- Moderator
- #41
- 3 591
- 1 503
Ja mam tak, że czasem wolę nie uczestniczyć w wyborach a czasem wręcz przeciwnie. Aktualnie mam fazę drugą
Libertarianie trochę chyba nie są w stanie spojrzeć na zmagania polityczne inaczej niż indywidualnie. Demokracja to jest gra drużynowa, której liby programowo nie chcą się nauczyć.
Moim zdaniem niemożliwość wygranej w demokracji to jest fikcja wprowadzona jako psychiczny mechanizm obronny - nie da się, więc nie możemy sami siebie winić.
Tymczasem prawda jest inna - wszystko się da. Istnieje algorytm wygranej i po prostu trzeba go zastosować.
Nie wiesz jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie.
Twój głos jest całkowicie bez znaczenia dla wyników wyborów. To ma znaczenie tylko i wyłącznie dla Ciebie, czy możesz spokojnie spojrzeć w lustro.
Podobnie pojedynczy żołnierz jest bez znaczenia dla wyniku bitwy.
Libertarianie trochę chyba nie są w stanie spojrzeć na zmagania polityczne inaczej niż indywidualnie. Demokracja to jest gra drużynowa, której liby programowo nie chcą się nauczyć.
Moim zdaniem niemożliwość wygranej w demokracji to jest fikcja wprowadzona jako psychiczny mechanizm obronny - nie da się, więc nie możemy sami siebie winić.
Tymczasem prawda jest inna - wszystko się da. Istnieje algorytm wygranej i po prostu trzeba go zastosować.
Tymczasem prawda jest inna - wszystko się da. Istnieje algorytm wygranej i po prostu trzeba go zastosować.
Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że głosowanie ma znaczenie.
Jeśli twierdzimy, że oddanie głosu w wyborach można olać to równie dobrze możemy twierdzić, że sklepikarz może olać klienta w sklepie, bo ten kupuje tylko dwie bułki.
A jakie niby znaczenie ma głos? To mniej więcej tak skuteczny sposób walki o wolność jak branie udziału w totolotku z nadzieją wydania swojej wygranej na wydrukowanie dwustu tysięcy książek Hazlitta i rozdanie ich dzieciom w podstawówce.Ale nie mówmy, że nie głosujemy, gdyż głos nie ma znaczenia, bo mijamy się z prawdą.