Jakie prawo ustanowiłbyś/ustanowiłabyś na swojej ziemi w akapie?

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Bo jest już po fakcie wypożyczenia, które było OK, zgodne z wcześniej spisaną umową? Gość miał szansę zabezpieczyć swoje interesy, jak uważał za stosowne, nie zrobił tego, więc teraz może spieprzać z roszczeniami na drzewo.

Co jest w tym szczególnego?

EDIT:
Do tego odruchowo cumuje HP - zostawmy to wolnej amerykance. Sprzeczności nie da się połączyć.

Tak jest w przypadku ziemi niczyjej, do której zawłaszczenia pretendują dwaj ludzie i nie można stwierdzić, który z nich był tam pierwszy. Nie może orzekać o niej nikt, bo nikt nie jest jej właścicielem. Nie może orzekać o niej żadna społeczność, bo ziemia nie należy też do niej. Więc jeśli obaj ci ludzie dążą do konfrontacji, to ich spór może wyjaśnić tylko wolna amerykanka. Proste.

Tak samo z umową, podpisaną na niczyjej ziemi. Nie ma wtedy żadnego arbitra, który mógłby przyznać którejś ze stron rację na podstawie swojej siatki pojęciowo-aksjologicznej i sprawę mogą załatwić jedynie między sobą - za pomocą kompromisu albo "ostatecznego rozwiązania", środki jakimi się posłużą, zależą jedynie od nich samych.

Tak wygląda właśnie czysty HP. Niezawłaszczone jest barbarzyńskie. Zawłaszczone ma swojego rządcę-właściciela, który decyduje o prawie, ale i którego wiążą jego własne ustalenia.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Ale co to obchodzi właściciela terenu który sam sobie definiuje agresję? On.do wykonania umowy nie ma zastrzeżeń nawet, po prostu nie spodobał mu się kurz na skrzynkach. Zupełnie poza umową. Uznał go za narzędzie agresji.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Kurz nie wziął się znikąd. Pojawił się tam w wyniku wypożyczenia. Wypożyczenie było oparte na jakiejś umowie. Jeśli umowa nie przewidywała, że kurz jest narzędziem agresji, to ja nie widzę podstaw, by takie roszczenie w ogóle przedstawiać. Co w tym niezrozumiałego?
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Ty nie widzisz podstaw ale właściciel widzi podstawy bo to on ocenia a nie KOLEKTYW, nie?

Jeśli umowa nie przewidywała, że przypadkowy przechodzień jest agresorem, to ja nie widzę podstaw, by takie roszczenie przedstawiać. Co w tym niezrozumiałego?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Sęk w tym, że w przypadku prywatnego prawa, które ktoś wprowadza na swojej działce, umowa może przewidywać, że "przypadkowy przechodzień" jest agresorem. Bo warunki tej umowy przedstawia właściciel, a przechodzień wchodząc na jego teren je akceptuje.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
FatBantha napisał:
Sęk w tym, że w przypadku prywatnego prawa, które ktoś wprowadza na swojej działce, umowa może przewidywać, że "przypadkowy przechodzień" jest agresorem. Bo warunki tej umowy przedstawia właściciel, a przechodzień wchodząc na jego teren je akceptuje.

Czyli przechodzień, który nic o umowie nie wie, mimo to ją zawiera? Dlaczego?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Bo włazi tam, gdzie wchodząc, zawiera się umowę z tym, do kogo to miejsce należy?

Proszę Cię...

Jeśli coś jest Twoją własnością, oznacza to, że masz na to wyłączność. Styknie wyjaśnienia?
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Nie, to ja Cię proszę.

Umowę zawiera się poprzez oświadczenie woli. Tu go nie ma, bo nie ma woli. Wyjścia są dwa: 1 - albo znowu władca terenu ustala sobie jak się zawiera umowę według własnego widzi-mi-się, 2 - albo to Ty proponujesz jakieś nowatorskie podejście do instytucji zawarcia umowy, tylko czemu ten wynalazek ma kogoś interesować?

Wyjaśnienia nie styknie bo ja tu kompletne dziadostwo widzę w tych pomysłach forumowych, na które nikt wcześniej nie wpadł (a jak wpadł to nikt tego kogoś nie ujawnił).
 
A

Anonymous

Guest
Według Maćka Dudka każdy może:

- przeskoczyć sobie płot i chodzić po czyimś podwórku i przenocować w altance,
- chodzić sobie po hali fabrycznej,
- wejść do więzienia

I tak dalej.

Oświadczenie woli zawsze występuje przy czynie, przecież zanim nastąpi czyn musi pojawić się wola.

Właściciel ma zawsze racje i robi co chce, inaczej nie jest właścicielem. Nikt nie ma moralnej predestynacji by mówić właścicielowi co on ma robić. Właściciel jest bogiem, panem i władcą, ostatnią instancją, sędzią, prokuratorem i obrońcą, etc. Może karać wbiciem na pal za podeptanie rabatek.

Jesteś przestępcą u jednego właściciela, a u drugiego już nie. Za sprawą umów rozszerza się obszar gdzie nim jesteś. Podobnie jest dziś, przestępca może zbiec do innego państwa, gdzie nie ma umowy ekstradycyjnej z państwem gdzie popełniono przestępstwo.

Maciek Dudek coraz bardziej kompromituje się moralnie i intelektualnie, wystarczy przeczytać 100 jego ostatnich postów i odpowiedzi na nie.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Jeżeli przechodnia nie przeteleportowało UFO na czyjąś działkę, albo jego świadomości nie przejęli czarownicy voodoo, to swą wolę oświadczył przez przemierzenie pieszo określonej trasy, która znalazła się akurat częściowo na obszarze, stanowiącym czyjąś własność. To, że nie sprawdził wcześniej czy dany obszar jest czyjąś własnością i jakie obowiązują tam reguły, to jest już jego problem, taki sam jak gdyby podpisał umowę bez czytania.

Właściciel z racji tego, że jest właścicielem, ma wyłączność do przedmiotu, którego właścicielem jest. Ktoś kto znajduje się na jego terenie, siłą rzeczy pozbawia go tej wyłączności (bo na przykład nie można na miejscu, w którym stoi, położyć czegoś innego). Czyli neguje jego własność. Jest agresorem. I dzieje się tak bez względu, czy ten ktoś zdaje sobie z tego sprawę czy nie.

Właściciel może jednak zgodzić się, zarówno warunkowo jak i bezwarunkowo, udostępnić swoją własność komukolwiek. Wtedy nieprzestrzeganie warunków (jeśli są), traktowane jest tak samo - jako negowanie jego własności. Wejście na taką posesję jest zatem rozumiane jako automatyczna zgoda na warunki takiej umowy, bo inna opcja oznacza już tylko jawną agresję.

Banał. Chcesz drążyć dalej?
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Nie, nie chcę już drążyć :D :D :D

Tylko plisss, nie usuwajcie swych postów, szczególnie Premi :D
 

Cokeman

Active Member
768
120
Maciej Dudek napisał:
OK, to zadam ciekawsze pytanie: jakich praw NIE WOLNO mi na własnym terenie ustanowić?
A kto mialby o tym decydować co tobie wolno a co nie?
Jak patrze co robisz to przychodzi mi na myśl Erich Fromm
Przerażona jednostka szuka czegoś albo kogoś, do kogo mogłaby się przywiązać, niezdolna jest już dłużej być swoim własnym, indywidualnym „ja”, desperacko usiłuje pozbyć się go i poczuć znowu bezpieczna, zrzuciwszy to brzmię własnego „ja”.
Biedny Maciuś którego przeraża wizja libertarianizmu dlatego na siłę chce jakis ogólnych zasad. To prowadzi do etatyzmu.
FatBantha napisał:
Takich, przykładowo, które w ramach odpłaty, wyprowadzają roszczenia wobec osób trzecich.
Fizycznie to nikt nikomu agresji zabronić nie może.
W ogóle pytanie Maćka powinno brzmieć: jakiego prawa ustanowic nie mogę by mieć zapewniony pokój. Odpowiedzią na to jest cokolwiek z wyłączeniem jawnej agresji.
Maciej Dudek napisał:
Ok. Więc władza absolutna ma już jakąś rysę.
Samowolka ma rysę w postaci własności innych. Nihil novi.
A czy właściciel muzeum może ustanowić prawo, zgodnie z którym zawłaszcza wystawianą w muzeum kolekcję dzieł sztuki należącą do kogoś innego, z kim zawarł umowę o ich wystawienie?
Typowa agresja. Krążysz w kółko.
Zauważmy, że w tym momencie "władza absolutna" kurczy się już znacznie - jest mniejsza niż władza suwerena państwowego, który wywłaszczać może w oparciu o etatyzm bez żadnych problemów. Uwaga do Cokemana - jak widzisz, właściciel nie jest na swojej działce mini-państwem, nie ma takich jak ono uprawnień.
:D
Własnościciel w libertarianizmie będzie władcą suwerennym czyli jego działka to będzie panstwem. Już pisałem tutaj czym jest panstwo i jak rozumieć własność nieruchomości - jest to mozliwość ustanawiania swojego prawa na danym terenie. Właścicielem w Polsce jest państwo głównie w osobie Donalda Tuska. Dzisiejsi "właściciele" to jedynie dzierżawcy.
Młody socjalista powoli zaczyna kapować czym jest własność
Myślę, że zrozumiesz szybciej niż ten młody socjalista.

Potem dyskusja znowu wybiega w totalna abstrakcję czyli jakieś UFO i inne bajki. Have fun :)
 

Cokeman

Active Member
768
120
Szkoda, że ty zadajesz pytania bessęsu. Czego nie może właściciel w libertarianizmie?
Juz pytalem tutaj jak wygonić agresora z własnej czarnej dziury. Ten sam poziom wypowiedzi.
 
Do góry Bottom