Hitch
悟
- 3 220
- 4 872
Do zdrowego chudnięcia polecam dietę mięsną. Od dłuższego czasu się do niej przybierałem, ze dwa-trzy razy zaczynałem, ale się łamałem i w końcu Joe Rogan razem z Jordanem Petersenem mnie przekonali do kolejnej próby bez opierdalania się.
W moim przypadku wystarczyło 8-10 jajek z rana i około kilograma jakiegokolwiek mięsa w ciągu dnia (przeważnie jednak na raz wieczorem) by w ciągu dwóch tygodni zgubić nadprogramowe krągłości, i żeby waga oscylowała sobie w zakresie 76-78 kg (jak zaczynałem było prawie 84 kg, co przy mojej posturze groziło już prawie bebzonem i boczkami).
Raz na jakiś czas zrobię sobie cheat day, ale też bez szaleństw - pizza albo McDonald. Ze słodyczy zrezygnowałem całkowicie, poza małą kolą do cheat mealu. Tak o to tylko żyję o wodzie, jajkach i mięsie. Najczęściej jem pieczonego kurczaka lub karkówkę, bo albo jestem styrany po robocie albo mnie nerwy biorą jak enty raz spierdolę stek.
Smażę tylko i wyłącznie na smalcu, do pieczenia kurczaka czasem dodam troszkę masełka z małą ilością cukrów.
Nie odczuwam żadnych przykrości związanych z brakiem innego pożywienia niż proteiny (choć warto nadmienić, że suplementuję się multiwitaminą z omega 3 w kapsułkach). Wręcz przeciwnie, pozbyłem się problemów z trawieniem i paskudnego zatwardzenia, które na początku myślałem, że jest efektem przesadyzmu z szejkami białkowymi (których też już nie potrzebuję zważywszy na to, ile wpierdalam dziennie jajek i mięsa ), ale ostatecznie okazało się, że jest od chuj wie czego i przeszło po wywaleniu z diety wszystkiego poza mięskiem wszelkiej maści.
Najlepiej zaopatrywać się w mięsiwo nieprzetworzone do własnoręcznej obróbki termicznej. Taka kiełbasa na przykład sklepowa jak zobaczyłem, ile ma cukru w składzie to myślałem, że jebnę o glebę.
W moim przypadku wystarczyło 8-10 jajek z rana i około kilograma jakiegokolwiek mięsa w ciągu dnia (przeważnie jednak na raz wieczorem) by w ciągu dwóch tygodni zgubić nadprogramowe krągłości, i żeby waga oscylowała sobie w zakresie 76-78 kg (jak zaczynałem było prawie 84 kg, co przy mojej posturze groziło już prawie bebzonem i boczkami).
Raz na jakiś czas zrobię sobie cheat day, ale też bez szaleństw - pizza albo McDonald. Ze słodyczy zrezygnowałem całkowicie, poza małą kolą do cheat mealu. Tak o to tylko żyję o wodzie, jajkach i mięsie. Najczęściej jem pieczonego kurczaka lub karkówkę, bo albo jestem styrany po robocie albo mnie nerwy biorą jak enty raz spierdolę stek.
Smażę tylko i wyłącznie na smalcu, do pieczenia kurczaka czasem dodam troszkę masełka z małą ilością cukrów.
Nie odczuwam żadnych przykrości związanych z brakiem innego pożywienia niż proteiny (choć warto nadmienić, że suplementuję się multiwitaminą z omega 3 w kapsułkach). Wręcz przeciwnie, pozbyłem się problemów z trawieniem i paskudnego zatwardzenia, które na początku myślałem, że jest efektem przesadyzmu z szejkami białkowymi (których też już nie potrzebuję zważywszy na to, ile wpierdalam dziennie jajek i mięsa ), ale ostatecznie okazało się, że jest od chuj wie czego i przeszło po wywaleniu z diety wszystkiego poza mięskiem wszelkiej maści.
Najlepiej zaopatrywać się w mięsiwo nieprzetworzone do własnoręcznej obróbki termicznej. Taka kiełbasa na przykład sklepowa jak zobaczyłem, ile ma cukru w składzie to myślałem, że jebnę o glebę.