslam w szczytowej formie, ale te uwagi i tak nikną przy niepowstrzymanej, emancypacyjnej mocy tego kawałka!



Ale jakby ktoś chciał uwerturę z Tannhausera w bardziej ortodoksyjnej formie, to polecam tę w wykonaniu Toscaniniego:



Solti, Furtwängler, Toscanini, Kubelik, Knappertsbusch, to chyba mój top 5 dyrygentów jeśli chodzi o Wagnera. A potem reszta łajz w stylu Bouleza, któremu nie wybaczę nigdy Parsifala disneyowsko-holywódzkiego (WTF w ogóle?!).
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
CRlNSWEVEAA3xcn.jpg
 

Łukash

Well-Known Member
261
531
Requiem to bezpretensjonalne wykonanie Currentzisa i Music Aeterna / Siberian Singers wywala z butów jak gra Pacino w Scarface .. :


polecam z całego serducha całą płytę.

Gesualdo Maione - zajebiste wydanie :

Monteverdi z La Venexiana : ale to wydanie : http://www.cmd.pl/sklep/product_info.php?products_id=2428

Netrebko, Callas....
no jak nie jak klasyk :
..................Puccini Madama motyl z filmu z zajebistym Jeremym Ironsem :
Prokofiev "Dance..." wiadomo....
Chopin.....
 
Do góry Bottom