Jak napaść na państwo - Jurij Bezmienow

D

Deleted member 427

Guest
Ten wykład Bezmenova (Schumana) został wygłoszony w Los Angeles w 1983 roku. Rok później Bezmenov udzielił wywiadu, w którym powiedział:

Powodem będzie po prostu psychiczny szok, którego doświadczą, gdy w przyszłości zobaczą, jak w praktyce wygląda "wspaniałe" społeczeństwo oparte na sprawiedliwości społecznej i równości. Reakcją będzie oczywiście oburzenie i frustracja. Reżim marksistowsko-leninowski nie toleruje takich ludzi i naturalnie zostaną oni zaliczeni w poczet dysydentów. Inaczej niż współcześnie - w przyszłych marksistowsko-leninowskich Stanach Zjednoczonych nie będzie miejsca dla dysydentów. Póki co, w USA dysydent, albo człowiek krytykujący Pentagon, może być popularny, jak Daniel Elsberg​ lub obrzydliwie bogaty, jak Jane Fonda​. W przyszłym ustroju tacy ludzie zostaliby zmiażdżeni jak chrabąszcz i nikt nie miałby zamiaru płacić im za ich szlachetne idee powszechnej równości. Oni tego nie rozumieją, a poznanie tej prawdy byłoby dla nich oczywiście wielkim szokiem. Proces demoralizacji dokonujący się w Stanach Zjednoczonych w zasadzie zakończył się już z powodzeniem. Spoglądając na ostatnich 25 lat, można powiedzieć, że sukces przerósł oczekiwania, ponieważ demoralizacja objęła sfery, o których wcześniej nawet nie śniło się towarzyszowi Andropowowi i jego ekspertom. Większość tej pracy wykonali sami Amerykanie dla Amerykanów, a stało się tak za sprawą braku moralnych standardów. Już wcześniej wspomniałem, dostęp do informacji przestał już cokolwiek znaczyć, bowiem zdemoralizowana osoba nie będzie w stanie ich docenić i przestanie przywiązywać wagę do faktów. Nawet gdyby została zalana strumieniem potwierdzonych informacji, dokumentów, obrazów, albo gdyby została siłą zabrana do ZSRS, gdzie pokazano by jej obozy zagłady, nie byłaby w stanie uwierzyć. Aż do chwili, w której ktoś kopnąłby ją w jej tłusty tyłek, jednak nie wcześniej - na tym właśnie polega tragizm sytuacji ludzi zdemoralizowanych.
 

ford

Active Member
314
33
Kiedyś to oglądałem (ciężko mi było wytrwać do końca, bo jakoś ten styl wykładu mi się kojarzy z kazaniami kaznodziei, na jakimś spotkani katechetycznym, gdzie się pierdoli trzy po trzy) i jest to grubo oderwane od obecnych realiów świata, 30lat temu, kiedy informacji było mniej, może to miało sens, dzisiaj to jest bełkot, albo mi wyjaśnijcie co w tym jest takiego wartego uwagi? Śmierdzi mi to tanimi manipulacjami i traktowaniem ludzi jak przygłupów.
 
OP
OP
KarolKaszub

KarolKaszub

Member
51
28
ford, oglądałem to po raz pierwszy jakieś dwa lata temu, teraz mi się o tym przypomniało, przewinąłem trochę i wrzuciłem.
Wydaje mi się, że ziarno prawdy w tym jest. Gdyby spojrzeć na tą całą homoseksualną propagandę, ten na siłę wciskany antyklerykanizm(nie ateizm a antyklerykanizm, istotna różnica), wszystkie antywartości i całą etatystyczną propagandę, zważywszy że media nie są u nas tak naprawdę wolne. To wszystko nie w warunkach wolnego społeczeństwa, tylko w warunkach korporacjonizmu/interwencjonizmu. Ja tam się czasem lubię odwołać do teorii spiskowych, nie mówię, że traktuję każdą jako wyjaśnienie wszystkiego, jednak wszystko co nie jest w znacznym stopniu zgodne z paplaniną mediów głównego nurtu można nazwać teorią spiskową i poprzez to natychmiast zdyskwalifikować.
IMHO, akurat Bezmienow może mieć trochę racji. Z góry mówię, że to nasze postkomusze państewko z okrągłym stołem i służbami z komunistycznym rodowodem na czele mnie boli :)

Tak jak wkurwia mnie wypaczanie znaczenia liberalizmu i kojarzenie go tylko z pedałami. Właściwie to większość ludzi nie wie co to jest liberalizm, a jak powiem np. że jestem liberałem, to zostaję wyśmiany, że w to wierzę i że to "wy, liberałowie doprowadziliście do kryzysu". Aż się rzygać chce :D Chyba zmieniłem trochę temat :)
 

ford

Active Member
314
33
Wydaje mi się, że ziarno prawdy w tym jest. Gdyby spojrzeć na tą całą homoseksualną propagandę, ten na siłę wciskany antyklerykanizm(nie ateizm a antyklerykanizm, istotna różnica),
Nic nie jest na siłę wciskane, antyklerykalizm bierze się z prostej przyczyny, kościół promuje chamstwo i jest mu na rękę wspieranie, aby społeczeństwo było wulgarne i tępe. Ludzie nie chcą już być takimi pizdami jak te baby co walą dziennikarzy parasolkami i wyzywają każdego od żydów masonów i pedałów. Propagować każdy może co chce, pod warunkiem, że nie inicjuje w ten sposób agresji w tym nawet homoseksualizm, czy seks uprawiany z drzewami. Nie można ograniczać wolności, bo ktoś ma zamordystyczne zapędy i by wszystkich homoseksualistów chciał trzymać w szafie, która już od dawna jast tak przepełniona, że się nie domyka nawet na siłę, wiadomo, że takie coś inicjuje agresje i zaczyna się odjebywanie do trzech pokoleń wstecz.


wszystkie antywartości i całą etatystyczną propagandę, zważywszy że media nie są u nas tak naprawdę wolne.
Każdy ma inne wartości, jedyne wolne media to obecnie "podziemny szyfrowany internet", nie da się go łatwo zablokować, ani namierzać, wszytko inne jest ostro cenzurowane i ludzie trzymani są za mordę.

To wszystko nie w warunkach wolnego społeczeństwa, tylko w warunkach korporacjonizmu/interwencjonizmu. Ja tam się czasem lubię odwołać do teorii spiskowych, nie mówię, że traktuję każdą jako wyjaśnienie wszystkiego, jednak wszystko co nie jest w znacznym stopniu zgodne z paplaniną mediów głównego nurtu można nazwać teorią spiskową i poprzez to natychmiast zdyskwalifikować.
Korporacje są trochę lepsze, bo można je wybrać (choć bardzo podobne do Państwa), Państwa się nie wybiera.

IMHO, akurat Bezmienow może mieć trochę racji. Z góry mówię, że to nasze postkomusze państewko z okrągłym stołem i służbami z komunistycznym rodowodem na czele mnie boli :)
Samo istnienie Państwa, tak jak i wielkich religii, gdzie jest hierarchia jak w państwie jest złem moralnym, ciężko to będzie zmienić...

Tak jak wkurwia mnie wypaczanie znaczenia liberalizmu i kojarzenie go tylko z pedałami. Właściwie to większość ludzi nie wie co to jest liberalizm, a jak powiem np. że jestem liberałem, to zostaję wyśmiany, że w to wierzę i że to "wy, liberałowie doprowadziliście do kryzysu". Aż się rzygać chce :D Chyba zmieniłem trochę temat :)
Dla mnie liberalizm jest do niczego, dalej jest to zamordyzm, złodziejstwo, ogranicznie swobód, tylko na trochę mniejszą skalę niż komunizm, co innego libertarianizm, gdzie jednostki współpracują dobrowolnie i dysponują jak chcą swoją własnością.
 
OP
OP
KarolKaszub

KarolKaszub

Member
51
28
Odnośnie propagandy i wartości wydaje mi się, że poprawność polityczna i media głównego nurtu robią jednak swoje.
Długo by dyskutować nad pseudo-tolerancją i równością nie wobec prawa a "równością" polegającą na przywilejach.

Dla mnie liberalizm jest do niczego, dalej jest to zamordyzm, złodziejstwo, ogranicznie swobód, tylko na trochę mniejszą skalę niż komunizm, co innego libertarianizm, gdzie jednostki współpracują dobrowolnie i dysponują jak chcą swoją własnością.

Tylko nie pisz, że na skalę trochę mniejszą niż komunizm, bp liberalizm a komunizm to gigantyczna różnica.
Mówisz teraz o liberalizmie klasycznym czy o "liberalizmie" w wersji wypaczonej tj. 'liberalizm socjalny/nowoczesny', który to z klasycznym liberalizmem niewiele ma wspólnego?
W dyskusji z 'przeciętniakiem' wolę się wstępnie przedstawiać jako liberał (na słowo libertarianin jakoś dziwnie reagują).
Liberalizm klasyczny to praktycznie minarchizm, ja jestem minarchistą mającym ciągotki w stronę akapu.
 
D

decha_131

Guest
Nic nie jest na siłę wciskane, antyklerykalizm bierze się z prostej przyczyny, kościół promuje chamstwo i jest mu na rękę wspieranie, aby społeczeństwo było wulgarne i tępe. Ludzie nie chcą już być takimi pizdami jak te baby co walą dziennikarzy parasolkami i wyzywają każdego od żydów masonów i pedałów. Propagować każdy może co chce, pod warunkiem, że nie inicjuje w ten sposób agresji w tym nawet homoseksualizm, czy seks uprawiany z drzewami. Nie można ograniczać wolności, bo ktoś ma zamordystyczne zapędy i by wszystkich homoseksualistów chciał trzymać w szafie, która już od dawna jast tak przepełniona, że się nie domyka nawet na siłę, wiadomo, że takie coś inicjuje agresje i zaczyna się odjebywanie do trzech pokoleń wstecz.

A może ta tępota to skutek lewackiej polityki, marszu przez instytucje (by Rudi Dutschke)? Studiowałem na KUL-u i tam niektórzy księża twierdzili jak to dobra była rewolucja francuska (mimo konserwatywnych kwestii wobec aborcji czy eutanazji)... A ksiądz sporo już miał lat. Oczywiście, wszyscy księża tacy nie są. Jakaś agentura nie ma problemu, aby do seminariów wysyłać odpowiednich ludzi i niszczyć Kościół od środka. Jeśli możemy stwierdzić lewacki marsz w innych instytucjach, to na pewno jest on w Kościele.
" Ludzie nie chcą już być takimi pizdami jak te baby co walą dziennikarzy parasolkami i wyzywają każdego od żydów masonów i pedałów" - mi się przypomina filmik gdzie starsza kobieta wypowiada się o LPR i wyklina swoją współrozmówczynie. Dokładna prowokacja TVN. Choć może takie sytuacje się zdarzają, a wolę to niż gromadę homoseksualistów i libertyńskiej młodzieży co praktycznie nic nie ma w głowie.
 

ford

Active Member
314
33
A może ta tępota to skutek lewackiej polityki, marszu przez instytucje (by Rudi Dutschke)? Studiowałem na KUL-u i tam niektórzy księża twierdzili jak to dobra była rewolucja francuska (mimo konserwatywnych kwestii wobec aborcji czy eutanazji)... A ksiądz sporo już miał lat. Oczywiście, wszyscy księża tacy nie są. Jakaś agentura nie ma problemu, aby do seminariów wysyłać odpowiednich ludzi i niszczyć Kościół od środka. Jeśli możemy stwierdzić lewacki marsz w innych instytucjach, to na pewno jest on w Kościele.
" Ludzie nie chcą już być takimi pizdami jak te baby co walą dziennikarzy parasolkami i wyzywają każdego od żydów masonów i pedałów" - mi się przypomina filmik gdzie starsza kobieta wypowiada się o LPR i wyklina swoją współrozmówczynie. Dokładna prowokacja TVN. Choć może takie sytuacje się zdarzają, a wolę to niż gromadę homoseksualistów i libertyńskiej młodzieży co praktycznie nic nie ma w głowie.
Odnoszę inne wrażenie mam kontakt z takimi katolikami udzielającymi się w jakiś kręgach religijnych, parafii (i huj wie w czym jeszcze) i nic nie wskazuje na jakieś prowokacje TVNu, a bardziej na ich codzienny styl bycia, nie rozmawiam z nimi o polityce, ani nie widzą o moich przekonaniach libertariańskich. Chamstwo i tępota wychodzi z nich przy każdym otwarciu ust, tam już panuje jakieś mocne opętanie, zacietrzewienie, według nich wszystkiemu winni są libertarianinie, masoni, sekty, pedały, bo tak ks.JAKIŚ TAM napierdala co chwile takie mądrości życiowe... a oni mają receptę na wszystko, mają instrukcje jak każdy ma żyć, normalnie jak komuniźmie w Korei Północnej, gdzie Kim Dzong Il coś powie reszta ma bezmyślnie wykonywać i wspierać hierarchię zamordystyczną.
 
D

decha_131

Guest
a oni mają receptę na wszystko, mają instrukcje jak każdy ma żyć, normalnie jak komuniźmie w Korei Północnej, gdzie Kim Dzong Il coś powie reszta ma bezmyślnie wykonywać i wspierać hierarchię zamordystyczną.

Tak, jasne... Mówią tak na 100%, to już Ci tak uwierze. Nie wiem, ja mieszkam na Podkarpaciu (choć akurat teraz jestem w Krakowie, gdzie studiuję), region najbardziej katolicki w kraju (o dziwo - chyba najbardziej bezpieczny i żyje się najdłużej, choć nie chcę tu mówić, że to jest z tym powiązane). Moja mama jest przewodniczącą kółka różańcowego, a częściej zagląda do Wyborczej niż Naszego Dziennika. Jakoś nikogo nie pobiła parasolką, jej znajomi z kółka raczej też. To, że księża niestety mają zbyt PiSowskie poglądy to przemilcze. Ale ludzie nie lubią księży z prostego powodu - z takiego powodu z których nienawidzi się Żydów i bogatych. To, że zdarzają się jacyś katolicy niemądrzy to się zdarza. Ale jak bardziej sprawdzić to bardziej zwolennicy Radia Maryja niż Kościoła. Przy czym do Radia nic nie mam - ale ten twór stworzył niezamierzone efekty uboczne.

Chamstwo i tępota wychodzi z nich przy każdym otwarciu ust, tam już panuje jakieś mocne opętanie, zacietrzewienie, według nich wszystkiemu winni są libertarianinie, masoni, sekty, pedały, bo tak ks.JAKIŚ TAM napierdala co chwile takie mądrości życiowe...

Już wiedzą kto są libertarianie. A masoni, sekty i pedały raczej bez winy nie są.

Równie dobrze mogę powiedzieć, że ateiści są tacy i siacy, bo takich co znam to nie były zbyt porządne osoby. Nie mówię, że wszyscy ateiści są źli. Polski ateizm ma poziom kwejka czy innego szitu. W sumie też jeden z ośrodków propagandy pewnej ideologii o której jest mowa w filmie który stanowi meritum tego wątku...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Pojadę teraz trochę spiskowo (tomkiewicz, szykuj lajki!), ale w sumie dochodzę do wniosku, że coś w tym może być. Najpierw informacja:

Według zaleceń Światowej Organizacji Zdrowia, 4-latki powinny uczyć się w przedszkolu masturbacji. Standardy WHO popiera Agnieszka Kozłowska-Rajewicz, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania i chce je wprowadzać w Polsce - informuje "Fakt".


Mali Polacy nauczą się seksu w przedszkolu?

Standardy WHO określają szczegółowo, co w dziedzinie seksu powinny umieć dzieci w kolejnych przedziałach wiekowych, a "lekcje seksu" powinny się rozpocząć już przed czwartym rokiem życia. O kontrowersyjnej konferencji naukowej i płynących z niej wnioskach informowała "Rzeczpospolita". "Gazeta... czytaj więcej
Zobacz również:
Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa - w wieku 0-4 lat", "Podstawowe wiadomości dotyczące antykoncepcji - w wieku 6-9 lat", "Różne metody antykoncepcji i ich stosowanie, mity dotyczące antykoncepcji - w wieku 9-12 lat" - oto wybrane fragmenty z programu WHO, którego tytuł brzmi "Podstawowe zalecenia dla decydentów oraz specjalistów zajmujących się edukacją i zdrowiem". Zawarte tam standardy wychowania seksualnego określają, co dzieci i młodzież - w zależności od wieku - powinny wiedzieć i rozumieć.

Wytyczne te przedstawiono kilka dni temu podczas debaty pod hasłem "Stop seksualizacji dzieci", zorganizowanej przez Agnieszkę Kozłowską-Rajewicz, pełnomocnika rządu ds. równego traktowania. Pani minister zapewniała uczestników spotkania, że "nie ma dorosłego ani na prawicy, ani na lewicy, który powiedziałby, że chce seksualizacji dzieci".

"Fakt" zastanawia się jednak, czy rzeczywiście tak jest, skoro po lekturze dokumentu WHO ma się wrażenie, że zawarte tam wskazówki wręcz tej seksualizacji uczą. Tak właśnie twierdzili niektórzy z uczestników tej debaty, przytaczając szokujące fragmenty z dokumentu.

Agnieszka Kozłowska-Rajewicz początkowo zarzucała im kłamstwo, ale po przeczytaniu konkretnych cytatów, powoli wycofywała się z tego, co wcześniej mówiła. - To są standardy. Możemy je czytać, zapoznawać się z nimi, inspirować się nimi. Ale jeżeli będziemy chcieli jakiś fragment wykorzystać, to się nad tym zastanowimy - odpowiadała na zarzuty Kozłowska-Rajewicz.

Wytyczne z programu WHO rząd już przyjął, a minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska zapowiedziała wprowadzenie edukacji seksualnej do szkół.​
Jak wytłumaczyć zainteresowanie państw i WHO seksem? Czy rzeczywiście nie chodzi tutaj o nowy środek kontroli i ogłupiania ludzi? To mogłoby być jakąś odpowiedzią...



Biorąc poprawkę na katolickie pierdololo i późniejsze bzdury na temat ekonomii opowiadane przez tego kolesia, co sądzicie o pomyśle zawłaszczania przez państwo sfery erosa, aby służyła jego własnym celom? Jest coś na rzeczy i dlatego pętla się zaciska?

Hehe, państwo nawet cipki, pornosy i walenie konia jest w stanie człowiekowi obrzydzić...
 
Ostatnia edycja:

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Nie będę oglądać półtorej godziny katolskiego pierdololo, ale walenie konia to między innymi sposób na rozładowanie napięcia. Z punktu widzenia dobrego pasterza, lepiej mieć owieczki zrelaksowane lub nawet lekko otumanione lekkimi dragami (kiedyś była nawet jakaś strona o walce z nałogiem onanizmu - onanizm.pl, czy jakoś tak, dużo lolcontentu, ale coś w tym jest) niż nabuzowane, wkurwione i skłonne do agresji, w tym do odjebania samego pasterza. Tak więc powstrzymując się od brandzlowania walczysz z systemem :)
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 790
8 462
Kawador podał wyżej cytat z wywiadu Bezmienowa, a tutaj całość. Naprawdę to jest coś wielkiego, podoba mi się jak facet wali prawdą między oczy. Minęło 30 lat i można powiedzieć, że marksistowski przewrót w USA już się niemal udał, Bernie Sanders prawie został prezydentem Stanów Zjednoczonych, a pokolenie millenialsów jest najbardziej lewicowo-marksistowskie w historii tego kraju...

 

kompowiec

freetard
2 567
2 622
Nie będę oglądać półtorej godziny katolskiego pierdololo, ale walenie konia to między innymi sposób na rozładowanie napięcia. Z punktu widzenia dobrego pasterza, lepiej mieć owieczki zrelaksowane lub nawet lekko otumanione lekkimi dragami (kiedyś była nawet jakaś strona o walce z nałogiem onanizmu - onanizm.pl, czy jakoś tak, dużo lolcontentu, ale coś w tym jest) niż nabuzowane, wkurwione i skłonne do agresji, w tym do odjebania samego pasterza. Tak więc powstrzymując się od brandzlowania walczysz z systemem :)
szkoda że nie idzie to w parze z marychą :(
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 410
4 438
Biorąc poprawkę na katolickie pierdololo i późniejsze bzdury na temat ekonomii opowiadane przez tego kolesia, co sądzicie o pomyśle zawłaszczania przez państwo sfery erosa, aby służyła jego własnym celom? Jest coś na rzeczy i dlatego pętla się zaciska?
O. "Libido Dominandi" chciałem sobie pod choinkę kupić, bo okładka mi się podoba. Ale ten gość to jest jakiś konserwatywny przychlast? Bo sam temat kontrolowania ludzkich popędów przez władzę jest jak najbardziej interesujący.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Propagowanie socjalizmu w różnych jego odmianach jest tylko środkiem do ostatecznego celu, którym jest zniszczenie cywilizowanego świata i zastąpienie go systemem totalnego wyzysku ekonomicznego i totalnej kontroli życia ludzkiego od narodzin aż po śmierć

Podstęp w służbie socjalizmu

Związek Sowiecki powszechnie kojarzony jest z potęgą militarną, której trzon stanowiła kilkumilionowa, uzbrojona w głowice atomowe armia, na rozkaz gotowa bez wahania uciąć każdą rękę podniesioną przeciwko ustrojowi komunistycznemu. Widok takiej armii maszerującej w karnym szyku po placu Czerwonym musiał budzić respekt. ZSRS dysponował jednak również bronią innego rodzaju.

Tadeusz Rynkiewicz


Armia odgrywała niebagatelną rolę, przede wszystkim w wymiarze propagandowym, jako karta przetargowa w negocjacjach rozbrojeniowych z państwami kapitalistycznymi, albo też w zastraszaniu własnych obywateli. Okazuje się jednak, że ten ustrój, który w powszechnym przekonaniu swoje istnienie zawdzięczał stosowaniu wobec wroga brutalnej przemocy, dysponował także bronią innego rodzaju - równie potężną, jednak nieporównanie bardziej wyrafinowaną. Pozwalała ona Sowietom na prowadzenie realnych działań wojennych w warunkach ustroju kapitalistycznego bez użycia siły militarnej. Aby to wyjaśnić, należy cofnąć się w czasie o 4500 lat. Wówczas chiński generał i filozof Sun-Tzu, doradca na kilku cesarskich dworach w starożytnych Chinach, po długiej medytacji doszedł do konkluzji, że wojna militarna jest najbardziej barbarzyńskim i zarazem nieskutecznym instrumentem polityki państwa. Prawdziwym zaś artyzmem politycznego rzemiosła nie jest zwycięstwo na polu bitwy, lecz umiejętność pokonania wroga bez prowadzenia z nim jakiejkolwiek walki zbrojnej. Aby osiągnąć ten cel, należy podkopywać system wartości, na których został zbudowany kraj wroga - tak długo, aż twój wróg zmieni swoje postrzeganie rzeczywistości tak dalece, że nie tylko nie rozpozna w tobie zagrożenia, ale zaakceptuje system twoich wartości, twoją cywilizację i twoje aspiracje jako własne. Zacznie postrzegać wroga, jeżeli nie jako atrakcyjną, to przynajmniej jako możliwą do przyjęcia alternatywę. Tak oto chiński filozof Sun-Tzu odkrył niezwykle skuteczną strategię wojenną, pozwalającą napaść i zwyciężyć wrogie państwo bez użycia czołgów, armat i bomb atomowych, jednocześnie nie przerywając negocjacji pokojowych. Strategia ta - dziś stosowana z powodzeniem przez wszystkie światowe mocarstwa - była wykorzystana również przez Związek Sowiecki w latach 60. XX wieku.

Ucieczka Jurija Bezmienowa
W 1970 roku zbiegł do Stanów Zjednoczonych z Indii sowiecki agent, oficer KGB Jurij Aleksandrowicz Bezmienow. Należał on do elitarnego zespołu, a zarazem głównego oręża propagandy i dywersji ideologicznej KGB, znanego pod nazwą Agencja Prasowa "Nowosti". Był ekspertem w dziedzinie sowieckiej propagandy, dezinformacji i tzw. strategii małych kroków. Był także znawcą w dziedzinie kultury indyjskiej i języków indyjskich. Przed ucieczką Jurij Bezmienow pracował w sowieckiej ambasadzie w New Delhi jako oficer prasowy. Ucieczka dla sowieckiego dyplomaty była wówczas działaniem skrajnie ryzykownym, wręcz absurdalnym, ponieważ Indira Gandhi, pod presją Związku Sowieckiego, w latach 1961-1962 przeforsowała w parlamencie prawo, które stanowiło, że ambasada żadnego z krajów znajdujących się na terytorium Republiki Indii nie ma prawa do udzielenia azylu politycznego "dezerterowi" z innego kraju. Posiadając tę wiedzę, Bezmienow zdecydował się na obmyślenie planu możliwych dróg ucieczki. Zainteresował się subkulturami w Indiach. Przebywały tam wówczas tysiące młodych amerykańskich chłopców i dziewcząt bez butów, z długimi włosami, palących haszysz i marihuanę (były to czasy festiwalu w Woodstock). Niektórzy z nich studiowali tam indyjską filozofię, w większości jednak byli to młodzi ludzie szukający rozrywek i łatwego dostępu do narkotyków, z tego powodu nie przepadała za nimi indyjska policja ani sami Hindusi. Bezmienow obserwował, gdzie się gromadzą, jakimi drogami podróżują, jakim językiem mówią, co palą itp. Często zdarzało się, że przemieszczali się w Indiach bez dokumentów tożsamości. Pewnego dnia dołączył więc do jednej z komun hipisów i podróżował przez Indie do czasu, aż kampania medialna i poszukiwania policji ustały. Zdjęcie Bezmienowa zamieściły wszystkie gazety w Indiach wraz z obietnicą nagrody w wysokości 5 tys. rupii dla tego, kto wskaże miejsce pobytu dezertera. Jego kamuflaż stanowił typowy ubiór hipisa, czyli niebieskie dżinsy, luźna koszula z długim rękawem i różne ozdóbki, koraliki. Kupił perukę, żeby mieć długie włosy, ponieważ potrzebował kilku tygodni, aby zmienić się z konserwatywnego sowieckiego dyplomaty w bardzo "postępowego" amerykańskiego hipisa. Był to sposób na zmniejszenie ryzyka jego wykrycia, a jako członek personelu sowieckiej ambasady znał wiele takich sytuacji, gdy sowieccy uciekinierzy byli zdradzani przez indyjską policję, a także przez niektóre ambasady państw zachodnich, odgrywające bardzo nieładną rolę w procederze zdrady sowieckich uciekinierów. Bezmienow twierdził, iż pracowali w nich tacy ludzie, których nie można było nazwać "podwójnymi agentami", ale po prostu osobami niemoralnymi, którym zaufać oznaczałoby to samo, co popełnić samobójstwo. Musiał więc być bardzo ostrożny. W razie niepowodzenia groziłaby mu nawet egzekucja, a w najlepszym razie - trafiłby do obozu koncentracyjnego. Kiedy poszukiwania policji ustały, dzięki pomocy dwóch dziennikarzy przedostał się z Indii do Grecji. W roku 1970, po około sześciu miesiącach spędzonych w Atenach, po odprawie CIA, pozwolono mu pojechać do Niemiec, potem do Kanady, gdzie się osiedlił. Tam zmienił tożsamość i odtąd nazywał się Tomas David Schuman. Zrobił to, aby chronić siebie, ale także rodzinę i przyjaciół w ZSRS. Zbiegł na Zachód z narażeniem życia dla jednego jedynego celu: chciał ostrzec społeczeństwa Zachodu przed grożącym im ze strony Związku Sowieckiego niebezpieczeństwem "przewrotu ideologicznego", w którego realizację jeszcze do niedawna sam był zaangażowany. Choć uzyskał od Amerykanów azyl polityczny i gwarancje bezpieczeństwa, to amerykańskie służby nie potraktowały jego informacji poważnie, nie chciano go wysłuchać, natomiast tamtejsze media, co jest znamienne, natychmiast obwołały go "makkartystą", "zimnowojennym maniakiem", "paranoikiem", i "faszystą".

Indyjska szkoła medytacji introspekcyjnej
Zanim Bezmienow zdążył uciec z Indii, otrzymał szczególne zadanie od KGB, które interesowało się człowiekiem o nazwisku Maharishi Mahesh Yogi, oficjalnie tzw. przywódcą duchowym, a prawdopodobnie szarlatanem i oszustem (kwota wpisowego do jego szkoły wynosiła 500 USD). KGB zleciło Bezmienowowi sprawdzenie, jakie amerykańskie osobistości odwiedzają jego szkołę medytacji. Odkrył, że faktycznie przebywali tam pewni wpływowi członkowie rodzin kształtujących opinię publiczną w Stanach Zjednoczonych. Bywały tam takie osobistości, jak członkowie zespołu muzycznego The Beatles, Mia Farrow oraz inne gwiazdy Hollywood, po czym całkowicie oszołomieni marihuaną, haszyszem i szalonymi ideami medytacji wracali, zabierając ze sobą do swojej ojczyzny idee filozofii indyjskiej. Jak twierdził Bezmienow, KGB miało ich za niezmiernie naiwnych i nierozważnych, było wręcz zafascynowane tą wspaniałą szkołą, tym ośrodkiem służącym do prania mózgów niemądrych Amerykanów. Postrzegano ich jako pożytecznych idiotów, ponieważ indyjska medytacja to sztuka izolowania się od współczesnych społecznych i politycznych kwestii własnego kraju, umiejętność zamknięcia się we własnym świecie umożliwiająca zapomnienie o problemach nękających świat. Maharishi Mahesh Yogi nauczał Amerykanów, że większość dylematów i najbardziej palących problemów współczesności można rozwiązać na drodze medytacji: "Nie trzęś łódką, nie angażuj się, po prostu siedź wpatrzony w swój pępek i medytuj, a dzięki osobliwej logice czy kosmicznym wibracjom problemy same znajdą swoje rozwiązanie". A przecież tego właśnie KGB i marksistowsko-leninowska propaganda oczekiwały od Amerykanów, zależało im na tym, aby odciągnąć uwagę opinii publicznej i energię umysłową od spraw istotnych dla Stanów Zjednoczonych i skierować ją ku pseudoproblemom pseudoświata i ku nieistniejącej harmonii. Dla Sowietów znacznie bardziej korzystna była sytuacja, w której mieli do czynienia ze zbieraniną ogłupionych ludzi, niż taka, w której na ich drodze stają samoświadomi, zdrowi, fizycznie sprawni i utrzymujący kontakt z rzeczywistością obywatele. Osoby w rodzaju żony zamożnego kongresmana czy hollywoodzkiej gwiazdy po przebyciu treningu w tej szkole stawały się znacznie bardziej podatne na manipulację niż osoba trzeźwo patrząca na świat, utrzymująca kontakt z rzeczywistością. Maharishi Mahesh Yogi nie był oczywiście na usługach KGB, jednak niezależnie od tego, czy świadomie, w wielkim stopniu przyczynił się do zdemoralizowania społeczeństwa amerykańskiego. Zresztą nie tylko on. W latach 60. były setki podobnych do niego guru, którzy przybywali do USA, aby zarobić na naiwności wielu obywateli tego państwa. To była moda na medytację introspekcyjną, czyli na unikanie zaangażowania, a więc taką formę prania mózgów, która była wyjątkowo skuteczna i przydatna w procesie programowego demoralizowania amerykańskiego społeczeństwa.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Strategia zwana "przewrotem ideologicznym"
Były agent KGB Jurij Bezmienow twierdził, że wbrew powszechnemu przekonaniu szpiegostwo polegające na wykradaniu tajnych informacji nie należało do głównych zadań KGB. Działalność szpiegowska pochłaniała zaledwie od 10 do 15 proc. wszystkich posiadanych przez KGB środków. Pozostałe 85 proc. czasu, pieniędzy i zasobów ludzkich służyło nadzorowaniu powolnego procesu nazywanego przez Sowietów "przewrotem ideologicznym", "strategią małych kroków" lub "wojną psychologiczną". Według Bezmienowa, była to tajna broń Związku Sowieckiego, skierowana przeciwko amerykańskiemu społeczeństwu, którą zastosowano już w latach 60. XX wieku. Jurij Bezmienow przyznał, iż pracując dla KGB, korumpował zagranicznych polityków, ludzi nauki, kultury, dziennikarzy, biznesmenów, urzędników państwowych, czyli te osoby, które miały wpływ na kształtowanie opinii publicznej, aby włączyć ich w działalność na rzecz potężnego i długofalowego procesu zwanego "przewrotem ideologicznym", stanowiącego element polityki zagranicznej prowadzonej przez Związek Sowiecki wobec USA. Ten trwający kilkadziesiąt lat proces prowadził do zmiany sposobu postrzegania rzeczywistości przez każdego Amerykanina do tego stopnia, że mimo dostępu do informacji żaden z nich nie był w stanie wyciągnąć rozsądnych wniosków w sprawach dotyczących obrony ich samych, ich rodzin, społeczeństwa i kraju. Przewrót ideologiczny to potężny i bardzo powolny proces prania mózgów, który Sowieci podzielili na cztery podstawowe etapy: "demoralizację", "destabilizację", "kryzys" i "normalizację". Etap demoralizacji trwa od 15 do 20 lat, ponieważ tyle czasu zabiera wyedukowanie jednego pokolenia studentów we wrogim kraju, wystawionych na ideologię wroga. Innymi słowy marksizm i leninizm był zaszczepiany w młodych umysłach co najmniej trzech pokoleń amerykańskich studentów. Nie był jednocześnie podważany ani nawet równoważony przez wartości amerykanizmu czy amerykańskiego patriotyzmu. W rezultacie większość studentów, którzy ukończyli naukę w latach 60., zajmuje obecnie kluczowe stanowiska w rządzie, służbach publicznych, biznesie, mass mediach oraz edukacji. Stany Zjednoczone są na nich "skazane", gdyż nie można się ich w żaden sposób pozbyć. Zostali skażeni i są "zaprogramowani" na myślenie w konkretny sposób i reagowanie na pewne bodźce zgodnie z określonymi schematami. Nie jest możliwe "przeprogramowanie" ich umysłów. Nawet jeżeli dotrą do prawdziwych informacji, nawet jeśli udowodni się im, że białe jest białe, a czarne jest czarne, to i tak nie będzie możliwa zmiana ich podstawowego sposobu postrzegania rzeczywistości oraz swoistej logiki, zgodnie z którą działają. Innymi słowy ów proces demoralizacji już się w tych ludziach dokonał i jest nieodwracalny. Ażeby ponownie odbudować społeczeństwo, należałoby poświęcić kolejne piętnaście albo dwadzieścia lat na wykształcenie nowego pokolenia nastawionego patriotycznie i hołdującego zdrowemu rozsądkowi, pokolenia, które działałoby w interesie społeczeństwa amerykańskiego. W wywiadzie z roku 1984 Bezmienow przyznał, że jego zdaniem proces demoralizacji dokonujący się w Stanach Zjednoczonych w zasadzie zakończył się powodzeniem: "Spoglądając na 25 ostatnich lat, można powiedzieć, że sukces przerósł oczekiwania, ponieważ demoralizacja objęła sfery, o których wcześniej nawet nie śniło się towarzyszowi Andropowowi (ówczesny I sekretarz KC KPZS) i jego ekspertom. Większość tej pracy wykonali sami Amerykanie dla Amerykanów, a stało się tak za sprawą braku moralnych standardów. W wyniku tego dostęp do informacji przestał cokolwiek znaczyć, osoba zdemoralizowana nie będzie bowiem w stanie ich ocenić i przestanie przywiązywać wagę do faktów. Nawet gdyby została zalana strumieniem potwierdzonych informacji, dokumentów, obrazów albo jeśli zostałaby siłą zabrana do ZSRS, gdzie pokazano by jej obozy pracy przymusowej, nie byłaby w stanie uwierzyć.

Podstępna demoralizacja społeczeństwa
W każdym społeczeństwie, w każdym kraju istnieją negatywne tendencje podważające powszechnie obowiązujące normy etyczne czy zasady moralne. Niekiedy są one podsycane z zewnątrz. Aby zdemoralizować społeczeństwo amerykańskie, Sowieci poprzez infiltrację mediów, systemu edukacji, struktur władzy państwowej czy instytucji religijnych w USA działali na rzecz wzmocnienia tych negatywnych tendencji, aby osłabić kondycję moralną, intelektualną i fizyczną społeczeństwa. W przypadku religii dążyli do tego, aby wyznawane dogmaty religijne uległy stopniowej erozji. Aby przestały stanowić najwyższy cel religijny, utrzymujący ludzi w kontakcie z Bogiem. W dziedzinie edukacji zmierzali do odstąpienia od przekazywania wiedzy konstruktywnej, pragmatycznej, kompetentnej. Aby zamiast matematyki, fizyki, języków obcych, chemii amerykańskie dzieci nauczano historii wojen prowadzonych przez konserwatystów, zdrowego odżywiania, budżetu domowego, wychowania seksualnego - czegokolwiek, byle jak najdalej od systematycznej, kompetentnej wiedzy. W sferze życia społecznego zastąpiono tradycyjne instytucje i organizacje społeczne organizacjami biurokratycznymi, takimi jak pracownik socjalny. Chodziło o to, aby odebrać ludziom inicjatywę, pozbawić ich odpowiedzialności, zniszczyć naturalnie istniejące więzi łączące poszczególne osoby, grupy i całe społeczeństwo. Kompetencje organów władzy państwowej wybieranych demokratycznie przekazano w ręce prywatnych, anonimowych grup niepochodzących z wyboru społeczeństwa. Jedną z nich są media. Pomimo braku kontroli społecznej posiadają niemal monopol na kształtowanie opinii publicznej, a także wkraczają w kompetencje instytucji państwa. Jeżeli spojrzymy na amerykańskie filmy fabularne sprzed dwudziestu, dwudziestu pięciu lat, to okaże się, że te nowsze - w przeciwieństwie do tych starszych - ukazują policjanta, oficera armii Stanów Zjednoczonych jako wiecznie niezadowolonego, niezrównoważonego psychicznie paranoika. Przestępca natomiast ukazany jest jako sympatyczny gość, swój chłop popalający "trawkę". W zasadzie to dobry człowiek, który został skrzywdzony przez złe społeczeństwo. Policjant natomiast to "prymityw" nadużywający swojej władzy. Wykorzystując media, stosowano uogólnienia, aby wzbudzić nienawiść, podkopać zaufanie do instytucji, które chronią społeczeństwo, pilnują prawa i porządku publicznego. W chwili, gdy poszczególne negatywne prądy w społeczeństwie obiorą ten sam kierunek, poprowadzą całe społeczeństwo do katastrofy, do kryzysu. Proces demoralizacji społeczeństwa osiąga punkt kulminacyjny, kiedy nic już nie działa tak, jak powinno, kiedy ludzie tracą orientację, nie wiedząc, co jest słuszne, a co nie, gdy w wymiarze społecznym zaciera się różnicę między złem i dobrem.

Destabilizacja, kryzys, normalizacja
Przewrót ideologiczny wkracz a wówczas w fazę destabilizacji, która trwa od 5 miesięcy do 2 lat. Tradycyjne, normalne relacje międzyludzkie ulegają destabilizacji. Zamiast porozumienia i zgody następuje walka każdego z każdym. Niemożliwe staje się osiągnięcie porozumienia nie tylko wśród sąsiadów, lecz także we własnej rodzinie, między mężem, żoną i dziećmi, a także pomiędzy nauczycielami i uczniami szkół oraz studentami uniwersytetów. Pomiędzy pracownikiem i pracodawcą. Media ustawia się w opozycji do społeczeństwa po to, aby izolować je, zantagonizować, podsycać wrogość wobec poszczególnych osób, między grupami i społeczeństwem jako całością. Równocześnie do akcji wkraczają tzw. śpiochy, czyli uśpieni agenci, którzy przyjmują role liderów w przeprowadzeniu procesu destabilizacji. Zostają osobami wpływowymi, publicznymi, aktywnie włączając się w proces polityczny. Nagle pojawiają się homoseksualiści... Domagając się uznania i poszanowania praw człowieka, przewodzą ulicznym starciom z przeciwnikami politycznymi. Nie jest jednak istotne to, kto z kim walczy. Czy jest to walka o prawa człowieka, o prawa kobiet, prawa ucznia, dziecka czy o prawa skazanych. Chodzi bowiem o podtrzymywanie atmosfery nieustannego konfliktu. Destabilizacja przeradza się w kryzys, który trwa od 2 tygodni do miesiąca, gdy zarówno organa władzy w państwie, jak też struktury społeczne przestają funkcjonować, a w kraju nastaje chaos. W tej krytycznej sytuacji zmęczone i rozdrażnione społeczeństwo poszukuje "zbawiciela", który przywróci w kraju ład. Oczekiwany "zbawiciel" przybywa z zagranicy lub z lokalnego ugrupowania reprezentującego jakiś obcy wywiad. Mniejsza o to, jak siebie nazwie. To nie ma znaczenia, ponieważ przychodzi ratować sytuację kryzysową.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Ostatni akord to wojna domowa lub inwazja, po której nastaje normalizacja. Termin "normalizacja" powstał w 1968 roku podczas inwazji ZSRS na Czechosłowację, gdy sowiecka propaganda ogłosiła, że "w kraju nastała normalizacja", czyli stabilizacja narzucona siłą. Od tego momentu wszelkie rewolucje, wszelki radykalizm stają się niepożądane. Nie są już akceptowane strajki czy walka o prawa kobiet, o prawa dziecka, prawa skazanych itd. Wszyscy: "śpiochy", "działacze społeczni", obrońcy praw człowieka, homoseksualiści, profesorowie, a także marksiści i leniniści są eliminowani - czasem fizycznie, ponieważ wykonali swoje zadanie i stali się zbędni. Nowe role napisane dla nowych przywódców społeczeństwa będą wymagać stabilizacji społeczno-politycznej po to, aby efektywnie wykorzystać pokonany naród, aby móc bez przeszkód eksploatować podbity kraj, aby w pełni wyzyskać zwycięstwo.

Nowa lewica, czyli kontynuacja
Sowiecka strategia "cichej wojny" wymierzonej przeciwko społeczeństwom Zachodu nazwana przez Sowietów "przewrotem ideologicznym" kończy się na etapie "normalizacji", czyli w momencie przejęcia przez agresora władzy w podbitym kraju i rozpoczęcia eksploatacji jego zasobów. Ostatecznym celem ideologii komunistycznej jest więc "normalizacja". Bezmienow podkreślał, że komunistom wcale nie chodzi o propagowanie komunistycznej ideologii wśród narodów świata. Z ich punktu widzenia ideowi lewicowcy szczerze wierzący w komunizm byli jedynie "pożytecznymi idiotami", którzy gdy już przestają być potrzebni, bez skrupułów są eliminowani. Tak stało się między innymi z lewicującymi dziennikarzami, z którymi Bezmienow przyjaźnił się w Indiach w New Delhi, a co było jedną z przyczyn podjęcia przez niego decyzji o ucieczce na Zachód. Propagowanie socjalizmu w różnych jego odmianach jest tylko środkiem do ostatecznego celu - zniszczenia cywilizowanego świata opartego na własności i wolności, zastąpienie go systemem totalnego wyzysku ekonomicznego i totalnej kontroli życia ludzkiego od narodzin aż po śmierć. Dzisiaj nie ma już Związku Sowieckiego, przetrwała natomiast w doskonałej kondycji nowa lewica. Podstawowym jej aksjomatem jest programowa rezygnacja ze stosowania przemocy w praktyce rewolucyjnej, na rzecz podstępnego, długofalowego procesu mentalnej transformacji społeczeństw państw narodowych po to, aby z własnego wyboru odrzuciły one religię i patriotyzm i same uznały socjalizm jako lepszą alternatywę. Jest to więc ta sama strategia podstępu nazywana przez Sowietów "przewrotem ideologicznym", przed którym nieskutecznie próbował ostrzec Amerykę były agent KGB Jurij Bezmienow. Jednak tym razem, drogą ponadnarodowej centralizacji (Unia Europejska), a także dzięki postępowi technologicznemu "przewrót ideologiczny" może się dokonać także - a może przede wszystkim - w wymiarze globalnym.

Kiedy Bezmienow pracował w zamorskim serwisie CBC (Canadian Broadcasting Corporation) podobnym do "Głosu Ameryki" w języku rosyjskim, monitoring serwisu prowadzony przez służby ZSRS, który rejestrował każdy nowy głos na antenie, każdego nowego spikera, po pięciu latach pracy doprowadził w końcu do odkrycia, kim jest, że nie nazywa się Tomas Dawid Schuman, ale Jurij Aleksandrowicz Bezmienow, i że pracuje dla CBC. Miało to przy okazji zadać cios odprężeniu między Kanadą a ZSRS. W konsekwencji nie tylko został wyrzucony z pracy, ale też zastraszano go, grożąc śmiercią. Według niepotwierdzonych informacji zmarł w roku 1997 w Kanadzie, mając 58 lat. Niewykluczone, że z powodu grożącego mu niebezpieczeństwa został zmuszony do ponownej zmiany tożsamości.

Autor jest doktorantem w Katedrze Filozofii Kultury KUL.
 
Do góry Bottom