Crov
Well-Known Member
- 558
- 1 557
Nie wiem czy to dobry dział, czy poleci do hajdparku, ale wydaje mi sie, ze to dosc ciekawe zagadnienie, hmm, ideowo-filozoficzne?
Ostatnio o tym myślałem słuchając Dave'a Smitha, który powiedział u Joe Rogana, że pewnie kiedyś będziemy patrzeć na dzisiejszy świat jak patrzy się na okres, w którym niewolnictwo było czymś normalnym. Czyli ze zdziwieniem, że ktoś w ogole na to pozwalał i myślał, że to efektywne i słuszne.
I coś w tym jest.
W dobie coraz łatwiejszego dostępu do informacji i, mimo wszystko, coraz większego albo coraz bardziej świadomego niezadowolenia władzą nie ma możliwości by ten system działał dużo dłużej. Słusznym ideom łatwiej jest przedostać się do umysłów zwykłych ludzi tylko pobieżnie zainteresowanych polityką, a samym politkom coraz trudniej jest ukrywac swoje szemrane interesy i kłamstwa. I będzie tak jak z niewolnictwem. Było, było, w końcu go nie było (abstrahujac od obecnego ograniczenia wolności).
Odnosze wrażenie, że zwyczajnie niemożliwe jest, by taki niewolniczy stan trwał wiecznie. W kontekście rozwoju cywilizacji, nauki i technologii wydaje mi się, że to, co mamy obecnie to stan przejściowy, stagnacja ideologiczna. I mowiac o "obecnie" nie chodzi mi o okres mojego życia, ale nawet 200-300 lat. Moze wiecej. Bo nie wydaje mi się, że akap czy nawet minarchistyczne państwo powstanie za mojego życia (chyba, że beda naprawde jakies dramatyczne zmiany), ale ostatecznie musi. Bo widze tylko dwie opcje: albo ludzie pójdą w całkowite zniewolenie, albo w calkowitą wolność w rodzaju akapu.
Wydaje mi się, że tkwienie w tym stanie, który mamy teraz, w tym stanie pseudo-wolności jest jak takie kucanie - taki stan pomiędzy siedzeniem, a staniem, który na dłuższą metę jest po prostu znacznie mniej efektywny i niewygodny niż to, albo to.
To taka luźna, ogolna rozkmina, ale co wy na to?
#dobrozwyciezy
Ostatnio o tym myślałem słuchając Dave'a Smitha, który powiedział u Joe Rogana, że pewnie kiedyś będziemy patrzeć na dzisiejszy świat jak patrzy się na okres, w którym niewolnictwo było czymś normalnym. Czyli ze zdziwieniem, że ktoś w ogole na to pozwalał i myślał, że to efektywne i słuszne.
I coś w tym jest.
W dobie coraz łatwiejszego dostępu do informacji i, mimo wszystko, coraz większego albo coraz bardziej świadomego niezadowolenia władzą nie ma możliwości by ten system działał dużo dłużej. Słusznym ideom łatwiej jest przedostać się do umysłów zwykłych ludzi tylko pobieżnie zainteresowanych polityką, a samym politkom coraz trudniej jest ukrywac swoje szemrane interesy i kłamstwa. I będzie tak jak z niewolnictwem. Było, było, w końcu go nie było (abstrahujac od obecnego ograniczenia wolności).
Odnosze wrażenie, że zwyczajnie niemożliwe jest, by taki niewolniczy stan trwał wiecznie. W kontekście rozwoju cywilizacji, nauki i technologii wydaje mi się, że to, co mamy obecnie to stan przejściowy, stagnacja ideologiczna. I mowiac o "obecnie" nie chodzi mi o okres mojego życia, ale nawet 200-300 lat. Moze wiecej. Bo nie wydaje mi się, że akap czy nawet minarchistyczne państwo powstanie za mojego życia (chyba, że beda naprawde jakies dramatyczne zmiany), ale ostatecznie musi. Bo widze tylko dwie opcje: albo ludzie pójdą w całkowite zniewolenie, albo w calkowitą wolność w rodzaju akapu.
Wydaje mi się, że tkwienie w tym stanie, który mamy teraz, w tym stanie pseudo-wolności jest jak takie kucanie - taki stan pomiędzy siedzeniem, a staniem, który na dłuższą metę jest po prostu znacznie mniej efektywny i niewygodny niż to, albo to.
To taka luźna, ogolna rozkmina, ale co wy na to?
#dobrozwyciezy