D
Deleted member 427
Guest
Obok "asymetrii informacyjnej" [link] najczęściej przywoływany argument za koniecznością interwencji na rynku (napisy pl):
Obok "asymetrii informacyjnej" [link] najczęściej przywoływany argument za koniecznością interwencji na rynku (napisy pl):
Zostawianie śmieci w parkach, kłusownictwo, wycinanie lasów to wszystko wina własności publicznej bądź braku własności (na jedno wychodzi).
nie ma co wychodzić z naiwnego założenia, że stan przyrody w akapie uległby poprawie
just one word - RADOMZanim wątek ostatecznie zejdzie na #takbedziewakapie - mam pytanie: znacie jakieś przykłady "tragedii wspólnego pastwiska"?
Zimbabwe było ostatnim bastionem nosorożców, jednakże ich populacja w skali kraju zmniejszyła się z około 20 000 w latach sześćdziesiątych do 1 750 w roku 1989, a do 330 w 1993. Prawdziwa tragedia „wspólnego pastwiska”. Pomimo wysiłków mających na celu zapobieżenie nielegalnym polowaniom, włączając zasadę „strzelaj, aby zabić” w dolinie Zambezi Valley, która była jedną z ostatnich ostoi nosorożców, liczba tych zwierząt nadal się zmniejszała. Wtedy rząd zwrócił się do sektora prywatnego, jako ostatniej deski ratunku. Ta okazała się wielkim sukcesem. Nosorożce przeniesione na tereny rezerwatów oraz rancz pojedynczych właścicieli rozmnożyły się. Dwa rezerwaty noszą nazwę Savé Valley i Bubiana. Każdy z nich zaczynał od około 35 nosorożców, a ta liczba do 1999 r. wzrosła do 100. Mniejszy z rezerwatów, nazwany Chiredzi River, miał na początku około 10 nosorożców, po czym liczba ich wzrosła do ok. 20. Savé i Bubiana odniosły wielki sukces i odnotowały tempo wzrostu w wysokości 15%. Był to największy wzrost kiedykolwiek odnotowany w odniesieniu do nosorożców, a także znacznie wyższy niż dziesięcioprocentowy wzrost, który był uważany jako maksimum możliwości. W sumie około 75% wszystkich czarnych nosorożców w Zimbabwe żyło po reformie na ziemiach prywatnych.
Ale nie wyobrażam sobie prywatyzacji powietrza, oceanów, rzek itd. Chodzi oczywiście o problem z zanieczyszczaniem środowiska. Szczerze mówiąc, nikt do tej pory mnie jakoś nie przekonał do rynkowych rozwiązań (a może za mało o tym czytałem)
A musi mieć tyle parków narodowych? Chociaż jako zamordysta zostawiłbym kilka tych parków, a z resztą dałbym całkowicie we władanie niewidzialnej ręki rynku.No ale zamiast parku narodowego pewnie bardziej opłaca się mieć w tym samym miejscu osiedle pod wynajem...
Można wyjść z założenia, że wszystko będzie lepiej zarządzane (...)
(...) i dla ekologów to też powinna być dobra wiadomość - jeżeli będą chętni to zawsze znajdzie się skrawek natury. Nawet można samemu mieć puszczę z dzikimi zwierzętami.
Im więcej zwierząt zostanie wybitych tym bardziej będzie się opłacało założyć hodowle (...)
No właśnie. Jeśli wymierający gatunek będzie mało widowiskowy czy oryginalny, to ZOO raczej nie będzie o niego zabiegać.(...) (ponad to, ktoś musi te zwierzęta chcieć).
Mówimy o hipotetycznej poprawie stanu PRZYRODY na którą składa się flora, fauna oraz wzajemne powiązania między nimi. Tu chodzi o cały ekosystem. Obrońcy Rospudy bronili nie tylko samych gatunków ją zamieszkujących, ale całego środowiska doliny.Obecnie, chociaż państwa wydają naprawdę grube pieniądze podatników na ochronę przyrody, giną gatunki i szleje kłusownictwo. Widział ktoś problem wymarcia zwierząt w ZOO?
Jeżeli bardziej będzie się opłacało założyć galerię handlową od parku to znaczy tylko to, że ludzie wolą pójść do galerii niż lasu. Czyli ludzie będą szczęśliwsi, co tu jest trudnego do zrozumienia? Duże zyski właściciela = duża satysfakcja konsumentów.
Jak zieloni nie mają kapitału to ich problem. To co mamy zależy od naszej siły nabywczej. Dziecko w afryce może bardzo pożądać x-boxa i co? Nie kupi go bo nie ma pieniędzy. Rynek zaspokaja potrzeby na które nas stać.
A taki zielony może wziąć kredyt czy zmówić się z innymi psycholami aby kupili na spółę kawałek puszczy.
Jak wyginie gatunek, którego nikt nie chciał jak pchła (choć wątpliwe czy da się je wybić całkowicie) to widocznie nikt z tego powodu nie będzie płakać. Nie ma na rynku figurek Khethuza i nikt z tego powodu nie płaczę więc nie wiem po co ma być las którego nikt nie chce?
Takie gadanie dobrze dla właścicieli ale źle dla ludzi śmierdzi lewactwem.
Jeżeli bardziej opłaca piec chleb niż bułki to znaczy, że ludzie preferują chleb a produkcja bułek byłaby dla nich gorsza. Jaką różnice widzisz w lasach i galeriach handlowych?
Jest jeszcze jeden argument mianowicie, w przyszłości można potrafić wykorzystać właściwości zwierząt i np. może się okazać, że niechciane przez nikogo pchły mogły stworzyć lek na raka. Ale tutaj znowu wchodzi rynek. Osoba, która zdaje sobie z tego sprawę może traktować to jako inwestycję. Koszty hodowli zwykle są niewielkie a ew. korzyści mogą być bardzo duże, jeżeli wszyscy inni w swojej okolicy pozbyli się ich.
Przecież nie twierdzę, że las to dobro większe/mniejsze niż osiedle. Po prostu nie ma co wychodzić z naiwnego założenia, że stan przyrody w akapie uległby poprawie. Są przedsięwzięcia bardziej opłacalne niż turystyka/rekreacja czy nawet prowadzenie tartaku.