- Moderator
- #1
- 3 591
- 1 503
Fajny wywiad z kontrowersyjną puentą: Clausewitz twierdził, że sprawcą wojny nie jest napastnik, tylko napadnięty, który swoją słabością zachęcił napastnika.
Hmm - sprawcą gwałtu nie jest gwałciciel tylko kobieta, którą go zachęciła kręcąc tyłkiem?
Mocno walczyłeś, ale jakoś tak skończyło się na niczym. No to nie wiem, dlaczego nieuchronnie nie powstało jedno superpaństwo z nieusuwalnym monopolem na przemoc?
Urynkowienie funkcji monopolizowanych przez państwo uważam za utopię i to w dodatku – niebezpieczną.
Zacznijmy od tego, czym jest państwo. Otóż jest to monopol na przemoc.
Do istoty przemocy należy to, że nie uznaje innego argumentu, poza argumentem siły. Po cóż przemoc miałaby się z kimś (kim?) układać na zasadach rynkowych, jeżeli to, co ten ewentualny partner mógłby jej zaoferować, może mu w każdej chwili odebrać bez żadnych ze swojej strony zobowiązań? Inaczej mówiąc – po co przemoc miałaby zachowywać się sportowo , skoro może niesportowo?
Odnoszę wrażenie, że libertarianie tego nie rozumieją – być może dlatego, że tak naprawdę nigdy nie doświadczyli przemocy i rozumują trochę tak, jak ci Anglicy, którzy uważali, ze nawet gdyby Niemcy opanowali Wyspy Brytyjskie, to i tak nic by nie wskórali, bo nikt by im niczego nie sprzedał. Na szczęście Churchill myślał inaczej.
Uważam, że państwo, jako monopol na przemoc, jest rodzajem zła koniecznego, bo – po pierwsze – w interesie swego monopolu zwalcza przemoc konkurencyjną, co jest wygodne dla obywateli, bo jużci – łatwiej im ułożyć się z jednym gangsterem, niż nieustannie opędzać się przed setką.
Ale nie można zapominać, że chociaż konieczne – to jednak zło – i dlatego trzeba państwu bardzo uważnie patrzeć na ręce. To znaczy – traktować władzę publiczną, jako grupę ludzi wynajętych do zarządzania sektorem publicznym, który powinien być jak najmniejszy, zaś ludzie wynajęci do zarządzania tym sektorem powinni mieć tylko tyle uprawnień, ile jest do tego bezwzględnie konieczne.
Jako rodzaj gwarancji przez próbami rozszerzenia kompetencji państwa, obywatele powinni mieć zagwarantowane prawo posiadania broni.
kr2y510 napisał:Propertarianie + Agoryści-minarchiści v.s. talmudyczni wyznawcy Rothbarda ➩ 1:0
Poorał trochę rothbardiańskich pięknoduchów.
tosiabunio napisał:Michalkiewicz buduje tu wizję państwo, w które raczej sam nie wierzy. Jest przecież gorącym orędownikiem teorii, ze państwo to jedynie fasada razwiedki, która łupi poprzez państwo oraz obok niego.
Owszem, przemoc istnieje, ale jako zjawisko spontaniczne. Nie jest tak, że istnieje 100 jednostek przemocy i jeśli nie zagospodaruje ich państwo, to wciąż te 100 jednostek musi gdzieś się zadekować.
To jest dla odmiany, minarchistyczna utopia. Tym bardziej niebezpieczna, bo nigdy nie udało się nawet do niej zbliżyć. To jest myślenie pobożnożyczeniowe. Nie udało się amerykanom z ich republiką, nie uda się nikomu. Ale, jakże by inaczej, to libertarianie żyją złudzeniami. Right.
Może i zaorał. Tyle, że w którym miejscu w tym wywiadzie jest coś na plus dla propertarianizmu czy agoryzmu?
S.Michalkiewicz napisał:Natomiast obawiam się, ze nie docenia Pan naturalnych przyczyn zjawiska nazywanego władzą. Ono się bierze z naturalnej potrzeby dominacji – spotykanej również wśród zwierząt żyjących w stadach hierarchicznych. Tam chodzi głównie o możliwość kopulowania z samicami i tzw. kolejność dziobania – ale również – i to jest własnie najciekawsze – o kwestie prestiżowe, związane z pozycją w stadzie.
Ale co znaczy działa czy nie działa? Przez pewien czas minarchizm był realizowany, więc działał. A to, że nie miał mechanizmów, które uczyniłyby go odpornym na dewiację w kierunku etatystycznym to inna broszka.
Trzeba zrozumieć jedno, że nie da się "zadekretować" wolności "po wsze czasy".
W przyrodzie systemy stabilne to takie, które w dłuższej perspektywie się rozwalą. Np. taki Księżyc. Lata sobie wokół Ziemi, nam się widzi niby regularnie, stabilnie, na łby nam nie spadnie, nie ucieknie, ale tak naprawdę on kiedyś sobie odleci i bo taką ma orbitę.
System by działał stabilnie (był odporny na dewiację - jak określił to FatBantha) przez dłuższy czas, musi mieć jakieś ujemne sprzężenia zwrotne. Dla systemu wolnościowego te sprzężenia muszą być niemal wyłącznie lokalne (inaczej nie będzie to system wolnościowy). Sprzężenie zwrotne, to nic innego jak przemoc przeciw przemocy. I jak ktoś to dobrze dopasuje do człowieka, to taki system będzie działał i będzie trudny do rozwalenia.
Rotbardianie wierzą, że "prawa naturalnego" nie ma, stąd nie są w stanie takiego systemu zaprojektować. Może im się udać coś zrobić wyłącznie przez przypadek.
A państwo, to przejściowe zło konieczne, bo inaczej się dziś nie da. Jego rozbiórkę należy rozpocząć od rozwalenia ONZ, UE i innych międzynarodowych cielców.
No tych mechanizmów, które uczyniłyby go odpornym na dewiację w kierunku etatystycznym, nie miał, skoro jak mówisz, szybko padł.
Może miał inne, ale nie te potrzebne do oparcia się i przerodzenia w etatyzm. Albo i miał takowe, ale okazały się za słabe.