OP
OP
Deleted member 427
Guest
Macieju, ale zdajesz sobie sprawę, że nie sposób sobie wyobrazić działalności gospodarczej państwa czy samorządu w innej niż spółeczka z oo czy S.A. formie?
Dwa, wyobraź sobie taką sytuację: dwóch panów zakłada spółkę zoo. Załóżmy, że działalność tej spółki ma na celu budowę i zarządzanie budynkami mieszkalnymi. W celu zwiększenia kapitału spółka emituje akcje - powiedzmy 1 000 000 000 sztuk o wartości 1 zł każda. Nie kupisz więcej akacji niż 5% czy 10% (zależy od kraju) wartości całej puli bez zgody walnego zgromadzenia, które stanowi tych dwóch panów - kupujesz więc akcje za 100 000 zł, zachęcony pięknym folderem i atrakcyjną działką pod przyszłe osiedle. Oczywiście - nie stajesz się członkiem zarządu ani też nikt nie oferuje ci miejsca w Radzie Nadzorczej - jesteś sobie zwykłym akcjonariuszem. Panowie po sprzedaży akcji dysponują w sumie ową działką, i powiedzmy 700 000 złotych w gotówce.
Dalej: jeden z tych panów jest właścicielem firmy budowlanej prowadzonej w formie rzez jasna spółki zoo, której zlecono budowę kilku domów na tej działce, wpłacając jednocześnie zaliczkę w wysokości 700 000 licząc na dopływ kasy ze sprzedaży mających dopiero powstać domów, co jest, jak wiadomo, normalną praktyką. Pech jednak chce, że owa firma budowlana wcale nie ma zamiaru prowadzić budowy, zresztą nie ma nawet ludzi czy maszyn - powstała tylko po to, by przyjąć zlecenie. Stworzenie łańcuszka takich firm-krzaków i spółek, sprzedających jedna drugiej aktywa/udziały/zlecenia sprawia, że dotarcie do kogoś, kto jest za cały ten cyrk odpowiedzialny, wymaga pracy całego pułku biegłych przez kilka lat.
A co z tobą? Ty zostajesz z kwitem opiewającym na 100 000 zł i naiwnie liczysz, że uda ci się choć uzyskać zwrot z kapitału założycielskiego bezpiecznie zamrożonego w jakimś banku. Nic z tego, bo najpierw należy opłacić podatki, potem ZUS i inne świadczenia, następnie poczekać kilka lat na rozstrzygnięcie w sądzie, po czym - o ile tego kapitału założycielskiego wystarczy na opłacenia kosztów postępowania - resztą dzieli się miedzy wierzycieli, przy czym pierwszeństwo mają banki, a tacy jak ty są na samym końcu kolejki.
Opisałem najprymitywniejszą sztukę - zapewniam cię, że jest ona żałośnie mało efektywna w porównaniu z tym, co dzieje się naprawdę. Nie chce mi się rozpisywać o tym, że całkowicie legalnym jest manipulowanie cenami akcji, aż do całkowitego spadku ich wartości tylko dlatego, że istnieją "osoby prawne", których za nic nie można pociągnąć do odpowiedzialności.
Dwa, wyobraź sobie taką sytuację: dwóch panów zakłada spółkę zoo. Załóżmy, że działalność tej spółki ma na celu budowę i zarządzanie budynkami mieszkalnymi. W celu zwiększenia kapitału spółka emituje akcje - powiedzmy 1 000 000 000 sztuk o wartości 1 zł każda. Nie kupisz więcej akacji niż 5% czy 10% (zależy od kraju) wartości całej puli bez zgody walnego zgromadzenia, które stanowi tych dwóch panów - kupujesz więc akcje za 100 000 zł, zachęcony pięknym folderem i atrakcyjną działką pod przyszłe osiedle. Oczywiście - nie stajesz się członkiem zarządu ani też nikt nie oferuje ci miejsca w Radzie Nadzorczej - jesteś sobie zwykłym akcjonariuszem. Panowie po sprzedaży akcji dysponują w sumie ową działką, i powiedzmy 700 000 złotych w gotówce.
Dalej: jeden z tych panów jest właścicielem firmy budowlanej prowadzonej w formie rzez jasna spółki zoo, której zlecono budowę kilku domów na tej działce, wpłacając jednocześnie zaliczkę w wysokości 700 000 licząc na dopływ kasy ze sprzedaży mających dopiero powstać domów, co jest, jak wiadomo, normalną praktyką. Pech jednak chce, że owa firma budowlana wcale nie ma zamiaru prowadzić budowy, zresztą nie ma nawet ludzi czy maszyn - powstała tylko po to, by przyjąć zlecenie. Stworzenie łańcuszka takich firm-krzaków i spółek, sprzedających jedna drugiej aktywa/udziały/zlecenia sprawia, że dotarcie do kogoś, kto jest za cały ten cyrk odpowiedzialny, wymaga pracy całego pułku biegłych przez kilka lat.
A co z tobą? Ty zostajesz z kwitem opiewającym na 100 000 zł i naiwnie liczysz, że uda ci się choć uzyskać zwrot z kapitału założycielskiego bezpiecznie zamrożonego w jakimś banku. Nic z tego, bo najpierw należy opłacić podatki, potem ZUS i inne świadczenia, następnie poczekać kilka lat na rozstrzygnięcie w sądzie, po czym - o ile tego kapitału założycielskiego wystarczy na opłacenia kosztów postępowania - resztą dzieli się miedzy wierzycieli, przy czym pierwszeństwo mają banki, a tacy jak ty są na samym końcu kolejki.
Opisałem najprymitywniejszą sztukę - zapewniam cię, że jest ona żałośnie mało efektywna w porównaniu z tym, co dzieje się naprawdę. Nie chce mi się rozpisywać o tym, że całkowicie legalnym jest manipulowanie cenami akcji, aż do całkowitego spadku ich wartości tylko dlatego, że istnieją "osoby prawne", których za nic nie można pociągnąć do odpowiedzialności.