Kalifornia - historia kontroli dostępu do broni palnej [1854-2013]

D

Deleted member 427

Guest
Korzystałem z:

1. Roger D. McGrath - Violence and Lawlessness on the Western Frontier
2. Jason Davis - California’s First Gun Control Law: The Racist Roots and Evolution of the Gun Control Movement
3. Clayton Cramer - Rooted in Racism
4. Clayton Cramer - The Rise and Fall of California's First Concealed Carry Law
5. anglojęzyczna Wikipedia

Kalifornijska Republika Rad - dumnie krocząca na czele hoplofobicznego pochodu hipiskowska mekka, zdobywczyni nieprawdopodobnych jak na standardy amerykańskie 88 punktów na 100 w rankingu Bandy Brady'ego za rok 2011 na najostrzej regulujący dostęp do broni palnej stan w Ameryce (dla porównania Ariozna i Utah dostały "zero") - od 2013 roku nielegalna jest tam nawet sprzedaż zabawek, które swoim wyglądem imitują broń. Z tych oraz innych powodów warto moim zdaniem zapuścić sondę w głąb mało znanej i przemilczanej historii tego stanu w celu odpowiedzi na pytanie o źródła tego bezprecedensowego szaleństwa.

Z wyjątkiem jednej - wszystkie kalifornijskie ustawy do roku 1967, ograniczające dostęp cywilów do broni palnej jak również regulujące sposób jej noszenia w miejscach publicznych, rodziły się w klimacie głęboko zakorzenionych uprzedzeń o charakterze rasowym. Niby to żadna nowość, w końcu chronologicznie pierwsze akty prawne powstałe na terenie USA i definiujące, kto może, a kto nie może nosić broni, były programowo rasistowskie i dotyczyły wyzwolonych Murzynów (tzw. "black codes"), lecz w przypadku Kalifornii mamy do czynienia ze szczególną patologią. Była to mieszanka często uzasadnionego strachu przed odwetem ze strony dyskryminowanych mniejszości etnicznych, wyrachowania rozumianego jako polityczna potrzeba trzymania określonej grupy ludzi pod butem, oraz zwykłego poczucia wyższości, że jest się jedyną rasą predestynowaną do noszenia broni. Poniżej lista aktów prawnych w kolejności uchwalania:

- ustawa z 1854 roku o zakazie sprzedaży broni i amunicji rdzennej ludności Ameryki (anulowana w roku 1913);
- ustawa z 1863 roku o bezwarunkowym zakazie noszenia broni ukrytej w miejscach publicznych z wyjątkiem służb porządkowych oraz osób podróżujących przez Kalifornię (uchylona siedem lat później w 1870 roku);
- ustawa z 1917 roku traktująca jako wykroczenie nielicencjonowane noszenie broni ukrytej w miastach;
- pakiet ustaw z 1923 roku (kopia The Uniform Revolver Act wzorowanego na nowojorskiej Ustawie Sullivana) zakazujący noszenia broni ukrytej bez licencji na terytorium całego stanu, a także narzucający obowiązek rejestracji każdej sztuki broni krótkiej sprzedawanej na terenie tego stanu - tzw. DROS (Dealers' Record of Sale);
- Ustawa Mulforda z 1967 roku o zakazie noszenia załadowanej broni w miejscach publicznych - zarówno ukrytej, jak i na widoku.

Miałem dylemat, od czego zacząć - od pierwszej w historii Kalifornii konwencji konstytucyjnej, na której debatowano nad kształtem przyszłego prawa stanowego oraz roztrząsano "za i przeciw" umieszczeniu w konstytucji zapisu o broni palnej czy też może od kalifornijskiej gorączki złota. Wybrałem gorączkę złota - w końcu to jedno z najdonioślejszych wydarzeń w dziejach Stanów Zjednoczonych. O konwencji konstytucyjnej napiszę później.

California_Gold_Rush_US_postal_stamp_issued_1999.jpg


W styczniu 1848 zakończyła się wojna Stanów Zjednoczonych z Meksykiem, którą wygrali ci pierwsi. W ramach zawartego pokoju Kalifornia, wcześniej prowincja meksykańska, została przekazana pod jurysdykcję rządu federalnego USA. W tamtym czasie zachodnie wybrzeże to było wypisz wymaluj prawdziwe wypizdowo, gdzie psy szczekały dupami - słabo zaludnione ziemie, fatalnie skomunikowane z zachodnią częścią kraju, na których żyło niewiele osób, parających się głównie rolnictwem i wypasaniem potężnych stad bydła, a San Francisco cieszyło się statusem wioski liczącej kilkuset mieszkańców. Jednak niebawem wszystko miało stanąć na głowie. W tym samym roku, w którym ucichły ostatnie wystrzały wojny amerykańsko-meksykańskiej, jeden z kowbojów znalazł w rzece złoty samorodek. I zaczęła się bonanza.

Początkowo gorączce złota ulegli mieszkańcy Kalifornii, lecz wieść o odkryciu błyskawicznie dotarła na wschodnie wybrzeże i została potwierdzona przez prezydenta oraz Kongres, co uruchomiło masowy exodus. Do Kalifornii napływali poszukiwacze złota z najdalszych zakątków globu - Chin, Australii, Meksyku. Punkt kulminacyjny ruchów migracyjnych przypadł na rok 1849, stąd nowo napływających poszukiwaczy złota ochrzczono mianem "Forty-niners". Szacuje się, że przez kilka lat do Kalifornii przybyło ok. 300 tys. osób, a przynajmniej drugie tyle osiedliło się gdzieś po drodze.

Dzięki gorączce złota Kalifornia doświadczyła bezprecedensowego rozkwitu ekonomicznego. W ciągu 25 lat liczba ludności San Francisco zwiększyła się ponad 150-krotnie. Powstawały miasta, osady, szkoły oraz cała infrastruktura. Uruchomiono regularne połączenia parowcami z Panamą. Wielu poszukiwaczy dorobiło się gigantycznych fortun, najbardziej jednak zyskali kupcy, którzy zaopatrywali ogarniętych gorączką zapaleńców w artykuły pierwszej potrzeby: żywność, alkohol, sprzęt wydobywczy, prostytutki, dżinsy. Tak, dżinsy. W 1853 roku wymyślił je i zaczął sprzedawać niejaki Levi Strauss, założyciel firmy Levis.

Z politycznego punktu widzenia gorączka złota przyczyniła się do uzyskania przez Kalifornię po zaledwie dwóch latach statusu pełnoprawnego stanu Ameryki. To absolutny rekord. Dotychczas było tak, że aby otrzymać wejściówkę do kantyny oficerskiej, tj. dostać się do grona stanów Ameryki Północnej, trzeba było odczekać swoje jako terytorium zależne, akumulując w międzyczasie odpowiednio dużą populację (ok. 60 tysięcy rezydentów). Normalnie proces ten trwał kilka dekad. Kalifornia przekroczyła ten pułap w rok. Tym sposobem terytorium do niedawna postrzegane jako zadupie Ameryki w kilka lat stało się celem pielgrzymek wszystkich nacji i ras. Szczególnie napięte, delikatnie rzecz ujmując, były w początkowej fazie relacje między rdzenną ludnością tamtych terenów a osadnikami.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Na załączonym obrazku pierwszy w historii Kalifornii gubernator - Peter Burnett:

Burnett.jpg


W swoim corocznym przemówieniu do deputowanych parlamentu Burnett tak oto zreferował zapatrywanie Kalifornijczyków na kwestie rdzennej ludności Ameryki (podaję w oryginale):

That a war of extermination will continue to be waged between the races, until the Indian race becomes extinct, must be expected. While we cannot anticipate this result but with painful regret, the inevitable destiny of the race is beyond the power or wisdom of man to avert. [link]

Burnett nie rzucał słów na wiatr. Artykuł VII kalifornijskiej ustawy zasadniczej dawał mu podstawy prawne do zwołania milicji w celu stłumienia rebelii i odparcia inwazji. W cytowanym wyżej przemówieniu Gubernator nie omieszkał naświetlić kluczowych jego zdaniem wydarzeń roku 1850, które wymagały zdecydowanej interwencji ze strony milicji stanowej. Chodziło naturalnie o ukaranie Indian dopuszczających się regularnych ataków na tereny przygraniczne. Już w roku 1850 Burnett dwukrotnie zwoływał oddziały milicji. Pierwszy rozkaz wydał 23 kwietnia przy okazji incydentu u zbiegu rzek Gila i Colorado. Szeryfowie z San Diego i Los Angeles mieli zebrać stu ludzi i odeprzeć indiańskie szarże, po czym zabezpieczyć szlaki wędrowne, którymi przybywali do Kalifornii imigranci ze wschodu. Drugi rozkaz podpisał w październiku - szeryf z hrabstwa El Dorado dostał polecenie zwerbowania dwustu ludzi i uzbrojenia ich w muszkiety. Cele były dokładnie te same: spuścić łomot tubylcom i ubezpieczać pielgrzymki. Szkopuł w tym, że Indianie ciągle mogli zaopatrywać się na otwartym rynku w broń i amunicję, dlatego przewidywana przez kalifornijską legislaturę "eksterminacja" nie przynosiła jak dotychczas wymiernych efektów. Rdzenni nie tylko potrafili skutecznie odpierać ataki rekrutów Gubernatora, ale także sami nacierali na osady, grabiąc i wyżynając mieszkańców. W takich właśnie warunkach kryzysowych narodziła się potrzeba kontroli obrotu bronią palną oraz stworzenia w prawie kategorii ludzi (prohibited persons), którym sprzedaż broni była niedozwolona.

W 1851 roku przedstawiciel stanowej legislatury, niejaki Alonzo Adams, zaproponował, że przedłoży zgromadzeniu uchwałę zatytułowaną "Ustawa o zapobieganiu sprzedaży broni palnej oraz innych narzędzi wojny ludności indiańskiej". Pomysł spalił na panewce. Trzy lata później porzucony przez Adamsa koncept reanimował inny deputowany - Edward A. Stevens, zawężając nieco granice, w których nowe prawo miałoby obowiązywać. Uchwała jego autorstwa nosiła teraz tytuł: "O zakazie noszenia broni i kupowania amunicji przez Indian w hrabstwie El Dorado". Ta ustawa również przepadła w głosowaniu. Dopiero Stephen Girard Whipple dopiął swego, przedkładając w kongresie stanowym uchwałę "O zapobieganiu sprzedaży broni i amunicji ludności indiańskiej na terenie stanu Kalifornia". Przekaz był jasny - Indianie nie mogą posiadać broni. 21 marca 1854 roku uchwalono nowe prawo i od tamtej pory sprzedaż broni i amunicji tubylcom była traktowana jako wykroczenie. Pełny tekst ustawy brzmiał następująco:

Paragraf 1: Osoba lub osoby, które sprzedadzą w granicach stanu lub dokonają transferu w ramach podarunku ludności indiańskiej, bez względu na płeć, jakąkolwiek broń i amunicję dowolnego typu, będą winne wykroczenia, osądzone i ukarane grzywną w wysokości od 25 do 200 dolarów albo skazane na miesiąc do pół roku aresztu, albo ukarane grzywną i skazane jednocześnie, w zależności od decyzji niezawisłego sądu.

Paragraf 2: Jedna-czwarta sumy pochodzącej ze ściągniętej grzywny przekazana będzie osobie lub osobom, które poinformowały władze o popełnieniu przestępstwa, jedna-czwarta oddana do budżetu danego hrabstwa i przeznaczona na budowę dróg, a pozostała część, tj. połowa przejdzie na własność budżetu stanowego i przeznaczona będzie na szkolnictwo.

Paragraf 3: Ustawa wchodzi w życie po 30 dniach od uchwalenia.

Trzeba było prawie sześćdziesięciu lat, żeby prawo o zakazie sprzedaży broni palnej i amunicji ludności indiańskiej zostało anulowane przez kalifornijską legislaturę. Stało się to dokładnie 22 kwietnia 1913 roku, gdy parlament zaakceptował kasację.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Na pierwszej zorganizowanej w 1849 roku Konwencji Konstytucyjnej kalifornijscy delegaci głośno debatowali nad umieszczeniem w przyszłej stanowej ustawie zasadniczej kopii zapisu z Drugiej Poprawki konstytucji Stanów Zjednoczonych, gwarantującej Right to Keep and Bear Arms. Tak się jednak nie stało i ta sytuacja utrzymuje się po dziś dzień.

Delegat nazwiskiem Pacificus Ord zaproponował: "Każda osoba ma prawo nosić broń palną w celu obrony siebie i stanu". Delegat M.M. McCarver zażyczył sobie dodania do tego klauzuli "pod warunkiem że nie jest to broń ukryta". Pomimo iż w propozycji McCarvera nie było nic dziwnego - w okresie przed wybuchem wojny domowej wiele stanów południowych przeforsowało podobne prawo, zabraniające albo ograniczające noszenie broni ukrytej w miejscach publicznych* - to sam McCaver zdradzał już wtedy wszystkie symptomy współczesnego hoplofoba. Jego zdaniem w ogóle najlepiej by było, gdyby w konstytucji stanowej nie znalazł się żaden zapis dotyczący broni i żeby legislatura mogła tę kwestię regulować wedle własnego uznania w zależności od aktualnych potrzeb. Ponadto stwierdził, że broń palna nie powinna być przedmiotem debaty konstytucyjnej. Pozostali delegaci zgodzili się z ostatnią opinią wygłoszoną przez McCarvera, ale nie dlatego, że byli nastawieni "anty". Po prostu uważali, iż nie ma sensu powielać już istniejącego w konstytucji federalnej zapisu, który przecież dostatecznie chronił prawo ludzi do posiadania i noszenia broni. Co za naiwność.

Delegat Winfield S. Sherwood ostrzegał: "Odmowa człowiekowi jego prawa do noszenia broni będzie aktem unieważnienia konstytucji" i potem cytował wielokrotnie Drugą Poprawkę. Jednakże on również nie poparł pomysłu wpisania do kalifornijskiej konstytucji prawa o broni, ponieważ federalna ustawa zasadnicza już je gwarantowała. Jeszcze inne zdanie miał niejaki Charles Botts, który utrzymywał, że zapis o broni należy dodać do paragrafów precyzujących zakres władzy stanowej legislatury, w innym miejscu mogą nie mieć bowiem dostatecznej mocy prawnej.

Zarówno postulat Orda o dodaniu broni palnej do konstytucji, jak i propozycja McCarvera o usunięciu z konstytucji broni palnej umarły śmiercią naturalną - nie zostały nawet poddane pod głosowanie. Od tamtego czasu już nigdy nie wracano do tej kwestii na żadnej z następnych konwencji konstytucyjnych. Sprawa jest generalnie bardzo tajemnicza i niejasna, co przyznaje sam Cramer - z zachowanych dokumentów wynika, że większość delegatów była nastawiona przychylnie do idei. Jedyną osobą, która wyrażała swój stanowczy sprzeciw, był McCarver. Dzisiaj jego nazwisko przywoływane jest jednak w innym kontekście - kilka minut po tym, jak sprzeciwił się wpisaniu do konstytucji prawa o noszeniu broni palnej, wysunął kolejny postulat: wyrzucenie z Kalifornii wszystkich Murzynów i nałożenie na nich dożywotniego zakazu osiedlania się na terenie tego stanu. Choć pomysł McCarvera zyskał spory poklask wśród zgromadzonych na Konwencji delegatów, ostatecznie nie przeszedł w glosowaniu.

***

* Jest wielką ironią amerykańskiej historii, że stany powszechnie uważane dzisiaj za najbardziej przywiązane do broni palnej były forpocztą zmian regulujących noszenie broni ukrytej. Większość stanów północnych nie miała żadnego ustawodawstwa aż do roku 1920 (najwcześniej Nowy Jork – patrz Ustawa Sullivana). Mowa o ośmiu z piętnastu stanów, z czego siedem to niewolnicze stany Południa (Kentucky, Tennessee, Georgia, Alabama, Arkansas, Luizjana i Wirginia), zaś ósmy to Indiana - stan formalnie wolny na mocy umowy zwanej Ordynacją Północno-Zachodnią z 1787 roku, lecz gdy przepchnięto pierwsze uchwały regulujące noszenie broni ukrytej w 1820 roku, ciągle utrzymywał na swoim terytorium niewolników.

Istnieje przynajmniej kilka hipotez tłumaczących pochodzenie tych zakazów. Większość badaczy twierdzi, że miały one kluczowy związek z instytucją niewolnictwa. Pięć z ośmiu uchwał pojawiło się w latach trzydziestych XIX wieku po wydarzeniach związanych z buntem niewolników dowodzonych przez Nata Turnera - było to największe powstania niewolników w dziejach stanów południowych, wybuchło w hrabstwie Southampton, w stanie Wirginia. Stany niewolnicze obawiały się możliwości, że wyzwoleni czarni podburzą do rebelii niewolników. Dlatego najwcześniejsze uchwały regulujące noszenie broni dotyczyły wolnych Murzynów. Niektóre stany do tego stopnia obawiały się buntu, że za broń uznały psy. Wirginia i Maryland zabraniały Murzynom posiadania psów bez licencji, a ten drugi stan posunął się nawet do tego, że zezwalał białym na odstrzelenie każdego psa, gdyby jego właściciel nie mógł wylegitymować się stosownym zezwoleniem. Najdalej posunął się stan Missisipi - nałożył całkowity zakaz na posiadanie psów przez Murzynów. Niestety o ile łatwo naszkicować związek przyczynowo-skutkowy między dyskryminującymi prawami na odcinku broni palnej, o tyle przybliżenie kontekstu, w których uchwalano prawa neutralne rasowo, wymaga dłuższego komentarza.

W dużym skrócie: stany Południa Ameryki najpierw zabroniły ludziom pojedynkować się ze sobą pod groźbą kary więzienia. Mnóstwo młodych mężczyzn, zwłaszcza Szkotów i Irlandczyków, ginęło w takich starciach. W wyniku uchwalenia zakazu ci sami ludzie, którzy wcześniej umawiali się na pojedynki, teraz zaczęli zabijać się w biały dzień na ulicach. Po usłyszeniu obelgi sięgali po nóż/rewolwer i bez zbędnego certolenia się przechodzili od słów do czynów. To, co wcześniej było "unormowaną" praktyką - krwawą, ale unormowaną oddolnie - teraz wymknęło się spod kontroli. Jak pisze Cramer: Concealed carry laws were a natural progression of government intervention after dueling was eliminated. Więcej informacji - patrz Concealed Weapon Laws of the Early Republic

Generalnie zostało dowiedzione i to na gruncie naukowym, że Południowcy inaczej reagują na obelgi niż Jankesi. Szczegółowo tłumaczy ten fenomen Richard Nisbett w książce "Culture of Honor". Zebrany przez Nisbetta materiał empiryczny świadczy o ogromnym wpływie kultury pogranicza na kształtowanie oceny zagrożenia, która warunkuje powstawanie emocji. Ponadto jego eksperymenty uwidoczniły skłonność południowców do reagowania na zniewagę raczej gniewem niż rozbawieniem (w przeciwieństwie do mieszkańców północnych stanów). Wykazały także występowanie u nich (w wyniku obrazy) przygnębienia, które objawiło się podwyższeniem poziomu kortyzolu, jak również obecność przygotowań do reakcji agresywnej, widocznych we wzroście stężenia testosteronu, czego nie spostrzeżono u Jankesów.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Dave Bannon to był dobry chłopak, ale skończył źle. Na co dzień wyciszony i pracowity, lecz kiedy z pracą było u niego krucho, potrafił całymi godzinami przesiadywać w barach i kasynach, gdzie ślęczał nad stołami do pokera, pijąc na umór i wdając się w bezsensowne bójki. Pewnego piątkowego popołudnia, 21 stycznia 1881 roku, zalany gorzałą wtoczył się do saloonu Divident, jednego z ponad pięćdziesięciu podobnych przybytków w górniczym miasteczku Bodie w Kalifornii, i od razu natknął się na paru znajomych przy barze. Wśród nich był niejaki Ed Ryan, weteran wojny secesyjnej, który po zakończeniu wojaczki na chleb zarabiał jako profesjonalny hazardzista. Żartobliwym gestem Ryan chwycił Bannona za klapę jego płaszcza i niechcący rozdarł go. Bannon, będąc już i tak w dostatecznie ponurym nastroju, wpadł w szał i przyłożył Ryanowi z pięści w twarz. Cios nie był na tyle mocny, żeby powalić weterana - Ryan szybko odzyskał równowagę i skarcił kolegę.

"Ty zawszony sukinsynu", wymamrotał Bannon. "To nie pierwszy raz, kiedy rozdarłeś mi płaszcz!" Nie czekając na odpowiedź, ponownie zdzielił Ryana w zęby, po czym sięgnął po rewolwer. Trzymając broń w prawej ręce, lewą ciągle okładał kolegę.

Szeryf James Monahan dostrzegł zamieszanie z chodnika naprzeciwko saloonu i ruszył w kierunku baru. Schwycił Bannona i próbował odciągnąć go od Ryana, który wykorzystał interwencję szeryfa i też wyciągnął rewolwer z bocznej kieszeni. Momentalnie po uwolnieniu się z uścisku szeryfa, Bannon rzucił się z furią na Ryana. Obydwaj mężczyźni runęli razem na podłogę, dusząc się, okładając pięściami i strzelając do siebie.

Ta zażarta szamotanina trwała może z minutę, zanim obydwaj adwersarze oderwali się od siebie i odczołgali w przeciwnych kierunkach. Ryan wypadł przez wahadłowe drzwi saloonu, po czym wyczerpany grzmotnął na chodnik. Krew sączyła mu się z rany w lewej dłoni i wypływała z dziury w boku. W tym samym czasie Bannon pokuśtykał przez salę do pokera i osunął się nieprzytomny na ziemię z podziurawionym płucem i krwią tryskającą z nosa i ust. Jego oddech pomału przemieniał się w agonalne sapanie. Kwadrans później już nie żył. Ryan też był bliski śmierci, ale koniec końców przeżył, kurując się w łóżku i na przemian odzyskując i tracąc przytomność.

W powszechnej świadomości amerykańskie Pogranicze zaludnione jest różnej maści Bannonami i Ryanami - odważnymi, walecznymi, brawurowymi, niestroniącymi od przemocy ludźmi, którzy uczynili z Dzikiego Zachodu miejsce bezprawia. Pierwsze założenie zgodne jest z prawdą. Drugie jest w dużej mierze błędne. Rzut oka na dwie górnicze osady z Pogranicza - Aurorę w Nevadzie oraz Bodie w Kalifornii - pozwala lepiej zilustrować sens tego stwierdzenia.

Obydwa miasta stały się swego czasu domem dla Bannonów i Ryanów Ameryki, co znalazło odzwierciedlenie w statystykach zabójstw, ale pomimo tego osady te były praktycznie wolne od innych form przestępczości: rabunki, kradzieże, włamania czy akty wandalizmu należały do rzadkości, z kolei napady na banki, ataki na konwoje, gwałty, przemoc na tle rasowym, przestępstwa młodocianych - te zjawiska w ogóle nie występowały. Wskaźniki zabójstw - bez dwóch zdań naprawdę wysokie - dotyczyły przeważnie wojowniczych mężczyzn, którzy ginęli w pojedynkach, dających obu stronom "równe szanse". Innymi słowy, w Aurorze i Bodie osoby stare, kobiety oraz ci wszyscyh pozostali, którzy stronili od barów, alkoholu i zuchwałych wyczynów, rzadko stawali się ofiarami przestępstw i zbrodni.

-- Roger McGrath, fragment rozdziału "Violence and Lawlessness on the Western Frontier"

gurr_fig3.png


Opisywane przez Rogera McGratha w znakomitej książce "Gunfighters, Highwaymen, and Vigilantes: Violence on the Frontier" incydenty z udziałem młodych, krewkich osobników, wdających się w barowe bójki, skutkujące rozlewem krwi, stały się dla kalifornijskiej legislatury pretekstem do uchwalenia pierwszego rasowo neutralnego prawa regulującego sposób noszenia broni palnej na terenie stanu. Był rok 1863, a nowe prawo nosiło nazwę "Ustawa zabraniająca noszenia broni ukrytej".

Nie tylko miasteczka górnicze, ale także większe ośrodki miejskie, tzw. Gold Rush Cities jak San Francisco, pełne były uzbrojonych ludzi oraz wywieszek informujących, że uzbrojonych klientów nie wpuszczamy. Znany podróżnik i dziennikarz J.D. Borthwick był naocznym świadkiem tamtych wydarzeń i uwiecznił je w swoich esejach "Three Years in California":

Gdy tylko jakaś większa grupa ludzi wjeżdżała do miasta, pragnąc skorzystać z oferowanych w nim rozrywek, od razu można było zobaczyć na własne oczy, jak w praktyce egzekwowano takie obwieszczenia. Kilku odźwiernych przeprowadzało rewizje i każdy gość wchodzący do baru, kasyna czy dowolnego innego przybytku musiał zdać przy wejściu swoją broń. W zamian otrzymywał kwit, dokładnie taki sam jaki dostaje się wchodząc do galerii sztuki i oddając na przechowanie laskę albo parasol. Większość mężczyzn wyciągała pistolety zza pleców, często razem z nożem; niektórzy nosili wielkie noże traperskie na plecach albo na piersiach. Sam widziałem dostojnie wyglądającego, pobożnego mężczyznę pod krawatem i w szaliku, który zadarł przed odźwiernym dolną część swojej kamizelki, ujawniając kolbę rewolweru; inni jeszcze podciągali nogawki spodni i wydobywali stamtąd pistolety, a z butów wysuwali noże traperskie; widziałem delikwentów, typów spod ciemniej gwiazdy, którzy w trakcie rewizji wyciągali broń ze wszystkich kieszeni w spodniach. Jeśli trafił się jegomość, co deklarował, że przybył nieuzbrojony, wzbudzało to taką sensację, że z miejsca zgłaszano go do przeszukania. Zaobserwowałem również, że odźwierni, odznaczający się wyjątkową pieczołowitością, byli dodatkowo nagradzani, gdy udało im się odkryć broń ukrytą w jakimś nietypowym miejscu w ubraniu.

Teraz najdziwniejsza część tej historii. Te same gazety, które w 1863 roku nawoływały do uchwalenia zakazu noszenia broni ukrytej, siedem lat później domagały się anulowania ustawy. Poniżej porównanie dwóch artykułów, które pojawiły się na łamach "The Daily Alta California" (gazeta wydawana w San Francisco) z roku 1863 i 1870:

W ciągu trzynastu lat, od kiedy Kalifornia stała się pełnoprawnym stanem Ameryki, doświadczyliśmy więcej zabójstw spowodowanych przez ataki bronią ukrytą, aniżeli jakichkolwiek innych przejawów kryminalnej aktywności. I jak dotychczas nie uchwalono żadnego prawa, które mogłoby przeciwdziałać złu. Opinia publiczna, jak również nasi legislatorzy, najwyraźniej godzili się z tymi barbarzyńskimi zwyczajami. Aż do teraz. Na ostatnim zgromadzeniu parlamentu nasza szanowna większość deputowanych w końcu przeforsowała nowe prawo, zatytułowane "O zakazie noszenia broni ukrytej".

Siedem lat później, ta sama gazeta:

Konstytucja federalna głosi: "Prawo ludzi do posiadania i noszenia broni nie może być naruszone." U fundamentów tego zapisu, bardzo dobrze znanego, leży intencja, aby zapobiegać praktykom uskutecznianym na kontynencie europejskim w ostatnich wiekach i polegającym na konfiskowaniu broni cywilom za każdym razem, gdy sytuacja polityczna w kraju robiła się niepokojąca. Ponieważ wolność i poczucie suwerenności zadomowiły się w sercach Amerykanów, dozwolone jest wśród ludzi posiadanie dowolnej broni i noszenie jej w taki sposób, jaki uznają za stosowny. Odczytując Drugą Poprawkę dosłownie, staje się jasne, że zakaz noszenia broni ukrytej godzi w prawo do noszenia broni jako takie.

I dalej:

Prawo zakazujące noszenia broni ukrytej uderza w ludzi dobrych, a nagradza złych. Przyczynia się do rozbrojenia praworządnych obywateli, usuwając wszelkie przeszkody na drodze zbrodni. Prawdą jest, że zabójstwa były zjawiskiem bardzo rozpowszechnionym kilka lat temu w Kalifornii, ale było to częściowo spowodowane zwyczajami panującymi wśród górników i poszukiwaczy złota. Znakomita większość z nich to samotni mężczyźni, lubiący od czasu do czasu wypić i pod wpływem alkoholu nie wahali się potem odebrać komuś życia w kłótni. Jednak w ostatnich latach wyraźnie wzrosła liczba rodzin z dziećmi, pokusa rozpusty zmalała, a zakrapiane alkoholem bójki barowe nie zdarzają się już tak często jak kiedyś.

"The Sacramento Daily Union" pisał w podobnym tonie o kasacji ustawy w 1870 roku:

Prawo dobrze brzmiące w teorii budziło odrazę w praktyce w tym sensie, że zostawiało zwykłych obywateli na łasce bądź niełasce tych, których czyny miały być przez to samo prawo piętnowane i ścigane.

Gazety grzmiały swoje, ale dlaczego legislatorzy zdecydowali się na uchylenie ustawy - tego nie wiadomo. Nie zachowały się żadne prasowe wycinki z wypowiedziami ówczesnych polityków ani oficjalne dokumenty uzasadniające tę nagłą woltę.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Ponownie McGrath, świetne podsumowanie. Nie planowałem poświęcać mu aż tyle miejsca, ale jego teksty kapitalnie wprowadzają w temat przestępczości na terenach granicznych, a Kalifornia w analizowanym tu okresie stanowi modelowy przykład tamtej Ameryki:

Obiegowa mądrość głosi, że pokolenie zasiedlające Pogranicze uczyniło z Amerykanów naród rozmiłowany w przemocy i bezprawiu. No cóż, obiegowa mądrość jest w błędzie. To samo tyczy się literatury aspirującej do miana naukowej, która wnioskuje z anegdotycznych dowodów. Przestępczość, która przenika Amerykę dzisiaj, ma niewiele albo zgoła nic wspólnego z przestępczością, która występowała na terenach Pogranicza - przy założeniu że Aurora i Bodie są reprezentatywnymi przykładami społeczności osiadłych wówczas na zachodzie. Napady rabunkowe, których ofiarami były jednostki, włamania i pospolite akty kradzieży zdarzały się rzadko, z kolei gwałty praktycznie w ogóle. Przemoc motywowana nienawiścią rasową oraz przestępczość nieletnich także były nieobecne. Wreszcie zabójstwa stanowiły rezultat strzelanin-pojedynków, prawie zawsze między stronami, które dobrowolnie się na to godziły. Osoby stare, słabe, niezaangażowane, młodzi oraz kobiety, nie stawały się celem ataków. W rzeczywistości wszyscy ci ludzie byliby statystycznie znacznie bardziej bezpieczni, żyjąc na co dzień w miastach takich jak Aurora czy Bodie, aniżeli są teraz w większości największych amerykańskich metropolii.

Nie istnieje żaden intelektualny wybieg, który mógłby usprawiedliwić obwinianie dziedzictwa Pogranicza za współczesną przestępczość. Najwyższa pora, by Amerykanie przestali szukać wymówek i rozglądać się za chłopcem do bicia w postaci historii Pogranicza za każdym razem, gdy jakiś akt przemocy rozdziera współczesne społeczeństwo. Przeciwnie, to właśnie Pogranicze, zamiast reprezentować najgorsze cechy Ameryki, pod wieloma względami reprezentuje to, co w tym narodzie najwartościowsze.

McGrath pisał i opublikował "Gunfighters, Highwaymen, and Vigilantes" w czasach największego nasilenia przestepczości w USA.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Lata 1870-1917 upłynęły w Kalifornii pod znakiem braku aktywności stanowych legislatorów na odcinku gun laws. Nie uchwalono wtedy dosłownie nic. Istnieją poszlaki wskazujące, że być może dwanaście z ówczesnych pięćdziesięciu ośmiu hrabstw w Kalifornii coś tam sobie przegłosowało w ramach lokalnych inicjatyw ustawodawczych, ale faktem pozostaje, że jedyne istotne wydarzenie, które mogło wpłynąć na kształt prawa w omawianym okresie, to było zwołanie drugiej konwencji konstytucyjnej w roku 1878. Nie debatowano wtedy nad sprawami związanymi bezpośrednio z bronią palną (tak jak pisałem, od czasu pierwszej konwencji już nigdy nie wracano do tej kwestii na żadnym z następnych zgromadzeń) - z wyjątkiem jednej, na maksa rasistowskiej propozycji.

Delegaci byli podzieleni na dwa obozy: dobrze sytuowanych konserwatystów oraz grupę, która nazywała siebie "Workingmen" ("Ludzie pracy") - reprezentowali ją populiści rekrutujący się spośród białych robotników. Ich zamiarem było uchwalenie prawa, które umożliwiłoby legalne przesiedlenie wszystkich imigrantów azjatyckiego pochodzenia z Kalifornii. Można się domyślać powodów, dla których chcieli to zrobić - tania siła robocza z Chin i Japonii stanowiła niewygodną konkurencję na rynku dla białych pracowników. Tak czy siak, wiele z proponowanych przez nich klauzul dostało się do finalnej wersji stanowej konstytucji - m.in. żądanie, aby imigranci, którzy ze względów prawnych nie mogli dostać amerykańskiego obywatelstwa, mieli całkowity zakaz noszenia broni na terenie stanu.

Delegat nazwiskiem C.C. O'Donnell przedstawił swoją prośbę do zgromadzenia od razu w formie gotowej klauzuli konstytucyjnej: "Żaden obcy, który nie może stać się obywatelem Stanów Zjednoczonych, nie będzie nosił bronił." Kim byli wówczas ci "obcy", którzy nie mogli dostać obywatelstwa? Aż do roku 1952 osoby pochodzące z Azji Wschodniej nie mogły składać w amerykańskich urzędach imigracyjnych wniosków o naturalizację. Jeśli, dajmy na to, jakiś Chińczyk urodził się już w USA, zostawał obywatelem USA - szans takich nie mieli jednak sami przybysze z Chin.

Rok 1917 - kalifornijska legislatura przegłosowuje ustawę "O zakazie nielicencjonowanego noszenia broni ukrytej w miastach". Czyli zamiast bezwarunkowego i całkowitego zakazu jak w 1863 roku, tym razem za wykroczenie uznano noszenie broni ukrytej bez zezwolenia, a za przestępstwo noszenie broni bez zezwolenia przez recydywistów. Po co to uchwalili? W prasie nie rozlegały się wówczas rozpaczliwe błagania autentycznie zatroskanych losem świata pismaków, domagających się zahamowania fali przestępczości miejskiej. Znowu: bez przywołania kontekstu historycznego ciężko odpowiedzieć na to pytanie jednym zdaniem.

Rok wcześniej Kalifornia doświadczyła nawrotu anty-meksykańskich nastrojów, będących rezultatem ataku oddziałów partyzanckich dowodzonych przez rewolucjonistę Pancho Ville na miasto Columbus w Nowym Meksyku. Gazety takie jak "Los Angeles Times" - zazwyczaj stonowane i znacznie mniej uprzedzone rasowo aniżeli większość ówczesnej prasy - zaczęły wypuszczać artykuły podsycające strach wobec Meksykanów - wśród nich było sporo uchodźców i zbiegów z czasów rewolucji. Na łamach tej gazety sam szef policji w Los Angeles wyrażał wprost swoje obawy, że Meksykanie mogą ciągle żywić skrywaną sympatię do Pancho Villi i w każdej chwili sięgnąć po broń, podburzając resztę swoich ziomków do kontestowania wszystkich legalnych autorytetów stanu Kalifornia. 14 marca 1916 "Los Angeles Times" pisał:

Działając w oparciu o rozkazy szefa policji Clarence'a Snivelya, nasz departament podjął drastyczne kroki, aby zapobiec lokalnym buntom wszczynanym przez sympatyków Villi. Oddziały prewencji oddelegowane do pilnowania Meksykanów zostały liczebnie zwiększone i wzmocnione (...) Dla dobra samych Meksykanów, którzy stali się zbyt rozdrażnieni działaniami rządu federalnego przeciwko partyzantom, grążącym zemstą i przelewem krwi, władze zdecydowały, że żaden alkohol nie będzie sprzedawany Meksykanom zdradzającym choćby najmniejsze objawy upojenia. (...) Nie będzie sprzedawana im także żadna broń, a wszyscy sprzedawcy, którzy wystawiają broń na wystawach i ozdabiają nimi witryny sklepowe, dostali nakaz zdjęcia jej z afiszu i niepokazywania meksykańskim klientom do czasu oficjalnego zniesienia zakazu.

Co mogło sprowokować szefa policji Clarence'a Snivelya do podjęcia tak zdecydowanych środków prewencji?

Trzech uzbrojonych po zęby anarchistów, dumnie przedstawiających siebie jako bracia Magon, zostało wczoraj aresztowanych na 60 dni pod zarzutem noszenia broni ukrytej.

Szkopuł w tym, że to nie trzyma się kupy. Bracia Magon nie mieli żadnych powiązań z partyzantką Pancho Villi. Wręcz odwrotnie: pogardzali Villą i traktowali go jak "kolejnego pasożyta" tamującego wybuch komunistycznej rewolucji w Meksyku. W każdym razie nie da się ukryć, że na krótko przed uchwaleniem nowego prawa o zakazie nielicencjonowanego noszenia broni w miastach odbywały się w LA polityczne manifestacje poparcia dla działań partyzantów i wszystko wskazuje na to, że Meksykanie po cichu gromadzili zapasy broni palnej.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Dwanaście lat po nowojorskiej Ustawie Sullivana w 1923 roku Kalifornia również oficjalnie przeszła na system licencjonowania broni zwany "May Issue". Przypominam, że jest to taki rodzaj pozwolenia, którego istotę stanowi pozostawienie dużej swobody (uznaniowość) w określaniu możliwości posiadania i noszenia broni lokalnym władzom (pod tym pojęciem należy rozumieć szeryfa albo lokalną policję). Oznacza to, że w stanie, w którym mamy do czynienia z pozwoleniem "May Issue", lokalne władze mogą zarówno zaostrzać kryteria, łagodzić je albo w ogóle zakazać noszenia broni. Nowe prawo zaostrzyło kary za przestępstwa popełniane przy użyciu broni palnej, narzucało obowiązek rejestracji każdej sztuki broni krótkiej sprzedawanej na terenie stanu - tzw. DROS (Dealers' Record of Sale), wprowadziło ogólnostanowy wymóg posiadania pozwolenia na noszenie broni krótkiej w sposób ukryty, a także doprecyzowało wcześniejsze ustalenia, zabraniające noszenia broni krótkiej przez imigrantów nieposiadających obywatelstwa. Podpis na ustawie złożył Gubernator Friend Richardson, co do którego istniały podejrzenia o afiliacje z KKK.

Przewodniczący Rifle and Revolver Club z Sacramento, R.T. McKissick, najmocniej namawiał Gubernatora do zatwierdzenia ustawy i choć, jak sam podkreślał, zdawał sobie sprawę, że paragraf o zakazie noszenia broni przez imigrantów (nie-obywateli) jest zapisem kontrowersyjnym z punktu widzenia prawa konstytucyjnego, to jednak pozwoli w przyszłości osiągnąć "większe dobro" - ograniczyć wojny pomiędzy chińskimi gangami oraz prywatne vendetty wymierzane przez Latynosów. Oczywiście słodkie pierdolenie McKissicka natychmiast zostało zinterpretowane jako rasistowskie - meksykański konsul w Los Angeles wniósł oficjalny protest przeciwko zapisom nowej ustawy, argumentując, że większość napływowych do Kalifornii to osoby pochodzenia meksykańskiego, tak więc ta uchwała wycelowana jest bezpośrednio w jego ziomków. Na osłodę pozostało mu to, że meksykańscy imigranci o białym kolorze skóry mogli chociaż ubiegać się o obywatelstwo, czego nie dało się już powiedzieć o Azjatach, dla których każdy akt złamania prawa kończył się procesem i pobytem w celi.

Nawet literatura podłapała "gorących" temat, jakim był tzw. "alien handgun ban". W książce Earla D. Biggersa "The Chinese Parrot: Charlie Chan Mystery", opublikowanej w roku 1926, tytułowy Chan odkrywa kryminalny spisek uknuty gdzieś na ranczo położonym na kalifornijskiej pustyni. Zapuszcza się tam w przebraniu kucharza i koniec końców, udaje mu się złapać szefa złoczyńców, którego trzyma na muszce do przyjazdu policji. Kiedy zjawia się miejscowy szeryf, jego pierwszą reakcją nie jest wcale aresztowanie bandyty, ale zakucie w kajdanki Chińczyka - pod zarzutem posiadania broni palnej! Szeryf kompletnie ignoruje tłumaczenia Chana, że jest on tajniakiem pracującym dla hawajskiej policji. Dopiero przyjazd dwóch niedoszłych ofiar bandziorów ratuje Chana. Szeryf w finale wyjaśnia, że w Kalifornii Chińczyk z bronią w ręku z automatu staje się przestępcą.

Konstytucyjność "alien handgun ban" bardzo szybko stała się przedmiotem pozwów i procesów na skutek aresztowania jednego z Meksykanów, który został skazany na od jednego do pięciu lat więzienia za posiadanie .25 ACP (niewielki pistolet kieszonkowy). W 1924 roku Sąd Najwyższy stanu Kalifornia podtrzymał wyrok skazujący. Dopiero w roku 1972 kalifornijski Sąd Apelacyjny orzekł, iż kontrowersyjna klauzula narusza 14 Poprawkę do konstytucji. Reszta ustawy przeszła nienaruszona.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Jako aktywista na rzecz praw obywatelskich na Południu nosiłem przy sobie różne typy broni do obrony - podobnie zresztą jak wielu innych białych członków tego ruchu. Jeśli zaś chodzi o czarnoskórych działaczy, oni byli uzbrojeni po zęby. Pamiętam, jak pewnego wieczora siedziałem na werandzie i obserwowałem dom sąsiada, czarnego nauczyciela, który regularnie otrzymywał listy z pogróżkami. Pilnował domu razem z pięcioma czy sześcioma innymi czarnymi. Byłem wtedy uzbrojony w starego rupiecia, karabinek M1, podczas gdy czarni, których obserwowałem, wszyscy nosili strzelby i karabiny bojowe.

-- Don B. Kates, konsultant prawny NRA, historyk, publicysta (fragment wywiadu dla Vice [link])

W dalszej części wywiadu Kates podkreśla, że taki obraz aktywistów walczących o prawa obywatelskie jest praktycznie nieobecny w amerykańskich mediach, częściowo ze względu na to, że oni sami przyzwyczaili nas do postrzegania siebie jako pacyfistów, wyznających filozofię biernego oporu w stylu Gandhiego. Tymczasem to nie jest cała prawda o tych ludziach. Broń palna towarzyszyła im od samego początku, była dosłownie wszędzie. Mężczyźni uczyli kobiety posługiwania się bronią, kobiety uczyły dzieci. Nawet sam Martin Luther King, z czego niewiele osób zdaje sobie sprawę, ubiegał się o pozwolenie na broń, a w jego domu znajdował się mały arsenał, który co prawda nie należał do niego osobiście, ale był tam na wyciągnięcie ręki, w każdej chwili gotowy do użycia. O tych sprawach dzisiaj się milczy, ponieważ psuje to miły wizerunek kochających pokój pacyfistów - wizerunek w dużej mierze spreparowany, nieprawdziwy, utrwalony przez dziennikarzy, którzy w młodości nierzadko podzielali te same ideały, co postacie, które teraz portretują. Eksponowanie czarnych aktywistów czy w ogóle jakichkolwiek aktywistów tamtej epoki będących forpocztą progresywizmu, obwieszonych amunicją, trzymających karabiny i wykrzykujących hasła, którymi obecnie szafuje NRA, podważyłoby jeden z dogmatów liberalnej narracji.

tumblr_ltxhuvuulh1qzvx0to1_500.jpg
image.jpg

tumblr_mkwlj4r_OKX1snzc0ho1_500.jpg
tumblr_lxcvf9_Jy_YB1r14tg7o1_400.jpg

black_panthers_seattle_1969_armed_on_capitol_ste.jpg
images.jpg


Grupa ósmoklasistów zgromadziła się na trawniku przed stanowym parlamentem w Sacramento, Kalifornia, żeby zjeść z nowo zaprzysiężonym Gubernatorem stanu, Ronaldem Reaganem, smażone kurczaki, po czym zwiedzić budynek kalifornijskiej legislatury, wzniesiony ponad sto lat temu na wzór gmachu położonego na Wzgórzu Kapitolińskim w Waszyngtonie. Uroczystość została jednak przerwana przez przybycie dwudziestu czterech mężczyzn i sześciu kobiet uzbrojonych w rewolwery Magnum, strzelby kaliber 12 oraz "czterdziestki-piątki". Wszyscy oni wspięli się po schodach kapitolu i gdy już zajęli swoje miejsca, niejaki Bobby Seale zaintonował oświadczenie, zaczynające się od słów:

The American people in general and the black people in particular must take careful note of the racist California legislature aimed at keeping the black people disarmed and powerless.

Po skończeniu odczytu Seale odwrócił się do reszty i powiedział: "Dobra, bracia, wchodzimy", po czym otworzył drzwi najważniejszego budynku w Kalifornii i w asyście uzbrojonych w naładowaną broń kompanów po prostu wszedł do środka. Na ich drodze nie stanął żaden wykrywacz metali - wtedy jeszcze ich nie instalowano.

Był 2 maja 1967 roku - tego dnia właśnie Czarne Pantery dokonały "inwazji" na budynek stanowej legislatury, inicjując współczesny ruch na rzecz prawa do posiadania i noszenia broni. Nie NRA, nie biali Republikanie, ale czarni radykałowie jako pierwsi upomnieli się głośno o nienaruszanie Drugiej Poprawki.

Reakcja kalifornijskich władz była błyskawiczna: jeszcze w tym samym roku republikański radny Don Mulford z Oakland odpowiedział projektem ustawy zakazującej noszenia załadowanej broni w miejscach publicznych oraz przewożenia załadowanej broni w samochodach. Prawo ewidentnie wymierzone w Czarne Pantery uderzyło oczywiście we wszystkich właścicieli broni palnej w całym stanie. Mulford był znanym przeciwnikiem Panter, które w 1966 roku zorganizowały w jego mieście uzbrojone w karabiny i strzelby patrole uliczne, oferując w razie konieczności czarnym mieszkańcom pomoc prawną w sytuacji interakcji z lokalną policją.

Projekt Mulforda wszedł w życie wraz z podpisem złożonym na ustawie przez Ronalda Reagana.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Rozciągam narrację poza rok 1967 - dostałem cynk w sprawie tzw. "Ring of Fire" ("Ognistego Kręgu") - wydarzeń związanych z wyrzuceniem z Kalifornii sporej grupy wytwórców broni, rozlokowanych w okolicach Los Angeles jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. "Ognisty Krąg" to potoczna nazwa tego obszaru - swoje siedziby mieli tam najwięksi amerykańscy producenci taniej broni - Lorcin Engineering, AMT, Phoenix Arms, Davis Industries, Bryco Arms oraz Raven Arms. Te sześć firm wypuszczało rocznie na rynek ponad 700 tysięcy sztuk pistoletów/rewolwerów. Stanowa legislatura tak im jednak obrzydziła życie, że wszyscy wynieśli się na Florydę. Temat okazał się na tyle ciekawy, że postanowiłem go tutaj skrótowo naświetlić. Przy okazji wyszły też na jaw różne potencjalnie rasistowskie wątki towarzyszące tej historii. Ale po kolei.

Na załączonym obrazku pistolet Phoenix Arms kaliber .22 - broń ludzi biednych (co w praktyce oznacza: czarnych i Latynosów), kosztuje tyle co nic, teoretycznie nadaje się wyłącznie do strzelania do puszek:

Phoenix_HP22_A.jpg


Ci z was, którzy interesują się trochę amerykańską historią broni palnej, słyszeli pewnie frazę "Saturday night special" - termin o zabarwieniu pejoratywnym, ukuty na określenie tanich i tandetnych pistoletów kompaktowych (a także małych kieszonkowych rewolwerów), cechujących się partackim wykonaniem i żałosną celnością. Czasami broń ta bywa także nazywana "junked guns" ("broń śmieciowa"). Lata jej świetności już chyba minęły, dzisiaj preferowany typ uzbrojenia na gettach to nieporównywalnie lepsze jakościowo "dziewiątki", niemniej jednak "broń śmieciowa" nie dorobiła się tej "gęby" bez powodu. Przykładowo w bębenkowcach z tej rodziny regularnie łamały się iglice, pękały lufy, a łuski klinowały się w bębnach. W pistoletach z kolei pociski potrafiły rozsadzić komorę, magazynki lubiły wypadać w najgorszych momentach, a wystrzelenie dziesięciu naboi bez zacięcia to był spory sukces. Z drugiej strony w nieudanym zamachu na Reagana użyto zakupionego pięć miesięcy wcześniej Rohma-Germany RG-14 w kalibrze .22 z 1 7/8 calową lufą. RG słynęła z produkowania niskobudżetowych rewolwerów dla mało wymagających konsumentów z dolnych warstw społecznych. W latach osiemdziesiątych można je było kupić za niecałe 30$.

Wracając do zamachu: Reagan oczywiście przeżył, ale ciężko ranny w głowę został jego sekretarz prasowy, James Brady. Od tamtej pory on i jego żona uczestniczą we wszystkich większych akcjach organizowanych na terenie USA i obliczonych na zaostrzanie przepisów regulujących dostęp cywilów do broni palnej - a wszystko dlatego, że jakiś biedny szaleniec mógł sobie pozwolić na kupno pistoletu bez żadnych formalnych ceregieli, podejść na odległość paru kroków do prezydenta i strzelić do niego. Kwestią czasu było tylko, kiedy kalifornijskie media i aktywiści "Bandy Brady'ego" wyruszą na swoją pierwszą krucjatę. Jak łatwo się domyślić, za cel ataku obrali sobie producentów "junked guns" - a firmom z "Ognistego Kręgu" dostało się po dupie najmocniej (to wtedy wymyślono emocjonalny slogan "merchants of death" w odniesieniu do handlarzy bronią - parę lat przed nakręceniem filmu o podobnym tytule).

Tak się rozpisałem na temat "Bandy Brady'ego", że pominąłem spory kawał historii. "Saturday night specials" mogą poszczycić się znacznie dłuższą tradycją obecności w amerykańskim obiegu cywilnym aniżeli wynikałoby to z poprzednich akapitów. Mało tego, pierwsze zakazy sprzedawania i noszenia tej broni pochodzą z drugiej połowy XIX wieku [link]. I tak przykładowo prekursorski akt prawny zakazujący sprzedaży "taniej broni krótkiej" nosił nazwę "Ustawa o Zachowaniu Pokoju i Zapobieganiu Zabójstwom" (Act to Preserve the Peace and Prevent Homicide) z 1870 roku, Tennessee. Celem tej uchwały było położenie łapy na sprzedaży wszystkich rewolwerów z wyjątkiem drogich modeli Army i Navy, które biała ludność albo już posiadała, albo w każdej chwili mogła sobie kupić. Dla czarnych natomiast cena była zaporowa. Dave Kopel wysnuł na tej podstawie wniosek [link], skądinąd całkiem sensowny, że ukuta po wojnie w latach sześćdziesiątych XX wieku przez jakiegoś gliniarza z Detroit fraza "Saturday night special" jest w dużej mierze językowym spadkobiercą rasistowskiego określenia "Niggertown saturday night", a co za tym idzie, oczywista implikacja tej frazy jest taka, że chodzi o tanią broń wykorzystywaną w miejskich gettach przez Murzynów do porachunków z innymi Murzynami w dzikie sobotnie noce.

Naturalnie nikt z działaczy "Bandy Brady'ego" w życiu by nie przyznał, że krucjata wymierzona w "Saturday night specials" to tak naprawdę krucjata, której skutkiem ma być rozbrojenie murzyńsko-latynoskiej biedoty.

Kalifornijska legislatura, po trwającej wiele lat walce w sądach z firmami z zagłębia "Ring of Fire", ostatecznie dopięła swego. W 1996 roku na obszarze 29 miast i hrabstw wprowadzono całkowity zakaz sprzedaży "taniej broni" [link]. Dwa lata później przeforsowano kolejną uchwałę, tym razem ustanawiająca "standardy bezpieczeństwa", które musi spełnić broń krótka, aby mogła być dopuszczona do sprzedaży na terenie Kalifornii. Po pierwsze, tzw. "drop safety test" - producent dostarcza do testów po trzy egzemplarze danego modelu, taka broń jest później zrzucana na betonową płytę z wysokości ~40 cali (metr) pod sześcioma różnymi kątami i jeżeli ani razu nie wystrzeli, zostaje uznana za "bezpieczną" (firmy produkujące broń od dawna stosowały podobne testy bezpieczeństwa, ale kalifornijska biurokracja musiała być do przodu); po drugie, "firing requirement test" - j/w producent przysyła broń, wystrzeliwuje się z niej 600 nabojów (jedna seria liczy 50 pocisków, po czym następuje przerwa na "ochłodzenie" i przeczyszczenie konstrukcji), pierwsze 20 pocisków muszą być wystrzelone bez żadnych usterek, następne 550 mogą zaliczyć nie więcej niż sześć. Te oraz inne wymogi doprowadziły w praktyce do wyeliminowanie z legalnego obrotu wszystkich "śmieciowych pistoletów" [link].

Kończąc, jeszcze zanim władze stanu Kalifornia zainicjowały "war against junked guns", w 1968 roku rząd federalny przegłosował The Gun Control Act - trzecią w historii USA ogólnokrajową ustawę regulacyjną dotyczącą broni palnej (pierwszą była Druga Poprawka, a w 1934 roku uchwalono NFA). Na mocy nowego prawa nielegalne stało się importowanie "broni śmieciowej". Robert Sherrill, publicysta "The Nation" i zwolennik kontroli broni, napisał o dziwo w swojej książce "The Saturday Night Special", że głównym powodem uchwalenia tego prawa był strach przed uzbrojonymi czarnymi:

The Gun Control Act of 1968 was passed not to control guns but to control blacks, and inasmuch as a majority of Congress did not want to do the former but were ashamed to show that their goal was the latter, the result was that they did neither. Indeed, this law, the first gun-control law passed by Congress in thirty years, was one of the grand jokes of our time. [link]
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Nie do końca w temacie, ale Kalifornia współcześnie:

According to data from the FBI's uniform crime reports, California had the highest number of gun murders in 2011 with 1,220 -- which makes up 68 percent of all murders in the state that year and equates to 3.25 murders per 100,000 people.

The irony of such a grisly distinction is evident when you look at which state was named the state with the strongest gun control laws in 2011 by the Brady Campaign to Prevent Gun Violence. You guessed it -- it was California.

http://www.theblaze.com/stories/201...-that-gun-control-advocates-dont-want-to-see/
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
W środę 29 maja 2013 roku Golden State osiągnął taki pułap zamordyzmu, poza którym jest już chyba tylko zakaz sprzedaży broni palnej. Tamtejszy Senat przegłosował kolejny pakiet ustaw zaostrzających gun laws - dokładnie siedem uchwał [link], z których najbardziej drakońskie są trzy następujące:

- całkowity zakaz posiadania, sprzedaży i wytwarzania na terenie stanu jakichkolwiek karabinów samopowtarzalnych z wymiennym magazynkiem;
- obowiązek zarejestrowania wszystkich jednostek karabinów samopowtarzalnych, znajdujących się aktualnie w posiadaniu osób prywatnych;
- wymóg weryfikowania niekaralności podczas zakupu amunicji;

Ostatnio pojawiła się jednak jutrzenka nadziei na zmiany: jest pozew sądowy przed sądem federalnym, co w praktyce oznacza możliwość dotarcia aż do samego Sądu Najwyższego i ustanowienie nowego prawa krajowego w potencjalnie pomyślnym dla zwolenników broni palnej rozstrzygnięciu. Pozew został skierowany przeciwko kalifornijskiej Prokurator Generalnej, Kamali Harris --> The Calguns Foundation [link]

Jeszcze raz podkreślam: prześledzenie historii kalifornijskich regulacji to doskonała lekcja dla każdego poplecznika "zdroworozsądkowych przepisów" - jedna "zdroworozsądkowa regulacja" tworzy efekt kuli śniegowej i po upływie 20-30 lat nie ma już czego bronić, bo wszystko jest zakazane. Proces odwrotny, czyli "zdroworozsądkowa liberalizacja", tj. stopniowe łagodzenia przepisów aż do całkowitego zniesienia większości zakazów w przyrodzie nie występuje.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
^^^update

Poniżej lista ustaw z nazwiskami senatorów, którzy się pod nimi podpisali:

Uchwała Senatu nr 47, autor Leland Yee, Partia Demokratyczna, San Francisco: zakaz sprzedaży i produkcji broni z tzw. "bullet button", czyli przyciskiem zwalniacza zaczepu magazynka.

Uchwała Senatu nr 53, autor Kevin de León, Partia Demokratyczna, Los Angeles: obowiązkowa weryfikacja niekaralności nabywców podczas zakupu amunicji.

Uchwała Senatu nr 374, autor Darrell Steinberg, Partia Demokratyczna, Sacramento: zakaz sprzedaży i produkcji karabinów z wymiennym magazynkiem.

Uchwała Senatu nr 396, autor Loni Hancock, Partia Demokratyczna, Berkeley: zakaz posiadania jakichkolwiek magazynków zdolnych pomieścić więcej niż 10 nabojów - dotyczy wszystkich typów broni, nie tylko karabinów.

Uchwała Senatu nr 567, autor Hannah-Beth Jackson, Partia Demokratyczna, Santa Barbara: zmiana definicji niektórych rodzajów strzelb w taki sposób, aby mogły one być traktowane jako broń szturmowa i tym samym zaliczone do kategorii "assault weapons".

Uchwała Senatu nr 683, autor Marty Block, Partia Demokratyczna, San Diego: narzuca obowiązek przejścia kursu bezpiecznego posługiwania się bronią oraz otrzymania certyfikatu bezpieczeństwa przed zakupem dowolnej sztuki broni.

Uchwała Senatu nr 755, autor Lois Wolk, Partia Demokratyczna, Davis: do kategorii przestępstw skutkujących 10-letnim zakazem posiadania broni palnej zostają wliczone teraz uzależnienie od narkotyków oraz alkoholizm.

Zadowolony z siebie senator z San Francisco Leland Yee tuż po głosowaniu:

Nothing_but_smiles_on_the_Assembly_floor_courtes.jpg
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 122
Uchwała Senatu nr 755, autor Lois Wolk, Partia Demokratyczna, Davis: do kategorii przestępstw skutkujących 10-letnim zakazem posiadania broni palnej zostają wliczone teraz uzależnienie od narkotyków oraz alkoholizm.
uzależnienie od narkotyków i alkoholizm przestępstwem?
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Chodzi o to, że wcześniej istniała kategoria przestępstw skutkujących 10-letnim zakazem posiadania broni, a teraz dorzucili do tej puli dragi i alkoholizm - nie znaczy to oczywiście, że za alkoholizm będą wsadzać do mamra.

Increases the number of crimes – including drug addiction, chronic alcoholism and others – that result in a 10-year ban on being allowed to own a gun. [More gun regulations approved by California Senate]
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Policja ujawniła, że strzelec z Santa Monica - John Zawahri - użył podczas ataku karabinu zbudowanego własnoręcznie przez siebie na bazie ukończonej raptem w 80% komory spustowej, którą wcześniej zakupił. Zgodnie z federalnym i stanowym prawem taki lower receiver to zwykła bryła metalu mająca status przycisku do papieru. Bronią staje się dopiero w momencie, gdy właściciel wywierci w niej dziurki i uczyni funkcjonalną częścią guna. Co więcej, w Kalifornii można (ciągle) legalnie zbudować sobie broń palną, która nie wymaga rejestrowania, wybijania na niej numerów seryjnych i tym podobnych bzdur:



Tak oto Zawahri sprytnie ominął wszystkie super restrykcyjne kalifornijskie regulacje. Teraz tylko czekać, aż banda chuja w tamtejszej legislaturze wyruszy na kolejną zbawczą krucjatę i wysra z siebie nowe gun laws. [link]
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Rok 2010, koleś ma przy pasku w kaburze niezaładowaną broń, dopada do niego policja, dwóch go przeszukuje, trzeci uzbrojony w karabin zabezpiecza tych dwóch, a czwarty w radiowozie patroluje okolice. Co jest tu wręcz niebywałe, to to, że ABC w tym reportażu autentycznie było w miarę neutralne, a nie "anty" jak oni praktycznie zawsze potrafią być:

 

military

FNG
1 766
4 727
Ok, legalne i fajnie, ale nadal uważam że open carry to głupota. Pokazujesz potencjalnemu napastnikowi, że jesteś pierwszy do odstrzału, i jak słusznie zauważyła jakaś babka, jeśli niesiesz broń w ten sposób, łatwo ci ją wyciągnąć. Wiem, że to tylko pokazówa, ale wystarczy że ktoś naprawdę podpieprzy broń kolesiowi niosącemu np. w jednej ręce hot doga, a w drugiej kawę - i już będzie szitstorm.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
Uważam podobnie. Nie jestem zwolennikiem idei noszenia broni na widoku. Raz, że to, co napisałeś - niepotrzebnie przyciągasz uwagę, a dwa - nawet w najbardziej gun fiendly states zawsze znajdą się ludzie, których taki widok zaniepokoi. I to nie muszą być zaraz hoplofoby. Po prostu - obywatel zobaczy z daleka, że jakiś typ se idzie z karabinem na plecach, wyciąga komórkę i dzwoni na policje z prośbą o sprawdzenia i robi się niepotrzebne zamieszanie. A nie wszyscy gliniarze są tak spoko jak ten koleś ("Uwielbiam broń palną. Zachęcam ludzi do kupowania broni. Gdyby wszyscy mieli broń, świat byłby lepszym miejscem"):



Do 1 stycznia 2012 roku można było w Kalifornii legalnie nosić broń krótką bez jakiegokolwiek zezwolenia, w sposób widoczny, w miejscach publicznych (oczywiście rozładowaną). Dodatkowo można było mieć przy sobie amunicję. Typowo więc ludziki nosili naładowane magazynki przy pasie, w oddzielnych ładownikach jak gliniarze. Kilku pacjentów postanowiło zamanifestować swoje przywiązanie do broni i "przyzwyczaić" ogólną publikę do jej widoku, więc nosili pistolety zupełnie na luziku w centrum LA. LA to miasto gęsto zasiedlone przez Latynosów i białych hippisów. Ci pierwsi przybyli do US z krajów, gdzie broń palna kojarzy się wyłącznie z mordowaniem i wojną domową (Gwatemala, Honduras, Wenezuela, miasta przygraniczne Meksyku etc), a ci drudzy, no cóż, ci drudzy są zwyczajnie genetycznie popierdoleni i nic tego nie zmieni. W każdym razie jedynym końcowym efektem tego "przyzwyczajania" było to, że legislatura (pod wpływem nacisku tzw. opinii publicznej) zabroniła noszenia widocznej broni krótkiej, co nazywało się UOC, czyli "unloaded open carry". Od 1 stycznia 2012 roku broń musi być przenoszona w miejscach publicznych w zamkniętym na kłódkę pojemniku.

Pacjenci jednak nie dali za wygraną i wbrew radom środowiska strzelców w Kalifornii zaczęli znów paradować po ulicach z bronią - tym razem długą (bo to było cały czas legalne), czyli różnego rodzaju AR-ami i innymi Kałachami, ażeby... no właśnie? Co oni chcieli przez te głupie akcje osiągnąć? Nikt do dzisiaj nie wie. Efekt taki sam jak poprzednio: kalifornijska legislatura wkroczyła do akcji w stylu, w jakim tylko ona potrafi i od 1 stycznia 2014 nie będzie można nosić w Golden State broni długiej na widoku w miejscach publicznych (a jedynie w zamkniętych na kłódkę futerałach).
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Pacjenci jednak nie dali za wygraną i wbrew radom środowiska strzelców w Kalifornii zaczęli znów paradować po ulicach z bronią - tym razem długą (bo to było cały czas legalne), czyli różnego rodzaju AR-ami i innymi Kałachami, ażeby... no właśnie? Co oni chcieli przez te głupie akcje osiągnąć? Nikt do dzisiaj nie wie. Efekt taki sam jak poprzednio: kalifornijska legislatura wkroczyła do akcji w stylu, w jakim tylko ona potrafi i od 1 stycznia 2014 nie będzie można nosić w Golden State broni długiej na widoku w miejscach publicznych (a jedynie w zamkniętych na kłódkę futerałach).

Zauważ, że nienoszenie broni jawnie, aby nie drażnić, a nie noszenie jej, bo nie można, to ten sam efekt końcowy. Chyba że w efekcie tego, nie można także nosić broni ukrytej, to wtedy zrobili wszystkim niedźwiedzią przysługę.
 
Do góry Bottom