Co trzeci Polak chce iść na wybory

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
Ja mam tak, że czasem wolę nie uczestniczyć w wyborach a czasem wręcz przeciwnie. Aktualnie mam fazę drugą ;)
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
To, że ktoś z jedną strzelbą nie wygra bitwy nie oznacza, że nie wygra jej milion strzelb. To, że wolnościowcy dotąd w demokracji nie zwyciężyli nie oznacza, że za chwilę nie zwyciężą. To, że coś się jeszcze nie wydarzyło, nie oznacza, że się nie wydarzy nigdy.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Głosować, czy nie głosować. Tak czy siak jest źle. Jasne, Molyneux dał fajne kazanie, porusza emocje. Chciałbym umieć tak mówić, gdyby jakiś urzędas mnie zapytał o to, dlaczego nie głosowałem. Ale oni mnie nie zapytają, mają to gdzieś i tylko będą robić swoje. Dlatego ja bardziej odczuwam ten dylemat czy głosować, czy nie głosować, jako takie motanie się w jakiejś sieci, której nie powinno w ogóle być, ale jest, niż jak na jakiś kluczowy problem moralny.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
Libertarianie trochę chyba nie są w stanie spojrzeć na zmagania polityczne inaczej niż indywidualnie. Demokracja to jest gra drużynowa, której liby programowo nie chcą się nauczyć.

Moim zdaniem niemożliwość wygranej w demokracji to jest fikcja wprowadzona jako psychiczny mechanizm obronny - nie da się, więc nie możemy sami siebie winić.

Tymczasem prawda jest inna - wszystko się da. Istnieje algorytm wygranej i po prostu trzeba go zastosować.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 915
7 938
Nie wiesz jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie.
Jeśli startuje libertarianin to można go poprzeć. Jeśli nie ma nikogo takiego to należy omijać punkt wyborczy z daleka.
Głosowanie na mniejsze zło to najgorsza głupota jaką można popełnić. Będziesz czuł się odpowiedzialny za wszystkie głupoty, które twoja partia popełni. Będziesz się wstydził takich wyborów do końca świata.
Twój głos jest całkowicie bez znaczenia dla wyników wyborów. To ma znaczenie tylko i wyłącznie dla Ciebie, czy możesz spokojnie spojrzeć w lustro.
 

Zbyszek_Z

Well-Known Member
1 021
2 467
Libertarianie trochę chyba nie są w stanie spojrzeć na zmagania polityczne inaczej niż indywidualnie. Demokracja to jest gra drużynowa, której liby programowo nie chcą się nauczyć.

Moim zdaniem niemożliwość wygranej w demokracji to jest fikcja wprowadzona jako psychiczny mechanizm obronny - nie da się, więc nie możemy sami siebie winić.

Tymczasem prawda jest inna - wszystko się da. Istnieje algorytm wygranej i po prostu trzeba go zastosować.

Oż ty szarlatanie, agencie tuska, nie próbuj tu nas przekabacić na swoją stronę.

My mamy godność i nie będziemy brać udziału w żadnych wyborach, gdyż wiemy, że tylko przyjmowanie na klatę kolejnych zamordyzmów może przenieść nas w nowy poziom świadomości, gdzie wolności i pokoju nie ma końca. Zajmując się przyziemnymi sprawami, oddzielamy się od stwórcy. Bracia, zawróćcie ze złej ścieżki głosowania nim będzie za późno. Skończcie się samo-kaleczyć i upokarzać. Pan wskazał właściwą ścieżkę, gdyż kiedy władza uderza was w jeden policzek, wy nastawcie drugi. Nie walczcie o nic, to nie jest tego warte. Czym wszak jest przyziemne życie wobec nieśmiertelności?
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
Nie wiesz jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie.
Twój głos jest całkowicie bez znaczenia dla wyników wyborów. To ma znaczenie tylko i wyłącznie dla Ciebie, czy możesz spokojnie spojrzeć w lustro.

Podobnie pojedynczy żołnierz jest bez znaczenia dla wyniku bitwy.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że głosowanie ma znaczenie.

Jeśli twierdzimy, że oddanie głosu w wyborach można olać to równie dobrze możemy twierdzić, że sklepikarz może olać klienta w sklepie, bo ten kupuje tylko dwie bułki.

Owszem - mówmy sobie, że nie głosujemy, bo jesteśmy na to zbyt zajebiści. Ale nie mówmy, że nie głosujemy, gdyż głos nie ma znaczenia, bo mijamy się z prawdą.
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
Libertarianie trochę chyba nie są w stanie spojrzeć na zmagania polityczne inaczej niż indywidualnie. Demokracja to jest gra drużynowa, której liby programowo nie chcą się nauczyć.

Moim zdaniem niemożliwość wygranej w demokracji to jest fikcja wprowadzona jako psychiczny mechanizm obronny - nie da się, więc nie możemy sami siebie winić.

Tymczasem prawda jest inna - wszystko się da. Istnieje algorytm wygranej i po prostu trzeba go zastosować.


A ile razy w USA wygrali libertarianie? oni o wiele dłużej próbują się w demokrację bawić i ni chuja z tego nie wyszło. Społeczeństwo jest jakie jest, to nie wina libów, że bardzo mało osób interesuje się polityką (przez interesowanie rozumiem coś więcej, niż zobaczyć tuska w tv) i rozumie ją na tyle dobrze, by wybrać jedyną, słuszną ideologię. To tak jakbyś wymagał, żeby nagle większość Polaków (albo przynajmniej 25%) zaczęło się interesować medycyną i zostali lekarzami. Zwykły człowiek jest jaki jest, jak mi to ktoś kiedyś powiedział nie warto rzucać pereł przed wieprze. Jak się uda kogoś przekonać to fajnie, jak nie to trudno.

Idąc na wybory bawicie się z rządzącymi na ich zasadach, zamiast sami je ustalać. Jak wiecie jestem zwolennikiem skutecznych środków, niestety mało osób to popiera i jeszcze mniej takich środków używa. Jak ktoś chce się bawić w demokrację niech się bawi, mnie do piaskownicy nie wciągniecie.

Mam, dla was równie skuteczną metodę osiągnięcia celu jak wybory. Spróbujcie bawić się w magię. Może za setnym razem uda wam się rzucić klątwę na polityków i nastanie akap. "nie da się, więc nie możemy sami siebie winić."
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 503
Tak, wybory można wygrać tylko magią :) Czy ktoś coś może jeszcze zarzucić? A przecież magia nie istnieje, więc wyborów wygrać nie mogą nawet tacy superkolesie jak my. Logiczne.

Lancaster, jesteś zwolennikiem skutecznych środków, niestety mało osób to popiera i są z tego powodu... nieskuteczne?

Beka wytoczona, czyli szkoda klawiatury.
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 168
1 115
Libertarian jest około kilka tysięcy, a etatystów miliony. Demokracja to "rządy większości". Kto wygra wybory?

Skuteczne środki = indoktrynacja, agoryzm (zwłaszcza agoryzm sektorze bezpieczeństwa), czyny indywidualne (odjebka onych, wysadzanie/przejmowanie budynków, oddolna prywatyzacja). Nie chodziło mi o popieranie, a o branie w tym udziału.
 

Hitch

3 220
4 880
Tymczasem prawda jest inna - wszystko się da. Istnieje algorytm wygranej i po prostu trzeba go zastosować.

Wykazujesz się nierealistycznie pozytywnym myśleniem nie biorąc poprawki na to, że wybory w demokracji to przeważnie odgórnie reżyserowana ściema dla zachowania pozorów wolności i wyboru. System z pewnością zabezpieczył się przed możliwością ogrania go jego własnymi zasadami.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 158
Nie o to mi chodzi. Chodzi mi o to, że głosowanie ma znaczenie.

Nie ma, bo system jest "ustawiony" (rigged). Na razie ustawiony jest tak, aby eliminować małych i niebezpiecznych. Potem ustawi się go tak, jak w USA. Możliwość wygrania to iluzja. To jak strzelanie z wiatrówki na strzelnicy, gdzie przyrządy celownicze są zwichrowane. Możesz się łudzić, że jak będziesz dużo ćwiczył, to w końcu zdobędziesz dla ukochanej misia. Ale nie tak to działa.
 

Att

Manarchista
286
495
Jeśli twierdzimy, że oddanie głosu w wyborach można olać to równie dobrze możemy twierdzić, że sklepikarz może olać klienta w sklepie, bo ten kupuje tylko dwie bułki.

Nie próbuj porównywać demokracji do wolnego rynku... Olanie klienta jest nierozsądne nie tylko dlatego, że jest przejawem chamstwa. Dochodzi jeszcze ostracyzm. Za takie zachowania sklepikarz wypadłby z rynku. Dlatego porównanie jest kompletnie nietrafione.
Ale nie mówmy, że nie głosujemy, gdyż głos nie ma znaczenia, bo mijamy się z prawdą.
A jakie niby znaczenie ma głos? To mniej więcej tak skuteczny sposób walki o wolność jak branie udziału w totolotku z nadzieją wydania swojej wygranej na wydrukowanie dwustu tysięcy książek Hazlitta i rozdanie ich dzieciom w podstawówce.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 803
Konrad Rękas doszukał się ciekawego zastosowania wyborów. Mianowicie - służą one rozpoznaniu.

Dygresja o metodzie
Generalnie wybory w Polsce, zwłaszcza te pozornie bez sensu, jak prezydenckie (i europejskie) - służą policzeniu aktualnie gotowych głosować niezadowolonych i ustalenie jakie hasła do nich trafiają. Tak, aby można im było zaproponować uspokajająco-przejmującą ofertę w jakimś ważniejszym procesie niby-demokratycznym. Tak zużytkowano np. wynik Tymińskiego, tak szacowano ew. zagrożenia na przykładzie Leppera w 2005 r., czy w ostatnim wyścigu do PE (nawiasem mówiąc równie bezboleśnie dla władzy, a dokładnie sprawdzono zdolność Polaków, tych dotąd niezaangażowanych politycznie, do kryterium ulicznego, rzucając nieskonkretyzowany, a drażniący postulat ACTA – poskakali, pokrzyczeli i już wiadomo do czego zdolni są młodzi Polacy. I jest to wiedza dla rządzących krzepiąca). Cóż jednak, tak to już jest, że nawet partyzant czasem musi wyjść z lasu i dać się policzyć.

Dzięki temu władza może się dostosowywać do tzw. "oczekiwań społecznych", zmianiając jedynie ton, aby wszystko mogło zostać po staremu. Brak głosu poza oczywistą oznaką bierności ludu, który ma wszystko w dupie, może oznaczać również brak wiedzy potrzebnej do odpowiedniego rozgrywania społeczeństwa. :)
 
Do góry Bottom