- Admin
- #21
- 4 884
- 12 269
To tak na serio jest kwestia na logikę.
W pierwszej kolejności należy sobie uzmysłowić, że służba zdrowia, bezpieczeństwo, oświata i inne przejęte przez państwo rodzaje działalności pomimo chwytliwych nazw ("służba") to biznes jak każdy inny. Nikt nie robi nic za darmo, bo każdy chce pieniążki zarobić, czy to policjant, czy lekarz, czy też sprzątaczka pracująca w którejkolwiek z placówek. Dodatkowo sprzęt i infrastruktura też nie spadają z nieba, ktoś musi je sfinansować. Dlatego pochłaniają one fundusze już teraz i wbrew pozorom zakres oferowanych przez nie usług nie jest nieograniczony, ponieważ w momencie gdy kończy się kapitał, to usługi są ograniczane. Z tego biorą się wieloletnie kolejki do lekarzy, kiepska oferta edukacyjna, czy też olewanie spraw przez policję. Często słyszy się prowokacyjne pytanie "a co jeśli w akapie zachoruję na raka, a mam najtańsze ubezpieczenie? Kuracja kosztuje miliony!". No nic, peszek, a co ma być? Przecież państwo też nie oferuje żadnych drogich i eksperymentalnych kuracji. Jak się ma szczęście i się nie umrze w kolejce to się dostaje podstawową chemię, naświetlanie i tyle. To nie jest przypadek, że cały czas się czyta o różnych zbiórkach na pomoc chorym dzieciom, czy tam jeszcze komuś. To zwyczajnie dowód na to, że za stosunkowo niewielkie składki zdrowotne państwo oferuje stosunkowo niewielki zakres usług. Nie ma w tym żadnych czarów, skoro jest to biznes i my go finansujemy, to wykonać można tylko tyle usług, na ile są środki. Gdy się skończą można podnieść składki, zadłużyć się, albo ograniczyć usługi i nie ma żadnej innej opcji, bo pieniądze nie biorą się z nieba, tylko z portfeli korzystających z usług.
Tym sposobem przechodzimy do punktu drugiego, a mianowicie potrzeby udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie, czy prawdziwe są 2 poniższe zdania:
1. Państwo jest monopolistą na rynku usług XYZ.
2. Przełamanie monopolu powoduje spadek cen.
Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to nie ma innej opcji jak tylko stwierdzić, że na konkurencyjnym rynku oferta usług powinna być nie droższa niż na monopolistycznym rynku państwowym.
Tutaj jest jeszcze jedna kwestia, a mianowicie udział poszczególnych uczestników rynku w kosztach świadczonych na ich rzecz usług, ale to jest rozwiązane w drodze ubezpieczenia, podobnie jak i dzisiaj, tylko dziś ubezpieczenie np. zdrowotne w wydaniu monopolistycznym jest jednakowe dla każdego, podczas gdy na konkurencyjnym rynku powinno być zróźnicowane, co wbrew pozorom nie jest źle, bo daje ludziom impuls do dbania o siebie - np. palacz, grubas itp. dziś płacą takie samo ubezpieczenie, ale generują większe koszty. Na rynku ich składki powinny byćwyższe, co oznaczać może tylko jedno - palaczy i grubasów będzie mniej.
W pierwszej kolejności należy sobie uzmysłowić, że służba zdrowia, bezpieczeństwo, oświata i inne przejęte przez państwo rodzaje działalności pomimo chwytliwych nazw ("służba") to biznes jak każdy inny. Nikt nie robi nic za darmo, bo każdy chce pieniążki zarobić, czy to policjant, czy lekarz, czy też sprzątaczka pracująca w którejkolwiek z placówek. Dodatkowo sprzęt i infrastruktura też nie spadają z nieba, ktoś musi je sfinansować. Dlatego pochłaniają one fundusze już teraz i wbrew pozorom zakres oferowanych przez nie usług nie jest nieograniczony, ponieważ w momencie gdy kończy się kapitał, to usługi są ograniczane. Z tego biorą się wieloletnie kolejki do lekarzy, kiepska oferta edukacyjna, czy też olewanie spraw przez policję. Często słyszy się prowokacyjne pytanie "a co jeśli w akapie zachoruję na raka, a mam najtańsze ubezpieczenie? Kuracja kosztuje miliony!". No nic, peszek, a co ma być? Przecież państwo też nie oferuje żadnych drogich i eksperymentalnych kuracji. Jak się ma szczęście i się nie umrze w kolejce to się dostaje podstawową chemię, naświetlanie i tyle. To nie jest przypadek, że cały czas się czyta o różnych zbiórkach na pomoc chorym dzieciom, czy tam jeszcze komuś. To zwyczajnie dowód na to, że za stosunkowo niewielkie składki zdrowotne państwo oferuje stosunkowo niewielki zakres usług. Nie ma w tym żadnych czarów, skoro jest to biznes i my go finansujemy, to wykonać można tylko tyle usług, na ile są środki. Gdy się skończą można podnieść składki, zadłużyć się, albo ograniczyć usługi i nie ma żadnej innej opcji, bo pieniądze nie biorą się z nieba, tylko z portfeli korzystających z usług.
Tym sposobem przechodzimy do punktu drugiego, a mianowicie potrzeby udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie, czy prawdziwe są 2 poniższe zdania:
1. Państwo jest monopolistą na rynku usług XYZ.
2. Przełamanie monopolu powoduje spadek cen.
Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to nie ma innej opcji jak tylko stwierdzić, że na konkurencyjnym rynku oferta usług powinna być nie droższa niż na monopolistycznym rynku państwowym.
Tutaj jest jeszcze jedna kwestia, a mianowicie udział poszczególnych uczestników rynku w kosztach świadczonych na ich rzecz usług, ale to jest rozwiązane w drodze ubezpieczenia, podobnie jak i dzisiaj, tylko dziś ubezpieczenie np. zdrowotne w wydaniu monopolistycznym jest jednakowe dla każdego, podczas gdy na konkurencyjnym rynku powinno być zróźnicowane, co wbrew pozorom nie jest źle, bo daje ludziom impuls do dbania o siebie - np. palacz, grubas itp. dziś płacą takie samo ubezpieczenie, ale generują większe koszty. Na rynku ich składki powinny byćwyższe, co oznaczać może tylko jedno - palaczy i grubasów będzie mniej.