Seasteading Institute

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 148
5 106
Uwierzę gdy zobaczę. Tu jest Polska, urzędnik zobaczy jedną rzecz odbiegającą od szablonu i zrobi wszystko, żeby przypadkiem nie zatwierdzić czegoś z czego musiałby się tłumaczyć albo samodzielnie pomyśleć. Jeszcze niech ktoś się w tym utopi to kaplica, premier osobiście będzie paradował przed kamerami z rozporządzeniem przeciwko takim łodziom.
 
OP
OP
Avx

Avx

Active Member
831
186
Urzędas nie ma prawa zatwierdzać niczego, co podlega pod kompetencje innego rządu - w tym przypadku jakiejś Liberii czy Mongolii.
 

Rattlesnake

Don't tread on me
Członek Załogi
3 591
1 502
Wie ktoś jaki jest status statku bez bandery (nie posiadającego żadnej przynależności państwowej)?
 
S

stormtrooper

Guest
Maciej Dudek napisał:
Wie ktoś jaki jest status statku bez bandery (nie posiadającego żadnej przynależności państwowej)?

Przynależność państwowa stanowi podstawę poddania statku określonej władzy i prawu, oznacza to, że statek bez bandery na morzu pełnym może być rewidowany w każdym momencie (art 110 Konwencji o Prawie Morza z Montego Bay), nie korzysta z prawa nieszkodliwego przepływu przez morze terytorialne innych państw (art. 17 KoPM, tzn. w uproszczeniu, że nie może płynąć przez morze terytorialne zarówno do portów innych państw jak i tylko przepływ przez morze); zasadniczo jako statek (nie chodzi mi o ludzi na nich się znajdujących - tutaj prawo humanitarne itd.) nie podlega ochronie prawa międzynarodowego - każde państwo w zakresie własnych terytoriów (pod całkowitą suwerennością i tych, gdzie ma tylko pojedyncze prawa - morze wewnętrzne, terytorialne, wyłączna strefa ekonomiczna i szelf kontynentalny) i wobec jego obywateli (i jeśli jest podejrzenie popełnionych czynów przez cudzoziemców wobec jego obywateli) może wykonywać wobec niego jurysdykcję zarówno karną jak i cywilną.
 
OP
OP
Avx

Avx

Active Member
831
186
Cytat z: http://concretesubmarine.com/

If you are an investor and think that some of the ideas and projects lined out on this site can create a tremendous return of investment in a short time line - i agree with this. At the moment we are open to take in financing and technical partners.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 980
15 141
"Jeśli uważasz, że danie mi kaski to dobry pomysł, to się z tym zgadzam. Jestem otwarty na propozycje." :)
 
OP
OP
Avx

Avx

Active Member
831
186
Cóż, ja czytałem sporo tego kolesia na forum Seasteading Institute, i generalnie wydaje się być wiarygodnym, szczerym wizjonerem i - co ważniejsze - profesjonalnym inżynierem... Kilka konstrukcji już zaprezentował - są zdjęcia, filmy, opisy techniczne...

Myślę, że pod warunkiem stosownego udziału w zyskach z tych jego łodzi podwodnych; w rzeczy samej, danie mu kasy może być bardzo dobrą ideą inwestycyjną. Nie przeczę - ryzykowną, dlatego też nikt tego jeszcze nie zrobił. Ale też, w razie powodzenia, mogącą dać astronomiczne zyski.

Podwodny jachting to cały pionierski sektor...
 

MaxStirner

Well-Known Member
2 729
4 693
Ciekawe.. Cholernie marzy mi sie ujrzenie w praktyce chociaz jednego przykladu wcielania w zycie tego o czym tyle sie gada gada i gada ale efektów nie widac. Nie licze nawet absolutnie na to ze kiedys móglbym tam mieszkac ale chcialbym dozyc chwili w której zobacze coś więcej niż koncepcję. Póki nie ujrzę - nie uwierzę ale dzięki za linka. Jest nadzieja że coś sie posuwa do przodu.
 

Ślepy

neosarmata
75
41
Taki lekki oftop, ale nie wiem czy jest sens zakładać do tego osobny wątek. Mianowicie, jak wyobrażacie sobie prawo morskie w globalnym akapie? Jasne, że na własnej łajbie/platformie/łodzi podwodnej jestem jedynowładcą, ale jak wyglądałaby kwestia własności samych mórz? Pełna prywatyzacja z jednej strony wymusiłaby niesamowitą czystość wody na całym świecie, z drugiej np. czy miałbym prawo do zaminowania swojej części morza? Wyobraźmy sobie jacht zniesiony przez sztorm na moje morze i moje miny :).
 

Lancaster

Kapłan Pustki
1 148
1 113
Taki lekki oftop, ale nie wiem czy jest sens zakładać do tego osobny wątek. Mianowicie, jak wyobrażacie sobie prawo morskie w globalnym akapie? Jasne, że na własnej łajbie/platformie/łodzi podwodnej jestem jedynowładcą, ale jak wyglądałaby kwestia własności samych mórz? Pełna prywatyzacja z jednej strony wymusiłaby niesamowitą czystość wody na całym świecie, z drugiej np. czy miałbym prawo do zaminowania swojej części morza? Wyobraźmy sobie jacht zniesiony przez sztorm na moje morze i moje miny :).

Nie wiem. Ja wyobrażam to sobie jak kolonizację jakiejś planety. Kto pierwszy otoczy i zagospodaruje teren, stanie się jego właścicielem.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Wody nie da się sprywatyzować, podzielić na działki, itp. choćby z tej prostej przyczyny, że płynie. IMHO zajmować można byłoby dno morskie, co i tak nie powinno stać na przeszkodzie swobodnemu przepływaniu nad nim, chyba, że wzniesionoby zakotwiczoną budowlę wystającą nad powierzchnię (platformę czy coś) .
 
D

Deleted member 427

Guest
Wody nie da się sprywatyzować, podzielić na działki, itp.

Dlatego jak chcesz być właścicielem kawałka oceanu, to usyp sobie atol. Np. taki:

ATOL.jpg
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
Szalony projekt libertariańskiej pływającej wyspy w Polinezji Francuskiej
Bertille Bayart
18 czerwca 2018 | 15:00

Kalifornijska firma ożywia utopię. W ramach projektu pilotażowego firma Blue Frontiers zamierza wypuścić na polinezyjskie wody pierwszą pływającą wyspę. Przedsięwzięcie nieco szalone, kierowane podwójnym zamysłem, bo będące zarówno wyzwaniem naukowym, jak i próbą przewartościowania umowy społecznej.

Dla ludzi obdarzonych duszą pioniera lub odkrywcy nasze czasy są źródłem frustracji. Ziemski glob odsłonił wszystkie swoje tajemnice. Nie ma już światów do odkrycia, ziem do podbicia, miejsc, w których można by zatknąć flagę. Dlatego są tacy, którzy spoglądają w górę, ku przestrzeni kosmicznej, jak Elon Musk, chcący zakładać kolonie na Marsie. Inni nowy cel widzą w oceanach. Czy XXI w. upłynie pod znakiem tworzenia nowych Atlantyd, by unosiły się na wodach międzynarodowych? Taka właśnie utopia przyświeca kalifornijskiej organizacji o inspiracjach libertariańskich Seasteading Institute, która zamierza wykorzystać „pływające wyspy do przemyślenia na nowo podstaw cywilizacji”.

Projekt szalony? Tak. Ale posuwający się do przodu. Blue Frontiers, firma założona przez Seasteading Institute, kładzie fundamenty pod swoje pierwsze miasto… na francuskich wodach terytorialnych. Będzie to 119., tym razem sztuczna i pływająca, wyspa archipelagów Polinezji Francuskiej. Połączona z lądem pilotażowa platforma o powierzchni boiska piłkarskiego (7,5 tys. m kw.) pomieści ok. 200-300 osób, w jednej czwartej Polinezyjczyków, członków społeczności Seasteaders, mieszkańców stałych lub czasowych, przedsiębiorców i naukowców.

Na początku 2017 r. Blue Frontiers i prezydent Polinezji Francuskiej Édouard Fritch podpisali w San Francisco protokół układowy. Nie zawiera on wprawdzie żadnych klauzul wiążących, niemniej przypieczętowuje wzajemną obietnicę współpracy na rzecz urzeczywistnienia tej utopii. Polinezja, jak każdy inny kraj, próbuje przyciągnąć do siebie – w tym przypadku na swoje wody – przedsiębiorców napędzających działalność gospodarczą i rozwój. Ten łańcuch rajskich wysp i atoli nie pozostaje też obojętny na wysuwane przez Blue Frontiers argumenty naukowe – firma postrzega swój projekt pływających wysp jako rozwiązanie problemu podnoszenia się poziomu wód, który do roku 2050 grozi zalaniem lub zanieczyszczeniem wodonośnych warstw gruntu jednej trzeciej atoli.

Obawy mieszkańców i rybaków

Utopia nie wyklucza realizmu. Testowanie rozwiązań, które kiedyś wywiodą ich na sam środek oceanu, Seasteaders rozpoczynają w małej skali. Wybór wód polinezyjskich jako „obszaru goszczącego” wynikał z przesłanek nader pragmatycznych: nie ma tu huraganów, nie ma piratów… a jest za to szerokopasmowy internet! Firma szuka przestronnej laguny, z niewielkim ruchem morskim, o głębokości co najmniej 25 m, tak aby platforma nie zakłócała podwodnego życia.
 

pawel-l

Ⓐ hultaj
1 912
7 920
– Nie znamy jeszcze lokalizacji, którą mógłby nam zaoferować polinezyjski rząd – wyjaśnia jeden z pięciu założycieli Blue Frontiers Marc Collins, były minister turystyki w polinezyjskim gabinecie rządowym i przedsiębiorca z Doliny Krzemowej.

Pierwsze laguny znaleziono w archipelagu Wysp na Wietrze, głównie na Tahiti. Docelowo projekt powinien migrować nieco dalej na wschód w kierunku Tuamotu.

– Koniec końców naszą ambicją jest być daleko od wszystkiego – uśmiecha się Marc Collins.


Między opracowaniem początkowych planów a ostateczną decyzją w kwestii lokalizacji, która powinna zostać ogłoszona w najbliższych tygodniach, w Polinezji odbyły się wybory. Wygrała je partia prezydenta Fritcha. Podczas kampanii wyborczej doszło jednak do nagłośnienia polemiki wokół projektu Blue Frontiers, który zaniepokoił niektórych mieszkańców i rybaków.

– Mimo wszystko projekt wzbudził zainteresowanie innych społeczności. Dało to przynajmniej sposobność do wyłożenia wszystkich racji – twierdzi Marc Collins.

Projekt pilotażowy ma charakter głównie naukowy. Instalacja, którą zaprojektowali znający się na konstrukcjach offshore architekci holenderscy, ma być samowystarczalna energetycznie, samodzielnie gospodarować obiegiem wody, a zarazem służyć jako przyczółek i zapowiedź większych ośrodków badań naukowych w przyszłości. Firma Blue Frontiers opublikowała film, w którym nawiązuje do apelu prezydenta Emmanuela Macrona skierowanego do naukowców i klimatologów zawiedzionych zmianą stanowiska Donalda Trumpa w sprawie porozumienia paryskiego. „Zgłaszamy się, Panie Prezydencie!” – odpowiadają. Zawiązano partnerstwo z projektem amerykańskiego uniwersytetu w Berkeley, który ma stację badawczą na wyspie Moorea.

Projekt polityczny
Ale utopia seasteadingu nie polega tylko na tym. Ma też charakter polityczny. W projekcie pływających wysp pobrzmiewa echo pragnień kapitana Nemo z powieści Juliusza Verne’a, który na autarchicznym „Nautilusie” chciał żyć z dala od ludzkości. Jest w nim też dużo z marzeńJohna Galta – bohatera powieści „Atlas zbuntowany”, napisanej w 1957 r. przez muzę libertarian Ayn Rand – założyciela przemyślnego elitarnego miasta, które nie było „ani państwem, ani społeczeństwem, a jedynie stowarzyszeniem ludzi, którzy złączyli się z własnej woli i we własnym interesie”. W odróżnieniu od Galta Sea-steaders nie chcą ogłaszać strajku wobec świata, choć rzeczywiście kontestują zastany system polityczny.


„Nadmiar scentralizowanej władzy rodzi nieefektywne biurokracje i separuje naród od przedstawicieli, którzy powinni mu służyć – stwierdza Blue Frontiers na marginesie opisu swojej wizji. – Rządy stracą monopol na przestrzeń, w której żyją obywatele i w której prowadzą swoją działalność przedsiębiorcy. Będą musiały wejść w rolę dostawców usług i konkurować ze sobą w celu przyciągnięcia obywateli i biznesu”.

Ta koncepcja tkwi w genach Blue Frontiers, firmie będącej przedłużeniem Seasteading Institute, finansowanej po części przez Petera Thiela, kontrowersyjną postać z Doliny Krzemowej, o nieprzejednanych przekonaniach libertariańskich. Ten współzałożyciel PayPala „nie zainwestował w Blue Frontiers ani dolara, choć jest fanem firmy”, zapewnia jednak Marc Collins. W gronie jej założycieli jest Patri Friedman, wnuk Miltona (ekonomisty) i syn Dawida (autora książki „Machineries of Freedom”), czyli człowiek karmiony ideami ultraliberalizmu od kołyski. Skuszony nazwiskiem „Friedman” Gaspard Koenig, młody francuski filozof, czołowa figura liberalizmu we Francji, „z szaloną radością” dołączył do zespołu Blue Frontiers, obejmując funkcję „specjalnego doradcy ds. zarządzania”. Projekt pływającej wyspy pozwala mu zająć się kwestiami praktycznymi.

– Pasjonuje mnie myślenie o sposobie sprawowania rządów i podejmowaniu decyzji, umowie społecznej i regułach imigracji oraz byciu w samym sercu libertariańskiego ekosystemu! – mówi. – To wolna i pozytywna utopia na miarę naszych czasów.

Blue Frontiers chce dać technologiczne odpowiedzi na pytania dotyczące materii politycznej. Aby zaspokoić wolę życia w formule dobrowolnego obywatelstwa sankcjonowanego umową, projektowane przez firmę pływające wyspy mają być docelowo strukturami modularnymi, dostosowanymi do nowoczesnych form plemienności. Gdy państwa narodowe zaludnią oceny, każdy będzie mógł odcumować się od jednego i przybić wraz z własnym domem do innego.

Dolina Krzemowa oferuje rozwiązania potrzebne do wcielenia w czyn idei płynnej demokracji. W różnego rodzaju instytucjach testowana jest technologia blockchain, w ramach której każdy uczestnik staje się gwarantem systemu obsługi transakcji bez pośrednictwa i bez centralnego zarządu. Jego kamieniem węgielnym jest projekt Blue Frontiers. Przyszła wspólnota będzie oczywiście miała swoją kryptowalutę o nazwie varyon. Rozpoczęto już akcję zbierania funduszy. Cel: zgromadzić nie mniej niż ok. 1,5 mln euro na sfinansowanie pierwszych operacyjnych faz projektu. Podpisana też została pierwsza umowa partnerstwa. Koncern turystyczny Grey Holdings, mający pozycję lidera w tej strefie geograficznej, zgodzi się na dokonywanie płatności w varyonach.

Użyczenie skrawka laguny
– Ten projekt działa jak test Rorschacha – uśmiecha się Collins. – Jedni widzą w nim platformę badań naukowych, inni rodzące się libertariańskie państwo, a jeszcze inni kaprys miliarderów.

Jeżeli Polinezja pójdzie do końca ścieżką stworzoną rok temu, jest szansa, że ten niezidentyfikowany obiekt pływający ujrzy światło dzienne w 2022 r. Niemniej od podpisania porozumienia do faktycznego użyczenia skrawka laguny droga jest jeszcze daleka. Być może wyspa mogłaby się zadowolić dość przecież banalnym statusem zbliżonym do strefy wolnego handlu? Z bardzo elastycznych ram prawnych korzysta już pływający po wodach Polinezji niewielki liniowiec parowy „Paul Gauguin”.

Blue Frontiers, firma zarejestrowana w Singapurze, wspomina o utworzeniu seazone – „specjalnej strefy ekonomicznej administrowanej w ramach dalece autonomicznego systemu zarządzania”. Pomysłodawcy projektu muszą uzyskać pozwolenie na zajmowanie przestrzeni publicznej. W pełni adekwatnych do tego regulacji zdaje się nie zawierać ani prawo morskie, ani prawo własności gruntów. Być może trzeba będzie stworzyć indywidualny status prawny ad hoc, coś w rodzaju polinezyjskiej bandery dla jednostek infrastruktury pływającej.

By zwiększyć atrakcyjność wyspy Sea- steaders zamierzają zawiesić niektóre przepisy podatkowe, celne, pracownicze i zasady przyjmowania imigrantów. Chcą też przyznać swojej organizacji maksymalne uprawnienia do władania platformą. Republika Francuska ma projekt na oku, bo z jednej strony zakłada realizację naukowych marzeń i aktywność gospodarczą, ale z drugiej nawołuje do skrajnego sabotowania rządów i zasad demokratycznej reprezentacji. W obecnym kształcie projekt „podlega kompetencji władz Polinezji Francuskiej na mocy ustawy organicznej z 27 lutego 2004 r. o statusie autonomii” – uściśla urzędujący na miejscu Wysoki Komisariat Republiki. Ze źródeł zbliżonych do administracji publicznej wiadomo, że nie przedłożono do rozpatrzenia żadnej dokumentacji, która opisywałaby projekt w sposób całościowy i spójny. A w Pałacu Elizejskim przypomina się zasadę: „Prawa Republiki stosuje się na całym jej terytorium”.
http://wyborcza.pl/wiecejswiata/7,1...tarianskiej-plywajacej-wyspy-w-polinezji.html
 
Do góry Bottom