Egoizm, a wspólnota

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Utkwiliśmy, ale nie ruszymy jak nie znajdziemy konsensusu.

"Egoizm to dbanie tylko o to, co mi służy i nic innego, nigdy."

Jeśli ktoś uważa, że codzienne upijanie się do nieprzytomności mu służy bo leczy nieśmiałość a nie zauważa, że wskutek tego staje się śmierdzącą kreaturą sypiającą w norze na stosach starych szmat (stan ten wiąże raczej z tym, że "rządzą złodzieje") - czy wtedy należy uznać, że alkohol mu służy, bo ona tak uważa?
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Utkwiliśmy, ale nie ruszymy jak nie znajdziemy konsensusu.

"Egoizm to dbanie tylko o to, co mi służy i nic innego, nigdy."

Jeśli ktoś uważa, że codzienne upijanie się do nieprzytomności mu służy bo leczy nieśmiałość a nie zauważa, że wskutek tego staje się śmierdzącą kreaturą sypiającą w norze na stosach starych szmat (stan ten wiąże raczej z tym, że "rządzą złodzieje") - czy wtedy należy uznać, że alkohol mu służy, bo ona tak uważa?

Nie, tylko: on ma podstawy do twierdzenia, że mu służy, zawsze, jeśli siebie uzna za jedyny swój autorytet w sprawie tego kim jest i co mu służy, niezależnie od całej reszty, czyli też - od faktów.
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Ale pomijając "tylko" - alkohol w tym przykładzie mu NIE służy?

Pomijając to, że on jest egoistą, nie wiadomo. Może zasługuje na śmierć? Może pisze dzięki alkoholowi piękne wiersze? Może ma racje i gdyby rządzący go nie okradali, to bym miał wuchty fchuj i alkohol byłby dla niego obojętny, bo nie śmierdziałby - zależy co sobie przyjmiesz za miarę pożytku dla tego kogoś i szkody.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Mike Smith napisał:
Maciej Dudek napisał:
Ale pomijając "tylko" - alkohol w tym przykładzie mu NIE służy?

Pomijając tylko nie wiadomo. Może zasługuje na śmierć? Może pisze dzięki alkoholowi piękne wiersze? Może ma racje i gdyby rządzący go nie okradali, to bym miał wuchty fchuj i alkohol byłby dla niego obojętny, bo nie śmierdziałby - zależy co sobie przyjmiesz za miarę pożytku dla tego kogoś i szkody.

Innymi słowy ta definicja: "Egoizm to dbanie tylko o to, co mi służy i nic innego, nigdy." nie jest specjalnie użyteczna, bo nie wiemy co to znaczy "służy"?
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Mike Smith napisał:
Nie. Zacierasz sens tego, co ja nazywam egoizmem. Egoizm jest dającą się wyróżnić postawą, dammit, a Ty podstępnie chcesz zamazać jej granice. No pasaran.

To co służy egoiście to to, co egoista uznaje, że służące mu i dodam jeszcze, bo nie dodałem - to też to, czego chce. Ale nie jest tak, że cokolwiek chcesz, chcesz tego egoistycznie. Np. jeśli chcesz się zabić, bo Ci wstyd, to nie (o hai Fat Bantha). Duma prowadząca do zniszczenia siebie jest nieegoistyczna.

Nie, tylko: on ma podstawy do twierdzenia, że mu służy, zawsze, jeśli siebie uzna za jedyny swój autorytet w sprawie tego kim jest i co mu służy, niezależnie od całej reszty, czyli też - od faktów.
To dlaczego jeśli ktoś się chce zabić ze wstydu, uznaje się za jedyny swój autorytet w sprawie, postępuje nieegoistycznie?
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Mike Smith napisał:
Maciej Dudek napisał:
Ale pomijając "tylko" - alkohol w tym przykładzie mu NIE służy?

Pomijając tylko nie wiadomo. Może zasługuje na śmierć? Może pisze dzięki alkoholowi piękne wiersze? Może ma racje i gdyby rządzący go nie okradali, to bym miał wuchty fchuj i alkohol byłby dla niego obojętny, bo nie śmierdziałby - zależy co sobie przyjmiesz za miarę pożytku dla tego kogoś i szkody.

Innymi słowy ta definicja: "Egoizm to dbanie tylko o to, co mi służy i nic innego, nigdy." nie jest specjalnie użyteczna, bo nie wiemy co to znaczy "służy"?

Ależ wiemy, ważne natomiast jest to, że egoiście zlewa się to, co on chce, z tym co mu służy i tym, co uważa, że mu służy. A w innych przypadkach tego być nie musi.

FatBantha napisał:
Mike Smith napisał:
Nie. Zacierasz sens tego, co ja nazywam egoizmem. Egoizm jest dającą się wyróżnić postawą, dammit, a Ty podstępnie chcesz zamazać jej granice. No pasaran.

To co służy egoiście to to, co egoista uznaje, że służące mu i dodam jeszcze, bo nie dodałem - to też to, czego chce. Ale nie jest tak, że cokolwiek chcesz, chcesz tego egoistycznie. Np. jeśli chcesz się zabić, bo Ci wstyd, to nie (o hai Fat Bantha). Duma prowadząca do zniszczenia siebie jest nieegoistyczna.

Nie, tylko: on ma podstawy do twierdzenia, że mu służy, zawsze, jeśli siebie uzna za jedyny swój autorytet w sprawie tego kim jest i co mu służy, niezależnie od całej reszty, czyli też - od faktów.
To dlaczego jeśli ktoś się chce zabić ze wstydu, uznaje się za jedyny swój autorytet w sprawie, postępuje nieegoistycznie?

Ale dlaczego ja mam za Ciebie rozważać, w moim przypadku ponownie, co to jest wstyd?

Generalnie, ta dyskusja zbiega na coś, co ja bym nazwał psychologią i dyskusji o psychologii wolę uniknąć. Będę zainteresowany taka, jak mi ktoś poda dowody za tym, że jest niemożliwe być skrajnym egoistą, bo człowiek nie może ani tak myśleć, ani czuć.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Mike Smith napisał:
Ależ wiemy, ważne natomiast jest to, że egoiście zlewa się to, co on chce, z tym co mu służy i tym, co uważa, że mu służy. A w innych przypadkach tego być nie musi.
Nie kapuje ani trochę. Nie rozumiem tego "zlewania" się "służenia" obiektywnego z subiektywnym. Coś może komuś służyć wg jakichś niezależnych kryteriów albo wg jego własnej oceny. Nie widzę jakiegoś trzeciego wyjścia, mieszanego, pośredniego ani jakiegokolwiek innego. To, że egoiście "zlewa się" to nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z jego subiektywną wizją - nie pojmuję więc, czemu nie możesz po prostu napisać: "Egoizm to dbanie tylko o to, co uważam, że mi służy" bo zdanie "Egoizm to dbanie tylko o to, co mi służy i nic innego, nigdy." w ogóle nie odnosi się do jakiegokolwiek "widzimisię" rzeczonego egoisty, dotyczy obiektywnego rozumienia tego co "służy". Amen.

Generalnie, ta dyskusja zbiega na coś, co ja bym nazwał psychologią i dyskusji o psychologii wolę uniknąć. Będę zainteresowany taka, jak mi ktoś poda dowody za tym, że jest niemożliwe być skrajnym egoistą, bo człowiek nie może ani tak myśleć, ani czuć.

Nie idę w żadną psychologię tylko staram się ustalić, co masz na myśli pisząc "egoista" - jeśli tego nie będę wiedział, to nie mogę niczego w tym zakresie udowadniać.
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Mike Smith napisał:
Ależ wiemy, ważne natomiast jest to, że egoiście zlewa się to, co on chce, z tym co mu służy i tym, co uważa, że mu służy. A w innych przypadkach tego być nie musi.
Nie kapuje ani trochę. Nie rozumiem tego "zlewania" się "służenia" obiektywnego z subiektywnym. Coś może komuś służyć wg jakichś niezależnych kryteriów albo wg jego własnej oceny. Nie widzę jakiegoś trzeciego wyjścia, mieszanego, pośredniego ani jakiegokolwiek innego. To, że egoiście "zlewa się" to nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z jego subiektywną wizją - nie pojmuję więc, czemu nie możesz po prostu napisać: "Egoizm to dbanie tylko o to, co uważam, że mi służy" bo zdanie "Egoizm to dbanie tylko o to, co mi służy i nic innego, nigdy." w ogóle nie odnosi się do jakiegokolwiek "widzimisię" rzeczonego egoisty, dotyczy obiektywnego rozumienia tego co "służy". Amen.

Egoista jest jak najbardziej obiektywnie egoistą - to nie jest tylko jego uwidzenie, stąd jego widzimisię wyznacza obiektywnie, co mu służy, jako egoiście. Jak, napisałem - chcę czynić to, co mi służy i to jak określam, kim jestem, więc też, pośrednio - co mi służy. Ale jestem obiektem, jestem postrzegany przez innych. Obiektem też fikcyjnym, złudzeniem innych, ale to inna sprawa.

A i jeszcze jedno - w swoim samookreślaniu się nie dbam o nic, poza gustem, robię to dowolnie. Oczywiście, tak skonstruowana tożsamość może być głupia, głupio zazwyczaj np. wierzyć, że cechą określającą mnie jest tężyzna fizyczna, skoro jedyna osoba, za którą się uważam, obiektywnie jest słabiutka. Ale nie zawsze - czasem warto podtrzymywać taką wersję, także przed innymi.

Dobra, mam wrażenie, że ta dyskusja nie doprowadzi mnie do czegoś innego, EDITH: nie intresującego mnie wdałem się w jakieś dziwne rozważania dotyczące prostego problemu: jednostka akceptująca zasady wspólnoty, choć te nie są w zgodzie z jego gustem, nie jest egoistą, a Ty to zasugerowałeś. To jest proste i nie wymaga takiej rozkminy, jeśli podaje się czemuś, z czym się nie godzę, to uznaje tego wyższość. To nie jest egoistyczne, albo egoistyczne może być cokolwiek bądź. I ta alternatywa wystarcza mi, by uznać to za nieegoistyczne.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Mike Smith napisał:
Maciej Dudek napisał:
Mike Smith napisał:
Maciej Dudek napisał:
Ale pomijając "tylko" - alkohol w tym przykładzie mu NIE służy?

Pomijając tylko nie wiadomo. Może zasługuje na śmierć? Może pisze dzięki alkoholowi piękne wiersze? Może ma racje i gdyby rządzący go nie okradali, to bym miał wuchty fchuj i alkohol byłby dla niego obojętny, bo nie śmierdziałby - zależy co sobie przyjmiesz za miarę pożytku dla tego kogoś i szkody.

Innymi słowy ta definicja: "Egoizm to dbanie tylko o to, co mi służy i nic innego, nigdy." nie jest specjalnie użyteczna, bo nie wiemy co to znaczy "służy"?

Ależ wiemy, ważne natomiast jest to, że egoiście zlewa się to, co on chce, z tym co mu służy i tym, co uważa, że mu służy. A w innych przypadkach tego być nie musi.

FatBantha napisał:
Mike Smith napisał:
Nie. Zacierasz sens tego, co ja nazywam egoizmem. Egoizm jest dającą się wyróżnić postawą, dammit, a Ty podstępnie chcesz zamazać jej granice. No pasaran.

To co służy egoiście to to, co egoista uznaje, że służące mu i dodam jeszcze, bo nie dodałem - to też to, czego chce. Ale nie jest tak, że cokolwiek chcesz, chcesz tego egoistycznie. Np. jeśli chcesz się zabić, bo Ci wstyd, to nie (o hai Fat Bantha). Duma prowadząca do zniszczenia siebie jest nieegoistyczna.

Nie, tylko: on ma podstawy do twierdzenia, że mu służy, zawsze, jeśli siebie uzna za jedyny swój autorytet w sprawie tego kim jest i co mu służy, niezależnie od całej reszty, czyli też - od faktów.
To dlaczego jeśli ktoś się chce zabić ze wstydu, uznaje się za jedyny swój autorytet w sprawie, postępuje nieegoistycznie?

Ale dlaczego ja mam za Ciebie rozważać, w moim przypadku ponownie, co to jest wstyd?



Ach, ach, ach. Bo Ty wstyd uznajesz za jakieś prospołeczne zachowanie, świadczące o podporządkowaniu jakimś zewnętrznym względem jednostki normom. A ja niekoniecznie. Mogę być zażenowany i rozczarowany swoją nieudolną autokreacją i żadna publiczność nie jest mi do potrzebna, żeby mnie piętnować, mogę zrobić to sam. A jeśli uznam, że efekty tej autokreacji są na tyle nieznośne i niezgodne z moim gustem, że najlepszym rozwiązaniem jest skończyć ze sobą, to dlaczego moje samobójstwo ze wstydu nie miałoby być egoistyczne?
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
FatBantha napisał:
Ach, ach, ach. Bo Ty wstyd uznajesz za jakieś prospołeczne zachowanie, świadczące o podporządkowaniu jakimś zewnętrznym względem jednostki normom. A ja niekoniecznie. Mogę być zażenowany i rozczarowany swoją nieudolną autokreacją i żadna publiczność nie jest mi do potrzebna, żeby mnie piętnować, mogę zrobić to sam. A jeśli uznam, że efekty tej autokreacji są na tyle nieznośne i niezgodne z moim gustem, że najlepszym rozwiązaniem jest skończyć ze sobą, to dlaczego moje samobójstwo ze wstydu nie miałoby być egoistyczne?

Nie, ja uważam wstyd za autogresję. Smutek z tego, że mi nie wychodzi nie oznacza jeszcze nienawiści do samego siebie. Ani niechęci. Ani obrzydzenia. Ani wstydu z siebie przed sobą.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Mike Smith napisał:
Dobra, mam wrażenie, że ta dyskusja nie doprowadzi mnie do czegoś innego, wdałem się w jakieś dziwne rozważania dotyczące prostego problemu: jednostka akceptująca zasady wspólnoty, choć te nie są w zgodzie z jego gustem, nie jest egoistą, a Ty to zasugerowałeś. To jest proste i nie wymaga takiej rozkminy, jeśli podaje się czemuś, z czym się nie godzę, to uznaje tego wyższość. To nie jest egoistyczne, albo egoistyczne może być cokolwiek bądź. I ta alternatywa wystarcza mi, by uznać to za nieegoistyczne.

Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, że kanwą dyskusji jest to co sam napisałem :D

No więc nie napisałem do końca tak. W poprzednim wątku stwierdziłeś, że jak się ma społeczność to Cię nie interesuje w zasadzie, bo interesuje Cię to, jak się masz Ty.

Ja napisałem tylko, że z czysto egoistycznych pobudek powinno Cię interesować jak się ma społeczność, bo jest to bardzo silnie powiązane z tym, jak się masz Ty. Na myśli akurat tutaj miałem właśnie instrumentalne traktowanie społeczności.

Jeśli (JEŚLI) ktoś lubi komfortowo mieszkać, mieć ciepłą wodę, samochód, wygodną kanapę i peceta to z czysto egoistycznych pobudek powinien chcieć np. pełnej swobody wymiany, która stymuluje wzrost gospodarczy społeczności i zapewnia mi ciepłą wodę (jeżeli oczywiście uznaję takie wynikanie).

Innymi słowy - pewne cechy wspólnoty mogą być wybitnie zgodne z moim gustem i mogą mnie te cechy (i nadanie im odpowiedniego kształtu) żywotnie interesować z czysto egoistycznych pobudek.

Chodziło mi po prostu o to, że egoista nie powinien mówić - ma w d...e jak będzie zorganizowana szeroka społeczność, bo ona w znacznej mierze karmi jego egoistyczne zachcianki.
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Mike Smith napisał:
Dobra, mam wrażenie, że ta dyskusja nie doprowadzi mnie do czegoś innego, wdałem się w jakieś dziwne rozważania dotyczące prostego problemu: jednostka akceptująca zasady wspólnoty, choć te nie są w zgodzie z jego gustem, nie jest egoistą, a Ty to zasugerowałeś. To jest proste i nie wymaga takiej rozkminy, jeśli podaje się czemuś, z czym się nie godzę, to uznaje tego wyższość. To nie jest egoistyczne, albo egoistyczne może być cokolwiek bądź. I ta alternatywa wystarcza mi, by uznać to za nieegoistyczne.

Chyba dopiero teraz dotarło do mnie, że kanwą dyskusji jest to co sam napisałem :D

No więc nie napisałem do końca tak. W poprzednim wątku stwierdziłeś, że jak się ma społeczność to Cię nie interesuje w zasadzie, bo interesuje Cię to, jak się masz Ty.

Ja napisałem tylko, że z czysto egoistycznych pobudek powinno Cię interesować jak się ma społeczność, bo jest to bardzo silnie powiązane z tym, jak się masz Ty. Na myśli akurat tutaj miałem właśnie instrumentalne traktowanie społeczności.

Jeśli (JEŚLI) ktoś lubi komfortowo mieszkać, mieć ciepłą wodę, samochód, wygodną kanapę i peceta to z czysto egoistycznych pobudek powinien chcieć np. pełnej swobody wymiany, która stymuluje wzrost gospodarczy społeczności i zapewnia mi ciepłą wodę (jeżeli oczywiście uznaję takie wynikanie).

Ale może bardziej lubić to, że będzie żył bez zintensyfikowanej kontroli ludzi, z którymi nie ma nic wspólnego, o który nie wiele wie i przez to mało może ich kontrolować. I wtedy lepiej mu walczyć z kapitalizmem i państwem.


Maciej Dudek napisał:
Innymi słowy - pewne cechy wspólnoty mogą być wybitnie zgodne z moim gustem i mogą mnie te cechy (i nadanie im odpowiedniego kształtu) żywotnie interesować z czysto egoistycznych pobudek.

Chodziło mi po prostu o to, że egoista nie powinien mówić - ma w d...e jak będzie zorganizowana szeroka społeczność, bo ona w znacznej mierze karmi jego egoistyczne zachcianki.

Nie no, to w takim razie nie ma kłopotu, ale wtedy twoje wsparcie dla dowolnego systemu społecznego, który wygra jakąś tam konkurencję, jest nieuzasadnione. Wygrać może to, co nie pozwoli Ci mieć w żadnym sensie telewizora, patrz - Kambodża i Czerwoni Khmerowie. I jeśli bardzo kochasz telewizor, to warto zrobić wszystko, by oni nie wygrali, chocby mieli ogromne szanse. Może nawet - kłamać, że ich nie mają, hyhhyhy. W każdym bądź razie - egoista nie zawsze powinien stawać po stronie wygrywających. Choćby dlatego, że możemoże może pomóc? Poza tym, są takie zachowania, które chce się po prostu robić i rezygnowanie z nich to sprzeciw wobec samemu sobie, choćby niszczyły mnie w sensie metaforycznym, bo przecież mnie, jako egoisty, nie niszczy nic, co ja wybieram. Derp.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 504
Mike Smith napisał:
Maciej Dudek napisał:
Jeśli (JEŚLI) ktoś lubi komfortowo mieszkać, mieć ciepłą wodę, samochód, wygodną kanapę i peceta to z czysto egoistycznych pobudek powinien chcieć np. pełnej swobody wymiany, która stymuluje wzrost gospodarczy społeczności i zapewnia mi ciepłą wodę (jeżeli oczywiście uznaję takie wynikanie).

Ale może bardziej lubić to, że będzie żył bez zintensyfikowanej kontroli ludzi, z którymi nie ma nic wspólnego, o który nie wiele wie i przez to mało może ich kontrolować. I wtedy lepiej mu walczyć z kapitalizmem i państwem.

No ale wtedy też będzie zainteresowany określonym kształtem społeczności - skrajnie nieingerującym. Samo istnienie społeczności nakazuje mieć egoiście jakiś stosunek do niej ;)

Nie no, to w takim razie nie ma kłopotu, ale wtedy twoje wsparcie dla dowolnego systemu społecznego, który wygra jakąś tam konkurencję, jest nieuzasadnione. Wygrać może to, co nie pozwoli Ci mieć w żadnym sensie telewizora, patrz - Kambodża i Czerwoni Khmerowie. I jeśli bardzo kochasz telewizor, to warto zrobić wszystko, by oni nie wygrali, chocby mieli ogromne szanse. Może nawet - kłamać, że ich nie mają, hyhhyhy.

Jak wyżej. Jakiś stosunek do społeczności egoista musi mieć. Musi chcieć jakiegoś jej kształtu - takiego, który uczyni zadość jego zachciankom (albo chociażby nie przeszkodzi w ich realizacji). Jeśli egoista powstrzyma się od wsparcia takiego systemu, który mu odpowiada - postąpi męczeńsko a nie egoistycznie.
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
Maciej Dudek napisał:
Mike Smith napisał:
Maciej Dudek napisał:
Jeśli (JEŚLI) ktoś lubi komfortowo mieszkać, mieć ciepłą wodę, samochód, wygodną kanapę i peceta to z czysto egoistycznych pobudek powinien chcieć np. pełnej swobody wymiany, która stymuluje wzrost gospodarczy społeczności i zapewnia mi ciepłą wodę (jeżeli oczywiście uznaję takie wynikanie).

Ale może bardziej lubić to, że będzie żył bez zintensyfikowanej kontroli ludzi, z którymi nie ma nic wspólnego, o który nie wiele wie i przez to mało może ich kontrolować. I wtedy lepiej mu walczyć z kapitalizmem i państwem.

No ale wtedy też będzie zainteresowany określonym kształtem społeczności - skrajnie nieingerującym. Samo istnienie społeczności nakazuje mieć egoiście jakiś stosunek do niej ;)

Tak, oczywiście.

Maciej Dudek napisał:
Nie no, to w takim razie nie ma kłopotu, ale wtedy twoje wsparcie dla dowolnego systemu społecznego, który wygra jakąś tam konkurencję, jest nieuzasadnione. Wygrać może to, co nie pozwoli Ci mieć w żadnym sensie telewizora, patrz - Kambodża i Czerwoni Khmerowie. I jeśli bardzo kochasz telewizor, to warto zrobić wszystko, by oni nie wygrali, chocby mieli ogromne szanse. Może nawet - kłamać, że ich nie mają, hyhhyhy.

Jak wyżej. Jakiś stosunek do społeczności egoista musi mieć. Musi chcieć jakiegoś jej kształtu - takiego, który uczyni zadość jego zachciankom (albo chociażby nie przeszkodzi w ich realizacji). Jeśli egoista powstrzyma się od wsparcia takiego systemu, który mu odpowiada - postąpi męczeńsko a nie egoistycznie.

Może nie męczeńsko, ale oczywiście zgoda, buzi buzi (kiedyś musimy się napić, jak się napije, wyjmuję kij z dupy i robię się normalny).
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Mike Smith napisał:
FatBantha napisał:
Ach, ach, ach. Bo Ty wstyd uznajesz za jakieś prospołeczne zachowanie, świadczące o podporządkowaniu jakimś zewnętrznym względem jednostki normom. A ja niekoniecznie. Mogę być zażenowany i rozczarowany swoją nieudolną autokreacją i żadna publiczność nie jest mi do potrzebna, żeby mnie piętnować, mogę zrobić to sam. A jeśli uznam, że efekty tej autokreacji są na tyle nieznośne i niezgodne z moim gustem, że najlepszym rozwiązaniem jest skończyć ze sobą, to dlaczego moje samobójstwo ze wstydu nie miałoby być egoistyczne?

Nie, ja uważam wstyd za autogresję. Smutek z tego, że mi nie wychodzi nie oznacza jeszcze nienawiści do samego siebie. Ani niechęci. Ani obrzydzenia. Ani wstydu z siebie przed sobą.
A dlaczego autoagresja miałaby być nieegoistyczna?
 
OP
OP
A

Anonymous

Guest
FatBantha napisał:
Mike Smith napisał:
FatBantha napisał:
Ach, ach, ach. Bo Ty wstyd uznajesz za jakieś prospołeczne zachowanie, świadczące o podporządkowaniu jakimś zewnętrznym względem jednostki normom. A ja niekoniecznie. Mogę być zażenowany i rozczarowany swoją nieudolną autokreacją i żadna publiczność nie jest mi do potrzebna, żeby mnie piętnować, mogę zrobić to sam. A jeśli uznam, że efekty tej autokreacji są na tyle nieznośne i niezgodne z moim gustem, że najlepszym rozwiązaniem jest skończyć ze sobą, to dlaczego moje samobójstwo ze wstydu nie miałoby być egoistyczne?

Nie, ja uważam wstyd za autogresję. Smutek z tego, że mi nie wychodzi nie oznacza jeszcze nienawiści do samego siebie. Ani niechęci. Ani obrzydzenia. Ani wstydu z siebie przed sobą.
A dlaczego autoagresja miałaby być nieegoistyczna?

Niestety nie mam żadnej anegdoty z liceum, żeby Ci to zobrazować, napisze wiec prosto - bo jest nastawiona na zniszczenie siebie. A czemu niszczenie siebie jest nieegoistyczne? Ojapierdziu, nie dam się sprowokować. Maciek Ci chyba wytłumaczył to w którymś poście - bo wtedy egoizm jest kompletnie nieokreślonym pojęciem. A takie pozwalam sobie przemilczać.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 794
Mike Smith napisał:
Niestety nie mam żadnej anegdoty z liceum, żeby Ci to zobrazować, napisze wiec prosto - bo jest nastawiona na zniszczenie siebie. A czemu niszczenie siebie jest nieegoistyczne? Ojapierdziu, nie dam się sprowokować. Maciek Ci chyba wytłumaczył to w którymś poście - bo wtedy egoizm jest kompletnie nieokreślonym pojęciem. A takie pozwalam sobie przemilczać.
Nie zgadzam się. Niszczenie się też może być egoistycznym projektem, tym bardziej we wspólnocie, która chce Cię wykorzystać jak jej się podoba i nie uśmiecha się jej utrata Twojej osoby. Bo nie ma nic w arsenale człowieka bardziej jaskrawie osobistego i zaznaczającego gwałtownie indywidualizm niż samobójstwo.

Nieokreślonym pojęciem egoizm staje się w przypadku Robinsona Cruzoe bez Piętaszka dopiero.
 
Do góry Bottom