Czy własność wymaga państwa?

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 142
RE: Posesjonizm - może tak to nazwijmy

Rozpylacz napisał:
Przez "idealny anarchokapitalizm" rozumiem świat, w którym nie ma żadnych naruszeń libertariańskich zasad. Jakby życie było grą, w której można grać tylko w taki sposób. Zawsze znajdzie sie ktoś, kto będzie chciał coś komuś podpierdolić. Bo skoro dzisiaj nie ma akapu, jako że łamie sie libertariańskie zasady, to im więcej takich naruszeń, tym mniej akapu, nieprawda-ż?

O ile się orientuję, nikt z anarchokapitalistów nie postuluje powstanie anarchii, w której nie będzie naruszeń zasad, własności czy wolności innych ludzi. To jest po prostu niemożliwe i postulowanie tego byłoby bez sensu. Fakt ten zupełnie jednak nie oznacza, że nie można sobie stawiać za celu zbudowanie takiego systemu. Anarchia to stan bez rządu, a nie stan bez naruszeń wolności i własności. Tyle że te naruszenia będą "sprywatyzowane", czyli będą dziełem jednostek, a nie państwa i jednostek.

Rozpylacz napisał:
Oprócz tego: dużo łatwiej jest zrobić na jakimś terenie państwo minimalne, które będzie trzymało monopol na posiadanie armii na swoim obszarze, działające niemalże jak akap, tylko, że z powiedzmy jakimś drobnym podatkiem na armie chroniącą teren, policje i sądy, żeby było gdzie sie odnieść, jeśli dwóch kolesi nie może sie porozumieć co do prywatnego sądu (a co innego sobie wyobrażacie?), niż stworzyć społeczeństwo działające względnie według anarchokapitalistycznych zasad.

Co to znaczy "dużo łatwiej"? Bo mnie się wydaje, że równie trudno. Bo skoro tak "dużo łatwiej", to czemu nie ma tych minarchii? Poza tym, państwo zawsze rośnie i stan minarchii jest równie trudny do utrzymania jak i anarchia. A może nawet trudniej, bo wszakże państwo już jest, więc pozostanie tylko powolne (lub szybsze) odejście od jego minimalizmu.

Moim zdaniem, tego typu ideowy pragmatyzm nie popłaca. Trzeba być radykałem, bo potem kończy się jak zawsze, jakimś rozmydleniem i dupą.
 

Rozpylacz

New Member
73
0
RE: Posesjonizm - może tak to nazwijmy

tosiabunio napisał:
O ile się orientuję, nikt z anarchokapitalistów nie postuluje powstanie anarchii, w której nie będzie naruszeń zasad, własności czy wolności innych ludzi. To jest po prostu niemożliwe i postulowanie tego byłoby bez sensu. Fakt ten zupełnie jednak nie oznacza, że nie można sobie stawiać za celu zbudowanie takiego systemu.

Założeniem ideologii libertariańskiej jest, żeby każdy miał nieograniczoną wolność do dysponowania sobą i swoją własnością i to jest utopią, bo wymaga, żeby każdy miał dobrą wole i nie chciał okradać innych. Dlatego trzeba zbudować taki system, w którym będzie jak najwięcej wolności.

tosiabunio napisał:
Anarchia to stan bez rządu, a nie stan bez naruszeń wolności i własności. Tyle że te naruszenia będą
"sprywatyzowane", czyli będą dziełem jednostek, a nie państwa i jednostek.

Nie za bardzo rozumiem. Co to za różnica, czy okrada mnie państwo, pojedynczy złodziej czy inna mafia pruszkowska? Chodzi o to, że państwo działa jawnie? Czyli jak gang kontrolujący jakiś teren jawnie ściąga haracze od ludzi przebywających na nim to mamy państwo, a jak mafia działa w ukryciu i okrada seryjnie ludzi, to jest dobrze tj. mamy akap?

tosiabunio napisał:
Co to znaczy "dużo łatwiej"? Bo mnie się wydaje, że równie trudno. Bo skoro tak "dużo łatwiej", to czemu nie ma tych minarchii? Poza tym, państwo zawsze rośnie i stan minarchii jest równie trudny do utrzymania jak i anarchia. A może nawet trudniej, bo wszakże państwo już jest, więc pozostanie tylko powolne (lub szybsze) odejście od jego minimalizmu.

Pytanie czemu nie ma minarchii jest z dupy, łagodnie mówiąc. Pewnie dlatego, że na świecie obecnie panuje wiara w to, jakim to demokracja jest wspaniałym ustrojem (sam w to wierzyłem kiedyś, szczerze mówiąc), a w demokracji najczęściej wygrywa oczywiście socjalizm, bo nie ma takich społeczeństw, w których powszechna byłaby wiara w libertariańską moralność, poza tym dużo łatwiej wmówić, że zasiłki są potrzebny niż przekonać, że wolny rynek jest najefektywniejszy. A jak już do władzy dochodzą dyktatorzy, to jacyś psychopaci., chociaż często ideowi. Ale gdybyśmy mieli w demokracji większość za wolnością, albo libertariańskiego dyktatora (wiem, że to brzmi jak sprzeczność - Pinochet był blisko, pewnie był za słabo uświadomiony, poza tym był zainstalowany przez CIA, więc nie wymagajmy za dużo), to mogłaby sobie istnieć sobie minarchia. Swoją drogą, w Dubaju ponoć podatki wynosza 1,2%, a jest to kraj rządzony przez Szejka. Z tym rośnięciem państw nie przesadzajmy, bywa że państwo maleje, patrz blok wschodni. W dzisiejszej demokracji oczywiście to powszechna tendencja. To, czy łatwiej zbudować minarchie czy akap to pewnie temat na dłuższą dyskusje, gdzie uwzględnić trzebaby mase czynników. Ale co by było, gdybyśmy teraz znieśli państwo?

anarchy.gif


Już pomijając to, że zajełyby nas państwa ościenne, to i tak władze przejeliby bogaci.

A gdyby pojawiła sie wola polityczna do wprowadzenia państwa minimalnego, to byłoby dużo łatwiej, pewnie byłyby jakieś protesty, ale szłoby sie obronić. Chodzi o to, żeby za cene części wolności państwo chroniło ludzi przed resztą zagrożeń. Pewnie dlatego jestem skrajnie prawicowym libertarianinem, bo uważam, że wolność trzeba budować przez państwo.
 
D

Deleted member 427

Guest
Rozpylacz napisał:
Chodzi o to, żeby za cene części wolności państwo chroniło ludzi przed resztą zagrożeń

Powiedz to wujaszkowi Abe. Wujaszek Abe (bardziej znany jako Abraham Lincoln) - gdy tylko się dowiedział, że spora cześć Południa zamierza pokazać mu faka i odłączyć się od Unii - w imię wolności i bezpieczeństwa wywołał wojnę, która pochłonęła 650 tys ofiar. Daily Chicago Times ostrzegał w tamtym czasie, że jeśli pozwolimy Południu na wolny handel, to będziemy musieli zredukować swój handel o ponad połowę w porównaniu z tym, co jest teraz. Wujaszek Abe i jego doradcy nie mogli się na to zgodzić. W efekcie doszło do wybuchu najbardziej okrutnego i krwawego konfliktu w dziejach świata - do roku 1861. F.J.P Veale w swoim studium na temat rozwoju wojny totalnej ("Advance to Barbarism: The Development of Total Welfare") opisał wojnę secesyjną jako punkt zwrotny w historii. Było to pierwsze całkowicie umyślne odejście od powstałego w XVII wieku europejskiego prawa wojennego.

Tak państwo chroni swoich obywateli przed "resztą zagrożeń".
 
A

Antoni Wiech

Guest
RE: Posesjonizm - może tak to nazwijmy

Rozpylacz napisał:
Pewnie dlatego jestem skrajnie prawicowym libertarianinem, bo uważam, że wolność trzeba budować przez państwo.
Jeśli tak, to nie jesteś libertarianinem.
 

Shemyazz

New Member
500
38
RE: Posesjonizm - może tak to nazwijmy

Rozpylacz napisał:
Założeniem ideologii libertariańskiej jest, żeby każdy miał nieograniczoną wolność do dysponowania sobą i swoją własnością i to jest utopią, bo wymaga, żeby każdy miał dobrą wole i nie chciał okradać innych.

Nie, utopią jest wiara w to, że jakiekolwiek państwo będzie w stanie dowolnym kosztem wolności pozbawić ludzi tej złej woli. A nawet jeżeli to wolę być wolny i dymany, niż zniewolony i dymany.

Nie za bardzo rozumiem. Co to za różnica, czy okrada mnie państwo, pojedynczy złodziej czy inna mafia pruszkowska? Chodzi o to, że państwo działa jawnie? Czyli jak gang kontrolujący jakiś teren jawnie ściąga haracze od ludzi przebywających na nim to mamy państwo, a jak mafia działa w ukryciu i okrada seryjnie ludzi, to jest dobrze tj. mamy akap?

Ludzie mówią na to: różnica skali. Przed pojedynczym złodziejem jesteś w stanie się obronić. Mafia po pierwsze istnieć nie będzie, bo będzie to legalna firma.
Czy Tobie się wydaje, że teraz dyma nas tylko państwo?

Pytanie czemu nie ma minarchii jest z dupy, łagodnie mówiąc. Pewnie dlatego, że na świecie obecnie panuje wiara w to, jakim to demokracja jest wspaniałym ustrojem (sam w to wierzyłem kiedyś, szczerze mówiąc), a w demokracji najczęściej wygrywa oczywiście socjalizm, bo nie ma takich społeczeństw, w których powszechna byłaby wiara w libertariańską moralność, poza tym dużo łatwiej wmówić, że zasiłki są potrzebny niż przekonać, że wolny rynek jest najefektywniejszy. A jak już do władzy dochodzą dyktatorzy, to jacyś psychopaci., chociaż często ideowi. Ale gdybyśmy mieli w demokracji większość za wolnością, albo libertariańskiego dyktatora (wiem, że to brzmi jak sprzeczność - Pinochet był blisko, pewnie był za słabo uświadomiony, poza tym był zainstalowany przez CIA, więc nie wymagajmy za dużo), to mogłaby sobie istnieć sobie minarchia. Swoją drogą, w Dubaju ponoć podatki wynosza 1,2%, a jest to kraj rządzony przez Szejka. Z tym rośnięciem państw nie przesadzajmy, bywa że państwo maleje, patrz blok wschodni. W dzisiejszej demokracji oczywiście to powszechna tendencja. To, czy łatwiej zbudować minarchie czy akap to pewnie temat na dłuższą dyskusje, gdzie uwzględnić trzebaby mase czynników. Ale co by było, gdybyśmy teraz znieśli państwo?

No, patrzę na ten blok wschodzi, armie urzędasów, a na naszym przykładzie zadłużenie 3x większe niż za gierka.
A skąd weźmiesz tego dyktatora nie-psychopatę?
Swoją wypowiedzią sam sobie udowodniłeś, dlaczego budowa państwa minimum to utopia. Po pierwsze - w demokracji państwo zawsze się rozrasta. Po drugie - w wypadku dyktatury też będzie etatyzm. Ludzie z natury są chciwi. Jedni mniej, inni bardziej. Każdy wykorzystałby władzę do swoich celów, mając w rękach wojsko i służby. Dlatego anarchokapitalizm lub minarchia (ale w sensie nadanym przez Konkina!) są moim zdaniem jedynymi ustrojami dającymi się przenieść do rzeczywistości.

A gdyby pojawiła sie wola polityczna do wprowadzenia państwa minimalnego, to byłoby dużo łatwiej, pewnie byłyby jakieś protesty, ale szłoby sie obronić.

Zmusiłbyś ludzi? Co to jest ta wola polityczna?

Chodzi o to, żeby za cene części wolności państwo chroniło ludzi przed resztą zagrożeń. Pewnie dlatego jestem skrajnie prawicowym libertarianinem, bo uważam, że wolność trzeba budować przez państwo.

To nie jest prawicowy libertarianizm, tylko etatyzm.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 142
RE: Posesjonizm - może tak to nazwijmy

Rozpylacz napisał:
Założeniem ideologii libertariańskiej jest, żeby każdy miał nieograniczoną wolność do dysponowania sobą i swoją własnością i to jest utopią, bo wymaga, żeby każdy miał dobrą wole i nie chciał okradać innych. Dlatego trzeba zbudować taki system, w którym będzie jak najwięcej wolności.

Po pierwsze utopia to system idealny. Z tego nie wynika, że zły, czy też nieosiągalny.

Po drugie, libertarianizm nie zakłada, że ludzie mają dobrą wolę, ani też, że są wyłącznie zdrowi, piękni i bogaci. To nie jest warunek konieczny.

Anarchokapitalizm to system, w którym nie ma rządu, istnieje własność prywatna i wszystkie interakcje odbywają się dobrowolnie. Ci, którzy próbują interakcji przymusowych, spotkają się z oporem bezpośrednim, albo ze strony zakontraktowanych rynkowo działających organizacji, które im te koncepcje wybijają z głowy.

Rozpylacz napisał:
Nie za bardzo rozumiem. Co to za różnica, czy okrada mnie państwo, pojedynczy złodziej czy inna mafia pruszkowska? Chodzi o to, że państwo działa jawnie? Czyli jak gang kontrolujący jakiś teren jawnie ściąga haracze od ludzi przebywających na nim to mamy państwo, a jak mafia działa w ukryciu i okrada seryjnie ludzi, to jest dobrze tj. mamy akap?

Tylko taka, że działania państwa podparte są hasłem legalności i nie można się im przeciwstawiać. To jest dość spora różnica.

Rozpylacz napisał:
Pytanie czemu nie ma minarchii jest z dupy, łagodnie mówiąc. Pewnie dlatego, że To, czy łatwiej zbudować minarchie czy akap to pewnie temat na dłuższą dyskusje, gdzie uwzględnić trzebaby mase czynników. Ale co by było, gdybyśmy teraz znieśli państwo?

Pytanie było jak najbardziej na miejscu. Postawiłeś tezę, że minarchia jest łatwiejsza do wprowadzenia i niczym jej nie poparłeś. Ja twierdzę, że jest równie trudna do wprowadzenia jak akap. Też tego jakoś specjalnie nie uzasadniam, poza odwołania się do doświadczenia, czyli braku zarówno minarchii jak i anarchii.

Rozpylacz napisał:
Już pomijając to, że zajełyby nas państwa ościenne, to i tak władze przejeliby bogaci.

Spekulacja. Dlaczego w państwie minimalnym władzy nie mieliby przejąć bogaci? Byłoby nawet łatwiej, bo wystarczy przejąć rząd, co w przypadku wolnorynkowej anarchii jest po prostu niemożliwe.

Rozpylacz napisał:
Pewnie dlatego jestem skrajnie prawicowym libertarianinem, bo uważam, że wolność trzeba budować przez państwo.

Tak, tak, państwo gwarantem wolności. Rzeczywiście.
 
D

Deleted member 427

Guest
Rozpylacz napisał:
Założeniem ideologii libertariańskiej jest, żeby każdy miał nieograniczoną wolność do dysponowania sobą i swoją własnością i to jest utopią, bo wymaga, żeby każdy miał dobrą wole i nie chciał okradać innych. Dlatego trzeba zbudować taki system, w którym będzie jak najwięcej wolności.

Ale libertarianizm nie wymaga, żeby każdy miał dobrą wolę i nie chciał okradać innych. Libertarianizm "wie", że Zła nie da się wyeliminować z tego świata. Tym różni się od etatystów/socjalistów - i dlatego w odróżnieniu od nich np. nie rozbraja siłą ludzi, pozostawiając ich na łasce bądź niełasce policji/rządu albo na postawę uzbrojonych po zęby morderców.

http://liberalis.pl/2008/01/22/don-kate ... rderstwom/

Rozpylacz napisał:
Nie za bardzo rozumiem. Co to za różnica, czy okrada mnie państwo, pojedynczy złodziej czy inna mafia pruszkowska?

Złodziej nie mówi, że to dla twojego dobra. Złodziej nie czyni z grabieży cnoty. Nie usprawiedliwia jej. Nie wynosi do rangi dobroczynności. Złodziej po prostu wali w ryj i bierze twoją własność. Bo gdy władza prezentuje się w masce państwowej organizacji (zwłaszcza o charakterze demokratycznym!), roztacza urok dostatecznie niegroźny, by przemienić społeczność ludzi wolnych w totalitarne reżimy.

Rozpylacz napisał:
Czyli jak gang kontrolujący jakiś teren jawnie ściąga haracze od ludzi przebywających na nim to mamy państwo, a jak mafia działa w ukryciu i okrada seryjnie ludzi, to jest dobrze tj. mamy akap?

j/w

Maciej Miąsik aka tosiabunio wspomniał jeszcze o legalności procederu. Aura legalności ma katastrofalny wpływ na ludzi - ludzie przejawiają bowiem skłonność do uważania tego, co legalne za godne z prawem, a to, co zgodne z prawem, za moralnie uzasadnione.

Rozpylacz napisał:
Ale co by było, gdybyśmy teraz znieśli państwo?

Prawdopodobnie byłaby mega chujnia. Ruscy albo Niemcy by nas zaanektowali jako ziemię niczyją.

Rozpylacz napisał:
Już pomijając to, że zajełyby nas państwa ościenne, to i tak władze przejeliby bogaci.

Akap postuluje nadzwyczajną decentralizację władzy. Niektórzy ludzie kierują się tragiczną iluzją, że pozbawiając bogatych (multimilionerów/prywatne korporacje) władzy, jaką posiadają, i przekazując ją społeczeństwu, z biegiem czasu będą w stanie tę władzę unicestwić albo chociaż zneutralizować. Wszyscy, którzy myślą w ten sposób, nie dostrzegają faktu, że w wyniku koncentracji władzy, tak by mogła być użyta w służbie jednego planu (zniszczenia władzy/hierarchii/podległości), następuje nie tylko jej przekazanie, ale także nieograniczone powiększenie. Ci ludzie nie zauważają, że w wyniku skupienia i pozostawienia władzy, poprzednio sprawowanej niezależnie przez wielu, w gestii jakiegoś pojedynczego ciała (państwa), zakres władzy staje się nieskończenie większy aniżeli dotychczas. Władza taka sięga tak daleko, że zmienia niemal swoja naturę.

Dlatego całkowicie błędne są wysuwane przez niektórych utopijnych socjalistów/marksistów argumenty, że potężna władza centralnego organu planowania nie byłaby wcale większa niż suma władzy sprawowanej przez prywatnych właścicieli. W anarchokapitalizmie nikt nie może sprawować nawet cząstki tej władzy, jaką sprawuje państwowa komisja planująca.

Rozpylacz napisał:
Pewnie dlatego jestem skrajnie prawicowym libertarianinem, bo uważam, że wolność trzeba budować przez państwo.

Jeżeli masz na myśli to, że za pomocą państwa (taki paradoks) można by ewentualnie wcielać w życie wolnościowe postulaty - to się z tobą zgadzam. Jeżeli zaś chodzi ci o to, że państwo ma być gwarantem wolności - sorry, historia temu przeczy.
 

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 411
4 438
Benson: Egzekwowanie prawa własności w prymitywnych społeczeństwach – prawo bez państwa

Autor: Bruce L. Benson
Źródło: www.mises.org
Tłumaczenie: Rafał Trąbski
Wersja PDF

The Journal of Libertarian Studies, Volume 9, Number 1 (1989)


Jeżeli prawo może istnieć jedynie tam, gdzie funkcjonują państwowe sądy i kodeksy prawne, to każde prymitywne społeczeństwo żyło w warunkach bezprawia[1]. Rzeczywiście, powszechnie stosowana definicja lub teoria „prawa” mówi, że „rządy prawa oznaczają po prostu «istnienie porządku publicznego». Oznaczają funkcjonowanie zorganizowanego rządu dysponującego szeregiem instrumentów i kanałów legalnego sprawowania władzy. W tym sensie, wszystkie współczesne społeczeństwa żyją pod rządami prawa [zaś prymitywne społeczeństwa żyły w bezprawiu]”[2]. Taki sposób definiowania prawa jest charakterystyczny dla pozytywistycznej szkoły teoretyków prawa i zdominował poglądy ekonomistów. Nawet ekonomiści o silnie prorynkowym nastawieniu uważają zazwyczaj, że rynek może funkcjonować efektywnie jedynie w ramach systemu dobrze zdefiniowanych i egzekwowanych praw własności, zaś rząd jest niezbędny dla ustalenia i egzekucji takich „reguł gry”. Każdy ekonomista, który odważyłby się zakwestionować pogląd, jakoby zagwarantowanie rządów prawa stanowiło z konieczności zadanie państwa, zostałby najpewniej przez większość przedstawicieli swojej profesji uznany za niepoważnego, niedouczonego radykała. Bernard Herber tak na przykład pisze na ten temat w typowym podręczniku do finansów publicznych:

Zapewnianiu stabilności wewnętrznej w postaci prawa i porządku, oraz ochrony własności […] mógłby się sprzeciwiać jedynie zadeklarowany anarchista. Jako że […] [ochrona prawa i porządku] stanowi bezdyskusyjnie funkcję państwa, […] [nie] wymaga od nas dłuższej analizy zbudowanie ekonomicznej argumentacji na rzecz istnienia sektora publicznego wspomagającego proces alokacji zasobów.[3]

Chociaż nie określiłbym się mianem zadeklarowanego anarchisty, jestem skłonny zasugerować, że nadszedł najwyższy czas na przeprowadzenie „dłuższej analizy” dotyczącej argumentów za i przeciw publicznej produkcji i egzekucji prawa.

Punktem wyjścia do analizy zasadności publicznej produkcji prawa i porządku jest literatura antropologiczna dotycząca prymitywnych systemów prawnych. Systemy te stanowią szczególnie trudny orzech do zgryzienia dla pozytywistów prawnych, gdyż są wyraźnymi przykładami występowania prawa i porządku pod nieobecność państwa. Powinny one w takim samym stopniu trapić ekonomistów, którzy przyjmują, że państwo jest niezbędne do ustalenia i egzekucji praw własności. Jak zasugerował F.A. Hayek:

Nasza wiedza o […] prymitywnych społeczeństwach ludzkich sugeruje inne źródło powstawania prawa, aniżeli to, co zakładali teoretycy przypisujący jego pochodzenie woli legislatora. […] państwowe systemy prawne wykształciły się zbyt późno, aby można uznać je za źródła prawa. Jeżeli chcemy uwolnić się spod wszechogarniającego wpływu intelektualnego założenia mówiącego, że człowiek korzystając ze swej mądrości zaprojektował, lub choćby był zdolny do zaprojektowania całego systemu zasad prawnych i moralnych, powinniśmy zacząć od przyjrzenia się prymitywnym […] początkom życia społecznego.[4]

Właśnie to należy uczynić.

Prymitywne systemy były szeroko badane przez naukowców zajmujących się antropologią i prawem. Cóż zatem mógłby dodać ekonomista do tego, co już zostało na ten temat powiedziane? Zamierzamy położyć nacisk na znaczenie instytucji i bodźców, które wpływają na tworzenie prawa i jego egzekucję. Ujawnienie ich roli stanowi wkład, jaki ekonomiści mogą wnieść do szerokiej dziedziny, jaką jest prawoznawstwo[5]. Niektórzy mogą uznać, że prawo nie stanowi właściwego przedmiotu badań ekonomicznych, ponieważ nie jest wytwarzane i alokowane przez rynki[6]. Ekonomia ma z pewnością bardzo wiele do powiedzenia o instytucjach rynkowych, jednak jej rola na tym się nie kończy. Teoria ekonomii zajmuje się problemem alokacji rzadkich zasobów pomiędzy konkurencyjnymi zastosowaniami. Nie ma wątpliwości, że usługi policyjne, czas sędziów oraz inne czynniki angażowane w proces tworzenia i egzekucji prawa i porządku są rzadkimi zasobami i muszą zostać jakoś alokowane. Ponadto ekonomia zajmuje się wyjaśnianiem ludzkiego zachowania poprzez badanie, w jaki sposób ludzie reagują na bodźce i ograniczenia. Analiza ta opiera się na solidnie zdefiniowanym zbiorze założeń behawioralnych i wskazuje, że instytucje — włączając w to również instytucje nierynkowe — są zarówno kształtowane, jak i same dostarczają ludziom bodźców i ograniczeń.

Prymitywne społeczeństwa często bywały poddawane analizom prowadzonym z perspektywy ekonomicznej. Na przykład Baden, Stroup i Thurman badali bodźce kierujące zarządzaniem surowcami wśród różnych plemion Indian amerykańskich[7], Demsetz wyjaśnił, jakie czynniki przyczyniły się do wykształcenia praw własności, i zastosował tę analizę do zbadania historii Indian amerykańskich[8], a Johnsen eksplorował zagadnienie powstania i ochrony praw własności wśród Indian z plemienia Kwakwala[9]. Zamierzamy podążyć śladem tamtych badań, wychodząc jednak poza analizę bodźców i kształtowania się praw własności i zająć się zbadaniem instytucjiukształtowanych w celu egzekucji tych praw. Choć w tym względzie praca nasza przypomina dokonania Friedmana w zakresie badań nad systemem prawnym średniowiecznej Islandii[10], zajmiemy się o wiele prymitywniejszymi systemami prawnymi i zaprezentujemy bardziej ogólną charakterystykę prywatnych systemów prawnych, zarówno z perspektywy ekonomicznej, jak i teorii prawa. W tym sensie bliżej naszej analizie do podejścia Posnera, jednak kładziemy nacisk na inne aspekty i wyciągamy odmienne wnioski[11]. Posner wykazał jasno, że ekonomiczna analiza prymitywnych systemów prawnych ujawnia, iż instytucje sektora prywatnego są zdolne do wywarcia silnych bodźców skutkujących efektywnym prawodawstwem i egzekucją prawa. My natomiast kładziemy nacisk na fakt, że koszty wynikające z przemocy i korzyści płynące z porządku były wystarczające, aby prymitywne społeczeństwa wykształciły powszechnie uznawane zasady postępowania, a zwłaszcza prawa jednostkowe i własność prywatną — czyli prawa, które wymagane są dla funkcjonowania wolnego rynku w bardziej złożonych społeczeństwach. Ponadto pokazujemy, że wykształciły one także dobrowolne, oparte na uczestnictwie mechanizmy egzekwowania tych zasad, rozsądzania sporów, oraz, w przeciwieństwie do tez Posnera, umożliwiły one dalszy rozwój systemów prawnych.

Nasza praca podzielona została na sześć sekcji. W pierwszej przedstawiamy koncepcję prawa, zgodnie z jej definiowaniem przez badaczy i antropologów. W drugiej krótko przybliżamy pojęcie rządu. Kolejne trzy sekcje poświęcone są oddzielnemu omówieniu trzech prymitywnych społeczeństw opisanych w badaniach antropologicznych i charakterystyce funkcjonujących w nich prywatnych systemów prawnych. Wreszcie, w sekcji szóstej, prezentujemy nasze ostateczne przemyślenia. (...)

Pełne polskie tłumaczenie na mises.pl: https://bit.ly/2TQ8hIb
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
WŁASNOŚĆ PRYWATNA BYŁA KLUCZOWYM CZYNNIKIEM W REWOLUCJI NEOLITYCZNEJ, TWIERDZĄ EKONOMIŚCI

Neolit lub epoka kamienia gładzonego zaczęła się 11,5 tys. lat temu na obszarze Mezopotamii (dzisiejszy Irak, Syria, Kuwejt, Iran oraz południowa Turcja), ale symultanicznie również w innych miejscach. Była to prawdziwa rewolucja, ściśle powiązana z osiadłym trybem życia, rolnictwem, hodowlą zwierząt i kultem płodności. Wśród naukowców nie ma jednak zgodności, w jaki sposób i dlaczego została zapoczątkowana. Nowy artykuł opublikowany w Journal of Political Economy proponuje rozwiązanie tej zagadki.

Wraz z rozwojem rolnictwa (neolit nie zapoczątkował rolnictwa, ale uczynił z niego główne źródło utrzymania) lokalne społeczności na całym świecie zaczęły rozwijać pojęcie własności prywatnej, które niezwykle rzadko występuje wśród tradycyjnych społeczności zbieracko-łowieckich.

Objaśniając początki neolitu, naukowcy skupiali się jednak do tej pory przede wszystkim na zwiększonej produktywności pracy, która miała być bezpośrednią przyczyną powstania samej koncepcji posiadania.

Naukowcy przez długi czas sięgali również po wyjaśnienie politologiczne, sugerując że neolit został zapoczątkowany przez elity polityczne, które chciały w ten sposób wymusić na swoich poddanych podatki, daniny i czynsze.

Problem w tym, że wszystkie dowody archeologiczne wskazują na to, iż wczesne społeczności neolityczne były bardzo egalitarne, a ścisła hierarchia wykształciła się dopiero kilka tysięcy lat później.

Dodatkowo, badania osteoarcheologiczne (czyli analiza składu mineralnego kości) potwierdzają, że pierwsze społeczności neolityczne były chronicznie niedożywione i często balansowały na skraju przetrwania, co oznacza iż koszt zmiany trybu życia był ogromny.

Dla podtrzymania osiadłego trybu życia konieczne były również długoterminowe inwestycje w uprawę roli, które usprawiedliwić mogła jedynie własność prywatna.

Dostępne dane na nowo przenalizowali Samuel Bowles, ekonomista z Instytutu Santa Fe, oraz ekonomista Jung-Kyoo Choi z Uniwersytetu Narodowego Południowej Korei. Wysunięta przez nich teza została oparta na ewolucyjnej teorii gier, dowodach archeologicznych i przeczy wcześniejszym interpretacjom, które wg naukowców pozostają w niezgodzie z większością posiadanych przez nas informacji.

W opinii badaczy nie ma żadnych dowodów na to, że dzień pracy na roli dawał jednostce większą liczbę kalorii, czy też czynił codzienne życie lżejszym, co zostało zresztą wcześniej podważone przez badania antropologiczne, które wyraźnie pokazały, iż życie łowców-zbieraczy jest generalnie łatwiejsze, przyjemniejsze i mniej ryzykowne od życia rolników.

Model zaproponowany przez Bowlesa i Choia czyni z własności prywatnej kluczowy warunek dla neolitu. Jej wynalezienie miało ograniczyć liczbę konfliktów wewnętrznych oraz pozwolić na eksluzywną kontrolę nad produktem własnej pracy, która nie jest możliwa w społecznościach zbieracko-łowieckich korzystających ze wspólnej puli pożywienia.

Jak twierdzi Choi: Znacznie łatwiej jest zdefiniować i określić prawo własności w przypadku udomowionej krowy niż dzikiej antylopy. Rolnictwo odniosło sukces, ponieważ umożliwiło szerokie zastosowanie prawa własności prywatnej, a nie dlatego, że uczyniło życie lżejszym.

Conradino Beb

Źródło: Journal of Political Economy
https://www.journals.uchicago.edu/doi/10.1086/701789
https://magivanga.com/2019/10/16/wl...w-rewolucji-neolitycznej-twierdza-ekonomisci/
 
Do góry Bottom