D
Zaorał GO !! haha !! Kurwa nawet nie potrafił mu odpowiedzieć !! haha !!
Tekst miesiąca jak dla mnieKelthuz napisał:jesteście daremni, więc spodziewajcie się więcej "śmieszkowania z libertarian" z mojej strony, bo na nic więcej nie zasługujecie z ust legendy libertarianizmu w Polsce. proste.
„300″ ma z pewnością swoje mocniejsze punkty i zalety. Jest tu wszak wiele mowy o odwadze, poświęceniu, wolności, rodzinie, sprzeciwie wobec tyranii, etc. Została tu nawet zawarta jedna aluzja, którą dziś nazwano by mianem „homofobicznej” (Leonidas w pewnym momencie mówi z lekceważeniem o „miłośnikach chłopców” z Grecji), a niektóre z innych stwierdzeń padających na ekranie można by interpretować jako niezbyt sprzyjające pogaństwu (np. kapłani starożytnej Sparty są pokazywani jako wyjątkowe chciwe i zdeprawowane jednostki). Można by też pochwalić twórców filmu za to, iż poprzez pokazanie perskiego króla Kserksesa i jego dworu w roli „czarnego charakteru” z ich zniewieściałością i rozluźnieniem obyczajów, przynajmniej trochę próbowali nam obrzydzić wyzierający z tego libertynizm i hedonizm.
Kolejne filmowe wcielenie słynnego komika Sachy Barona Cohena. Tym razem udaje on homoseksualnego twórcę programów o modzie z Austrii, który wyrusza w podróż do Stanów Zjednoczonych, by w tym kraju zrobić karierę. Tam też spotyka się m.in., z aktorami, piosenkarzami, politykami, a także chrześcijańskimi terapeutami zajmującymi się leczeniem homoseksualizmu. Prowokuje on ich do wypowiedzi lub działań, które można by później wyeksponować w celach humorystycznych.
Komedii tej być może nie powinno się zaliczać w poczet filmowych manifestów na rzecz moralnej słuszności homoseksualizmu (jakich niestety jest już wiele). Mimo wszystko wydaje się być ona na to zbyt głupia, wulgarna i tandetna. Najbardziej dojmującym wrażeniem po oglądnięciu tej produkcji jest bowiem konkluzja, iż głównym jej celem było po prostu zabawienie widza licznymi żartami odnoszącymi się do homoseksualizmu, rozpusty, bezwstydu, aborcji, nieskromności, wulgarności, pornografii i obsceniczności. Przy okazji wyszydza się tu też chrześcijaństwo. Większość owych dowcipów wydaje się jednak nie nieść ze sobą jakiejś głębszej politycznie czy społecznie zaangażowanej myśli, ale stanowią one raczej wielką celebrację głupoty i bezsensownej błazenady. Nie wyklucza to jednak oczywiście tego, iż rzeczywiście jedną z intencji filmu było udzielenie moralnego wsparcia sodomii – wskazują na to choćby niewybredne żarty z chrześcijan próbujących leczyć homoseksualistów. Z pewnością jednak „Bruno” nie jest – delikatnie mówiąc – pokazem intelektualnych możliwości zwolenników owego zboczenia.
Piękna, dziejąca się w krainie zwanej „Lwią Ziemią” opowieść o walce dobra ze złem, poświęceniu, ofierze, miłości, odpowiedzialności, byciu dobrym władcą, odwadze, i przebaczeniu. Mamy tu też czysty i radosny humor (czyli pozbawiony sprośnych i seksualnych aluzji, co niestety nie zawsze jest spotykane nawet w filmach skierowanych do młodszej widowni). „Król Lew” posiada pewne złe, wątpliwe i dwuznaczne elementy natury światopoglądowej (np. astrologia, kult przodków, szamanizm), ale mimo wszystko one nie wydają się przekreślać głównego przesłania tej produkcji, które jest bardzo pozytywne i budujące.