Homofobiczna pani minister

D

Deleted member 427

Guest
Mike Smith napisał:
Zdajesz sobie sprawę z tego, że prawo do nie wpuszczenia kogoś gdzieś jest prawem do rządzenia w kimś w jakimś zakresie?

Oczywiście, że sobie zdaję. A jako że uwielbiam rządzić (swoją własnością), to rządzę nią w sposób absolutny. Albowiem własność oznacza prawo używania i nadużywania tego, co się posiada, a nie - jak chciał Robespierre - prawo używania i rozporządzania tą częścią dóbr, która jest obywatelowi przyznana przez ustawy.

Mike Smith napisał:
Dlaczego więc miałbyś prawo do rządzenia kimś?

Słuchaj, nie wiem, z jakiej planety pochodzisz, ale gdybyś mi wszedł nieproszony do chaty, to bym cię z niej wyjebał (wersja soft) albo zastrzelił (wersja hard). Bo to moja chata i ciebie nie chcę w niej widzieć. Z tego samego powodu mogę nie chcieć, abyś przychodził do mojej restauracji. Zamiast tabliczki PEDAŁÓW NIE OBSŁUGUJĘ wywiesiłbym MIKEÓW SMITHÓW NIE OBSŁUGUJĘ.

Mike Smith napisał:
Może to Ciebie nie dotarło, ale pedały też mają swoje cele i tylko jeśli potrafisz uzasadnić, dlaczego nie wolno im ich realizować w twoim barze, to możesz im tego zakazać.

Bo bar jest mój. To raz. Dwa: jak mają swoje cele, to niech se otworzą własny bar.
 
A

Anonymous

Guest
kawador napisał:
Mike Smith napisał:
Zdajesz sobie sprawę z tego, że prawo do nie wpuszczenia kogoś gdzieś jest prawem do rządzenia w kimś w jakimś zakresie?

Oczywiście, że sobie zdaję. A jako że uwielbiam rządzić (swoją własnością), to rządzę nią w sposób absolutny. Albowiem własność oznacza prawo używania i nadużywania tego, co się posiada, a nie - jak chciał Robespierre - prawo używania i rozporządzania tą częścią dóbr, która jest obywatelowi przyznana przez ustawy.

Dlaczego wydaje Ci się, że coś Ci się należy, chociaż inni mają siłę Cio to zabrać?

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
Dlaczego więc miałbyś prawo do rządzenia kimś?

Słuchaj, nie wiem, z jakiej planety pochodzisz, ale gdybyś mi wszedł nieproszony do chaty, to bym cię z niej wyjebał (wersja soft) albo zastrzelił (wersja hard). Bo to moja chata i ciebie nie chcę w niej widzieć. Z tego samego powodu mogę nie chcieć, abyś przychodził do mojej restauracji. Zamiast tabliczki PEDAŁÓW NIE OBSŁUGUJĘ wywiesiłbym MIKEÓW SMITHÓW NIE OBSŁUGUJĘ.

Twoja "chata" to miejsce, które bezdyskusyjnie posiadasz, choćbyś nawet nie był jej właścicielem, ćwoku. Stąd, ćwoku, jeśli ktoś uniemożliwia Ci posiadanie czegoś, ćwoku, to bezpośrednio razi w Ciebie.

A zabierając Ci twoją własność, niekoniecznie.

Choćby dlatego twoje analogia jest zdupna. Bo powołujesz się na przypadek władzy nad kimś, który można inaczej uzasadnić niż odwołując się do ochrony własności (wystarczy ochrona posiadania lub miru domowego).

Druga sprawa, to wątek snujący się cały przez twój post: wydaje Ci się, że samo posiadanie jakichkolwiek praw jest gwarancją czegokolwiek. Nie jest.

Ćwoku.

A pochodzę z ziemi. Ciołku.

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
Może to Ciebie nie dotarło, ale pedały też mają swoje cele i tylko jeśli potrafisz uzasadnić, dlaczego nie wolno im ich realizować w twoim barze, to możesz im tego zakazać.

Bo bar jest mój. To raz. Dwa: jak mają swoje cele, to niech se otworzą własny bar.

Wytłumacz mi tylko jedno, bo tego nie zrobiłeś: dlaczego w ogóle ktoś miałby się liczyć z twoim zdaniem dotyczącym tego, co jest twoje, skoro sam nie potrafisz np. uszanować czyjejś orientacji seksualnej? Wytłumaczysz mi, jaki interes ma np. pedał, jeśli Ty odmawiasz mu pracy, bo jest pedałem, skoro istnieje silna organizacja, która mu to umożliwi? Dlaczego ktoś w ogóle miałby dawać faka na twoje pojękiwania, skoro Ty w ogóle nie dbasz o cudze? Co kogo obchodzą cudze prawa, skoro są to prawa osoby ewidentnie wrogiej?
 
A

Antoni Wiech

Guest
Tyle razy użyte słowo "ćwok" a później zarzut o wrogość... ciekawe..

Ciekawe też, czy ja się doczekam odpowiedzi na swoje pytanie.
 
D

Deleted member 427

Guest
Mike Smith napisał:
Dlaczego wydaje Ci się, że coś Ci się należy

Ale ja nie uważam, że mi się coś obiektywnie należy. Nie jestem lewakiem ani tym bardziej skorumpowanym i zdemoralizowanym przez socjal/dotacje beneficjentem państwowej "pomocy".

Mike Smith napisał:
Twoja "chata" to miejsce, które bezdyskusyjnie posiadasz, choćbyś nawet nie był jej właścicielem

Jak mogę posiadać chatę, która nie jest moja?

Masz na myśli wynajem? Dzierżawę? Kradzież?

Mike Smith napisał:
Stąd, ćwoku, jeśli ktoś uniemożliwia Ci posiadanie czegoś, ćwoku, to bezpośrednio razi w Ciebie.

Otóż to. Jeśli ktoś uniemożliwia mi rozporządzanie moją własnością wedle woli i uznania, to bezpośrednio razi we mnie.

Mike Smith napisał:
wydaje Ci się, że samo posiadanie jakichkolwiek praw jest gwarancją czegokolwiek. Nie jest.

Wiadomo, że nie jest. Zawsze może przyjść ktoś silniejszy (np. Mike Smith z kolegami) i zabrać mi moją własność, a mnie przekwaterować na wysypisko.

Mike Smith napisał:
dlaczego w ogóle ktoś miałby się liczyć z twoim zdaniem dotyczącym tego, co jest twoje, skoro sam nie potrafisz np. uszanować czyjejś orientacji seksualnej?

Ależ nikt nie musi się liczyć z moim zdaniem dotyczącym tego, co jest moje. Ja o tym doskonale wiem i dlatego trzymam w domu broń palną - naiwny nie jestem, wiadomo, że na tej planecie jest masa ludzi, która np. chciałaby pojeździć sobie moim samochodem albo pożyczyć mój telewizor, o pieniądzach nie wspominając.

Mike Smith napisał:
Wytłumaczysz mi, jaki interes ma np. pedał, jeśli Ty odmawiasz mu pracy, bo jest pedałem,

Jaki ma interes w czym? W byciu pedałem?

Mike Smith napisał:
skoro istnieje silna organizacja, która mu to umożliwi?

Jaka organizacja?

Mike Smith napisał:
A pochodzę z ziemi.

I do ziemi wrócisz.
 
OP
OP
Piter1489

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
Antoni Wiech napisał:
Jeśli nie chcę kogoś wpuścić na swój teren to to jest stosowanie przemocy?????????? W którym miejscu?

Podejrzewam, że dlatego, bo każesz potencjalnemu Jasiowi stosować się do Twojego prawa własności, na które Jasio ma wyjebane i tym samym nie pozwalasz mu na robienie tego na co on ma ochotę. Co Ty? Postów Jasia nie czytasz? :D
 
A

Anonymous

Guest
Antoni Wiech napisał:
Czytam :)

Tyle, że Jaś wspomniał o przemocy, której ja nie widzę.

Wierz mi, czasami by móc traktować rzecz jako swoją trzeba do kogoś strzelić.

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
Dlaczego wydaje Ci się, że coś Ci się należy

Ale ja nie uważam, że mi się coś obiektywnie należy. Nie jestem lewakiem ani tym bardziej skorumpowanym i zdemoralizowanym przez socjal/dotacje beneficjentem państwowej "pomocy".

Hyhyhy, poza ochrona prawa własności, hyhyhy.

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
Twoja "chata" to miejsce, które bezdyskusyjnie posiadasz, choćbyś nawet nie był jej właścicielem

Jak mogę posiadać chatę, która nie jest moja?

Zwyczajnie. Wystarczy, że nad nią zapanujesz i będziesz z nią robił, co chcesz.

kawador napisał:
Masz na myśli wynajem? Dzierżawę? Kradzież?

Nie znasz podstawowych pojęć tradycji prawnej, na którą się powołujesz.

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
Stąd, ćwoku, jeśli ktoś uniemożliwia Ci posiadanie czegoś, ćwoku, to bezpośrednio razi w Ciebie.

Otóż to. Jeśli ktoś uniemożliwia mi rozporządzanie moją własnością wedle woli i uznania, to bezpośrednio razi we mnie.

I dlaczego nie miałby, skoro jest głodny, a Ty postanowiłeś się tym nie martwić? Albo po prostu chce zrobić to, co może zrobić dobrze, ale Ty i tak się nie godzisz? Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego to nie jest dobra motywacja do olania tego, co chcesz i w razie czego przełamania twojego oporu? Jaki ma powód pedał szanować twoją wolność, skoro kąłdziesz lachę na jego wolność? Ba, robisz coś zabawniejszego – Ty mu jego wolność definiujesz, stwierdzasz, że ma obowiązek jej porzestrzegać, a iedy tego nie chce robić i idzie do sądu tupiesz nóżką.

Każdy pedał, każda lesba, jeśli mają odrobinę rozumu zgniotą takiego żuczka jak Ty, bo normalnie wkurwiający jesteś i malutki, a wydaje Ci się, że tylko wkurwiający.

Oraz nie, tylko twoje ciało jest bezpośrednio z Tobą związane, więc wszelkie inne rzeczy, które byłyby twoje nie. A co z tego wynikaj, pomyśl sam robaczku.

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
wydaje Ci się, że samo posiadanie jakichkolwiek praw jest gwarancją czegokolwiek. Nie jest.

Wiadomo, że nie jest. Zawsze może przyjść ktoś silniejszy (np. Mike Smith z kolegami) i zabrać mi moją własność, a mnie przekwaterować na wysypisko.

No widzisz, powoli rozumiesz. Albo przynajmniej zaczynasz.

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
dlaczego w ogóle ktoś miałby się liczyć z twoim zdaniem dotyczącym tego, co jest twoje, skoro sam nie potrafisz np. uszanować czyjejś orientacji seksualnej?

Ależ nikt nie musi się liczyć z moim zdaniem dotyczącym tego, co jest moje. Ja o tym doskonale wiem i dlatego trzymam w domu broń palną - naiwny nie jestem, wiadomo, że na tej planecie jest masa ludzi, która np. chciałaby pojeździć sobie moim samochodem albo pożyczyć mój telewizor, o pieniądzach nie wspominając.

O widzisz, przypomniałeś mi.

Przecież nie chodziło o to, że ktoś chce Ciebie wywłaszczyć. Raczej o to, że argument - "mojej chaty nie oddam" ma się nijak do "w mojej szkole nie będzie uczyła lesbijka". Nawet jak jedno i drugie jest własnością kogoś, to szkoła i mieszkanie to są dwie bardzo różne rzeczy. Np. szkoła ma to do siebie, że nie jest tylko budynkiem, ale w tym budynku musi działać bardzo określony zespół ludzi. I każdy z nich może być pedałem i dalej bardzo dobrze uczyć.

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
Wytłumaczysz mi, jaki interes ma np. pedał, jeśli Ty odmawiasz mu pracy, bo jest pedałem,

Jaki ma interes w czym? W byciu pedałem?

Nie. Jaki ma interes w przestrzeganiu prawa własności faceta, które, jeśli zostanie złamane, to on uzyska pracę. Zwłaszcza, gdy wie, że kutas nie przyjmuje go tylko za to, że jest pedałem.

I nie chodzi o to, że słusznym jest zmuszenie Cię do tego, żebyś akceptował (to jest niemożliwe) czy tolerował czyjś homoseksualizm. Obrzydzenia też nie da się tak wybić z głowy pałą przez dupsko. Tylko, że w ten sposób ostatecznie państwo zawsze jest potrzebne - bo albo
Ty musisz zawołać policjanta (a nie, przecież Ty sam zastrzelisz każdego, kto Ci będzie chciał wejść "na chatę". tylko się nie potknij o pelerynkę superbohaterze), albo pedał. Jest taka banalna i skuteczna metoda pozyskiwania władzy. Ja Ci jej nie będę przypominał. Ale Ci podpowiem: błędne rozeznanie co do tego, kto jest przeciwnikiem utrudnia wiele rzeczy. Ale i ułatwia, jakby na to z innej strony spojrzeć.

Nie powiem Ci też

kawador napisał:
Mike Smith napisał:
skoro istnieje silna organizacja, która mu to umożliwi?

Jaka organizacja?

Sam zgadnij.
 
D

Deleted member 427

Guest
Zwyczajnie. Wystarczy, że nad nią zapanujesz i będziesz z nią robił, co chcesz.

zapanuję? w sensie: znajdę opuszczony dom i go zasiedlę? a co w tym złego?

Nie znasz podstawowych pojęć tradycji prawnej, na którą się powołujesz.

to ty się powołujesz na jakąś "tradycję prawną". ja tylko pytam.

I dlaczego nie miałby, skoro jest głodny, a Ty postanowiłeś się tym nie martwić?

bo z faktu, że ktoś jest głodny, nie wynika obiektywny nakaz, że ja mam go nakarmić. ja MOGĘ go nakarmić.

rozumiesz?

dobroczynność polega na tym, że ktoś DOBROWOLNIE komuś pomaga - a nie w asyście żandarma pobrzękującego kluczami do lochu.

Jaki ma powód pedał szanować twoją wolność, skoro kąłdziesz lachę na jego wolność?

bo jego wolność kończy się na progu mojej restauracji/mojego domu.

Np. szkoła ma to do siebie, że nie jest tylko budynkiem, ale w tym budynku musi działać bardzo określony zespół ludzi.

nic nie musi działać. jeżeli właściciel szkoły zdecyduje, to może ona stać pusta i porastać mchem.

tobie nic do tego.

a jak ci nie pasi - droga wolna - otwórz własną.

Jaki ma interes w przestrzeganiu prawa własności faceta, które, jeśli zostanie złamane, to on uzyska pracę. Zwłaszcza, gdy wie, że kutas nie przyjmuje go tylko za to, że jest pedałem.

praca nie jest żadnym prawem ani czymś, co ktoś ma obowiązek komuś zapewnić.

podobnie dach nad głowa tudzież ciepły posiłek.

jeszcze raz powtarzam, bo do ciebie najwyraźniej nie docierają najbardziej elementarne rzeczy: z faktu, że ktoś moknie nie wynika nakaz zapewnienia mu parasola.

Mike Smith napisał:
bo albo Ty musisz zawołać policjanta (a nie, przecież Ty sam zastrzelisz każdego, kto Ci będzie chciał wejść "na chatę". tylko się nie potknij o pelerynkę superbohaterze), albo pedał.

zaraz, chwila. pedał dzwoni na policję, bo ja nie chcę go wpuścić do domu?

to pewnie musi być jakiś lewacki raj.

Tylko, że w ten sposób ostatecznie państwo zawsze jest potrzebne

nie rozmawiamy teraz o konieczności istnienia państwa.
 
A

Antoni Wiech

Guest
Mike Smith napisał:
Antoni Wiech napisał:
Czytam :)

Tyle, że Jaś wspomniał o przemocy, której ja nie widzę.

Wierz mi, czasami by móc traktować rzecz jako swoją trzeba do kogoś strzelić.



I co, ja teraz mam opisać np. przypadek związkowców z państwowej linii autobusowej, którzy potrafili grozić (i chyba nawet pobić) prywatnego przewoźnika, który im robił konkurencję kiedy oni strajkowali? I chcieli zablokować mu auto?

Będziemy się tak przerzucać taką argumentacją?

Jeśli chodzi o meritum, czyli przemoc, to być może, czasem trzeba jej użyć.

Jak rozumiem to powoduje, że ja parszywy akap, który nie wpierdala się tam gdzie go nie chcą, mam pokornie uznać, że ktoś kto ma w dupie moją własność ma prawo z niej korzystać.

Tak rozwiązałeś ten problem piekielnej przemocy? Sankcjonując przemoc ludzi ludzi srających na czyjąś własność wobec tych, którzy ją szanują? I to ma być bardziej wolnościowe rozumiem?
 
OP
OP
Piter1489

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
kawador napisał:
bo z faktu, że ktoś jest głodny, nie wynika obiektywny nakaz, że ja mam go nakarmić. ja MOGĘ go nakarmić.

Ponieważ pierwszy raz dyskutujesz z naszym filozofem, to wyjaśnię Ci coś żeby nie było niepotrzebnych nieporozumień i wałkowania tych samych tematów, bo Jaś najwyraźniej nie lubi pisać wprost, a jak już pisze to nikt go nie rozumie :) .

Dla Jasia nie ma obiektywnych nakazów czy praw, także takich jak prawo własności, więc pisanie czegoś takiego: "bo jego wolność kończy się na progu mojej restauracji/mojego domu" jest tutaj daremne, bo to Jaś decyduje o tym, gdzie kończy się jego wolność.

Tyle, że w prawdziwym świecie, jeśli kiedykolwiek zabraknie państwa, to i tak będą tworzyły się społeczności gdzie jako takie prawo własności będzie szanowane, bo większość ludzi to chciwe sukinsyny i lubią coś posiadać, czasem nawet więcej niż potrzebują, a Jaś pozostanie filozofem z którym się fajnie prowadzi dyskusje nie prowadzące do niczego konkretnego, ale nie wiem czy ktokolwiek będzie chciał się z nim bawić, wątpię, żeby nawet w jakiejś komunie zagrzał miejsce na dłużej. Zapewne skończyłby jak jego idol Max Stirner, uciekając przed wierzycielami, którym wisi kasę bo przecież leje na wszelkie umowy.

I skąd to przekonanie tych wszystkich kolektywistów, że prawo własności istnieje tylko dzięki państwu? Ja raczej sądzę, że tylko państwo powstrzymuje wielu ludzi przed jeszcze bardziej zdecydowanym egzekwowaniem tego prawa.
 
A

Anonymous

Guest
Antoni Wiech napisał:
Mike Smith napisał:
Antoni Wiech napisał:
Czytam :)

Tyle, że Jaś wspomniał o przemocy, której ja nie widzę.

Wierz mi, czasami by móc traktować rzecz jako swoją trzeba do kogoś strzelić.



I co, ja teraz mam opisać np. przypadek związkowców z państwowej linii autobusowej, którzy potrafili grozić (i chyba nawet pobić) prywatnego przewoźnika, który im robił konkurencję kiedy oni strajkowali? I chcieli zablokować mu auto?



Nie, masz przyznać, ze sie myliłes, twierdząc, że własność nie wiąże się z przemocą. Wiąże i to sciśle. Wypadałoby tez pojać, że ja nie twierdzę, ze tylko w obronie prawa własności mozliwe jest używeanie przemocy czy innej formy przymusu. Wtedy nie zadałbyś tego drugiego pytania, gdybyś to juz wiedział.

Antoni Wiech napisał:
Będziemy się tak przerzucać taką argumentacją?

Na razie sie nie przerzucamy, na razie tylko podałem dorzeczny argument przeciwko twoim wątpliwościa, a Ty go nie zrozumiałeś.


Antoni Wiech napisał:
Jeśli chodzi o meritum, czyli przemoc, to być może, czasem trzeba jej użyć.

No proszę.

Antoni Wiech napisał:
Jak rozumiem to powoduje, że ja parszywy akap, który nie wpierdala się tam gdzie go nie chcą, mam pokornie uznać, że ktoś kto ma w dupie moją własność ma prawo z niej korzystać.

Nie no, chłopie, ale tak to bedziemy bardzo długo rozmawiać o tym, jak się dogadać, zaczym zaczniemy rozmawiac o tym, co trzeba. Nie. Z tego wynika, ze anarchokapitalizm nie jest jedynym doskonałym sposobem na uniknięcie władzy, tylko jednym z wielu neidoskonałych. I jesli nei masz nic na jego obrone, to nie może byc lepszy od tych iwelu innych inaczej, niż lepszy dla Ciebie, ale niekoniecnzie dla kogokolwiek innego. Stad tekst "nie masm nic przeciwko komunistom, byleby komunhję robili na swoim" jest cięzką bucówą, podobną dio "nie mam nic przeciwko anarchokapitalistą, byleby przekazali środki własnosciswoim pracownikom". Dlaczego to bucówa? Bo ludzie twierdzacy coś takiego sugerują, że nie proponują narzucenia komuś ich porządku, co jest bzdura, bo proponują.


Antoni Wiech napisał:
Tak rozwiązałeś ten problem piekielnej przemocy? Sankcjonując przemoc ludzi ludzi srających na czyjąś własność wobec tych, którzy ją szanują? I to ma być bardziej wolnościowe rozumiem?

A niby czemu miałbym cokolwiek rozwiązywać? Jestem raczej zwolennikiem tezy, że 2walki porzemocy z zycia społecznego się nie da usunąć. Mozna natomiast dbac o to, by ta walka bnie byłą bezpardonowa. I jeśli uważasz, że prawo zajebania każdego, kto Ci wejdzie na trawnik albo prawo do posiadania kontraktowych niewolników jest w zgodzie z tym postulatem, to to jest twój problem, nie mój.
 
A

Antoni Wiech

Guest
Mike Smith napisał:
Nie, masz przyznać, ze sie myliłes, twierdząc, że własność nie wiąże się z przemocą. Wiąże i to sciśle. Wypadałoby tez pojać, że ja nie twierdzę, ze tylko w obronie prawa własności mozliwe jest używeanie przemocy czy innej formy przymusu. Wtedy nie zadałbyś tego drugiego pytania, gdybyś to juz wiedział.

To, że własność MOŻE wiązać się z przemocą, jest dla Ciebie równoznaczne z tym, że przemocą jest moje prawo do traktowania swojej własności jako tylko mojej? Jak na mój teren wpierdoli się grupka bandytów i nie będę mógł z jakiś względów zareagować (albo nie będę chciał) to znaczy, że moje przekonanie jest równe zero?
Wypadałoby tez pojać, że ja nie twierdzę, ze tylko w obronie prawa własności mozliwe jest używeanie przemocy czy innej formy przymusu. Wtedy nie zadałbyś tego drugiego pytania, gdybyś to juz wiedział.

Wybacz, nie czytam wszystkich Twoich dyskusji i nie siedzę Ci w głowie. Póki co wrzeszczysz na akapów, że stosują przemoc mając przekonanie, że mają prawo komuś odmówić wejścia.

Na razie sie nie przerzucamy, na razie tylko podałem dorzeczny argument przeciwko twoim wątpliwościa, a Ty go nie zrozumiałeś.
Niech Ci będzie, nie zrozumiałem.

Antoni Wiech napisał:
Jak rozumiem to powoduje, że ja parszywy akap, który nie wpierdala się tam gdzie go nie chcą, mam pokornie uznać, że ktoś kto ma w dupie moją własność ma prawo z niej korzystać.

Nie no, chłopie, ale tak to bedziemy bardzo długo rozmawiać o tym, jak się dogadać, zaczym zaczniemy rozmawiac o tym, co trzeba. Nie. Z tego wynika, ze anarchokapitalizm nie jest jedynym doskonałym sposobem na uniknięcie władzy, tylko jednym z wielu neidoskonałych. I jesli nei masz nic na jego obrone, to nie może byc lepszy od tych iwelu innych inaczej, niż lepszy dla Ciebie, ale niekoniecnzie dla kogokolwiek innego. Stad tekst "nie masm nic przeciwko komunistom, byleby komunhję robili na swoim" jest cięzką bucówą, podobną dio "nie mam nic przeciwko anarchokapitalistą, byleby przekazali środki własnosciswoim pracownikom". Dlaczego to bucówa? Bo ludzie twierdzacy coś takiego sugerują, że nie proponują narzucenia komuś ich porządku, co jest bzdura, bo proponują.

Ale ja nie twierdzę, że to jest doskonały system. Tylko Ty zarzucając akapom obiektywizowanie swojego podejścia własności, sam się powołujesz na naruszenie własności pisząc o przemocy i powołując się na autonomię geja do bycia gejem. Innymi słowy, wynika z tego co piszesz, że gej, któremu odmówiono wejścia komuś do szkoły jest traktowany nie ok. Ja natomiast, któremu ogranicza się autonomię mojej własności zmuszając mnie do tego, żebym go wpuścił jestem już traktowany ok. Mówisz, że akapizm nie ma nic na swoją obronę, i on jest nie ok, natomiast autonomia Twojego przykładowego geja (czy lesbijki whatever) jest już ok. To jest dla mnie bucowanie dopiero. Innymi słowy zachowujesz się dokładnie tak samo jak komuchy czy akapy w Twoim przykładzie.

A niby czemu miałbym cokolwiek rozwiązywać? Jestem raczej zwolennikiem tezy, że 2walki porzemocy z zycia społecznego się nie da usunąć. Mozna natomiast dbac o to, by ta walka bnie byłą bezpardonowa. I jeśli uważasz, że prawo zajebania każdego, kto Ci wejdzie na trawnik albo prawo do posiadania kontraktowych niewolników jest w zgodzie z tym postulatem, to to jest twój problem, nie mój.

Ale Ty wcale o tę bezpardonowość (a raczej jej brak) nie dbasz zamieniając jedną potencjalną przemoc (nie musisz strzelać do ludzi na Twoim trawniku, to zawsze Twój wybór) na drugą zmuszając ludzi do akceptacji, tego, żeby ktoś hasał sobie swobodnie po ich własności, jeśli oni tego nie chcą.
 
A

Anonymous

Guest
Antoni Wiech napisał:
Mike Smith napisał:
Nie, masz przyznać, ze sie myliłes, twierdząc, że własność nie wiąże się z przemocą. Wiąże i to sciśle. Wypadałoby tez pojać, że ja nie twierdzę, ze tylko w obronie prawa własności mozliwe jest używeanie przemocy czy innej formy przymusu. Wtedy nie zadałbyś tego drugiego pytania, gdybyś to juz wiedział.

To, że własność MOŻE wiązać się z przemocą, jest dla Ciebie równoznaczne z tym, że przemocą jest moje prawo do traktowania swojej własności jako tylko mojej?

Tak, jeśli to upoważnia Cię do użycia przemocy w celu uniemożliwienia komuś naruszania twojej własności. Poza tym to prawo może uprawniać też do karania osoby, która naruszyła twoją własność lub wymuszenia odszkodowania. I nie twierdzę, znowu, że to jest jednoznacznie złę czy dobre. Ale jeśli ktoś posuwa się tak daleko, że twierdzi, że prawo własności powinno dotyczyć też np. całych miast lub innych ludzi, to brzmi to wystarczająco źle, by to odrzucić.

No i pewna akceptacja akapu nie powoduje, żebym do pewnego stopnia nie akceptował komunizmu i gdy ktoś zaczyna bredzić, jak bardzo, w porównaniu z komunizmem, akap jest wolnościowy, to mnie to osobiście brzydzi i boli, bo bredni nie chcę czytać, zwłaszcza, że ja przynajmniej fragmenty np. Kropotkina, czy Malatesty albo Goldman znam, a moi dyskutanci - nie.

Antoni Wiech napisał:
Jak na mój teren wpierdoli się grupka bandytów i nie będę mógł z jakiś względów zareagować (albo nie będę chciał) to znaczy, że moje przekonanie jest równe zero?
Nie, nie chodzi o to, żen ie będziesz miał w jakimś sensie prawa do czegoś. Chodzi o to, że zarówno egzekucja praw własności, jak innych praw wiąże się z przemocą bardzo często. A to znaczy, że są w mniejszym lub większym zakresie niewolnościowe. I kiedy ktoś potem gardłuje na propozycje ich ograniczenia, jako praw świętych i nienaruszalnych, to wydaje mi się to jakoś takie mało wolnościowe. Zwłaszcza, jeśli np. trzymanie się przy zasadzie nieograniczonego prawa własności ma być usprawiedliwione "prostotą systemu" (kurwaco) lub czymś podobnym.

Antoni Wiech napisał:
Wypadałoby tez pojać, że ja nie twierdzę, ze tylko w obronie prawa własności mozliwe jest używeanie przemocy czy innej formy przymusu. Wtedy nie zadałbyś tego drugiego pytania, gdybyś to juz wiedział.

Wybacz, nie czytam wszystkich Twoich dyskusji i nie siedzę Ci w głowie. Póki co wrzeszczysz na akapów, że stosują przemoc mając przekonanie, że mają prawo komuś odmówić wejścia.

Nie, póki co sugeruję, że to prawo nie jest oczywiste, jeśli punktem wyjścia libertarianizmu jest prawo jednostki do kontrolowania siebie i tego, co się z tą jednostką dzieje.

Antoni Wiech napisał:
Na razie sie nie przerzucamy, na razie tylko podałem dorzeczny argument przeciwko twoim wątpliwościa, a Ty go nie zrozumiałeś.
Niech Ci będzie, nie zrozumiałem.

Dziękuję.

Antoni Wiech napisał:
Ale ja nie twierdzę, że to jest doskonały system. Tylko Ty zarzucając akapom obiektywizowanie swojego podejścia własności, sam się powołujesz na naruszenie własności pisząc o przemocy i powołując się na autonomię geja do bycia gejem.

Nie powołuję się, prawo do decydowania o sobie w moim ujęciu ma inny charakter niż prawo własności, a samo prawo własności jest dla mnie o tyle usprawiedliwione, gdy promuje równe prawo do decydowania o sobie każdej jednostki w sposób taki najbardziej optymalny.

Antoni Wiech napisał:
Innymi słowy, wynika z tego co piszesz, że gej, któremu odmówiono wejścia komuś do szkoły jest traktowany nie ok. Ja natomiast, któremu ogranicza się autonomię mojej własności zmuszając mnie do tego, żebym go wpuścił jestem już traktowany ok.

Ta, dlatego, że prawo do decydowania o sobie jest ważniejsze od twojego prawa do decydowaniu o twojej własności.

Antoni Wiech napisał:
Mówisz, że akapizm nie ma nic na swoją obronę, i on jest nie ok, natomiast autonomia Twojego przykładowego geja (czy lesbijki whatever) jest już ok. To jest dla mnie bucowanie dopiero. Innymi słowy zachowujesz się dokładnie tak samo jak komuchy czy akapy w Twoim przykładzie.

Nie, nie zachowuje. Natomiast Ty popełniasz to samo, co większość anarchokapitalistów, traktujesz decydowanie o sobie jak posiadanie rzeczy, a to nie to samo. No chyba, że libertarianizm dla Ciebie sprowadza się do prawa własności. Tylko co wtedy ma wspólnego z libertarianizmem?

Antoni Wiech napisał:
Ale Ty wcale o tę bezpardonowość (a raczej jej brak) nie dbasz zamieniając jedną potencjalną przemoc (nie musisz strzelać do ludzi na Twoim trawniku, to zawsze Twój wybór) na drugą zmuszając ludzi do akceptacji, tego, żeby ktoś hasał sobie swobodnie po ich własności, jeśli oni tego nie chcą.

Jeśli uważasz, że ograniczenia czyjegoś prawa własności zagrażają mu tak samo mocno, jak ograniczenia czyjegoś prawa do decydowania o własnych poglądach, do własnej tożsamości seksualnej itd, czyli inaczej: do własnej osoby, to mylisz się i obawiam się, że jesteś głupi. Bo, pamiętając, że na razie jesteś na etapie usprawiedliwiania anarchokapitalizmu w moich oczach, czyli jeszcze nie możesz się na jego zasady powoływać, wytłumacz mi dlaczego dla mnie, jako człowieka szanującego przede wszystkim czyjeś prawo do decydowania o sobie (które jest jeśli nie tożsame, to bardzo podobno do zasady selfownership) ważne powinno być, najbardziej i zawsze, czyjeś prawo własności?
 
D

Deleted member 427

Guest
Mike Smith napisał:
samo prawo własności jest dla mnie o tyle usprawiedliwione, gdy promuje równe prawo do decydowania o sobie każdej jednostki w sposób taki najbardziej optymalny.

czy ktoś mógłby przełożyć to z nowomowy na jakiś normalny język? od tego bełkotu już tylko krótka droga do stwierdzenia: "twoja restauracja należy do społeczeństwa".
 
A

Anonymous

Guest
kawador napisał:
Mike Smith napisał:
samo prawo własności jest dla mnie o tyle usprawiedliwione, gdy promuje równe prawo do decydowania o sobie każdej jednostki w sposób taki najbardziej optymalny.

czy ktoś mógłby przełożyć to z nowomowy na jakiś normalny język? od tego bełkotu już tylko krótka droga do stwierdzenia: "twoja restauracja należy do społeczeństwa".

To ja Ci tak hasłowo dziecko: suwerenność jednostki. Prawo własności ją łamie. Stąd musi mieć jakieś usprawiedliwienie takie prawo. Ty go podać nie potrafisz. I oskarżasz kogoś o bełkot. Haha nie.
 
D

Deleted member 427

Guest
Suwerenność jednostki gwarantuje między innymi nienaruszalność jej własności.

Tak samo jak nie możesz wejść bez MOJEGO pozwolenia na teren MOJEJ posesji, tak samo nie możesz wejść na teren MOJEJ restauracji.

Proste jak drut w spirali grzejnej i żaden bełkot w rodzaju "promowanie równych praw w sposób najbardziej optymalny" nie zniesie powyższego.
 
A

Anonymous

Guest
kawador napisał:
Suwerenność jednostki gwarantuje między innymi nienaruszalność jej własności.

Nie, bo nie zawsze gwarantuje. Pomijam skrajne przypadki, typu anarchistyczny komunizm, który z zasady stanowienia w ogóle wywodzi kompletne odrzucenie instytucji własności (choć nie wiem, czy nieco nie na wyrost, w sensie, że oni w sumie nie wiedzą, co piszą czy gadają), ale nawet tak bardzo żałosny propertarianin, jak Rothbard, dopuszczał zabór własności, jeśli nie została zdobyta poprawnie choćby. I to przez państwo, zanim się rozwiąże (poprawcie mnie, jeśli się mylę). A tacy np. geolibertarianie znowu nie akceptują własności ziemi jako legalnej, chyba, że płacisz państwu/wspólnocie daninę za to, że jesteś właścicielem ziemi.

kawador napisał:
Tak samo jak nie możesz wejść bez MOJEGO pozwolenia na teren MOJEJ posesji, tak samo nie możesz wejść na teren MOJEJ restauracji.

I tak samo jedno i drugie uprawnienie do ograniczania mojej wolności nie jest jedynym sposobem na ograniczenie ludzkiej wolności będącym, jakoby, w zgodzie z ludzką autonomią. Istnieją inne sposoby wyznaczania granic wpływów między ludźmi, tradycyjnie postrzegane jako wolnościowe, libertariańskie, czy anarchistyczne. Ale oczywiście one są be, bo nie są twoje. Ojaryli. Czyli to w sumie jest tak, że i Ty, i ja tylko krzyczymy, że moje jest mojsze. Choć w sumie ja tu przecież mojego programu politycznego wcale nie prezentuję i w zasadzie nie mam jakiegoś wyjątkowo określonego, jeśli chodzi o własność - choćby dlatego, że uważam, że nie da się skonstruować prawa własności, ono zawsze, nawet w warunkach totalitarnych, kształtuje się spontanicznie (tylko, że w ustroju totalitarystycznym jego egzekucja, zgodna lub nie, z oficjalnym prawem, jest okrutna).

Tylko skoro tak, to czym innym, niż pojękiwaniem, jest twoje pisanie o złychlewakachzpizdyszatana chcących odebrać Ci Twoją Własność? No bo moim zdaniem niczym. Ot, ty masz swoją osobistą, wygłaskaną teoryjkę dotyczącą tego, co komu wolno, co nie. A oni swoją. Ja to widzę po prostu jako konflikt osób moralnie, dla mnie jako anarchisty czy wolnościowca, równych albo prawie równych. Oczywiście do momentu, w którym któraś strona nie uświadomi mi, że heloł: ten ciul z drugiej strony chce być władcą tak wielkiego terytorium, jak np. miasteczko górnicze i narzucać w nim ceny towarów, warunki mieszkalne i przekonania religijne. To wtedy wiesz, ja rozumiem, że co do podstawowych założeń jesteście jednacy, ale jedna strona wspiera coś, co praktycznie jest zniewoleniem. I wtedy jebie mnie piękno podstawowych założeń, choćby były przepiękne. Do Kurwy Nędzy.

Ja natomiast przynajmniej zwracam Ci łaskawie uwagę, jak bardzo twoja perspektywa jest do Ciebie osobiście przypisana i jednocześnie nieuzasadniona niczym innym, niż twoim kaprysem. To jest ważne, bo tylko odrobiny roztropności potrzeba, żeby pojąć, że w takim razie program, który ma być wolnościowy nie może być tylko tym, co prezentujesz. Choć nie wykluczone, że da się to wmontować w libertarianizm. Na razie kiepsko Ci wychodzi.

kawador napisał:
Proste jak drut w spirali grzejnej i żaden bełkot w rodzaju "promowanie równych praw w sposób najbardziej optymalny" nie zniesie powyższego. Promować równe prawa w sposób optymalny to se możesz na zjeździe SLD albo PiSu.

Pod warunkiem, że członkowie tych partii akceptują prawo każdej jednostki do pisania dla siebie (i tylko siebie) prawa, które potem będzie mogła egzekwować przemocą. Czyli nadania każdej jednostce czegoś jakby statusu suwerennego państwa. I potem rozpatrywania spraw między jednostkami tak, jak rozpatruje się sprawy między państwami, a nie jak między poddanymi jakiś suwerenów.

Co Ty robisz przecież, bo zakładasz, że musi istnieć jeden, wymuszany przez kogoś, zespół zasad. Musi więc być ten, kto będzie go egzekwował, w ramach dostępnych mu środków technicznych, w stopniu maksymalnym (wątpię, że da się doskonale zawsze wymusić to, żeby ludzie przestrzegali jakiejś zasady).

A to znaczy, że ten ktoś będzie suwerenem politycznym na danym terenie, będzie rządził i będzie państwem. To może być nawet bardzo egalitarne państwo, dosyć liczne też, tak to widzi Krzysiu. I dalej będzie po prostu państwem. Czy mafią. Jakkolwiek to nazwiesz.

I jak nie zaczniesz się starać, to pozbawię Cię reszty mojego szacunku i przestanę z Tobą gadać. Odpowiadasz mi onelinerami i filmikami, a ja się jednak do tego nie ograniczam.
 
D

Deleted member 427

Guest
ale nawet tak bardzo żałosny propertarianin, jak Rothbard, dopuszczał zabór własności, jeśli nie została zdobyta poprawnie choćby

restauracja, o której mówię, została "zdobyta" jak najbardziej poprawnie - wybudowałem ją za zarobione przez siebie pieniądze na zakupionej ziemi. nikogo nie zamordowałem, nikogo nie wywłaszczyłem. a propertarianie i geolibertarianie obchodzą mnie w tym momencie tyle, co Saturninie i Wenusjanie.

I tak samo jedno i drugie uprawnienie do ograniczania mojej wolności nie jest jedynym sposobem na ograniczenie ludzkiej wolności będącym, jakoby, w zgodzie z ludzką autonomią.

nic nie rozumiem z powyższego.

ale to chyba znak, że jesteśmy w domu - na takiej samej zasadzie konstruuje się dzisiaj akty prawne.

choćby dlatego, że uważam, że nie da się skonstruować prawa własności, ono zawsze, nawet w warunkach totalitarnych, kształtuje się spontanicznie

otóż to. spontanicznie, czytaj: to właściciel decyduje, kto może przebywać na terenie jego posesji/restauracji. to jest własność ukształtowana spontanicznie.

Ot, ty masz swoją osobistą, wygłaskaną teoryjkę dotyczącą tego, co komu wolno, co nie.

:)

tak, mam swoją osobistą, wygłaskaną teoryjkę. brzmi ona tak: Mike Smith nie może wejść bez mojego zaproszenia na teren mojej posesji/restauracji. jak wejdzie i po prośbie nie wyjdzie, to zostanie - eufemizm - siłą usunięty.

rachunek wyślę mu pocztą.

I jak nie zaczniesz się starać, to pozbawię Cię reszty mojego szacunku i przestanę z Tobą gadać. Odpowiadasz mi onelinerami i filmikami, a ja się jednak do tego nie ograniczam.

to prawda - ty po prostu pierdolisz jak potłuczony.

Piter1489 ostrzegał mnie przed twoim natchnionym bełkotem przetykanym najlepszymi wstawkami postsowieckiej nowomowy. jak widać, niepotrzebnie zignorowałem jego ostrzeżenie.
 
Do góry Bottom