Eli-minator
zdrajca świętych dogmatów
- 698
- 1 671
4 pokoje, inaczej 4 izby.
Parlament powinien być czteroizbowy. Sejm wybierany w wyborach proporcjonalnych powinien stanowić prawo, senat wybierany również w wyborach proporcjonalnych (lecz z inaczej zakreślonymi okręgami) powinien nadzorować (odrzucalne przez sejm prawo weta) stanowienie prawa.
Te izby nie powinny mieć NIC do czynienia z wyborem władzy wykonawczej. W połowie ich kadencji powinny się odbywać wybory do sejmu elektorskiego (według takiej samej ordynacji jak sejm) i senatu elektorskiego (według takiej samej ordynacji jak senat). Te izby (nie wolno nigdy być reprezentantem w więcej niż jednym pokoju równocześnie) powinny wybierać: sejm elektorski - premiera i zatwierdzać gabinet, senat elektorski - Przewodniczącego Rady Państwa i Członków Rady Państwa.
Premier rządzi krajem z gabinetem na co dzień (to władza wykonawcza). Władza wykonawcza nie jest w żaden sposób zależna od władzy ustawodawczej i na odwrót też. Przewodniczący Rady Państwa kieruje krajem w stanie wojny (tylko wtedy premier mu podlega). Może też w każdej chwili złożyć wniosek do połączonych izb elektorskich o odwołanie rządu. Po odwołaniu nowy rząd wybiera już tylko sejm elektorski. Przewodniczący Rady Państwa pełni też funkcje reprezentacyjne jako nr 1 w państwie. Choć w stanie pokoju nie ma żadnej władzy wykonawczej. Nie powinien bowiem istnieć chaos kompetencyjny. W stanie wojny premier ma wykonywać polecenia przełożonego, jednak normalnie wojny być nie powinno.
Ani rząd, ani rada państwa w żaden sposób nie może przyczepiać się ustaw w państwie.
Nie ma żadnego problemu z pozaustrojowym centrum władzy, jeśli będzie ono polegało na tym, że Polacy swobodnie wybiorą sobie pis-bis, w którym neokaczyński będzie uzurpował sobie władzę i nad ustawodawcami, i nad wykonawczą. Polacy tak zechcą, ich sprawa. Rzecz w tym, że kadencje ustawodawców i wykonawców będą się równomiernie rozmijać. Więc taki neokaczyński będzie musiał być naprawdę stabilnie popularny.
W ordynacji nie powinno być żadnego progu ani żadnych innych tego typu gwarancji czy ograniczeń.
-------------------
Tak powinno być.
-------------------
Tymczasem w rzeczywistości istnieją takie śmieci ustrojowe
jak Prezydent RP. Rzekoma władza wykonawcza, w rzeczywistości jego funkcja (poza reprezentowaniem) to wetowanie ustaw, więc ustawodawcza.
Trybunał konstytucyjny. To śmieć, jego funkcją jest kneblowanie Polaków, robienie z demokracji fikcji. Globalnej oligarchii łatwiej jest kontrolować wyselekcjonowanych kilku prawników niż nieprzewidywalną, dużą, z przetasowaniami koalicyjnymi - grupę posłów.
Śmieciem są przywileje dla mniejszości narodowych, parytety płciowe.
Śmieciem jest przemieszanie władzy ustawodawczej z wykonawczą.
Śmieciem są "lokale wyborcze" w szpitalach, więzieniach (!), ambasadach, statkach, promach kosmicznych i innych cudacznych miejscach. Może zróbmy lokal wyborczy w limuzynie wożącej prezesa PiS? W końcu ma chore kolano, więc dlaczego nie?
Za udział w wyborach każdy powinien płacić np. 10 złotych, inaczej niech spada na drzewo. Ja na przykład znudziłem się udziałem w wyborach. Nie będę już głosował, choć wszystkich innych wolnościowców gorąco namawiam: głosujcie. Dlaczego mam płacić za to, że ktoś inny głosuje? Niech buli np. dychę albo niech spada, jak nie chce bulić. Dlaczego libertarian antypolitycznych (niegłosujących) obciążać kosztami wyborów? Niech płacą ci, co się w to bawią.
Parlament powinien być czteroizbowy. Sejm wybierany w wyborach proporcjonalnych powinien stanowić prawo, senat wybierany również w wyborach proporcjonalnych (lecz z inaczej zakreślonymi okręgami) powinien nadzorować (odrzucalne przez sejm prawo weta) stanowienie prawa.
Te izby nie powinny mieć NIC do czynienia z wyborem władzy wykonawczej. W połowie ich kadencji powinny się odbywać wybory do sejmu elektorskiego (według takiej samej ordynacji jak sejm) i senatu elektorskiego (według takiej samej ordynacji jak senat). Te izby (nie wolno nigdy być reprezentantem w więcej niż jednym pokoju równocześnie) powinny wybierać: sejm elektorski - premiera i zatwierdzać gabinet, senat elektorski - Przewodniczącego Rady Państwa i Członków Rady Państwa.
Premier rządzi krajem z gabinetem na co dzień (to władza wykonawcza). Władza wykonawcza nie jest w żaden sposób zależna od władzy ustawodawczej i na odwrót też. Przewodniczący Rady Państwa kieruje krajem w stanie wojny (tylko wtedy premier mu podlega). Może też w każdej chwili złożyć wniosek do połączonych izb elektorskich o odwołanie rządu. Po odwołaniu nowy rząd wybiera już tylko sejm elektorski. Przewodniczący Rady Państwa pełni też funkcje reprezentacyjne jako nr 1 w państwie. Choć w stanie pokoju nie ma żadnej władzy wykonawczej. Nie powinien bowiem istnieć chaos kompetencyjny. W stanie wojny premier ma wykonywać polecenia przełożonego, jednak normalnie wojny być nie powinno.
Ani rząd, ani rada państwa w żaden sposób nie może przyczepiać się ustaw w państwie.
Nie ma żadnego problemu z pozaustrojowym centrum władzy, jeśli będzie ono polegało na tym, że Polacy swobodnie wybiorą sobie pis-bis, w którym neokaczyński będzie uzurpował sobie władzę i nad ustawodawcami, i nad wykonawczą. Polacy tak zechcą, ich sprawa. Rzecz w tym, że kadencje ustawodawców i wykonawców będą się równomiernie rozmijać. Więc taki neokaczyński będzie musiał być naprawdę stabilnie popularny.
W ordynacji nie powinno być żadnego progu ani żadnych innych tego typu gwarancji czy ograniczeń.
-------------------
Tak powinno być.
-------------------
Tymczasem w rzeczywistości istnieją takie śmieci ustrojowe
jak Prezydent RP. Rzekoma władza wykonawcza, w rzeczywistości jego funkcja (poza reprezentowaniem) to wetowanie ustaw, więc ustawodawcza.
Trybunał konstytucyjny. To śmieć, jego funkcją jest kneblowanie Polaków, robienie z demokracji fikcji. Globalnej oligarchii łatwiej jest kontrolować wyselekcjonowanych kilku prawników niż nieprzewidywalną, dużą, z przetasowaniami koalicyjnymi - grupę posłów.
Śmieciem są przywileje dla mniejszości narodowych, parytety płciowe.
Śmieciem jest przemieszanie władzy ustawodawczej z wykonawczą.
Śmieciem są "lokale wyborcze" w szpitalach, więzieniach (!), ambasadach, statkach, promach kosmicznych i innych cudacznych miejscach. Może zróbmy lokal wyborczy w limuzynie wożącej prezesa PiS? W końcu ma chore kolano, więc dlaczego nie?
Za udział w wyborach każdy powinien płacić np. 10 złotych, inaczej niech spada na drzewo. Ja na przykład znudziłem się udziałem w wyborach. Nie będę już głosował, choć wszystkich innych wolnościowców gorąco namawiam: głosujcie. Dlaczego mam płacić za to, że ktoś inny głosuje? Niech buli np. dychę albo niech spada, jak nie chce bulić. Dlaczego libertarian antypolitycznych (niegłosujących) obciążać kosztami wyborów? Niech płacą ci, co się w to bawią.
Ostatnia edycja: