A
Anonymous
Guest
Maciek Dudek napisał w pewnym wątku to:
Maciek moim zdaniem nie pojmuje jednej rzeczy, czego wcześniej jeszcze tak do końca nie widziałem, a teraz widzę to jasno. Dla niego egoizm to uniwersalna, dająca się wyrazić w każdej wspólnocie, postawa. Tak nie jest. Egoizm polega na afirmacji siebie. Oczywiście "soba" jest kształtowana przez wspólnotę, ale jeśli wspólnota nie dopuszcza takiego samoodniesienienia, w którym wspólnota może być wartościowana tylko ze względu na niczym nie związany gust egoisty, to nie ma egoizmu. Nie da się zaakceptować, że ostatecznym wyznacznikiem praktycznych wartości dla kogoś jest jego gust i jednocześnie założyć, że musi ten gust poświęcać, jeśli akurat to nie po drodze z zasadami wspólnoty, w której żyje. Nawet jeśli odrzucenie wspólnoty skazuje egoistę na zagładę, to nie przestaje on być egoistą, ale poświecenie się dla czegokolwiek lub kogokolwiek - jak najbardziej każe podejrzewać, że ktoś egoistą nie jest. Egoizm jest nie do pogodzenia z traktowaniem wspólnoty inaczej, niż instrumentalnym (inni ludzie są dla egoisty narzędziami do osiągania celu, który sobie wyznaczy w końcu, do cholery! Damm it!). A Maciek proponuje, by wspólnota, która potrafi przetrwać, była dla kogoś, kogo nazywa egoistą, wartością samą w sobie.
Maćku, informuję Cię, że ludzie zdolni są wybierać, są nawet w stanie wybrać śmierć. EDITH: a egoizm we wspólnotach wymagających samopoświęcenia jest niemożliwy, chyba, ze egoista ominie ten wymóg, co egoiści oczywiście robią.
Tu masz świetny przykład egoizmu wcielonego, choć niekoniecznie gotowego na śmierć egoisty:
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=sVy87tdvx8w[/video]
To jest piosenka Brassensa, po Polsku tytuł brzmi "Zła reputacja". Nie, nie jestem taki dobry z francuskiego, znam tłumaczenie. Pan grzecznie tłumaczy, dlaczego ludzie z jego wioski w końcu go powieszą - bo chodzi swoimi drogami i akceptuje np. kradzież chleba. Ale dalej jest gotowy, żeby być sobą i nie zamierza z tego rezygnować, choć podejrzewa, że kiedyś go jego ziomkowie za to powieszą. Dlaczego ta pioseneczka jest ważna? Bo to jest to jest wyprysk wirusika egoizmu - ten pan się musiał nauczyć takich myśli, żeby potem je napisać. I ten pryszczyk cały czas pęka i zaraża innych ludzi. Podkreślam, jakby Ci się wydawało, że postawa egoistyczna, tak jak ją opisałem, nie ma przyszłości - być może nie ma, ale na pewno miała. Brassens to klasyk. Stał się nim, a ją głosił i chyba żył egoistycznie dosyć, afirmując głównie siebie (i to pięknie przecież). I sądzę, że Ty przeminiesz, a piosenka będzie dalej trwała.
Maciej Dudek napisał:Ale przynależność do grupy to nie jest Twoja decyzja w wielu przypadkach. To, że w XIX wieku jesteś Yankee czy Lakota ma podstawowe znaczenie. Od tego zależy, czy możesz bawić się w amerykański leseferyzm czy musisz żegnać się ze swoim stylem życia. Awans Anglosasów to awans dużej społeczności i wynik tego, że ta duża społeczność z jakichś przyczyn zorganizowała się tak a nie inaczej. Chcesz, czy nie chcesz - to co dzieje się z Twoją społecznością dzieje się w znacznej mierze z Tobą.
Dylemat propertarianizm/posesjonizm nie dotyczy układu kilku osób, rodziny, małżeństwa lub tp. (albo dotyczy w niewielkim stopniu) dylemat ten odnosi się do wielkiej grupy, do jakości i szybkości alokacji dóbr. Wzrost gospodarczy Twojej grupy to ulepszenie środowiska, w którym działasz. Jeśli deklarujesz się jako egoista to jest to słaby egoizm. Egoista myśli o sobie, a myślenie o swoim środowisku (ludzkim) to też jest myślenie o sobie.
Maciek moim zdaniem nie pojmuje jednej rzeczy, czego wcześniej jeszcze tak do końca nie widziałem, a teraz widzę to jasno. Dla niego egoizm to uniwersalna, dająca się wyrazić w każdej wspólnocie, postawa. Tak nie jest. Egoizm polega na afirmacji siebie. Oczywiście "soba" jest kształtowana przez wspólnotę, ale jeśli wspólnota nie dopuszcza takiego samoodniesienienia, w którym wspólnota może być wartościowana tylko ze względu na niczym nie związany gust egoisty, to nie ma egoizmu. Nie da się zaakceptować, że ostatecznym wyznacznikiem praktycznych wartości dla kogoś jest jego gust i jednocześnie założyć, że musi ten gust poświęcać, jeśli akurat to nie po drodze z zasadami wspólnoty, w której żyje. Nawet jeśli odrzucenie wspólnoty skazuje egoistę na zagładę, to nie przestaje on być egoistą, ale poświecenie się dla czegokolwiek lub kogokolwiek - jak najbardziej każe podejrzewać, że ktoś egoistą nie jest. Egoizm jest nie do pogodzenia z traktowaniem wspólnoty inaczej, niż instrumentalnym (inni ludzie są dla egoisty narzędziami do osiągania celu, który sobie wyznaczy w końcu, do cholery! Damm it!). A Maciek proponuje, by wspólnota, która potrafi przetrwać, była dla kogoś, kogo nazywa egoistą, wartością samą w sobie.
Maćku, informuję Cię, że ludzie zdolni są wybierać, są nawet w stanie wybrać śmierć. EDITH: a egoizm we wspólnotach wymagających samopoświęcenia jest niemożliwy, chyba, ze egoista ominie ten wymóg, co egoiści oczywiście robią.
Tu masz świetny przykład egoizmu wcielonego, choć niekoniecznie gotowego na śmierć egoisty:
[video=youtube]http://www.youtube.com/watch?v=sVy87tdvx8w[/video]
To jest piosenka Brassensa, po Polsku tytuł brzmi "Zła reputacja". Nie, nie jestem taki dobry z francuskiego, znam tłumaczenie. Pan grzecznie tłumaczy, dlaczego ludzie z jego wioski w końcu go powieszą - bo chodzi swoimi drogami i akceptuje np. kradzież chleba. Ale dalej jest gotowy, żeby być sobą i nie zamierza z tego rezygnować, choć podejrzewa, że kiedyś go jego ziomkowie za to powieszą. Dlaczego ta pioseneczka jest ważna? Bo to jest to jest wyprysk wirusika egoizmu - ten pan się musiał nauczyć takich myśli, żeby potem je napisać. I ten pryszczyk cały czas pęka i zaraża innych ludzi. Podkreślam, jakby Ci się wydawało, że postawa egoistyczna, tak jak ją opisałem, nie ma przyszłości - być może nie ma, ale na pewno miała. Brassens to klasyk. Stał się nim, a ją głosił i chyba żył egoistycznie dosyć, afirmując głównie siebie (i to pięknie przecież). I sądzę, że Ty przeminiesz, a piosenka będzie dalej trwała.