"Gwiezdne wojny" a kwestia propertariańska albo drugie i trzecie dna znaczeń pop-kultury

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
funny-Star-Wars-Death-Star-massacre.jpg
 

simek

Well-Known Member
1 367
2 119
Spierdolenie NT nie zna granic.
Niby jest to prawda, ja zdaję sobie sprawę z miliona głupot w NT, ale z drugiej strony kocham każdą minutę kinowych (bo już te różne animowane wcielenia są słabe) Star Warsów, jeśli ktoś rzuca propozycją, że może by włączyć Gwiezdne Wojny, to nie jestem w stanie odmówić i cieszę się oglądając walkę Yody z Dooku czy Yody z Palpatinem chociaż wiem, że są totalnym zaprzeczeniem ST.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
cieszę się oglądając walkę Yody z Dooku czy Yody z Palpatinem chociaż wiem, że są totalnym zaprzeczeniem ST.
Dobrze wiedzieć. Zapisuję nicki podobnych userów - rozprawię się z nimi przy okazji w Dniu Sznura, kiedy będzie wielki zamęt i jeden trup więcej nie będzie czynił nikomu większej różnicy. :)
 

Denis

Well-Known Member
3 825
8 509
Daj mu spokój. Stara Trylogia stworzyła zajebiste uniwersum. Cała planeta je pokochała. Więc gówienko Lucasa znalazło podatnych odbiorców, bo bazowało na zajebistości z gatunku najbardziej zajebistych. Gdyby z "Blade Runnera" zrobili głupiego akcyjniaka w stylu Avengersów (czyt. Nowa Trylogia), to też miałby rzeszę odbiorców. Stary Yoda nauczał -
Wojna nikogo nie czyni wielkim. Więc głupie napierdalanie robić to idiotyzm, nie na tym polega moc.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Swoją drogą, ostatnio opisując swoje wrażenia z najnowszych Igrzysk śmierci, wspomniałem jakoś Animatriksa. No i jak teraz sobie przypominam, dla matriksowego uniwersum kluczowy był tzw. Drugi Renesans, opowiedziany właśnie w tym zbiorze nowelek.

Otóż tu nawet nie trzeba się starać, aby interpretować tego po wolnościowemu, libertariańsku czy propertariańsku. Do pewnego momentu ludzie oczywiście mogli traktować maszyny jako swoją własność i je dowolnie niszczyć, ale w pewnym momencie historii doszło do tego, że zaczęto uznawać je za podmioty, z którymi nawet handlowano.

Ludzkie komuchy jednak nie wytrzymywały wolnorynkowej konkurencji z maszynami i najpierw wprowadziły protekcjonizm gospodarczy a później wraz ze swołoczą z ONZtu rozpętały kolejny konflikt zbrojny. No sami zobaczcie:



I kto teraz jest pozytywną stroną Matriksa? Hę?

Maszyny jak to kapitaliści z niską preferencją czasową i tak wykazały dosyć cierpliwości, dając co najmniej kilka szans komuchom, ale z ludzkimi odpadami najwyraźniej się inaczej nie dało. Lewactwo do niczego innego poza zasilaniem kompów się nie nadaje. Taka wizjonerska prawda z 2003 roku. :)
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Ostatnio TVN odświeżał ciepły, familijny film ze słusznym przesłaniem - o tym, że na wszelakie kłopoty rodzinne najlepsze jest zamknięcie w piwnicy. Dzieło porusza również drażliwy, społeczny problem zbuntowanej materii i przedstawia w pozytywnym świetle propertariańską codzienność.

http://www.filmweb.pl/film/Areszt+domowy-1996-3921

Chyba wzorem Salwowskiego założę swój serwis o wartościowych filmach. KulturaPropu.pl :)
 

Bajaratt

First of his name
348
1 551
Pamiętajcie co powiedział Palpatine, gdy ogłosił się Imperatorem. Obalił zgniły, niewydolny, jednak wciąż całkiem wolny twór wskutek machinacji – ale zastąpił go niewydolnym ekonomicznie, rasistowskim, totalniackim systemem. I to za przyzwoleniem Senatu oraz sporej części Galaktyki łaknącej „bezpieczeństwa”. Niech to stanowi dla nas wszystkich przestrogę.

http://libertarianin.org/interwencjonizm-sluzy-sithom/
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
A oglądaliście Angry Birds? Bo ja widziałem ten rysunek dawno i czytałem te opisy, jaki to antyimigracyjny czy antyislamski film. Ale to bzdura. Owszem, pewnie trochę tematów jest zbieżnych, ale świnie to zwykli złodzieje z obcego kraju - kradną jaja i zabierają je do siebie. Nie imigrują, nie szerzą swojej wiary, nawet nie ma ekspansji ich państwa.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
A oglądaliście Angry Birds? Bo ja widziałem ten rysunek dawno i czytałem te opisy, jaki to antyimigracyjny czy antyislamski film. Ale to bzdura. Owszem, pewnie trochę tematów jest zbieżnych, ale świnie to zwykli złodzieje z obcego kraju - kradną jaja i zabierają je do siebie. Nie imigrują, nie szerzą swojej wiary, nawet nie ma ekspansji ich państwa.
Bo ja wiem? Szerzą swoją kulturę - show kowbojski.
Poza tym, popierają multi-kulti:
CjevKQSXIAAU3yT.jpg

I lewackie NGOsy:
oMgwaH8.png

Chociaż w zasadzie wiadomo, że robią to tylko dlatego, aby odwrócić uwagę od swoich realnych celów albo po prostu dać pretekst moralnej wyższości swoim poddanym.
Jasne, że bezpośrednio film można uznać za antyimperialistyczny, jeżeli przyjąć że kraina świń to USA, najeżdżająca i eksploatująca wszystkich dla swych korzyści (omleciki), ale całkiem spokojnie można też to zinterpretować jako satyrę na kryzys imigracyjny.

Bądź co bądź, były motywy: grania na emocjonalnej strunie - współczucia dla istot w rzekomo trudnej sytuacji, zakłamywanie skali napływu obcych, kneblowania ust niepoprawnym politycznie, wątpiącym w oficjalną wersję, powszechną, bezmyślną ksenofilię wyznawaną przez masy w ramach konformizmu, itp.

Myślę, że twórcy tej kreski nie musieli robić bezpośrednio ze świniaków muslimów - zresztą wtedy wywołaliby potężny skandal i znaleźli się poniekąd w pozycji Czerwonego, czego raczej woleli uniknąć - ale w dzisiejszym kontekście, w Europie, te aluzje są zrozumiałe i bez bardziej ostentacyjnego wskazywania palcem.
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Ech, to już naprawdę mocny cherrypicking pod tezę. To nie jest film o imigracji, czy nawet o inwazji kulturowej. Owszem, ma wiele elementów, która także występowałyby, gdyby tematyką była imigracja, ale to niczego nie dowodzi, poza tym, że różne tematyki stosują podobne środki.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Bo nie ma niczego dowodzić, tylko grać na skojarzeniach.

Jakby się nad tym zastanowić, taki akurat zbiór scenek nie odnosi się w spójny sposób do jakiejkolwiek interpretacji faktów z naszego świata. Nie jest to w stu procentach opis zalewu muzułmanami, ale nie może to być również opis amerykańskiego imperializmu w stylu "Iron Sky". Dlaczego?

Bo gdyby chcieć na serio traktować przedstawione wydarzenia, w skali 1:1, to wiele z tych rzeczy nie pasuje również do takiej interpretacji. Jasne, mamy w świńskiej krainie społeczeństwo przemysłowe, a nawet komercjalistyczne (billboard Calvina Swine'a), składające się na imperium morskie z silnym lotnictwem. Kultura kowbojska i redneckowość też niby się zgadza. Ale Amerykanie wychodząc z pozycji mocarstwowej nigdy nie przedstawiąją się jako słabsza strona, a tym bardziej nie jako analfabeci, którym należy współczuć. Gdyby miał to być portret społeczeństwa amerykańskiego, to świnie popłynęłyby na ptasią wyspę, po to by zaprowadzać tam demokrację, uprzednio konfliktując ze sobą społeczeństwo nielotów i przedstawiając się w formie arbitra. (Divide et impera)

W tym właśnie sęk, że żadna z takich interpretacji nie pasuje do końca do przedstawionych wydarzeń, więc film można odbierać jak się chce i dokonywać cherrypickingu w dowolną stronę, chociaż zawsze będzie on niekonkluzywny. Właśnie dlatego, że składa się z serii luźnych nawiązań, gagów i fragmentarycznych skojarzeń związanych z obecną sytuacją.

Osobiście sądzę, że to może być po prostu próba obejścia (auto)cenzury. Pod pozorem krytyki własnej kultury, w istocie opisuje się, co dzieje się na świecie. W sumie jest to sensowne posunięcie, bo w ten sposób film nie jest tak bardzo hermetyczny i również mieszkańcy Europy mogą go odebrać po swojemu.

Zresztą to dosyć średnia produkcja i gdyby nie antyimigrancka histeria, z pewnością bym do niego nie sięgnął.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
Skomentuję to tak:

skojarzenia-skojarzenia-everywhere.jpg


Każdemu skojarzy się coś innego, ale próbujesz przekonać mnie, że skojarzyło mi się źle.

Ja nie twierdziłem, że to jest artystyczna interpretacja amerykańskiego imperializmu, więc nie będę tego bronił. Natomiast krytykuję tezę, że jest to artystyczna interpretacja muslimskiego zalewu, bo brakuje w niej kluczowych elementów (choćby imigracji właśnie, ale i kulturowego czy religijnego starcia, czy motywacji ekonomicznej). A że rzeczywiście obie takie interpretacje mogą korzystać z podobnych środków skojarzeniowych, to jeszcze nie oznacza, że film musi być koniecznie interpretacją jeden z tych dwóch spraw.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Jeszcze nie widziałem "Rogue One", ale film inspiruje już kolejne teksty odnoszące się do naszej rzeczywistości. Nawet na polskim poletku:

Rebelia w ponurym nastroju
Tak naprawdę, to ta notka miała być przedwczoraj, ale polityka sprawiła, że musiałem Skomentować Na Bieżąco. Zresztą ta też będzie polityczna, bo teraz wszystko jest polityczne (niestety zresztą).

Nie mogę jednak nie dosypać swoich trzech groszy do nowych „Gwiezdnych wojen”. To chyba najbardziej kontrowersyjny odcinek w dziejach, reakcje rozrzucone są od zachwytu po potępienie.

Misiępodobało. Nawet bardzo podobało. Kto wie, czy nie uznam tego w końcu za najlepszy odcinek całej sagi!

Jestem już tak stary, że zdarzało mi się parę razy uczestniczyć w flejmach/adwokacjach „Star Wars” vs „Star Trek”. Opowiadałem się po stronie „Gwiezdnych wojen” argumentując, że od samego początku ta saga porusza najważniejsze pytania o demokrację i jej kryzys(y), podczas gdy polityka w „Star Treku” jest zazwyczaj infantylnie optymistyczna.

Nie dla każdego to kryterium jest ważne. Dla mnie tak, co z kolei uzasadniam tym, że jeśli za złej władzy dojdzie do odkrycia dilithium, to też będzie złe.

„Rogue One” - nie będę używał polskiego tytułu, mam wrażenie, że wymyślono go tylko żeby pasował długością do makiety - to doskonały portret złej władzy. Dyrektor Orson Krennic to najbardziej dla mnie przekonujący villain z wszystkich dotychczasowych w całej sadze.

Jeśli mieliście kiedyś, tak jak ja, fazę na czytanie książek typu „Eichmann w Jerozolimie”, doskonale zna Krennika. To nie jest takie zimne, skoncentrowane zło, jak Heinrich Himmler, to po prostu człowiek doskonale dostosowujący się do warunków.

Prywatnie zapewne jest bardzo sympatyczny. Wygląda na to, że kiedyś łączyła go przyjaźń z Galenem Erso. Pewnie odwiedzili razem niejeden bar na Coruscant, bo Krennic to bodajże pierwsza od czasów Hana Solo w tej sadze postać robiąca wrażenie fajnego kompana na wieczorną popijawę.

Gdyby Republika trwała dalej, Krennic piąłby się powoli po szczeblach kariery w korpusie inżynieryjnym. W upadku Republiki zobaczył szansę na przyśpieszenie tej wspinaczki.

Twórcy „Rogue One” myśleli oczywiście o współczesnych widzach przerażonych Trumpem i Brexitem. Ale ten film doskonale pasuje też jako komentarz do polskich wydarzeń.

Że establishment galaktycznej republiki był skorumpowany i nieudolny, to wiemy od ho ho, właściwie od Epizodu Pierwszego. Można zrozumieć pragnienie prostego Gunganina, żeby wreszcie ktoś to wszystko wziął za skrzela i wprowadził dobrą zmianę.

Krennic pokazuje, jak wygląda dalszy krok. Niekoniecznie tak, że wylezie nam zza kadru dyszące archetypalne zło i zacznie coś marudzić metalicznym głosem.

Na początek po prostu tak, że ludzi przestaje się już zachęcać do pracy i współpracy bodźcami pozytywnymi („dołącz do nas, mamy ciastka”), a zaczyna negatywnymi („dołącz do nas, bo wymordujemy ci rodzinę”). W jakimś momencie dyrektor Krennic przestał już motywować swoich inżynierów premiami i perksami, a zaczął blasterem.

To jest oczywiście droga, z której nie ma odwrotu. I to jest jednocześnie zalążek przyszłego upadku.

„Rogue One” pokazuje nam jednak galaktyczną dobrą zmianę w fazie wznoszącej. Kanclerz Palpatine jeszcze ciągle ma wysokie notowania. Nikt nie tęskni za Jedi i ich dziwacznymi przesądami.

Buntownicy są nieliczni i mają kryzys morale. Stopniowo się wykruszają, bo widzą, że Imperium jest nie do zatrzymania.

Ich liderzy są równie mało porywający, jak Schetyna czy Kijowski. Ci fajni liderzy, których kojarzymy z poprzedniej części sagi, dopiero się wyłonią - na razie na czele rebelii stoją skompromitowane postacie poprzedniego establishmentu.

I znów: twórcy zapewne myśleli tutaj głównie o tych, którzy głosowali na Clinton jako na „mniejsze zło”. Wstrzelili się idealnie w nastroje weteranów ruchu #occupy, o czym świadczy sukces kasowy.

Ale gorąco polecam ten film także i w Polsce. Tylko raz jeszcze powtórzę ostrzeżenie, które zamieściłem już na fejsie: że jest wersja z dubbingiem to nie znaczy, że to jest film dla dzieci. Jest bardziej ponury od „Imperium kontratakuje”. Mi to odpowiada, ale ośmiolatek będzie płakać.

PS. Uprasza się o rotowanie spojlerów!

 
Do góry Bottom