- Moderator
- #1
- 3 591
- 1 503
Agoryzm należy ideowo do marksizmu. Konkin pisał, że agoryzm znajduje się "obok" komunizmu, planował napisanie agorystycznej wersji "Kapitału" Marksa jak również książki, która pokazać miała czym się agoryzm od marksizmu różni. Agoryści uznają marksizm za "częściowo" słuszny, przejmują od Marksa walkę klas, do której narzędziem ma być własność (w ten sposób korygują Marksa).
Wyjście nie od własności tylko od marksistowskiej teorii klas powoduje, że własność przestaje być aksjomatem, staje się tylko narzędziem do realizacji wojny wyzyskiwanych z wyzyskującymi. Narzędzie o wiele łatwiej zmienić niż aksjomat. Nic dziwnego, że agoryści postrzegani są jako zwolennicy tzw. "miękkiej" własności, dopuszczający "użytkowe" formy władania rzeczą (posesjonizm hehe). Nic dziwnego, że twórcy agoryzmu z niechęcią patrzą na kapitalistów, których jedyną zaletą jest posiadanie kapitału (jeśli bez kolaboracji z państwem - są oni co najwyżej tolerowani jako "neutralni") i przeciwstawiają ich przedsiębiorcom (jednoznacznie "pozytywni"). Gdyby własność doprowadziła do istnienia "klasy" bogatych kapitalistów i "klasy" uboższych pracowników - agoryści bardzo by się rozczarowali.
Agoryzm stworzył wewnątrz libertarianizmu glebę dla doktryn ograniczających własność lub w ogóle ją odrzucających - z jednej strony, z drugiej dla tych, którzy zafascynowali się walką klas i niespecjalnie chcą się przejmować w tej walce czymkolwiek (w szczególności dochodzeniem stanu faktycznego, "grab zagrabione", zabijaj w zamachach jak leci). Precyzyjna rothbardiańska opozycja właściciel vs. złodziej zastąpiona została mętną konkinowską wyzyskiwany vs. wyzyskiwacz.
Z tej gleby wyrastaja np. marksistowska retoryka Avx-a, pozornie zaskakujące konwersje Cokemana, fascynacja Marksem, leninowską rewolucyjną drogą czy Gienrichem Jagodą, który trafił do sygnatury Premislausa
I to, tak mi się wydaje, jest wspólny mianownik tzw. postlibertarian czy "jasistów" oraz "hardcore". Dlatego też teoria Rothbarda często nie pasuje ani jednym i drugim. I dlatego odrzucenie agoryzmu rozwiązuje za jednym zamachem sprawę czerwonych i sprawę "hardcore".
Wyjście nie od własności tylko od marksistowskiej teorii klas powoduje, że własność przestaje być aksjomatem, staje się tylko narzędziem do realizacji wojny wyzyskiwanych z wyzyskującymi. Narzędzie o wiele łatwiej zmienić niż aksjomat. Nic dziwnego, że agoryści postrzegani są jako zwolennicy tzw. "miękkiej" własności, dopuszczający "użytkowe" formy władania rzeczą (posesjonizm hehe). Nic dziwnego, że twórcy agoryzmu z niechęcią patrzą na kapitalistów, których jedyną zaletą jest posiadanie kapitału (jeśli bez kolaboracji z państwem - są oni co najwyżej tolerowani jako "neutralni") i przeciwstawiają ich przedsiębiorcom (jednoznacznie "pozytywni"). Gdyby własność doprowadziła do istnienia "klasy" bogatych kapitalistów i "klasy" uboższych pracowników - agoryści bardzo by się rozczarowali.
Agoryzm stworzył wewnątrz libertarianizmu glebę dla doktryn ograniczających własność lub w ogóle ją odrzucających - z jednej strony, z drugiej dla tych, którzy zafascynowali się walką klas i niespecjalnie chcą się przejmować w tej walce czymkolwiek (w szczególności dochodzeniem stanu faktycznego, "grab zagrabione", zabijaj w zamachach jak leci). Precyzyjna rothbardiańska opozycja właściciel vs. złodziej zastąpiona została mętną konkinowską wyzyskiwany vs. wyzyskiwacz.
Z tej gleby wyrastaja np. marksistowska retoryka Avx-a, pozornie zaskakujące konwersje Cokemana, fascynacja Marksem, leninowską rewolucyjną drogą czy Gienrichem Jagodą, który trafił do sygnatury Premislausa
I to, tak mi się wydaje, jest wspólny mianownik tzw. postlibertarian czy "jasistów" oraz "hardcore". Dlatego też teoria Rothbarda często nie pasuje ani jednym i drugim. I dlatego odrzucenie agoryzmu rozwiązuje za jednym zamachem sprawę czerwonych i sprawę "hardcore".