Wietnamizacja Polski

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172
Mamy tu tematy o islamizacji i polonizacji Europy. Kierując się modą chciałbym założyć podobny temat. Oprócz tej mody zainspirował mnie wpis Partii Libertariańskiej na znanym portalu spłecznościowym: „40 tysięcy Wietnamczyków w Polsce. Warszawa to największy po Paryżu i Londynie ośrodek emigracji wietnamskiej w Europie.Niemiecki polityk Martin Schulz mógłby brać korepetycje zamiast grozić.”
To prawda, w Polsce żyje trochę pracowitych Wietnamczyków, ale jakby ktoś chciał korepetycji z tego jak wygląda to ich życie w naszym kraju, to polecam wywiad z Ton Van Anh — wietnamską opozycjonistką, działaczką na rzecz praw człowieka, korespondentką waszyngtońskiej rozgłośni Radia Wolna Azja i publicystką portalu Benviet.org. Od 1992 mieszka w Polsce, obywatelstwo polskie uzyskała w 2011. Link do całości http://mandragon.pl/ba-lan/ a poniżej fragment:
Czy łatwo było wówczas wyjechać z Wietnamu?

Łatwiej niż teraz. Polska umożliwiała legalny przyjazd. Paszport uzyskiwało się za ciężką łapówkę. Dzisiaj Wietnamczycy nie mają już możliwości legalnego przyjazdu. Wietnamczycy są wypychani do szarej strefy, przekraczają granicę nielegalnie. Niektórym udało się zalegalizować swój pobyt, ale jest to mniejszość. Polska nie uznaje Wietnamczyków za uchodźców politycznych – w ciągu dziesięciu lat taki status uzyskały tylko trzy osoby na tysiąc wniosków.

Wietnamczycy są postrzegani jako bardzo zamknięta społeczność. Z jednej strony rzeczywiście istnieje ciekawość, z drugiej — niewiele o Was wiemy.

To prosty mechanizm. Chodzi o deportacje. Każdy nielegalny emigrant może być deportowany do kraju pochodzenia. A większość Wietnamczyków dostała się do Polski nielegalnie. Osoba spacerująca po parku może być w każdej chwili aresztowana, jeśli nie przedstawi dokumentu o swoim legalnym pobycie. Władze zwracają się do ambasady wietnamskiej z prośbą o identyfikację.
Jeśli jest to osoba w miarę „grzeczna”, która nie sprawia kłopotu — ambasada zwykle nie przyznaje się do niej. Natomiast osoby, które przejawiają niezależność wobec ambasady, bardzo szybko są identyfikowane i deportowane. Nie są wolni nawet ci, którzy mają prawo czasowego pobytu, bo także o ich losie w znacznym stopniu decyduje ambasada, a ta prowadzi politykę zdecydowanej niechęci do procesu asymilacji Wietnamczyków. Dochodzi do tego, że na przykład samo tylko uczestnictwo w polskich instytucjach jest traktowane jak akt wrogi wobec socjalizmu.
Wietnamczycy żyją w ciągłym strachu, nie dziwię się, że rzadko wychodzą z domu, bo to może oznaczać deportację z Polski.

To prowadzi też często do patologii. Policjanci, straż graniczna, a nawet kontrolerzy biletów wiedzą, że większość Wietnamczyków jest w Polsce nielegalnie, że boją się deportacji. Bardzo łatwo wymusić na nich łapówkę. Z kolei Wietnamczyk wie, że funkcjonariusze są na to nastawieni i zawsze nosi przy sobie więcej gotówki na wszelki wypadek.
Wyciągnąć z tego zamknięcia może ich jedynie Polska, nie można liczyć na to, że ambasada zgodzi się, żeby tracić nad nimi kontrolę.
Zauważyłam, że stosunki Wietnamczyków z sąsiadami, szkołami, szpitalami są bardzo dobre i otrzymują tam serdeczną pomoc. Cudzoziemcy w Polsce najbardziej prześladowani są w urzędach do spraw cudzoziemców, gdzie po zachowaniu urzędników można odczytać, że są bardzo niemile widziani w Polsce. Polska nie ma wizji polityki wobec imigrantów. To powinno się zmienić.
W żadnym kraju Wietnamczycy nie handlują w takiej skali jak w Polsce, gdzie można nas spotkać w centrach handlowych i barach. Ci, którzy mieli możliwość legalizacji pobytu zarejestrowali własną działalność i idą w innym kierunku. Na Zachodzie jesteśmy znani jako artyści, przedsiębiorcy, wykładowcy uniwersyteccy. Wietnamczycy normalnie funkcjonują w tamtejszych społeczeństwach. Najważniejsze jest to, że pomimo mniejszej otwartości społeczeństw Zachodniej Europy na imigrację, tamtejsze administracje jednak udzielają Wietnamczykom azylu, co nie zdarza się w Polsce pomimo nieporównanie lepszego nastawienia społecznego.


Czy istnieje współpraca pomiędzy polską policją, strażą graniczną i wietnamską bezpieką?


Oczywiście. Współpraca jest prowadzona w prowokacyjnie otwarty sposób. W ciągu ostatnich pięciu lat wielokrotnie do polskich aresztów przyjeżdżali funkcjonariusze wietnamskiej UB, gdzie przetrzymywani są Wietnamczycy. Odbywają się tam przesłuchania, zupełnie bez możliwości kontroli tych rozmów. Między innymi w ten sposób pozyskuje się agentów. To dzieje się na polskim terytorium i na zaproszenie polskiej straży granicznej. To sygnał dla Wietnamczyków, że wobec nich nie działa prawo polskie, władzę nad nimi ma ambasada.

Co oznacza deportacja do Wietnamu?

Deportacje odbywają się na koszt państwa polskiego. Ambasada wskazuje potencjalnych niewygodnych ludzi, a Polska organizuje przelot. Dzieje się to szybko, włącznie z łamaniem prawa, bo na przykład każda osoba wyznaczona do deportacji ma prawo do jednego telefonu i często nie dopuszcza się ich do telefonu. Zdarzały się przypadki, że człowiek wprost z lotniska w Wietnamie trafiał do więzienia.
Częste są przypadki, że deportowani próbują po raz kolejny dostać się do Polski. To pokazuje ich determinację. Nie uciekają gdzie indziej.
I wrzucę jeszcze podobny mały fragment innego wywiadu udzielonego dla Krytyki Politycznej http://www.krytykapolityczna.pl/Wywiady/VanAnhPolskaniepomagaWietnamczykom/menuid-431.html

Wietnamczycy od 20 lat przyjeżdżają do Polski i bardzo wielu chce już tu zostać. Łagodniejsze przepisy w tej kwestii w niczym nie naruszyłyby interesów Polski, natomiast trwale wzbogaciłyby rzeczywistość kulturową.

Azyl polityczny to całkiem oddzielna sprawa. Azyl leży w gestii Ministra Spraw Zagranicznych, służy do sytuacji wyjątkowych i nie jest często wykorzystywany. Trzy inne formy ochrony osób zagrożonych prześladowaniem to: status uchodźcy, pobyt tolerowany oraz ochrona uzupełniająca. One pozostają w gestii MSWiA, pierwszą instancją jest tu Urząd do Spraw Cudzoziemców, drugą Rada do spraw Uchodźców.

Przykro mi to mówić, ale Wietnamczycy w Polsce nigdy nie uzyskują ochrony. W ciągu ostatnich 10 lat złożyli około 800 wniosków o status uchodźcy. Wszystkim odmówiono statusu uchodźcy, jak i innych form ochrony. Trzeba dodać, że takich wniosków Wietnamczycy składają mało, bo boją się o pozostawione w kraju rodziny. Poza tym, dobrze wiedzą, jakie są szanse na uzyskanie pomocy ze strony Polski. Wnioski o status uchodźcy składają ludzie naprawdę zdesperowani: bezpośrednio zagrożeni deportacją, już ujęci przez Staż Graniczną lub policję. Wnioski składają także osoby, które są przekonane, że dobrze udokumentowana historia prześladowań w Wietnamie wpłynie na decyzje urzędników. Niestety, nie wpływa.

Według niektórych danych w Polsce mieszka ponad 40 tysięcy Wietnamczyków. Jak Wietnamczycy radzą sobie z asymilacją w Polsce? Kto jest najbardziej narażony na dyskryminację?

Dane, dotyczące ilości Wietnamczyków w Polsce są bardzo niepewne, bardzo wiele osób nie ma dokumentów. Ja bym szacowała tę liczbę na około 30 tysięcy osób. Trzeba jednak zaznaczyć, że w pierwszej połowie lat 90-tych mieszkało w Polsce przeszło 60 tysięcy Wietnamczyków. W Polsce praktycznie nie można zalegalizować pobytu, pozostali tu więc ci, którzy swoją sytuację ustabilizowali w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, w bardziej sprzyjających warunkach oraz ci, którzy do kraju wrócić nie mogą lub odsiadują rok w areszcie. Zdarzają się zresztą osoby, których taki areszt dotknął niejeden raz. Wietnamczycy są wypychani do szarej strefy, Niektórym udało się zalegalizować swój pobyt, ale jest to mniejszość. Polska nie uznaje Wietnamczyków za uchodźców politycznych – w ciągu dziesięciu lat taki status uzyskały tylko trzy osoby na tysiąc wniosków.

Jakie trudności stwarza Unia Europejska?

O ile Unia Europejska podkreśla wciąż przywiązanie do praw człowieka i godności ludzkiej osoby, o tyle jest jednak, że Europa dość histeryczne podchodzi do zjawiska nielegalnej imigracji. Chodzi tu o atmosferę lęku przed wszelką nielegalną imigracją, tymczasem cały system emigracji z Wietnamu jest tak skonstruowany, że inaczej niż „legalnie” wyjechać na Zachód praktycznie nie można. Z Wietnamu wyjeżdża się z paszportem, uzyskanym za łapówkę w jednostce Milicji Ludowej, w zorganizowanych grupach jedzie się do Rosji. Tam paszport jest odbierany a człowiek, staje się po prostu niewolnikiem. Handel kobietami i dziećmi nie są procederem wyjątkowym. Większość emigrantów trafia bez dokumentów do Polski lub na Ukrainę i tam kierowana jest do pracy, noszącej wszelkie znamiona pracy przymusowej. Co prawda istnieje europejska konwencja o przeciwdziałaniu niewolnictwu, ale z przykrością stwierdzam, że nie jest realizowana. Powtarzam z naciskiem: Wietnamczycy wyjeżdżają z kraju przekonani, że do Polski przyjadą legalnie.
 

Cptkap

Well-Known Member
700
3 225
Z tego co mi udało się dotychczas zaobserwować to są to ciężko pracujący ludzie.
Nie są agresywni, nie przywożą ze sobą jakiejś zjebanej religii czy ideologii.
Jak są newsy o przestępczości z Wietnamcami to zazwyczaj są to przestępstwa bez ofiar, albo ten słynny raid antyterrorystów na Wietnamców grających w karty. Albo jakiś news, że restauracja była frontem do sprzedawania trawki. Nie słyszy się raczej że jakiś Wietnamczyk napadł/pobił/okradł kogoś itd.
A jak kupiłem za 50zł kurczaka bok bao to mi Wietnamczyk dał cole gratisowo.

Dla mnie mogą przyjeżdżać i się osiedlać.
 

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 697
7 104
Dlaczego Ruscy odbieraja paszport Wietnamczykom? Chodzi o jakies Ruskie mafie?

P.S. Nie wiedzialem, ze wciaz tak trudno uzyskac paszport w Wietnamie. W Chinach nie ma juz z tym problemow (wyrabiaja w tydzien albo 2, a w Polsce miesiac sie czeka.....)
 
OP
OP
alfacentauri

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172
Z tego co wyczytałem to odbiera wietnamska bezpieka.
W Polsce jest około 30 tys. Wietnamczyków, z tego ponad połowa nielegalnie. Komunistyczny reżim popiera emigrację zarobkową, bo czerpie z niej zyski – opowiada Robert Krzysztoń ze Stowarzyszenia Wolnego Słowa, ekspert do spraw Wietnamu. – W kraju totalitarnym, rządzonym przez armię, bezpiekę i partię zdobycie paszportu z zasady wiąże się z łapówką. Konieczny jest do tego pośrednik - ubek, który za 500 dolarów „załatwia” paszport i organizuje podróż do Moskwy. Tam emigrantom odbiera się paszporty pod pretekstem wystawienia polskiej wizy, potem w zorganizowanych grupach przerzuca się ich na Ukrainę, skąd nielegalnie wjeżdżają do nas. Żaden nie dostaje paszportu z powrotem, słyszy za to, że jego dług wobec wietnamskiej bezpieki wzrósł do 10-20 tys. dol. Oczywiście nie ma szans na spłatę zadłużenia. Wysokie odsetki gwarantują, że zostaje niewolnikiem wierzycieli i musi wykonywać najcięższe i najgorzej płatne prace, jak chociażby tragarz w Wólce – tłumaczy Krzysztoń.
http://biznes.onet.pl/wiadomosci/kraj/to-nie-mafia-to-wietnamscy-komunisci/e4yp3
Inna sprawa to to na ile to są wiarygodne newsy.
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 703
A to, to już czyste skurwysyństwo:
Czy istnieje współpraca pomiędzy polską policją, strażą graniczną i wietnamską bezpieką?

Oczywiście. Współpraca jest prowadzona w prowokacyjnie otwarty sposób. W ciągu ostatnich pięciu lat wielokrotnie do polskich aresztów przyjeżdżali funkcjonariusze wietnamskiej UB, gdzie przetrzymywani są Wietnamczycy. Odbywają się tam przesłuchania, zupełnie bez możliwości kontroli tych rozmów. Między innymi w ten sposób pozyskuje się agentów. To dzieje się na polskim terytorium i na zaproszenie polskiej straży granicznej. To sygnał dla Wietnamczyków, że wobec nich nie działa prawo polskie, władzę nad nimi ma ambasada.

Co oznacza deportacja do Wietnamu?

Deportacje odbywają się na koszt państwa polskiego. Ambasada wskazuje potencjalnych niewygodnych ludzi, a Polska organizuje przelot. Dzieje się to szybko, włącznie z łamaniem prawa, bo na przykład każda osoba wyznaczona do deportacji ma prawo do jednego telefonu i często nie dopuszcza się ich do telefonu. Zdarzały się przypadki, że człowiek wprost z lotniska w Wietnamie trafiał do więzienia.
Częste są przypadki, że deportowani próbują po raz kolejny dostać się do Polski. To pokazuje ich determinację. Nie uciekają gdzie indziej.
Nie wiedziałem, że nasze władze to takie jebane huje.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
Z tego co mi udało się dotychczas zaobserwować to są to ciężko pracujący ludzie.
Nie są agresywni, nie przywożą ze sobą jakiejś zjebanej religii czy ideologii.
Jak są newsy o przestępczości z Wietnamcami to zazwyczaj są to przestępstwa bez ofiar, albo ten słynny raid antyterrorystów na Wietnamców grających w karty. Albo jakiś news, że restauracja była frontem do sprzedawania trawki. Nie słyszy się raczej że jakiś Wietnamczyk napadł/pobił/okradł kogoś itd.
A jak kupiłem za 50zł kurczaka bok bao to mi Wietnamczyk dał cole gratisowo.Dla mnie mogą przyjeżdżać i się osiedlać.
Super, naprawdę fajny post, tym bardziej, że w troll-wątku, ale on nijak nie może się mieścić w dyskusji (która wyraźnie pije do "uchodźców" w ramach kontrastu) ze względu na to, że opisuje efekty zwykłej emigracji normalnych ludzi, otwierających tu biznesy, czy pracujących na etacie, a nie ODGÓRNIE STEROWANEGO exodusu socjaluchowatej HO-ŁO-TY. I tyle. Zestawianie tych małpiszonów - w kontekście ostatnich wydarzeń - z ludźmi pracującymi na swoje utrzymanie - nieważne czy to Arabowie, Syryjczycy lub jacykolwiek czarni, jest IMO zupełnie pozbawione sensu.

Uważam, że cały ten syf zorganizowano w określonym celu. USA zdołały zdestabilizować niemal cały Bliski Wschód, a teraz komuś marzy się wywołanie jeszcze większego syfu w Europie, tak jakby te skurwysyny z EP to było mało.
 
Ostatnia edycja:

libertarianin.tom

akapowy dogmatyk
2 697
7 104
Super, naprawdę fajny post, tym bardziej, że w troll-wątku, ale on nijak nie może się mieścić w dyskusji (która wyraźnie pije do "uchodźców") ze względu na to, że opisuje efekty zwykłej emigracji normalnych ludzi, otwierających tu biznesy, czy pracujących na etacie, a nie ODGÓRNIE STEROWANEGO exodusu socjaluchowatej HO-ŁO-TY. I tyle. Zestawianie tych małpiszonów, w kontekście ostatnich wydarzeń, z ludźmi pracującymi na swoje utrzymanie - nieważne czy to Arabowie, Syryjczycy czy czarni, jest IMO zupełnie pozbawione sensu.

Uważam, że cały ten syf zorganizowano w określonym celu. USA zdołały zdestabilizować niemal cały Bliski Wschód, a teraz komuś marzy się wywołanie syfu w Europie, tak jakby te skurwysyny z EP to było mało.

Po prostu pokazuje to jaka chujnia jest panstwo Polskie. Wietnamczycy chca tu pracowac, Polacy dobrze sie z nimi dogaduja, a mimo wszystko zjeby z rzadu nie chca im dac azylu/stalego pobytu. Natomiast Arabowie nie chca tu przyjezdzac...a sie ich zmusi i jeszcze na koszt podatnika nakarmi i odzieje. Albo rzadzacy to idioci, albo taki jest wlasnie plan. Stawiam na to drugie.
 
U

ultimate

Guest
Łotwa też się barykaduje. Przed Wietnamczykami
Ale Łotwa jest dla Wietnamczyków tylko krajem tranzytowym - tłumaczy Cao Viet Nguyen. Większość chce jechać dalej, do Polski albo do Niemiec, bo istnieją tam duże skupiska Wietnamczyków. - Imigranci pochodzą głównie ze wsi. By zapłacić przemytnikom, oddali pod zastaw swoje domy, pobrali kredyty - dodaje Nguyen.
http://wiadomosci.onet.pl/lotwa-tez-sie-barykaduje-przed-wietnamczykami/dee7ht
Wietnamczycy traktuja nas z szacunkiem. Są przychylnie nastwieni do Polaków. Dlaczego Polska prowadzi wobec Wietnamczyków restrykcyjną politykę wizową?Tego nie rozumiem.
 

tolep

five miles out
8 556
15 443
Albo rzadzacy to idioci, albo taki jest wlasnie plan. Stawiam na to drugie.

Ja na trzecie: zapewne stosunek Wietnamczyków do biurokracji i polityków - i vice versa - nie jest wystarczająco ciepły i stąd sprawa nie przebija się do głównego nurtu polityki. Żeby sprawa jakiejś grupy się przebiła, muszą zaistnieć silne interesy grupowe, a grupa musi pozyskać sojuszników którym ten interes zacznie się opłacać.

por. https://libertarianizm.net/threads/teoria-wyboru-publicznego.6072/

Przy okazji - ciocia en:Wiki ma bardzo fajnie opracowaną kwestię wizową w obie strony.
https://en.wikipedia.org/wiki/Category:Visa_requirements_by_nationality
https://en.wikipedia.org/wiki/Category:Visa_policy_by_country
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 187
Coś podobnego w temacie:

Polska znalazła się na międzynarodowej liście krajów, które wykorzystują niewolniczą pracę poddanych Kim Dzong Una.

Takie wnioski płyną z raportu Europejskiego Sojuszu na Rzecz Praw Człowieka w Korei Północnej (EAHRNK). Potwierdza on doniesienia o niewolniczej pracy w stoczniach i sadach, które opisywaliśmy w „Newsweeku” w 2013 roku. Zdaniem ekspertów EAHRNK, polskie i maltańskie firmy chętnie zatrudniają Koreańczyków, których do pracy za granicą wysyła Kim Dzong Un. I to właśnie dyktator czerpie największe korzyści z „wypożyczania” ludzi.

Według raportu, w Europie pracować może około tysiąca Koreańczyków, z czego 800 osób trafiło do polskich stoczni i sadów. Jak zaznaczają eksperci EAHRNK, warunki ich pracy są znacznie gorsze niż w przypadku pracowników innej narodowości, co pozwala firmom zaoszczędzić setki milionów złotych.

Azjatyccy stoczniowcy
Polska i Malta są jedynymi państwami w Europie, których rządy nie postawiły szlabanu na „wypożyczanie” Koreańczyków. Nad Wisłą pracują oni przy zbieraniu warzyw i owoców, w prywatnych chlewniach rolników w stoczni.

Afera sięga dekady wstecz. Prokuratura oraz inspekcja pracy bezradnie rozkładały ręce w głośnej sprawie Stoczni Gdańskiej z 2006 roku, gdzie dziennikarze „Gazety Wyborczej” wytropili ponad 20 koreańskich spawaczy. Twierdzili oni, że pracują po kilkanaście godzin, w niedziele i święta, żyją w nieludzkich warunkach, a świat oglądają tylko z busa przywożącego ich do stoczni.

Jak wynika z raportu EAHRNK, od czasu afery w stoczni praktycznie nic się nie zmieniło.

Jak pisaliśmy w „Newsweeku”, w 2013 r. pośrednikiem, który dostarczał taniej siły roboczej do sadów, była koreańska korporacja Pyongyang Horticulture Bureau, a do stoczni - Pyongyang General Construction oraz Rungrado General Trading Corporation. To przedstawiciele tych firm zawierali umowy w imieniu zatrudnianych i reżimu Kim Dzong Una. Pracownicy dostawali na rękę kilkadziesiąt złotych miesięcznie, a resztę pieniędzy wędrowała do pośredników i Kim Dzong Una, który wciąż czerpie największe profity z transakcji. Zarobione pieniądze w Polsce idą choćby na dobra luksusowe dyktatora i zbrojenia jądrowe.

Z kolei na Maltę Koreańczycy trafiają za pośrednictwem firmy Valletta, której znaczna część kapitału należy do Chińczyków. Od marca 2013 roku maltański rząd wydał 93 wizy obywatelom państwa Kim Dzong Una. Rodzinę Kimów z tym europejskim państwem łączy jednak coś więcej niż interesy. W latach 70., gdy Malta była jeszcze brytyjską kolonią, Kim Dzing Il – ojciec młodego przywódcy – studiował na wyspie język angielski.

Korea na eksport
Poza Europą z desperacji Koreańczyków korzysta Katar, który przygotowuje się do Mundialu 2022. Według EAHRNK na sukces gospodarza Mistrzostw pracuje ok. 1800 poddanych dyktatora. 50-tysięczna diaspora z Korei Północnej rozprzestrzeniła się ponadto w państwach azjatyckich i na Bliskim Wschodzie.

Koreańczycy z Północy są atrakcyjnymi pracownikami dla korporacji, bo są tani w utrzymaniu i nie mają wielkich oczekiwań. Nie mają ponadto zapewnionej opieki zdrowotnej i pomocy prawnej. Umowy nie są zwykle zawierane indywidualnie z zatrudnionym, a pensje są przelewane bezpośrednio na konta rządowe reżimu w Azji.

Czy doświadczenie w pracy za granicą przynosi korzyści Koreańczykom? Zdaniem EAHRNK – niekoniecznie. Reżim nie ceni wysoko obywateli, którzy wracają z zarobkowej „emigracji”, nie płaci im też lepszych pensji. Sami Koreańczycy niewiele korzystają też na podróżach za granicę: przez nieznajomość języków obcych nie poszerzają horyzontów, są wyalienowani, a ich tragiczne warunki pracy niewiele różnią się od tych, które oferuje im Kim Dzong Un. Trudno mówić więc o okazji do poznania „lepszego świata”.

 
D

Deleted member 6852

Guest
Cegiełka od wietnamskiej społeczności
Społeczność wietnamska od samego początku trwania stanu epidemicznego w Polsce solidaryzuje się z medykami, którzy są na pierwszej linii ognia w walce z koronawirusem. Organizuje zbiórki pieniędzy na zakup środków ochronnych, a także - wykorzystując prowadzone przez siebie lokale gastronomiczne - przygotowują posiłki dla lekarzy i pielęgniarek. - W ten sposób chcemy wyrazić wdzięczność dla lekarzy i całej służby zdrowia. Czuję, że możemy w ten sposób dołożyć naszą małą cegiełkę w tę walkę – mówiła na antenie TVN 24 Lilly Tran, która wraz z mężem prowadzi restaurację w Łodzi.


Chylę przed nimi czoła.
Macie znajomych Azjatów? Ja nie mam, ale odczuwam wobec nich sympatie
 
Do góry Bottom