Muzułmańskie zagrożenie

A

Antoni Wiech

Guest
Cyberius napisał:
Antoni Wiech napisał:
margines napisał:
Ta uwaga jest na tyle słuszna, że w sumie można obawiać się ogólnie zagrożenia ze strony kultury azjatyckiej rejonów skąd pochodzą najczęściej emigranci czyli Indii, Pakistanu, Afganistanu, Turcji. Nie wszyscy oni są muzułmanami, ale reprezentują najprawdopodobniej podobny styl myślenia.
chyba jednak nie do końca, bo hindusów żyjących z wynajmu nieruchomości i handlu niewiele łączy z największymi biedakami imigrantami z Afganistanu i czarnej afryki,
a pracowitych zdobywających wykształcenie chińczyków i ludzi żółtych z arabami.
Hindusów i chińczyków łączy jedno -pogarda dla białych szczególnie tych biedniejszych i zajmujących niższe pozycje społeczne od nich. Arabowie i czarni są bardziej kosmopolityczni i pod tym względem przypominają białych jednak w dużym stopniu są biedni co ich od nich rózni rózni, paki są najbardziej tolerancyjną grupą z nich wszystkich -mają sklepy chociaż mniesze od hindusów jednak chyba nie odczuwają nienawiści do innych grup etnicznych.

Jeżeli może ich wszystkich coś połączyć w tym także i nas czyli emigrantów ze środkowej i wschodniej europy to wspólna niechęć do białych brytyjczyków. Takiego wspólnego frontu najbardziej oczekują czarni.

Nie pisałem o czarnej Afryce ani Chinach. Hindusi wyglądają rzeczywiście na najbardziej zamożnych i w ogóle najbardziej zasymilowanych, niemniej jeśli wierzyć przekazom ich kulturowe podejście np. właśnie do kobiet niewiele się różni od innych rejonów, które wymieniłem wcześniej.
Pakistańczycy dla mnie osobiście wyglądali na bardzo nieufnych w porównaniu do Hindusów.
Niechęci białych, przynajmniej Polaków do brytoli nie zaobserwowałem. No, ale możemy tak spekulować długo...
 

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
Antoni Wiech napisał:
Nie pisałem o czarnej Afryce ani Chinach.

Niechęci białych, przynajmniej Polaków do brytoli nie zaobserwowałem. No, ale możemy tak spekulować długo...
ale ja pozwoliłem sobie na małą wycieczkę po ludach brytanii

co do reszty to takie uwagi mnie naszły:
ludzie wyznający religię raczej nie robią wojny ani rewolucji, żyją zykle sprawami pracy, rodziny i ew. religii, a ludzie wywołujący wojny nie są ludźmi religijnymi
Wojnę robią odrzuceni przez system którzy skończyli szkoły itd. a nie znaleźli dla siebie miejsca
-tradycjonalizm może być pretekstem do pociągnięcia za sobą innych jeśli znajdzie się na to zapotrzebowanie, równie dobrze może być to bieda lub cokolwiek innego.
Co do polaków to czasami mam wrażenie że odczuwają niechęć do wszystkich.

-------------
Chyba się nie rozumieny. Mnie nie interesuje religia islamska lub hinduska -niech sobie wyznają swoje religie. Nie intersują mnie ich stroje -niech sobie noszą i ubierają się jak chcą. Nie obchodzą mnie ich prawa -mają własne prawa chociaż dyskusyjne z naszego punktu widzenia, tak samo jak młode kobiety islamskie i hinduskie mają prawo się buntować, niezgadzać z decyzjami rodziców i dziadków wobec planów na ich przyszłośc i uciekać z domów -nawet są miejsca które udzielają im ochrony i pomagają [ świetnie że te miejsca są!]
Chodzi mi o to że podstawą cywilizacji bliskiego wschodu jest wiara i dogmat a nie jak u nas w cywilizacji europejskiej wiedza i doświadczenie -przynajmniej od czasów Arystotelesa. Religia chrześcijańska też wywodząca się z bliskiego wschodu przez prawie dwa tysiące lat dotarła się z cywilizacją europejską a nawet częściowo przyjęła Arystotelizm poprzez Tomizm i nauki Tomasza. Więc ekspansja cywilizacji europejskiej pogrąży znowu europę w cywilizacji wiary, posłuszeństwa i dogmatu.

Chustki niech tam sobie na twarzy noszą, ładne oczy mają i mi się to podoba
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Cyberius napisał:
]a nie jak u nas w cywilizacji europejskiej wiedza i doświadczenie -przynajmniej od czasów Arystotelesa.

Mała uwaga.
Arystoteles został skutecznie zatuszowany przez kościoły chrześcijańskie (KK i prawosławny) na ponad 1000-lat!
Arystotelesa w naszej cywilizacji znamy z tłumaczeń arabskich. Po podbojach chrześcijańskich w Hiszpanii chrześcijańscy uczeni dorwali się do bibliotek muzułmanów. I okazało się, że oprócz wielu naukowych dzieł z matematyki, astronomii i medycyny przetłumaczyli oni też Arystotelesa. Znajomość całej wiedzy spisanej po grecku w zasadzie zawdzięczamy cywilizacji muzułmańskiej.
Zaraz jak Arystoteles ponownie ujrzał światło dzienne za jego czytanie lub nawet komentowanie (!) groziła ekskomunika.
Tak, że ze znajomością Arystotelesa i jego wpływem na naszą cywilizację nie było ciągłości.
 

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
kr2y510 napisał:
Mała uwaga.
Arystoteles został skutecznie zatuszowany przez kościoły chrześcijańskie (KK i prawosławny) na ponad 1000-lat!
Arystotelesa w naszej cywilizacji znamy z tłumaczeń arabskich. Po podbojach chrześcijańskich w Hiszpanii chrześcijańscy uczeni dorwali się do bibliotek muzułmanów. I okazało się, że oprócz wielu naukowych dzieł z matematyki, astronomii i medycyny przetłumaczyli oni też Arystotelesa. Znajomość całej wiedzy spisanej po grecku w zasadzie zawdzięczamy cywilizacji muzułmańskiej.
Zaraz jak Arystoteles ponownie ujrzał światło dzienne za jego czytanie lub nawet komentowanie (!) groziła ekskomunika.
Tak, że ze znajomością Arystotelesa i jego wpływem na naszą cywilizację nie było ciągłości.
No nie, nie bronie wcale kościoła "chrześcijańskiego" tak samo jak wspoomniałem należy do bliskowschodniej "cywilizacji wiary, posłuszeństwa i przymusu" a nie wiedzy i doświadczenia choć trochę się ogładził i dopasował do warunków.
Dobrze też że islam nie był taki hermetyczny i zamknięty na nauki starożytnych.
Nie należy także zapominać że w basenie morza śródziemnego islam pojawił sie w miejscach gdzie była cywilizacja starożytna. Może przez ten kontakt islam też się trochę ogładził i dopasował?
-za jednym i drugim nie przepadam choć nie zwalczam.

aha -co do tej wiedzy to nie wiadomo ile przetrwało, chyba niewiele
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
@Cyberius

Ja to napisałem z innego powodu. By zwrócić uwagę, że wartości płynące bezpośrednio z Arystotelesa weszły dość późno do naszej cywilizacji.

@Trigger Happy

No to widać, że islamizacja to kolejny temat zastępczy, podsycany przez środowiska głównie syjonistyczne. Nam to nie grozi. A resztę UE to pies jebał. Poza tym lepszy islam niż komunizm, humanitaryzm, prawa pracownicze i inne gówno. Lepiej jak w Brukseli stoi wypasiony pałac jakiegoś kalifa (z haremem, fontannami i ogrodami) niż jakieś parlamenty i inne pedalskie budy hujków UE.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
A ja bym tak łatwo nie odrzucał tego zagrożenia. Nie grozi nam w sensie etnicznym, że nam się namnoży islamistów, bo mało ich mamy. Ale będzie ich mnóstwo w państwach ościennych (czy prowincjach ościennych, jak będziemy w jednym superpaństwie UE) i mogą właśnie poprzez Brukselę wiele nam narzucić. Poza tym, jak im coś odwali, to ruszą na nas - niewiernych, a my jesteśmy dupy i nie damy odporu.
 
M

Matrix

Guest
kr2y510 napisał:
@Cyberius

Ja to napisałem z innego powodu. By zwrócić uwagę, że wartości płynące bezpośrednio z Arystotelesa weszły dość późno do naszej cywilizacji.

@Trigger Happy

No to widać, że islamizacja to kolejny temat zastępczy, podsycany przez środowiska głównie syjonistyczne. Nam to nie grozi. A resztę UE to pies jebał. Poza tym lepszy islam niż komunizm, humanitaryzm, prawa pracownicze i inne gówno. Lepiej jak w Brukseli stoi wypasiony pałac jakiegoś kalifa (z haremem, fontannami i ogrodami) niż jakieś parlamenty i inne pedalskie budy hujków UE.
Muzułmanie się modlą kilka razy na dobę, są bardziej religijni od katolików i protestantów, nie sądzę, że jak to ktoś mówił, że kiedyś będą w parlamencie danego niby zagrożonego islamizacją państwa, bo wtedy by musieli dbać o prawa i przywileje katolików lub równe prawa co by potem mogło osłabić ich religię.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Problemem nie są muzułmanie a dzicz, która przywozi ze swych krajów zwyczaje przedislamskie. Przy czym tylko te kretyńskie zwyczaje się sumują i łączą z islamem. Porządny Pakistańczyk, który pracuje w UK siedzi cicho, bo boi się ISSI, które może zaszkodzić jego rodzinie w Pakistanie. A bydło idzie na współpracę z ISSI, bo "nie ma wyjścia". I właśnie to bydło jest głośne i wszędobylskie. A jak porządni Pakistańczycy siedzą cicho, bo są zastraszeni to też jest źle. Z innymi nacjami jest inaczej ale wszystko sprowadza się do tego, że bydło i dzicz dominuje.

tosiabunio napisał:
to ruszą na nas - niewiernych, a my jesteśmy dupy i nie damy odporu.

No cóż, jak chcesz by dali opór i wygrali to sław skurwysynów - obrońców wolności.

Ktoś tam wcześniej napisał, że "nikt się nie postawi 20-letniemu muzułmaninowi". A postawi się 20-letniemu smrolowi z ABWhery? Oni tak hodują bydło, by się nikomu nie stawiało. Bo jak się zacznie stawiać to wpierw zajebie ICH i ich przydupasów.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
kr2y510 napisał:
No cóż, jak chcesz by dali opór i wygrali to sław skurwysynów - obrońców wolności.

Nie bardzo takowych znam i nie bardzo w nich wierzę. Skurwysyny mają to do siebie, że są skurwysynami i na żadnej wolności im nie zależy.

Mamy raczej kultywować w sobie chęć obrony wolności, a nie liczyć na jakichś bohaterskich zbawców tejże wolności, którzy przy pierwszej okazji wydymają nas w zad. Jak słyszę, że ktoś będzie walczył o moją wolność, to zaraz zastanawia się, czy trzymać się za tyłek.

kr2y510 napisał:
Ktoś tam wcześniej napisał, że "nikt się nie postawi 20-letniemu muzułmaninowi". A postawi się 20-letniemu smrolowi z ABWhery? Oni tak hodują bydło, by się nikomu nie stawiało. Bo jak się zacznie stawiać to wpierw zajebie ICH i ich przydupasów.

Tak, tu właśnie jest problem. Bo to my mamy być gotowi, a jesteśmy skutecznie oduczani od tej gotowości i odbiera się nam stosowne środki.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
tosiabunio napisał:
Nie bardzo takowych znam i nie bardzo w nich wierzę. Skurwysyny mają to do siebie, że są skurwysynami i na żadnej wolności im nie zależy.

Timothy James McVeigh. Na czym mu zależało?
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
O kto go tam wie? Może był jedynie instrumentem w czyichś rękach? Ja na jego temat zdania nie zmienię, bo żaden z niego bojownik o wolność. To już wolę ekipę Koresha.
 
A

Antoni Wiech

Guest
http://www.youtube.com/watch?v=2GpRfaav5c4

Propagandowy film przeciw radykalnemu islamowi, którego być może jednym z celów jest uzasadnienie ewentualnej interwencję USA w Iranie. Jest tam też parę pominiętych istotnych faktów np. to że głównym żądaniem muzułmanów ze szkoły w Biesłanie było wycofanie się wojsk rosyjskich z Czeczenii, mimo to daje do myślenia. Mi najbardziej podobał się fragment o policji obyczajowej w Iranie, zatrzymują kobiety na ulicy i mówią im, że mają za obcisłe ciuchy lol..
 
M

Matrix

Guest
To jest bardzo trudny przeciwnik ten radykalny odłam Islamu, co gorsza pozostali muzułmanie wcale go nie potępiają, jak zauwazył autor tego filmu.
Czego oni chcą od Amerykanów, już nie pamiętają wojny ZSRR- Afganistan ? Amerykanie uzbroili i wyszkolili Muchadżedinów, dzięki temu rusccy pojechali do domu.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Matrix napisał:
Amerykanie uzbroili i wyszkolili Muchadżedinów,

Zbroili i szkolili ale tych porypanych i ekstremalnych. Celowo, by z czasem zniewolić w miarę wolny naród Afgański.
 
A

Antoni Wiech

Guest
kr2y510 napisał:
Zbroili i szkolili ale tych porypanych i ekstremalnych. Celowo, by z czasem zniewolić w miarę wolny naród Afgański.
Twoja teoria jest o tyle dziurawa, że naród afgański próbowali zniewolić komuniści afgańscy z pomocą radziecką, a ekstremiści muzułmańscy szkoleni przez USA byli najprawdopodobniej jedynymi, którzy mieli wolę tych komuchów napierdalać.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 700
Nie jedynymi. Po zwycięstwie na północy ostali się dość liberalni politycznie Mudżahedini. Amerykanie świadomie i celowo dawali broń porypanym dupkom w tym ich agentowi Bin Ladenowi.
Nauka z tego taka, że jak ktoś daje wsparcie to nigdy nie jest ono za darmo. I często przy takiej transakcji taki robi dodatkowy wałek.
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Kolejny przykład marszu przez instytucje i stopniowego zmieniana ustroju państwa:

Fundamentalizm islamski made in Turcja

Autor tekstu: Radosław S. Czarnecki

Turcja to już nie jest kraj świecki. To kraj islamistyczny.

Hanefi Avci

Hanefi Avci to były dowódca policji w prowincji Eskisehir (wschodnia Turcja). Jak wielu laicko nastawionych i przywiązanych do idei świeckiego państwa (stworzonych przez założyciela dzisiejszej Turcji — Atatuerka) mocno zaniepokojony jest władzą jaką — z demokratycznego wyboru i to po raz któryś z rzędu — otrzymuje AKP (turecka Partia Sprawiedliwości i Dobrobytu). Rządząc we wszystkich przestrzeniach życia publicznego AKP systematycznie islamizuje życie w Turcji. I to nie tylko na prowincji - zawsze konserwatywnej, przywiązanej do tradycji islamskiej, zacofanej i nieeuropejskiej, ale także w metropoliach (Istambuł, Ankara, Izmir itd.). To skomplikowany i długotrwały proces postępujący jednak już od dekad. Dziś na czele tego trendu — w formie zarówno intelektualnej jak i praktycznej — który przeniknął do wszystkich gremiów kierowniczych tureckich instytucji i jest niezwykle wpływowym w wielu dziedzinach życia, stoi organizacja którą kieruje mieszkający w USA imam, literaturoznawca, myśliciel, poeta, działacz polityczny, moralista islamski (także suffi jak podaje ów imam w swym CV), autor ponad 60 prac z tego zakresu - Fethullahem Guelenem (ur. 27.04.1941 w rejonie Erzurum, wsch. Turcja). On to stworzył tzw. Ruch Guelena odgrywający kolosalną role w przekształcaniu świadomości współczesnych Turków w kierunku islamizacji.

Jak pisze Barry Rubin zasadniczym problemem jest to, że reżim turecki systematycznie redukuje demokrację w kraju. Aresztowano setki umiarkowanych działaczy, dziennikarzy czy naukowców pod różnymi, najczęściej absurdalnymi zarzutami. Siły zbrojne, policja, administracja państwowa, uprzednio strażnicy świeckości państwa i podstaw systemu demokratycznego, zostały złamane. Media są zastraszone. Radykalni islamiści przeniknęli do wszystkich części rządu i administracji. Na Zachodzie niemal nie informuje się opinii publicznej o tym dobrze skoordynowanym, pełzającym ruchu ku dyktaturze islamizmu (może w wersji soft, ale na pewno nie jest to droga ku liberalnej demokracji i państwa prawa wg europejskich norm i zasad). "Jest to recepta dla radykalnych grup islamistycznych, jak przechwycić władzę w państwie i fundamentalnie zmienić społeczeństwo, przedstawiając się równocześnie jako umiarkowani. Jest to stopniowy proces, odpowiednik ruchu rewolucyjnego dokładnie o stulecie wcześniej, awansującego od anarchii do bolszewizmu".

Czemu to Turcja, kraj starający się o członkostwo w Unii Europejskiej, państwo o dużym znaczeniu kulturowo-politycznym w tym regionie świata, o prężnej i nowoczesnej gospodarce, o pokaźnym wzroście PKB (odnotowywanym przez liczące się agencje ratingowe i międzynarodową finansjerę), państwo stawiane do tej pory za model rozwoju i europeizacji Bliskiego Wschodu — w materii porządków panujących w przestrzeni publicznej — jest aktualnie tak postrzegana? Co sprawia, że rządy Partii Sprawiedliwości i Dobrobytu, kwalifikowanej przez zachodni mainstream do kategorii umiarkowanych konserwatystów i euro-islamistów (z tym pojęciem wielu do niedawna wiązało określone nadzieje) są dziś oceniane tak surowo i pojawiają się coraz powszechniejsze słowa krytyki ?

Otóż Turecka Partia Sprawiedliwości i Dobrobytu wykorzystuje swe rządy do stosowania inżynierii społecznej, która prowadzić ma do stworzenia muzułmańskiego społeczeństwa przestrzegającego moralności religijnej. Partia nie robi tego poprzez zmiany w prawie, lecz przez regulacje administracyjne, takie jak podnoszenie podatków np. na alkohol, które windują ceny do nieosiągalnych dla przeciętnego mieszkańca poziom. Od kiedy AKP doszła do władzy, pisze Soner Cagaptay (dyrektor programu badań nad Turcją w Washington Institute for Near East Policy) w artykule dla Hurriyet Daily News, specjalny podatek na alkohol wzrósł dramatycznie, czyniąc kieliszek wina czy piwa jednym z najdroższych na świecie. Badania pokazują, że w ciągu ośmiu lat rządów Partii Sprawiedliwości i Dobrobytu alkohol stał się drogim luksusem.

AKP jest znana ze swojej awersji do alkoholu i nie zważając na podziały w tureckim społeczeństwie co do tej kwestii, poprzez podatki sprawia, że alkohol jest dla wielu Turków po prostu niedostępny. I chociaż państwa nie-muzułmańskie również uprawiają politykę promującą lub potępiającą picie alkoholu, w tym miejscu wkracza narzucanie społeczeństwu poglądów religijnych. Tworzy się pozór demokracji, gdzie obywatele niby mogą sami wybrać czy chcą pić, czy nie, jednocześnie narzuca się im prawo podyktowane religijną moralnością.

Turcja nie doświadczała wcześniej problemów z alkoholizmem. Badania Światowej Organizacji Zdrowia z roku 2003 odnotowują spożycie alkoholu na głowę na poziome 1,4 litra rocznie. W tym samym czasie Belgowie wypijali 10,9 litra, a sąsiedni Cypr i Grecja odpowiednio 11,5 i 9 litrów. Nawet Katar, który wprowadził surową wersję szariatu, konsumował 4,4 litra na głowę. Specjalny podatek od konsumpcji został wprowadzony przez AKP w 2002 roku i ustanowiony na poziomie 48% kosztu napoju (wcześniej było to 18%), by w 2009 roku osiągnąć poziom 63%. I mimo, że po naciskach wyłączono z tego opodatkowania wino, podniesiono na nie podatek w stałych kwotach, by skompensować tę decyzję. W tym samym okresie podatek na piwo wzrósł o 737 %. Narodowy turecki alkohol, raki, podrożał prawie czterokrotnie. Poza tym podjęto działania administracyjne przeciwko raki, zwyczajowo spożywanym z małymi talerzami sera, ryb czy owoców. W lipcu 2009 zakazano reklam raki na tle jedzenia.

Polityka wobec alkoholu pokazuje jak AKP zmierza do społecznej transformacji Turcji, które ograniczają możliwość wyboru, narzucając krajowi wartości religijne i określone przez nie wzorce kulturowe. Jeżeli przeciętna rodzina nie będzie mogła sobie pozwolić na alkohol przy obiedzie, to zniknie on powoli z krajobrazu społecznego.

Równocześnie spada liczba licencji na sprzedaż alkoholu w sklepach i barach. Licencje te wydają kontrolowane przez rząd samorządy lokalne. Liczba sklepów autoryzowanych do sprzedaży alkoholu spadła od 82 271 w 2002 do 78 212 w 2008; restauracji, barów i pubów z 13 115 do 8 963 w tym samym okresie. Wszystko to miało miejsce w kraju z rosnącą populacją i rozwijającą się gospodarką.

Prawo jednostek do wyboru jest tym samym pod rządami AKP coraz bardziej ograniczane, w ramach rządowej definicji tego, co znaczy być dobrym muzułmaninem.

Jak do tego doszło, iż nowoczesna idea laickiego państwa prawa - orientująca się na europejską kulturę polityczną — Mustafy Kemala Paszy na naszych oczach sypie się w gruzy ? Analizuje trafnie ów problem znawca islamu i specjalista ds. religii Mahometa, zeuropeizowany Syryjczyk Basam Tibi. Jego zdaniem ów proces rozpoczął się już na przełomie lat 50./60. ub. wieku od działalności szkół koranicznych tzw. Imam hatip lisesi. I to one stały się głównym zarodnikiem i nosicielem istniejącej współcześnie sytuacji.

Te szkoły religijne — jakimi w początkowym zamyśle miały być imam hatip — miały szkolić kaznodziei dla potrzeb meczetów. Z czasem, gdy inkorporowano je do państwowego systemu oświaty zaczęły przygotowywać swych wychowanków dla kadr i elity państwa, a przede wszystkim — do pełnienia publicznych i jednocześnie kierowniczych funkcji (w ramach preferencji uzyskiwanych sukcesywnie od biurokracji tureckiej — często zislamizowanej, często skorumpowanej — lub poprzez czynienie faktów dokonanych). Opanowali dziś oni grosadministracji, sądownictwa, prokuratury, wyższe stanowiska w policji i wojsku (osoby przywiązane do idei Atatuerka zostały skazane — za udział w wojskowym przewrocie w 1980 r. — na kary więzienia lub przeniesione na wcześniejsze emerytury), a także w biznesie i bankowości. W dzisiejszej Turcji pod rządami Partii R.T.Erdogana — aktualnego Premiera Turcji — zmieniane jest sukcesywnie prawo, kierując się coraz wyraźniej (choć powoli) w stronę całkowitej islamizacji i orientalizacji. Razem z tym trendem postępują zmiany w świadomości społeczeństwa tureckiego — staje się ono coraz bardziej podzielone i zantagonizowane: zwolennicy islamizacji i twardego powrotu do tradycji poszerzają swe wpływy spychając zwolenników laickości kraju do przysłowiowego „narożnika".

Już w latach 80. ub. wieku prof. A.Kadioglu z elitarnego uniwersytetu Bilkent w Ankarze pisała: "Szkoły imam hatip rosną w Turcji jak grzyby po deszczu, zagrażając dalszemu, świeckiemu kształceniu młodzieży tureckiej" przestrzegając przed postępującym religianctwem coraz silniej obecnym w przestrzeni publicznej. Na ów problem zwracało także uwagę wielu dyplomatów akredytowanych nad Bosforem. Jak pisze wspomniany B.Tibi "zasadnicze znaczenie miał (...) cel polityczny: wprowadzenie fundamentalizmu do systemu oświaty. W ten sposób została zaatakowana istota kemalizmu, który konsekwentnie dążył do ścisłego oddzielenia religii od polityki w ramach radykalnej sekularyzacji". Syryjski naukowiec cytuje — w prezentowanym tu kontekście — b.premiera Iraku Fadila el-Dżamila, który stwierdził onegdaj niezwykle celnie, że "...nie ma sprzeczności miedzy Wschodem, a Zachodem, natomiast istnieje sprzeczność między zacofaniem, a postępem".

Opanowanie systemu oświaty pozostaje — jak widać — w długofalowym zamyśle wszystkich ruchów społeczno-polityczno-religijnych podstawowym warunkiem powodzenia. Prezentowany przykład Turcji jest tu niezwykle charakterystyczny.

Obserwując zdjęcia z różnych stron świata gdzie funkcjonują szkoły Imam hitap (ale sytuacja w Turcji pod tym względem jest szczególna) widać dziewczynki i nastolatki szczelnie zakryte hidżabami. Czołowe pozycje — to też jest niesłychanie wyraźne — w tym systemie edukacji piastują wyłącznie mężczyźni.
 
  • Like
Reactions: Gie

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Niezwykle charakterystycznym aspektem omawianej sytuacji są również decyzje tureckiego parlamentu, opanowanego niemal w całości przez stronników islamizacji państwa, które od chwili objęcia rządów AKP nad Bosforem (2003) zwiększyły ponad 9-krotnie liczbę opłacanych przez rząd posad w meczetach.

Na zakończenie kilka słów warto poświecić „szarej eminencji' tureckiej drogi "od państwa laickiego" ku coraz głębszej islamizacji kraju, Muhammedowi Fethullahowi Guelenowi. Ten ponad 70-letni myśliciel, poeta, działacz społeczny, zwolennik między-religijnego dialogu, twórca ideowy wielu organizacji o charakterze non profi w Turcji i na Bliskim Wschodzie, wykładowca wielu wyższych uczelni (także na Zachodzie) mieszkający obecnie w USA, prowadzi szeroko zakrojoną działalność na rzecz nie tylko dialogu między-wyznaniowego (jak się głównie prezentuje), ale staje się przede wszystkim rzecznikiem islamizacji stosunków społecznych w świecie muzułmańskim. A "....W świecie islamu muzułmanin ma religię czyli narodowość muzułmańską". Tym można również tłumaczyć popularność idei Guelena.

Zresztą takie tendencje obserwuje się od ponad 4 dekad we wszystkich fundamentalistycznie nastawionych wspólnotach religijnych, zwłaszcza w tzw. wielkich religii monoteistycznych, wywodzących się z "pnia Abrahama".

M.F.Guelen edukację rozpoczął w rodzinnej wiosce, ale wkrótce zmuszony był ją przerwać z powodu przeprowadzki. Kształcił się w dziedzinach związanych głównie z religią. Pierwsze kazanie wygłosił w wieku 14 lat. Jeszcze przed 18 rokiem życia stał się zwolennikiem muzułmańskiego teologa i myśliciela Saida Nursiego W 1959 otrzymał dyplom kaznodziei państwowego i promocję na stanowisko religijne w Izmirze. W swoich przemówieniach i wystąpieniach publicznych zwracał uwagę głównie na aktualne kwestie społeczne. Jego głównym celem stała się aktywizacja wiernych. Wykładał w meczetach, na spotkaniach w miastach oraz w kawiarniach. Zyskał aprobatę wspólnoty akademickiej, w szczególności studentów. Tematyka jego wystąpień dotyczyła kwestii religijnych, edukacji, nauki, darwinizmu (krytyczne i zdystansowane stanowisko), ekonomii oraz sprawiedliwości społecznej. W 1981 roku zrezygnował ze swoich oficjalnych obowiązków jako wykładowcy. W latach 70. na kilka miesięcy Guelen trafił do więzienia za "podważanie systemu republikańskiego". Swoją działalnością wpłynął na stworzenie głównie stowarzyszeń i organizacji o charakterze charytatywnym (podobieństwo do działań Hezbollahu w Libanie czy Hamasu w Strefie Gazy jest uderzające). W roku 1999 został zaprezentowany na forum Parlamentu Religii Świata w Kapsztadzie jego ważny dokument pt. Konieczność dialogu międzywyznaniowego. Guelen porusza w nim kwestię dialogu jako niezbędnego elementu osiągnięcia porozumienia między religiami.

Spotykał się m.in. z Janem Pawłem II, Johnem O'Connorem (arcybiskupem Nowego Jorku), Leonem Levym (byłym prezesem The Anti-Defamation League). W samej Turcji gościł często nuncjusza apostolskiego, patriarchów kościołów prawosławnych i samego metropolitę Konstantynopola (Istambułu) — papieża prawosławia, patriarchę wspólnoty ormiańskiej w Turcji, naczelnego rabina wspólnoty żydowskie itd. Guelen współpracuje z wieloma periodykami i dziennikami na całym świecie. Jego teksty zostały przełożone na wiele języków: angielski, francuski, niemiecki, rosyjski, albański, japoński, indonezyjski i hiszpański.

W skrócie więc Guelen uchodzić może za zwolennika ekumenizmu, zbliżenia między-religijnego, multi-kulturowości i dialogu, czyli tym samym — tolerancji, zrozumienia, współistnienia różnorodności etc. Ale to jedynie pozory: w jego pracach i tezach nigdzie nie wspomina się np. o osobach niewierzących. Ich po prostu nie ma. Także problemy religijnej niewiary, ateizmu i agnostycyzmu nie goszczą w jego rozważaniach. To niezwykle symptomatyczne rysy jego dorobku i nauk.

Guelen bywa nazywany najważniejszym islamskim intelektualistą i twarzą umiarkowanego islamu. Brylował na salonach nawet u prezydenta USA Billa Clintona. "Przyczyniacie się do promocji idei tolerancji i dialogu międzywyznaniowego zainspirowanego Fethullahem Guelenem i jego międzynarodowym ruchem", miał powiedzieć Clinton uczestnikom Światowego Forum Rumi w 2010 roku. F. Guelen kreuje się (i jest kreowany przez zachodni mainstream) na umiarkowanego muzułmanina, w rzeczywistości jednak jest ukrytym zwolennikiem wprowadzenia nowego islamskiego ładu. Wielu uważa go za "wilka w owczej skórze" i współczesnego, post-modernistycznego, Chomeiniego. Niedawno CBN News przyjrzało się życiu imama — samotnika, który zawiaduje swoim globalnym ruchem z odludzia w górach Pensylwanii.

Mimo braku wyższego wykształcenia turecki imam jest liderem dla kilku milionów wiernych, którzy zwracają się do niego per "Hoca Efendi" (mistrzu). "Jaki jest ostateczny cel ruchu, którego budżet opiewa na wiele milionów, który na całym świecie zakłada licea, uczelnie wyższe, organizacje pozarządowe, sklepy i banki?" — taki dylemat postawił w tureckich mediach dziennikarz Tulin Daloglu, wypowiadając na głos wątpliwości nurtujące wielu obserwatorów i komentatorów.

Guelen twierdzi, że reprezentuje umiarkowany odłam islamu, który da się pogodzić ze współczesnym światem. Kładzie nacisk na dialog międzywyznaniowy i naukę. "Nie jest to tylko ruch religijny, to ruch Fetullaha Guelena. Jego członkowie sami używają tej nazwy", tłumaczy Ariel Cohen, ekspert ds. Bliskiego Wschodu w Heritage Foundation. Cohen z bliska przyjrzał się temu ruchowi "Niewątpliwie jest to świat zgodny z wizją Koranu i islamu, zgodny z poglądami Fetullaha Guelena. Nie chodzi tu jednak o kalifat czy państwo szariatu ale o "Nowy Islamski Ład Światowy" mówi wspomniany ekspert.

Zdaniem Cohena niektórzy członkowie rządu Turcji oraz środowiska akademickie popierają ruch Guelena jako alternatywę dla al-Kaidy i innych grup promujących dżihad. Ich motywacja opiera się na poglądzie, że podobnie jak w przypadku Bractwa Muzułmańskiego, powinniśmy być z nimi w dobrym kontakcie, ponieważ są to mainstreamowi islamiści — tłumaczy Cohen.

Jednak zdaniem francusko-tureckiego uczonego Bayrama Balci pomysły Guelena nie mają nic wspólnego z głównym nurtem. Twierdzi on, że celem ruchu jest realizacja trzech intelektualnych celów: islamizacji nacjonalistycznej ideologii Turcji, turkizacji islamu (na potrzeby wewnętrznej hegemonii polityczno-społeczno-kulturowej) i islamizacji współczesności (tu chodzi o wymiar szerszy niźli turecki). Właśnie dlatego Guelenowi zależy na utrzymaniu związku między państwem, religią, a społeczeństwem. Zdaniem analityków Guelen dąży do tego, by islam odgrywał aktywną rolę w społeczeństwie, przełamując barierę między meczetem i państwem, promując zarazem turecki nacjonalizm i tożsamość.

Analogiczne cele i próby można zaobserwować w pozostałych religiach monoteistycznych: judaizmie i chrześcijaństwie (zwłaszcza w katolicyzmie i prawosławiu), w różnych krajach i częściach świata..
 
Do góry Bottom