- Admin
- #41
- 6 985
- 15 157
Zbyt mało wiem o sytuacji w Meksyku by cokolwiek wykoncypować ale pierwsze co mi przychodzi na myśl, to fakt, że dragi się produkuje w wielu innych miejscach świata - Afganie, Kolumbii, Złotym Trójkącie itp. itd., a nie słychać tam o jakieś masowej rzezi więc chyba nie jest to zasadą, że tam gdzie są dragi to musi dochodzić do eksterminacji ludności. Widać sprawdza się stara zasada, że wojna zabija w ludziach człowieczeństwo.
No więc właśnie o tym mówię. Rzucenie tekstem, że "państwo wszystkiemu winne" nie załatwia sprawy. Ja wiem, że winne, ale akurat w Meksyku państwo nie jest jakoś spektakularnie bardziej zawzięte na dilerkę. Raczej wydaje mi się, że tam dilerką zajmują się bardzo specyficzni ludzie, stąd takie właśnie efekty. Standardowe wolnościowe rozwiązania, w które wierzę, zakładają jednak, że handlem dragami zajmują się mniej więcej normalni ludzie, którzy wybrali tę ryzykowniejszą, ale mocno dochodową formę ekonomicznej działalności, i jeśli im nie wchodzić w drogę, to generalnie nie szkodzą za bardzo cywilom.
Natomiast czytając trochę o kartelach z Meksyku, o ich metodach działa i motywacji, to wiem, że nie są to wolnościowe przedsięwzięcia, którym przeszkadza wojsko i milicja. Nie tylko niszczą konkurencję, ale także zmuszają klientów do korzystania z ich dostaw, często znacznie gorszych od konkurencyjnych (w dupie mają jakość). Nie podoba się, to odjebany łeb (dosłownie) i do rowu. To nie jest wolnościowe przedsiębiorstwo, zmuszone do wojny przez państwo.