military
FNG
- 1 766
- 4 727
Ok, będzie nietypowo. Otóż "Dziwne czasy" to tytuł książki (konkretnie: to powieść fantastyczna), którą mam zamiar wydać w formie ebooka. I to jakiego ebooka.
Wynająłem profesjonalnego redaktora/korektora i pięcioro ilustratorów, którzy przygotowali wyrąbane w kosmos ilustracje. I... że tak powiem - skończył mi się budżet. A trzeba jeszcze złożyć to wszystko w profesjonalny sposób do plików MOBI i EPUB. To pochłonie parę stówek, których obecnie nie mogę na ten cel przeznaczyć. Dlatego jeśli ktoś chciałby zasponsorować publikację i zareklamować się w ebooku, który będzie jakże popularny - zapraszam do współpracy.
Rys. Paweł Klimczak
O co biega?
Frank Palmer to cwany biznesmen, który staje na krawędzi bankructwa, gdy na jego działce inwestorskiej pojawia się niebezpieczna narośl obcego pochodzenia. Desperacko szukając pomocy, Frank postanawia sprawdzić prawdziwość miejskiej legendy, według której narośl jest inteligentną formą życia. Można porozumieć się z nią telepatycznie, dostroiwszy umysł za pomocą narkotyków. Frank łączy siły ze starym i niezbyt dobrym znajomym - nieudolnym dilerem Kruczkiem - aby poznać zamiany narośli i pozbyć się jej raz na zawsze.
Losowy fragment
"Pirania była wspaniałym miejscem, w porywach całkiem przyzwoitym, a zawsze na pewno wyjątkowym. Nawet jeśli rozwadniali piwo, to czystą wodą; zresztą Kruczek nie przychodził tu ze względu na bogaty jadłospis. Pirania była siedzibą herosów i tytanów, bossów, nadludzi i prawdziwych bóstw, których mogłeś kochać albo nienawidzić, ale nie mogłeś zbyć machnięciem ręki. Wystarczył rzut oka na ich twarze, żeby wiedzieć, że takich postaci nie spotkasz w kolejce do warzywniaka. Było coś złowrogiego w ich rysach: jakieś wkurwienie, jakaś wrogość, ale nie taka prostacka, którą emanowały zwykłe męty. To było coś głębszego, to było piętno Piranii. Stąd pochodziła Ewka. Podobno wyłoniła się z piwnej piany. Jeśli tak, to z najlepszego duńskiego lagera.
„Pirania”. Co popołudnie Kruczek wstawał z tą jedną myślą kołaczącą się po pulsującym, obrzękłym mózgu. Zwykle po przebudzeniu zjadał kanapkę z serem i surową parówką, siorbał paskudną kawę i przez kilka godzin gapił się bezmyślnie w telewizor, czekając, aż nadejdzie pora, by zaczął swój dzień. Ale tym razem stało się inaczej".
Rys. Adam Dawidowicz
Dlaczego taka dziwna droga wydawnicza? Żadne wydawnictwo nie chciało?
Zgadza się. Odpisały może trzy z ponad dwudziestu. Pierwsze: "fajne, ale to się nie sprzeda". Drugie: "fajne, może pan sobie sfinansować wydanie". Trzecie: "dzięki, ale nie". Kontaktowałem się następnie z wydawcami, autorami i redaktorami prywatnie, aby zrozumieć, jak działa ten światek i czy jestem odrzucany, bo napisałem coś cienkiego, czy z innych powodów. Z tego co zrozumiałem, głównym powodem braku zainteresowania jest brak wcześniejszych publikacji. Nie przebyłem "drogi". Nie dałem się poznać w magazynach literackich. Nie jestem częścią "fandomu". Jestem nikim, wziąłem się znikąd i nie mam żadnych podstaw, aby oczekiwać, że moja książka zostanie wydana.
Tylko że opinie o tekście zawsze były co najmniej pozytywne, dlatego postanowiłem jednak nie wyrzucać dwóch lat pracy do kosza. Próbuję wydać książkę we własnym zakresie. W postaci ebooka, bo łatwiej to dystrybuować, a koszty wydania są wielokrotnie niższe.
Rys. Paweł Klimczak
Potrzebuję drobnej pomocy w ostatnim etapie tej odysei. W zamian oferuję podziękowania i reklamę w treści, a nawet procent od sprzedaży każdego egzemplarza, zakładając, że choć jeden się sprzeda. Ktoś jest chętny?
Wynająłem profesjonalnego redaktora/korektora i pięcioro ilustratorów, którzy przygotowali wyrąbane w kosmos ilustracje. I... że tak powiem - skończył mi się budżet. A trzeba jeszcze złożyć to wszystko w profesjonalny sposób do plików MOBI i EPUB. To pochłonie parę stówek, których obecnie nie mogę na ten cel przeznaczyć. Dlatego jeśli ktoś chciałby zasponsorować publikację i zareklamować się w ebooku, który będzie jakże popularny - zapraszam do współpracy.
Rys. Paweł Klimczak
O co biega?
Frank Palmer to cwany biznesmen, który staje na krawędzi bankructwa, gdy na jego działce inwestorskiej pojawia się niebezpieczna narośl obcego pochodzenia. Desperacko szukając pomocy, Frank postanawia sprawdzić prawdziwość miejskiej legendy, według której narośl jest inteligentną formą życia. Można porozumieć się z nią telepatycznie, dostroiwszy umysł za pomocą narkotyków. Frank łączy siły ze starym i niezbyt dobrym znajomym - nieudolnym dilerem Kruczkiem - aby poznać zamiany narośli i pozbyć się jej raz na zawsze.
Losowy fragment
"Pirania była wspaniałym miejscem, w porywach całkiem przyzwoitym, a zawsze na pewno wyjątkowym. Nawet jeśli rozwadniali piwo, to czystą wodą; zresztą Kruczek nie przychodził tu ze względu na bogaty jadłospis. Pirania była siedzibą herosów i tytanów, bossów, nadludzi i prawdziwych bóstw, których mogłeś kochać albo nienawidzić, ale nie mogłeś zbyć machnięciem ręki. Wystarczył rzut oka na ich twarze, żeby wiedzieć, że takich postaci nie spotkasz w kolejce do warzywniaka. Było coś złowrogiego w ich rysach: jakieś wkurwienie, jakaś wrogość, ale nie taka prostacka, którą emanowały zwykłe męty. To było coś głębszego, to było piętno Piranii. Stąd pochodziła Ewka. Podobno wyłoniła się z piwnej piany. Jeśli tak, to z najlepszego duńskiego lagera.
„Pirania”. Co popołudnie Kruczek wstawał z tą jedną myślą kołaczącą się po pulsującym, obrzękłym mózgu. Zwykle po przebudzeniu zjadał kanapkę z serem i surową parówką, siorbał paskudną kawę i przez kilka godzin gapił się bezmyślnie w telewizor, czekając, aż nadejdzie pora, by zaczął swój dzień. Ale tym razem stało się inaczej".
Rys. Adam Dawidowicz
Dlaczego taka dziwna droga wydawnicza? Żadne wydawnictwo nie chciało?
Zgadza się. Odpisały może trzy z ponad dwudziestu. Pierwsze: "fajne, ale to się nie sprzeda". Drugie: "fajne, może pan sobie sfinansować wydanie". Trzecie: "dzięki, ale nie". Kontaktowałem się następnie z wydawcami, autorami i redaktorami prywatnie, aby zrozumieć, jak działa ten światek i czy jestem odrzucany, bo napisałem coś cienkiego, czy z innych powodów. Z tego co zrozumiałem, głównym powodem braku zainteresowania jest brak wcześniejszych publikacji. Nie przebyłem "drogi". Nie dałem się poznać w magazynach literackich. Nie jestem częścią "fandomu". Jestem nikim, wziąłem się znikąd i nie mam żadnych podstaw, aby oczekiwać, że moja książka zostanie wydana.
Tylko że opinie o tekście zawsze były co najmniej pozytywne, dlatego postanowiłem jednak nie wyrzucać dwóch lat pracy do kosza. Próbuję wydać książkę we własnym zakresie. W postaci ebooka, bo łatwiej to dystrybuować, a koszty wydania są wielokrotnie niższe.
Rys. Paweł Klimczak
Potrzebuję drobnej pomocy w ostatnim etapie tej odysei. W zamian oferuję podziękowania i reklamę w treści, a nawet procent od sprzedaży każdego egzemplarza, zakładając, że choć jeden się sprzeda. Ktoś jest chętny?