Lancaster
Kapłan Pustki
- 1 168
- 1 115
To co napisałeś nie przeczy własności prywatnej. Jeżeli twój kolektyw nie zmusza nikogo do uczestniczenia w nim i nikogo nie okrada śmiało możesz się nazwać anarchokapitalistą.
Jeżeli są narzucane siłą to jest przymus. Przecież w grupie, o której wspomniałem może istnieć człowiek czy grupa wybrana do planowania prac i osoba odpowiedzialna za dystrybucję dóbr.kr2y510 napisał:totenkopfschmerzen napisał:No to przykład. Jeżeli ja i grupa ludzi zgodzimy się dobrowolnie,
To to nie ma nic wspólnego z centralnym planowaniem i etatyzmem. Centralne planowanie i etatyzm występują wtedy gdy są narzucane osobom trzecim, które sobie tego nie życzą.
Nawet jeżeli ten kolektyw nie rości sobie prawa do wyłączności użytkowania jakiegoś skrawka ziemi, który użytkuje, jednocześnie wymagając od innych użytkowników tych terenów takiego samego podejścia? Czy anarchokapitalista uszanowałby taki postulat czy wjebałby się czołgami na "ziemię niczyją" i stwierdził, że teraz jest jego?Lancaster napisał:To co napisałeś nie przeczy własności prywatnej. Jeżeli twój kolektyw nie zmusza nikogo do uczestniczenia w nim i nikogo nie okrada śmiało możesz się nazwać anarchokapitalistą.
totenkopfschmerzen napisał:Nawet jeżeli ten kolektyw nie rości sobie prawa do wyłączności użytkowania jakiegoś skrawka ziemi, który użytkuje, jednocześnie wymagając od innych użytkowników tych terenów takiego samego podejścia? Czy anarchokapitalista uszanowałby taki postulat czy wjebałby się czołgami na "ziemię niczyją" i stwierdził, że teraz jest jego?
Lancaster napisał:Jeśli chodzi o argument siły to raczej będzie w propie bo tam właściciel/właściciele mogą na swojej ziemi robić co chcą nawet gwałcić i jeść gości ,na niczyim terenie jest wojna totalna ,a w akapie występuje NAP i będą agencje ochrony na wszelki wypadek więc tam o bezpieczeństwo nie musisz się martwić.
totenkopfschmerzen napisał:Korzystają z dóbr terenów na których żyją ale nie roszczą sobie prawa do posiadania ich na wyłączność.
totenkopfschmerzen napisał:Jak w takim przypadku zachowa się libertarianin?
Lancaster napisał:Chodzi ci o to że na ziemi niczyjej żyje sobie jakiś kolektyw
totenkopfschmerzen napisał:Korzystają z dóbr terenów na których żyją ale nie roszczą sobie prawa do posiadania ich na wyłączność.
Tu opisałeś non-propertarian, czyli komunistów.totenkopfschmerzen napisał:(chociaż ciężko sobie wyobrazić wspólnotę notorycznie mordujących i zjadających siebie nawzajem debili )
Opisałem swoje wrażenie z lektury tego forum.Madlock napisał:Tu opisałeś non-propertarian, czyli komunistów.totenkopfschmerzen napisał:(chociaż ciężko sobie wyobrazić wspólnotę notorycznie mordujących i zjadających siebie nawzajem debili )
Jeżeli ogrodzisz brzeg i będziesz jedynym, który morze łowić w rzece to najprawdopodobniej będą się z tobą napierdalać.
Swoją drogą własność rzek i zbiorników wodnych jest tak czy inaczej nie do obronienia.
totenkopfschmerzen napisał:Ostatecznie więc cała sprawa sprowadza się do argumentu siły?
totenkopfschmerzen napisał:Jeżeli ogrodzisz brzeg i będziesz jedynym, który morze łowić w rzece to najprawdopodobniej będą się z tobą napierdalać. Swoją drogą własność rzek i zbiorników wodnych jest tak czy inaczej nie do obronienia.
kawador napisał:Swoją drogą własność rzek i zbiorników wodnych jest tak czy inaczej nie do obronienia.
Oczywiście, że jest do obronienia. Jak najbardziej możesz być właścicielem zbiorników wodnych. Poniżej przykład zagospodarowanych hektarów + zbiornik wodny w obrębie własności:
A co z twoim pierdololo, które nazywasz moralną słusznością? Dlaczego stawiasz swoją moralność wyżej niż moralność "dzikusów"? <-- To jest oczywiście pytanie retoryczne, ale jeżeli masz ochotę to na nie odpowiedz.kr2y510 napisał:totenkopfschmerzen napisał:Ostatecznie więc cała sprawa sprowadza się do argumentu siły?
Nie. Do argumentu moralnej słuszności.
Wolność bez własności dla nas nie ma sensu i tyle. Jak dziki chce by szanować jego grasowanie na ziemi niczyjej, to niech szanuje ziemię czyjąś. Tak długo jak nie wtargnie na cudzy teren, to nic mu nie powinno grozić. Co więcej nikt nie powinien zawłaszczać bez jego zgody tej "ziemi niczyjej". Jego żerowisko uznajemy za jego własność (którą może sprzedać lub wydzierżawić za paciorki z kolorowych szkiełek lub cokolwiek). A jak chce poszerzyć swą ziemię niczyją w imię swego pierdololo, to jedynym słusznym wyjściem jest wojna totalna. Albo oni albo my.
Za co? Przecież to nie jego działanie wywołało powódź. Jeżeli na twoją działkę spadnie meteoryt i przy okazji rozpieprzy domy sąsiadów to im też należy się od ciebie odszkodowanie?kr2y510 napisał:A teoretycznie, gdyby nawet ogrodził wszystko od źródła do jeziora z jeziorem włącznie, to w przypadku powodzi musiałby płacić innym odszkodowania wyliczone według ich widzimisię. I na pewno by się nie wypłacił.