Jakby ktoś chciał pojechać do Chin.....

rawpra

Well-Known Member
2 741
5 410
Po dwóch miesiącach spędzonych w Qidong dla przestrogi zamieszczam sprawdzone informacje:
- zdecydowana większość chińczyków z którymi rozmawiałem ma nieświeży oddech, mam na ten temat teorię - mieszanka sosu sojowego z dużą ilością soli i cukru plus pozostałe świństwa, które spożywają mlaskając, siorbiąc i bekając nieustannie. Czasami nawet tak się zastanawiałem jak to jest całować się z Chinką, zresztą żadnej ładnej nie widziałem.
- Śniadanie w hotelu ( gwiazdki trzy ): smażone warzywa w dużej ilości oleju przyprawione chińskimi świństwami ( na przykład brokuły w sosie sojowym skąpane w oleju z rana - lubi ktoś z Was? ), słodkie tosty - te z biedronki to prawdziwy przysmak, kawa - w PRLu była lepsza w smaku, sok pomarańczowy - to woda o kolorze pomarańczowym mocno posłodzona, jajka na twardo - po kilku dniach nie możemy ich jeść bo śmierdzą, poza tym nic więcej - koszmar.
- duże sklepy, półki uginające się od towaru ale - sera żółtego nie dostaniemy, jest tylko taki w folii jak u nas Hochland, łosoś wędzony, oliwki, pieczywo, masło - nie ma. O wędlinach w ogóle nie wspominam.
- w restauracjach nie można kupić wody w butelkach, jest piwo, wino ale wody nie mają. Jest Cola ale nie ma Coli Zero. Kiedyś straciłem 10 minut i dostałem szału próbując zamówić Cole Zero, pisałem na kartce "0" i pokazywałem puszkę zwykłej Coli - chińska morda mimo pełnej koncentracji nie mogła pojąć o co mi chodzi.
- kawy sypanej i ziarnistej nie ma, jest tylko instant.
- mięso jest nie do jedzenia - te ze sklepu: piersi z kurczaka, wieprzowina, wołowina - po ugotowaniu śmierdzi. Obecnie w kraju obżeram się polskim mięsem jest przepyszne.
- buty - 8,5 to max a ja potrzebuje 9 - nie mogłem dostać.
- czy to normalne aby serwować 60 dni z rzędu arbuza w restauracji i nic innego albo rąbać kości i robić do tego brunatny sos - przecież jak ktoś jest nieświadomy do straci pół zęba a i tak to wypluje bo kości to je pies a nie człowiek.
- w hotelu nie zamówią ci taxi ( nie potrafią ), z najprostszymi rzeczami jest problem jak parasol ( a jak zaczyna lać to można dostać szału - potoki wody na ulicach bo kanaliza nie wyrabia ), lodówka teoretycznie była dostępna ale przez pierwszy miesiąc słyszałem, nie ma, potem dałem sobie spokój.
- jest KFC i McDonald ale to śmierdzi, nawet to potrafią spieprzyć.
- w restauracjach dla obcokrajowców ( a tylko w takich jadłem, gdzie posiłek kosztuje mniej więcej 100 zł ) do WC i kuchni lepiej nie wchodzić - wszędzie smród i brud.
- kierowcy mają w dupie przechodniów więc lepiej uważać.
- odżywki proteinowe - z głodu chciałem kupić i spożywać jakąś proteinę - nie ma. Czy znacie jakiś chińskich kulturystów? Na tym gównie, które jedzą mięśni nie sposób zbudować.
- jak odwiedzimy sklep z owocami to są tam wyłącznie owoce - warzyw brak, dla wygody klienta.
- jak widzimy elegancką o dziwo cukiernię/piekarnię z kolorowym plakatem w środku przedstawiającym bagietki i bułki to tylko się śmieją i kiwają głowami - maja tylko poster ale już bagietek i bułek nie mają.

Mieszkałem w hotelu dla obcokrajowców, cena za pokój 60USD ( po zniżkach dla firmy ). Więcej rzeczy nie pamiętam i nie chce pamiętać. Głód, Smród, Brud, Syf.

ale jakies fotki czy filmiki moglbys pokazac z tych chin co
 

tolep

five miles out
8 585
15 483
Tymczasem Adam Machaj:

http://raportzpanstwasrodka.blog.onet.pl/2017/01/03/repolonizacja-blogera/

"Przez pierwsze 4-5 lat w Chinach opierałem się głównie na chińskim stylu bycia: 95% znajomych to Chińczycy, 99% żarcia jakie jadłem to żarcie chińskie itd., itp. Od jakiś dwóch lat, za sprawą znajomych Polaków, którzy zamieszkali w moim bloku a których życie nie było tak na 90-100% chińskie i ja zacząłem wracać do korzeni. Obecnie w domu oprócz lodówki (z zamrażarką) mam osobną zamrażarkę pełną polskich wyrobów t.j.: żółty ser, kiełbasy, kabanosy, boczek wędzony, pasztet, kaszanka, salceson a nawet i chleb razowy i wszystko przywiezione z Polski. Odkąd mieszkam w Kantonie sprawa jest na tyle ułatwiona, że non stop ktoś mnie odwiedza i przywozi nasze produkty. Wszystkie przyprawy, sól, chrzan, musztarda, ćwikła, ogórki kiszone, kapusta kiszona; produktów z Polski mam pod dostatkiem. W Chinach dokupuje jedynie pieczywo, masło, warzywa i jaja. Obecnie 80% mojej diety to jedzenie niechińskie (generalnie polskie).(...)"

swieta-2.jpg
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 387
Argumenty jakie były podawane przez polskich vlogerów na YT (głównie Adam Machaj raport z państwa środka) wyglądały mniej więcej tak: najbiedniejsi, ci od "paróweczek korwina", ci zakładający wszystkie te stragany z żarłem nie płacą żadnych podatków, nie dlatego, że nich nie ma w sensie prawnym, ale dlatego, że nikt ich nie ściąga (w sensie, że państwo chińskie ich nie ściąga). Adam Machaj opisywał sytuację, że miał tam galerię i kwestia podatkowa, spotkania z urzędnikiem była omawiana. Przedstawione to było tak, że nie było żadnej presji, były elastyczne terminy - i ostatecznie - nie wiem / nie pamiętam czy koleś zapłacił jakiś podatek (chyba zapłacił go właściciel całej galerii chińczyk, który posiadał także kilka innych galerii).

Ogólnie, jakie ja odniosłem wrażenie, że tezy były takie: podatki płaci się, jak się już ma ogromną firmę, najbiedniejsi nie płacą, nie ma tym samym barier wejścia na rynek. Pozostaje kwestia czasu - może tak kiedyś było a teraz tak nie jest i kwestia obcokrajowców - może ci są inaczej traktowani.

Materiały (6:25 i dalej):


Polski sklep w chinach:
http://raportzpanstwasrodka.blog.onet.pl/2015/02/27/polski-sklep-w-chinach/
(jeden z komentarzy: "Ps. podatki i biurokracja w Chinach nie są wcale mniejsze, po prostu przy niewielkich obrotach przepisy nie są przestrzegane.")
 

jkruk2

A fronte praecipitium a tergo lupi
828
2 387
@Golden, no jak jest obciążona konsumpcja, no to jest i nic się nie poradzi. Dla każdej władzy to ogromny strumień pieniędzy do marnotrawienia. Wystarczy popatrzeć na manipulację z 500+ albo dochodem gwarantowanym. Ciekawie natomiast jest zestawić wyliczenia ile dni w roku pracuje na państwo zwykły człowiek (około pół roku w polsce wg CAS), z tezą lansowaną przez polityków, że z bogatych to ściągają podatkiem dochodowym.

Jak jest w Chinach pod tym względem to nie wiem. Ja zawsze na każdy system patrzę oczami zwykłego człowieka. Ostatnio jadę po mieście i jeść mi się zachciało, żadnej budy nie ma z hot dogami nic, no prostu próżnia. Dlaczego tego nie ma? Dlaczego nie ma takich straganów, jak w Chinach. Przecież jeszcze w połowie lat 90 było tego pełno. Bo są duże bariery wejścia na rynek. A Macdonald zatrudnia od razu na umowę o pracę (koszt tego dla pracodawcy jest duży) i co by nie powiedzieć sprzedaje żarcie drogo (taki knur jak ja to dużo musi zjeść) i jeszcze trzeba tam zapieprzać żeby zjeść bo nie dowożą (a nie zawsze jest po drodze). I perspektywa z drugiej strony, ktoś jest biedny i nie ma kasy, ale jest solidny i chce taką budkę sobie postawić, pogotować coś dla kogoś nie oszukać, ale dostarczyć jakąś usługę, godnie zarobić, poprawić swoje położenie - w Chinach może, w pyrlandii nie może bo się ktoś ciebie zaraz czepi...
 

osman

Well-Known Member
380
2 308
Nie wiem jak jest w tych chinach ale ja tych zółtków to się boją oby nas ta żółta rasa kiedyś nie zalała
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113
Ja słyszałem w anglojęzycznej sieci opinie, że Chińczycy i wschodni Azjaci ogólnie to trochę rasiści - nie lubią białych ludzi. Tom, twoja żona chyba stamtąd pochodzi; jej rodzina zaakceptowała zięcia-białasa?

Tesciowa nie zyje, tescia na oczy nie widzialem :). Ale mam znajomego Polaka, ktory musi co tydzien wizytowac tesciow i bardzo tego nie lubi... Wiec w sumie mam lepiej.

Ale ogolnie duzo jest mieszanych malzenstw. Chinczycy sa rasistami w stosunku do Czarnych, a nie Bialych.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 467


Niepłatne nadgodziny i dodatkowe dni robocze. Uuu, to musi boleć Europejczyka, bo Chinol to przyzwyczajony i traktuje jako normę. Połowa dnia w pracy i na dojazdach, 7 godzin na sen, zostaje 5 godzin dla siebie.
Polecam poczytać też komentarze. Z jednej strony słuszny argument, że to niewolnictwo, czy zwykła kradzież, z drugiej można podejść do tego w ten sposób, że dzięki takiemu zasuwaniu zarabiają 2 razy więcej niż 10 lat temu, 5 razy więcej niż 20 lat temu. W końcu przyjdzie taki moment, że nie będą chcieli więcej zarabiać tylko mieć lepsze warunki, więcej urlopu, płatne nadgodziny, krótszy czas pracy. I to sobie wywalczą. Zawsze musi być ciężej, żeby potem było lżej. Jeszcze 100 lat temu dzieci zapierdalały w kopalniach.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 700
7 113


Niepłatne nadgodziny i dodatkowe dni robocze. Uuu, to musi boleć Europejczyka, bo Chinol to przyzwyczajony i traktuje jako normę. Połowa dnia w pracy i na dojazdach, 7 godzin na sen, zostaje 5 godzin dla siebie.
Polecam poczytać też komentarze. Z jednej strony słuszny argument, że to niewolnictwo, czy zwykła kradzież, z drugiej można podejść do tego w ten sposób, że dzięki takiemu zasuwaniu zarabiają 2 razy więcej niż 10 lat temu, 5 razy więcej niż 20 lat temu. W końcu przyjdzie taki moment, że nie będą chcieli więcej zarabiać tylko mieć lepsze warunki, więcej urlopu, płatne nadgodziny, krótszy czas pracy. I to sobie wywalczą. Zawsze musi być ciężej, żeby potem było lżej. Jeszcze 100 lat temu dzieci zapierdalały w kopalniach.


Zadne niewolnictwo. Sami sie na to godza. Przymusu pracy nie ma. To nie Bialorus.
 
Do góry Bottom