Jakie prawo ustanowiłbyś/ustanowiłabyś na swojej ziemi w akapie?

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Ok. Więc władza absolutna ma już jakąś rysę.

A czy właściciel muzeum może ustanowić prawo, zgodnie z którym zawłaszcza wystawianą w muzeum kolekcję dzieł sztuki należącą do kogoś innego, z kim zawarł umowę o ich wystawienie?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
To już zależy od tego, co dla Ciebie znaczy "może". Czy ma fizyczną możliwość, czy doktryna mu zezwala na taki krok?

Oczywiście fizycznie może wprowadzić takie prawo, ale jest to jednoznaczne z zainicjowaniem agresji na własność tego, od którego ją wynajął. No i musi się liczyć z tym, że prawowity właściciel bez łamania aksjomatów, będzie mógł mu do muzeum czołgami wjechać, by odzyskać co jego.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
FatBantha napisał:
To już zależy od tego, co dla Ciebie znaczy "może". Czy ma fizyczną możliwość, czy doktryna mu zezwala na taki krok?

Oczywiście fizycznie może wprowadzić takie prawo, ale jest to jednoznaczne z zainicjowaniem agresji na własność tego, od którego ją wynajął. No i musi się liczyć z tym, że prawowity właściciel bez łamania aksjomatów, będzie mógł mu do muzeum czołgami wjechać, by odzyskać co jego.

Oczywiście, że nie chodzi mi o fizyczną możliwość :)

Zauważmy, że w tym momencie "władza absolutna" kurczy się już znacznie - jest mniejsza niż władza suwerena państwowego, który wywłaszczać może w oparciu o etatyzm bez żadnych problemów. Uwaga do Cokemana - jak widzisz, właściciel nie jest na swojej działce mini-państwem, nie ma takich jak ono uprawnień.

No to kolejne pytanie: jeśli obcy człowiek trafił na teren właściciela bez jakiejkolwiek swojej winy - czy właściciel może ustanowić prawo w oparciu o które tego człowieka zabije (zakładam, że ten człowiek nie zostaje uporczywie na miejscu)?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Czy może ustanowić takowe prawo po fakcie znalezienia takiego... gapy, czy mieć ustanowione takie prawo, które pozwoli mu na zabicie intruza, bez względu na jego świadomość bycia intruzem?

Bo tu odpowiedź może się różnić.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
FatBantha napisał:
Czy może ustanowić takowe prawo po fakcie znalezienia takiego... gapy, czy mieć ustanowione takie prawo, które pozwoli mu na zabicie intruza, bez względu na jego świadomość bycia intruzem?

Bo tu odpowiedź może się różnić.

Bez względu na jego świadomość bycia intruzem.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Na podstawie inicjacji agresji, świadomie bądź nie, przez gapę czy też śpiocha. Jeśli samo wkroczenie na swój teren bez swojej zgody, uzna za takową, poinformuje o tym resztę, tak by miała szansę na uniknięcie konsekwencji naruszenia jego własności, np. za pomocą jakichś tabliczek czy obwieszczenia w necie czy gdziekolwiek indziej, może rozwalać każdego.

Co zresztą jest zrozumiałe wszem i wobec, w szczególności gdy taki właściciel zajmuje się na przykład zagrożeniami bakteriologicznymi i ktoś mu przypadkiem wchodzi do laboratorium, a potem stara się uciec, wywlekając ze sobą poza obszar kontrolowany jakieś śmiercionośne świństwo.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Rozpatrujmy zwykły przykład, bez elementu epidemiologicznych, chodzi o właściciela, który nie ma hodowli bakterii ani nic podobnego :)

Czyli o tym, co jest agresją decyduje niepodzielnie właściciel terenu?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Ale to czy on się zajmuje bakteriami czy nie, nic nie zmienia w stosunku do praw jakie posiada.

Równie dobrze, może uznać, że nie kalkuluje mu się robienie jakichś wykwintnych systemów obrony swojego dobytku/procesu technologicznego, dzięki któremu się utrzymuje, czy czegokolwiek innego, stawianie zasiek, dziesięciu ścian z czujnikami czy czegokolwiek innego, tylko w ramach prewencji lepiej ustawić wieżyczki z automatami, które automatycznie otworzą ogień w kierunku z jakiego wykryją np. jakiś ruch.

O tym co jest agresją, decyduje jedynie właściciel. Jedyne co powinien, IMHO zrobić, to poinformować resztę, gdzie dokładnie zaczyna i kończy się jego własność i jakie są warunki wstępu na nią, jeśli w ogóle taką możliwość przewiduje. Czyli jedyną rzeczą, którą musi zrobić, to dać szansę podjęcia świadomej decyzji komuś, kto znajduje się w jej pobliżu.

Jeżeli to zrobi, to dalej hulaj dusza, z wyłączeniem tych spraw, o których wcześniej powiedzieliśmy.
 
OP
OP
D

Deleted member 427

Guest
FatBantha napisał:
Równie dobrze, może uznać, że nie kalkuluje mu się robienie jakichś wykwintnych systemów obrony swojego dobytku/procesu technologicznego, dzięki któremu się utrzymuje, czy czegokolwiek innego, stawianie zasiek, dziesięciu ścian z czujnikami czy czegokolwiek innego, tylko w ramach prewencji lepiej ustawić wieżyczki z automatami, które automatycznie otworzą ogień w kierunku z jakiego wykryją np. jakiś ruch.

Otóż to. Nic dodać, nic odjąć. Przypominam, że dzisiaj na ogrodzeniach chroniących tereny należące do wojska wiszą tablice oznajmujące bez ceregieli, że "Wejście grozi śmiercią" i nikt się nie pierdoli, czy to zgodne z aksjomatami czy nie. Po prostu - wejdziesz (świadomie czy nie) - możesz zginąć. Każdy ma swój rozum. Problem pojawia się w sytuacji, gdy właściciel nie wywiesił żadnej informacji.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
No właśnie to mnie ciekawi - skąd to wyłączenie? Przecież to właściciel niepodzielnie ustala co to jest agresja, użyczone eksponaty były lekko zakurzone, jednego nie dowieziono w terminie - właściciel uznał: agresja.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
To już akurat zależy od warunków umowy. Zawsze można w nich określić to, co która strona uzna za agresję.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
To można przyjąć pomocniczą zasadę, że obowiązują te definicje, które obowiązują na obszarze, na którym podpisywano umowę. I właściciel tego obszaru ma ostateczny głos w orzekaniu o nich. Czyli na neutralnym terenie, na przykład w restauracji czy w burdelu, czy w kościele, orzeka właściciel tego przybytku.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
I wtedy właściciel już nie ma prawa definiować słowa agresja jak umowa była podpisywana gdzie indziej?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
No jeśli sam nie zastrzegł, co będzie za nią uważał, nie podpisze tego u siebie, to nie.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
ToSkomplikowany ten HP. A jak umowa będzie na telefon to jaka zasada pomocnicza narzucona zostanie arbitralnie "absolutnemu" władcy?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
LoL. A bo ja wiem? Wtedy pewnie decydować będzie właściciel firmy telekomunikacyjnej, jeśli tak bardzo będą pragnąć arbitrażu, albo czysta, wolna amerykanka.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Tylko po co te udziwnienia? Skąd ta powściągliwość akurat w tym przypadku? Czemu właściciel nie może tu sobie zdefiniowac agresji jak jest u siebie I eksponaty ma u siebie? Co takiego jest w tej sytuacji szczególnego?

Do tego odruchowo cumuje HP - zostawmy to wolnej amerykance. Sprzeczności nie da się połączyć.
 
Do góry Bottom