"Gwiezdne wojny" a kwestia propertariańska albo drugie i trzecie dna znaczeń pop-kultury

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
W sumie to najbardziej w Gwiezdnych wojnach kuleje to, że nie są zgodne z teorią Krzysia.

Han Solo lał w Leię przemytniczą spermę jak popadnie, natrzaskał jej dzieciaków, a mimo tego, nie skłonił do porzucenia tego całego etatystycznego stylu życia, zajmowania wysokich stanowisk w Nowej Republice i zajęciem się jakimś uczciwym zajęciem, takim jak szmuglowanie przyprawy dla jakichś Huttów. Zamiast tego, sam stał się miękką pipką, generałem i zaczął się kręcić wśród elit, którymi kiedyś tak przecież gardził.

Zresztą, cofam to. Może Gwiezdne wojny jednak się wcale z tego nie wyłamują, po prostu śluz księżniczki okazał się silniejszy i zadziałało to w drugą stronę. Co nadaje pesymistycznego wydźwięku całej Sadze, ale może mieć uzasadnienie ad midichlorianum - rodzina Skywalkerów była silna Mocą i widocznie midichloriany Lei dały cutting edge jej płynom i nastąpiło ideologiczne skiepszczenie Hana drogą weneryczną.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
No niestety. Też oglądałem częściowo serial o Wojknach Klonów. Całkowicie przytłoczyła mnie nachalna apologia etatyzmu, która momentami staje się niesmaczna (jak wymienione powyżej odcinki, a zwłaszcza the academy).

1390715_273186916166732_1750534534_n.jpg


Tak mi się jakoś skojarzyło...​
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Nie mamy monopolu na jedynie słuszne interpretowanie tego, co przemycają nam w kulturze. Oto Marek Bernaciak zaorał Hobbita:

Cała ta fabuła (nie wiem już, czy Tolkiena, czy Jacksona) wydała mi się poronionym snem etatysty. Jak kiedyś oglądałem westerny, to wiadomo było, że jak kowboje chcieli zarobić, to trzeba było krowy sprzedać, albo pociąg obrabować. A w „Hobbicie” złoto spełnia rolę obietnicy wyborczej. Król Krasnoludów gada jak jakiś Obama, obiecując, że jak zaleje złotem okolicę (czyli forsę im wygeneruje), to będą mieli bogactwo. W ogóle nie zwraca się w tym filmie uwagi na fakt, że bogactwo powstaje z pracy mieszkańców, że król miasta jest ewidentnym totalitarystą i tyranem, a miasto jest w stanie permanentnego zagrożenia wojennego. I że to, a nie brak złota, jest prawdziwym powodem upadku gospodarczego miasta. Królestwo Elfów leśnych przypomina z kolei autarkiczną gospodarkę, która nie prowadzi żadnego handlu ani produkcji, więc nie dziwota, że ściany mają niepomalowane, a cały zamek wygląda nie tyle na stary, co zapuszczony. Ale jak może być inaczej, gdy król nie tylko nie umie dotrzymać podstawowej umowy handlowej (zabija Orka, któremu obiecał uwolnienie), a na dodatek dwoje najlepszych jego ludzi zostawia go (nielojalność poważna jeśli nie zdrada) na pastwę nieprzyjaciół ścigając mały pościg Orków zamiast szykować się do poważnego oblężenia. Pewnie, napieprzanie Orków z prędkością godną Supermana wygląda cool, ale daje też do myślenia o poziomie myślenia reżysera czy grupy twórców na tematy społeczno – ekonomiczne. Bowiem zasada jest taka jak w wojnie z terroryzmem: „jak wygramy z Osamą/Orkami, to będzie ok, nieważne że po drodze wykończymy się ekonomicznie wojując zamiast produkując”.
Zresztą, wokoło tylko pustkowia i las pełen wielkich pająków, zero owoców… skąd oni żarcie brali, nie mówiąc o tym, skąd tyle strzał mieli, bo prawdziwy kowboj to chociaż porządny pas z nabojami przewieszony przez ramię woził, albo dwa, a jak mu zabrakło ammo, to gdzieś musiał skołować. A taki Elf to musiałby jakiś porządny plecak z tymi strzałami nosić, a tu nic. Wyposażony, jakby na spacer się wybrał, po beczkach płynących po rwącej rzece skacze, a strzał mu nie brakuje. Tak, wiem, że to bajka, ale Tolkien to jakby bardziej logiczny był. A tu tylko naparzanka jak w grze komputerowej.

Może podtytuł do tego filmu powinien brzmieć np. tak: „Hobbit, czyli marzenie o inflacji i sztucznie wywołanym boomie inwestycyjnym”. Ilość złota w zamku Krasnoludów przekraczała ogólną ilość złota wydobytego na Ziemi, ale rozumiem, że w Śródziemiu złota jak dzisiaj soli w Polsce, nie brakuje. W każdym razie superinflacja w razie zwycięstwa pewna, Hiszpania XVI-wieczna to pestka. Bo też kto z oglądających zna choćby na tyle historię?

Jak się ma budżet 200 milionów dolarów, to kult wielkich pieniędzy jest może zwykłą projekcją twórców. W końcu z wielkich pieniędzy największy pożytek ma ten, który dorwie się do nich pierwszy. Potem pozostaje już tylko inflacja i rosnące ceny. Dwieście milionów nie jest tu tylko „wielkim budżetem”. Ta kwota to też znak czasów, bo kiedyś rekordowe budżety to było jeden-pięć milionów. Wielka inflacja dolara właśnie się staje widoczna. Wielkie ceny stają sie ciałem, bo dolar jest już nadmuchany do granic nieprzytomności. Jest jak to złoto w zamku pilnowanym przez smoka Snauga, tylko wypuszczone na rynek.

Złoty posąg króla krasnoludów też wywołuje refleksję ekonomiczną. Jak mógł się ostać naród, któremu władca zabiera tak wielkie dobra, żeby zbudować sobie kilkudziesięciometrowy pomnik z czystego złota? Jak może się ostać Polska z pomnikami – stadionami?

W sumie bajeczka mniej sensowna niż Hrabia Monte Christo, nawet uwzględniając bajkowość scenerii i fabuły. Ciekawe, ilu widzów zna hrabiego z książki, nie z filmu? Rozmiar jego bogactwa była chociaż tajemnicą, więc jego aktywność w wydawaniu pieniędzy nie powodowała wzrostu cen. Ale jak zareagowałby rynek na wieść o zabiciu smoka siedzącego na morzu złota?
No cóż, jak ostatnio zauważyłem, kiedyś bajki za pomocą niecodziennych scenerii próbowały przekazywać obraz rzeczywistych prawd i praw, by słuchaczowi skuteczniej je przekazać. Dzisiejsze bajki wtłaczają aktualnie obowiązujące, modne bzdury w ramy udziwnionych konwencji, gdzie Flinstonowie, Jetsonowie i Śródziemie stanowi tylko kanwę do uprawiania nowomodnej pragandy. Ale pewnie tylko ja to widzę, w końcu jak mówię, wariatem jestem.

Thorin, ty keynsistowska kurwo, oddawaj złoto! Smauga, Walczącego-z-Inflacją pomścimy!
 
Ostatnia edycja:

freelancer

Dobrowolnościowiec
163
184
False. Smaug zawłaszczył złoto niezgodnie z aksjomatami, a to stary, krasnoludzki król Thror swoim skąpstwem ratował Śródziemie przed hiperinflacją. I kto tu jest postacią pozytywną? Sprzeciw tuszowaniu prawdy w książkach i filmach!
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Smaug był tak naprawdę agentem Reptilian lub jezuitą, ale wszyscy zwykli uznawać to za teorię spisku. Zresztą zaorał państwo kransnoludów w pojedynkę. Królowie raczej też zawartości skarbca nie zdobywają zgodnie z aksjomatami. Smaug grabił zagrabione i odjebywał zaangażowanych w etatyzm, tzw. patriotów. Wzór walczącego indywidualisty.
 
D

Deleted member 4476

Guest
To typowa sytuacja w której władza rewolucyjna zastąpiła państwo - jeden skurwysyn zamiast drugiego, i jeśli coś się zmieniło, to tylko na gorsze. Smaug to Nelson Mandela Śródziemia.

A podobno Tolkien był akapem (jak akurat nie był monarchistą).
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Coś w tym jest. W weekend oglądałem pierwszego hobbita i tam był taki moment, że siedzą krasnoludy w jaskini, gadają z hobbitem, jakieś tam pierdololo egzystencjalne i nagle któryś wyjeżdża z tekstem, patrząc na potomka tego krasnoludzkiego króla, któremu ujebano łeb, lecę z pamięci, więc pewnie niedokładnie ale coś w stylu "Cieszę się, że mam kogoś komu będę mógł służyć, że ktoś kiedyś obejmie władzę, król z królewskiego rodu" czy coś takiego. Od razu skojarzyłem sobie, że ja mam przecież podobnie Tuskoszenkę, a niedługo może nawet znów Kłamczyńskiego, chociaż mnie akurat to niezbyt zachwyca, więc doszedłem do nieśmiertelnej konkluzji "Ty lewacka kurwo!", patrząc na tego scapiałego krasnoluda :)
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 287
skąd tyle strzał mieli, bo prawdziwy kowboj to chociaż porządny pas z nabojami przewieszony przez ramię woził, albo dwa, a jak mu zabrakło ammo, to gdzieś musiał skołować. A taki Elf to musiałby jakiś porządny plecak z tymi strzałami nosić, a tu nic. Wyposażony, jakby na spacer się wybrał, po beczkach płynących po rwącej rzece skacze, a strzał mu nie brakuje.

Mieli wóz z amunicją jak w Heroes 3.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
To typowa sytuacja w której władza rewolucyjna zastąpiła państwo - jeden skurwysyn zamiast drugiego, i jeśli coś się zmieniło, to tylko na gorsze. Smaug to Nelson Mandela Śródziemia.
Ej, ale bez przesady, bo obrażasz teraz Smauga, porównując go z tym komuszym pokurwieńcem.

Smaug nie stanowił żadnej władzy rewolucyjnej tylko prywatną inicjatywę. Zaorał zupełnie etatyzm w tamtych okolicach. A że nie tylko formalna władza na tym ucierpiała, ale też lokalna populacja musiała się wynieść? Cóż, nie zapominajmy o feudalnym charakterze stosunków społecznych panujących w Ereborze. Wszyscy byli umoczeni w tamtym systemie. Smaug po prostu nie postawił grubej kreski, potraktował zarówno seniorów jak i wasali jak integralną część struktury władzy i zaorał wszystko co było skompromitowane.

Na korzyść świadczyć mógłby wskaźnik wysokości podatków pobieranych w okolicach Samotnej Góry przed i po jego przybyciu.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Macie szczęście, że nie należę do zwolenników obecnego ładu społecznego, bo za te zaległości należnych polubień postów wytoczyłbym Wam kilkanaście procesów - zbiorowych.

Nie żebym ja coś sugerował, ale mój mecenas od lajków jest rozgrzany, jak widzicie...
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Słuchajcie, mam pomysł. Skoro nikt tego nie kontroluje, to moglibyśmy przecież wejść w zmowę lajkową i dawać sobie lajki za każdego posta. Wystarczyłoby dokooptować jeszcze ze 2-3 w miarę aktywne osoby i pławilibyśmy się w lajkach jak nikt inny. Nawet gdyby nastąpiło zmartwychwstanie Rothbiego, czy powtórne przyjście Misesa i każdy z nich codziennie zapodawałby kolejny Uniwersalny Aksjomat, mielibyśmy więcej i tylko z uśmiechem na ustach puszczalibyśmy dymki z kubańskich cygar, patrząc jak poziom lajków rośnie i rośnie.

Jeśli utrzyma się zamordyzm, z wysokim poziomem lajków mielibyśmy lepszą pozycję negocjacyjną przy współpracy z tajnymi służbami. Jeśli zamordyzm się zmniejszy i na jesieni władzę przejmie PL, to może załapalibyśmy się chociaż do jakiś rady nadzorczej. Jeżeli natomiast nastąpi akapistan, to przypniemy sobie do klap marynerek matkę boską częstochowską, Breivika, McVeigha, czy cokolwiek innego, na co będzie tam popyt i z okrzykiem "nie chcem ale muszem" przystąpimy do koszenia BTC jak zboża, kreując się na bohaterów lub wręcz męczenników i snując opowieści o naszej walce z systemem w czasach libowego kombatanctwa.

Parafrazując popularne powiedzenie "Jeśli pomoże nam to osiągnąć jakikolwiek zysk, to powinniśmy to zrobić!".
 
Do góry Bottom