Rozbita świetlówka, czyli dlaczego kiedys pęknę i zacznę odjebkę z potomstwem

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
O ile wiem, rozbicie termometru i żarówki to dwie różne rzeczy. W termometrze rtęć jest w stanie ciekłym, podczas gdy w żarówce są to opary. Żarówka jest ponoć nieporównywalnie niebezpieczniejsza.
 

pampalini

krzewiciel słuszności, Rousseaufob
Członek Załogi
3 585
6 850
ale rtęć z termometru też paruje, a jest jej wielokrotnie więcej.
O ile wiem - jeśli nie dotkniesz paluchami, nie paruje tak bardzo. Dopiero kontakt z ciałem o temp. 36,6 katalizuje proces. Ale nie wiem, gdzieś tak czytałem, spierać się nie będę.
 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Prawdopodobieństwo wystąpienia jakichkolwiek skutków zdrowotnych po rozbiciu świetlówki jest minimalne. Skutki narażenia ciała ludzkiego na śladową ilość rtęci zawartą w świetlówce energooszczędnej można określić jako niemożliwe do zmierzenia. Istotne zagrożenie dla zdrowia mogłoby wyniknąć tylko w sytuacji rozbijania kilku świetlówek dziennie i narażenia na działanie całej ilości rtęci w nich zawartej. Jedna świetlówka energooszczędna zawiera poniżej 5 mg rtęci. Dla porównania, w zależności od wielkości, zwykły termometr zawiera od 500 do 3000 miligramów rtęci. To tyle, ile w 100 świetlówkach.
 

Att

Manarchista
286
495
Wyborcza na temat świetlówek.

Wkręceni w żarówkowy absurd. "Świetlówki nigdy w życiu nie wpuszczę do domu!"
Max Suski
23.02.2015 16:00
Zmuszanie ludzi, by mieszkali we wnętrzach oświetlonych trupiobladą poświatą? To jest zamach na podstawowy komfort życia. To trochę tak, jakby zabronić otwierania okien i zarządzić oddychanie wyłącznie powietrzem z klimatyzacji (oczywiście odpowiednio znormalizowanym, zgodnie z unijnymi przepisami)

Niedawno przeczytałem na Facebooku znamienny wpis jednego mocno zorientowanego ekologicznie znajomego. Kilka dni temu triumfalnie obwieścił, że zakończył w mieszkaniu wymianę świetlówek na żarówki LED (przepaliła mu się ostatnia świetlówka - a żarówek tradycyjnych od dawna nie miał). Komentujący wpis prześcigali się w zapewnieniach: "ja już wszystkie wymieniłem", "u mnie jeszcze trzy świetlówki" itd.

Najciekawsze było poniżej, znajomy napisał tak: "LED-y lepsze, bo nie mrugają. Od świetlówek po pewnym czasie bolały mnie oczy".

Nie wierzyłem własnym oczom! Facet widział, że świetlówki mu szkodzą, ale od lat świadomie skazywał na dyskomfort siebie, żonę i dwójkę małych dzieci. Bo tak jest ekologicznie.

Ktoś tu kręci lody

W żarówkowej dyskusji nie chodzi mi o to, czy za globalne ocieplenie odpowiada człowiek i emitowany przezeń dwutlenek węgla. Nie znam się na tym, nie czuję się na siłach, by zabierać głos. Pamiętam z dzieciństwa długie, śnieżne zimy; przedwiośnia i spokojne, nie tak upalne lata jak dziś. W zmianach klimatu coś bez wątpienia jest na rzeczy.

Ale z drugiej strony, żeby nabrać podejrzeń, że ktoś próbuje ukręcić na antyżarówkowej akcji własne lody, wystarczy spojrzeć na liczby. Jak wiadomo, kłamstwa dzielą się na małe, duże i statystykę. Teoretycznie od września 2012 roku w krajach UE nie można produkować ani sprzedawać tradycyjnych żarówek. Zakaz ten we wszystkich dziennikach telewizyjnych był entuzjastycznie komentowany przez różnych "działaczy ekologicznych" koniecznością ograniczenia zużycia energii, a co za tym idzie, emisji gazów cieplarnianych do atmosfery. Ale czy ktokolwiek wie, o ile miała spaść emisja tychże gazów?

Dane te są podawane bardzo sprytnie. Np. w przypadku Wielkiej Brytanii mówi się o dwóch-trzech milionach ton. Miliony - brzmi nieźle. Ale ile to jest dwa miliony ton w stosunku do całej emisji CO2 w tym kraju? Otóż mniej niż pół procenta. Tak, mniej niż pół procenta. W bardziej brudnych krajach (np. w Polsce czy w Chinach) wskaźnik byłby jeszcze niższy. I to przy założeniu, że żarówki na świetlówki posłusznie wymienią sobie wszystkie gospodarstwa domowe. Czyli dla ułamków procenta złudnej ochrony planety zmienia się przyzwyczajenia dziesiątek milionów ludzi.

Nikt nie wspomina o stratach spowodowanych przez zanieczyszczenie środowiska, o kosztach skomplikowanej utylizacji świetlówek.

Zostaliśmy wkręceni w żarówkowy absurd

Wygląda na to, że tkwimy w kompletnym wariactwie. Ludzie chcący żyć w zgodzie z przyrodą i własnym sumieniem, jeżdżący możliwie dużo rowerem, segregujący śmieci, chodzący po zakupy z płóciennymi torbami, utylizujący każdą reklamówkę, są po prostu oszukiwani, wkręcani w żarówkowy absurd. Nie mają zadawać pytań, mają potulnie kupować. A wspomniani działacze ekologiczni niebezpiecznie przypominają mi pożytecznych idiotów.

Rtęci, uznanej już dawno za samo zło (czego dowodem zakaz produkcji i sprzedaży tradycyjnych termometrów!) nie wolno używać w zasadzie w niczym - poza świetlówkami. Stara żarówka to parę okruchów szkła i blaszka od gwintu. A od lektury opakowań niektórych świetlówek można dostać gęsiej skórki. Nie licząc tablicy Mendelejewa zawartej w układach elektronicznych, po stłuczeniu takiej "ekologicznej" żarówki jej resztki należy zebrać ostrożnie mokrą szmatką (broń Boże odkurzaczem!), a następnie dobrze wywietrzyć mieszkanie.

A gdyby doszło do poważniejszej katastrofy - jak rozbicie świetlówki zapalonej - w zasadzie należałby się w ogóle wyprowadzić z domu. Świetlówek nie powinno się wyrzucać do śmieci, ale oddawać do utylizacji. Kto tak w ogóle robi? Nikt. Przez dziesiątki lat stłuczone żarówki wyrzucaliśmy do kosza, niby dlaczego mielibyśmy nagle robić inaczej? Najwyraźniej unijni urzędnicy nie mają dość wyobraźni, by w swoich dekretach wziąć pod uwagę masowe przyzwyczajenia.

Inne wady? Świetlówki nie można sobie "przyciszyć" regulatorem, na przykład w pokoju dziecinnym albo w sypialni - świetlówka albo świeci albo nie. Do tego często wymaga "rozgrzania" jak stary telewizor i świeci pełną mocą dopiero po paru minutach, a czekanie na ten moment tylko potęguje wrażenie przebywania w prosektorium. Barwa światła - szkoda gadać. Złudna jest także trwałość i niska energochłonność świetlówek - one dłużej i wydajniej świecą tam, gdzie mogą pracować bez przerwy. Zapalane tylko na chwilę, np. w przedpokoju albo w łazience, szlag trafi szybciej niż tradycyjne żarówki. Do tego pociągną więcej prądu. A kosztują dziesięć razy więcej. Wystarczy?

Planowe starzenie

W siedzibie straży pożarnej w Livermore w Kalifornii od 1901 roku zwisa z sufitu żarówka. Świeci nieprzerwanie od 114 lat. Jak to jest, że w XIX wieku można było produkować tak trwałe przedmioty codziennego użytku, a dziś jest to niemożliwe?

Od dekad jesteśmy ofiarami planowanego postarzania produktów. Różne sprzęty projektowane są w taki sposób, by nie były zbyt trwałe i konsument musiał co jakiś czas kupić nową rzecz. Producenci samochodów już od dawna nie chwalą się trwałością swoich aut. Odporne na korozję karoserie umiemy robić od dekad, ale nikt takiego ruchu nie zaryzykuje. Dzięki temu fabryki mają zamówienia, a ludzie pracę. Z drugiej jednak strony popsute lodówki, pralki, komputery i telewizory powiększają górę elektrośmieci, która zalewa nasza planetę.

Pierwsza żarówka, projektu Edisona, w XIX wieku paliła się przez 1500 godzin. Szybko wynik ten podwojono. Ale jeszcze przed II wojną producenci żarówek założyli kartel Phoebus. Dogadali się, że konsumentom w zupełności wystarczy tysiąc godzin. Ludzie nie mogą przecież kupować żarówek zbyt rzadko.

Planowane starzenie to nie żadna spiskowa teoria, to powszechnie znany - choć dla producentów niewygodny - fakt. Ekonomiści spierają się, czy więcej byśmy skorzystali na produkowaniu rzeczy trwałych, czy na podtrzymywaniu nakręcania spirali ciągłego wzrostu produkcji i podaży. Nie wiem, którzy mają rację, ale to ta druga, miłościwie nam panująca, opcja niebezpiecznie przypomina piramidę finansową.

Mam taki kaprys

Dobrze, niech żarówki palą się tylko tysiąc godzin; niech samochody rdzewieją (choć mieliśmy już w ofercie aluminiowe nadwozia); niech rajstopy puszczają oczka (choć nylony DuPonta w 1940 roku nie puszczały). Ale zmuszanie ludzi, by mieszkali we wnętrzach oświetlonych trupiobladą poświatą? To jest zamach na podstawowy komfort życia. To trochę tak, jakby zabronić otwierania okien i zarządzić oddychanie wyłącznie powietrzem z klimatyzacji (oczywiście odpowiednio znormalizowanym, zgodnie z unijnymi przepisami).
Nie przekonuje mnie także argument o niższych rachunkach za prąd. A dlaczego nie dać ludziom wyboru? Może ktoś ma taki kaprys, żeby płacić wyższe? Przecież wtedy ludzie w elektrowni będą mieć robotę i będą lepiej zarabiać.
Niestety, jest tylko jeden system, w którym planowe postarzanie nie działa. I jest to - przyznaję z bólem - skompromitowany system gospodarni planowej. W komunizmie nie ma sensu niczego postarzać, bo i tak nic nie można kupić. W 1981 roku firma Narva z NRD wprowadziła do produkcji żarówkę o przedłużonej trwałości (2500 godzin). Konstrukcja brała pod uwagę, że żarówka przepala się przeważnie podczas zapalania, więc zawierała miniopóźniacz zapłonu. Pokazana na targach elektronicznych w Hanowerze wzbudziła panikę. "Chcecie stracić robotę?" - pytano enerdowskich inżynierów. Nie rozumieli pytania. Po 1989 roku fabrykę szlag trafił, a trwałych żarówek znów nie ma.

Świetlówko, precz z mojego domu!

Na szczęście zmyślni producenci i importerzy znaleźli luki w durnym prawie i żarówki wróciły do sprzedaży - jako "wstrząsoodporne", "przemysłowe" itp. W razie czego można też pojechać do któregoś z krajów wolnego (sic!) świata, np. na Białoruś, i tam kupić normalną żarówkę. Pozostaje też Allegro i bazary - na szczęście żarówek naprodukowano miliardy i część zapasów wciąż jest dostępna.
Oczywiście jest znacznie drożej niż kiedyś (nawet do 10 zł za sztukę!), ale żarówki są. Świecą jak kiedyś, nie mrugają, nie szkodzą, są ciepłe, miłe i takie ludzkie, że warte wszystkich pieniędzy. Mam w szafie potężny zapas żarówek (głównie mlecznych, bo o te najtrudniej) wszelkich mocy i mam nadzieję, że wystarczy mi ich do zejścia. Świetlówki nigdy w życiu nie wpuszczę do domu. Będę wyrzucał je z domów przyjaciół i znajomych.
Tymczasem od 2007 roku żarówka z Livermore ma swój adres w internecie, gdzie można ją podglądać na żywo, jak świeci. Przeżyła już dwie obserwujące ją kamery.​
 

kalvatn

Well-Known Member
1 317
2 112
Światło emitowane ze świetlówki jest o wiele bardziej zbliżone do dziennego niż te, które otrzymujemy z żarówek. Więc o co chodzi? Ja je przykładowo wolę o wiele bardziej niż żarówkowe.
 

ernestbugaj

kresiarz umysłów
851
3 037
Światło emitowane ze świetlówki jest o wiele bardziej zbliżone do dziennego niż te, które otrzymujemy z żarówek. Więc o co chodzi? Ja je przykładowo wolę o wiele bardziej niż żarówkowe.
A ja wolę żarówkowe, tylko że Ty możesz sobie normalnie kupić świetlówkę, a ja żarówki już nie.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Światło emitowane ze świetlówki jest o wiele bardziej zbliżone do dziennego niż te, które otrzymujemy z żarówek. Więc o co chodzi? Ja je przykładowo wolę o wiele bardziej niż żarówkowe.
Od kiedy?
5908

Wbrew pozorom biały led najlepiej odtwarza światło słoneczne. Żarówka nie jest zła ale przycina trochę krótsze fale. Świetlówka ssie bo jest zrobiona tak by mieszać barwy podstawowe (3 piki), co skutkuje "nieciągłością" widma, a więc zmęczeniem oczu... pominę przekłamywanie kolorów... widziałeś podświetlane obrazy świetlówkami (blaknięcie)? Przypadek?
 

Szynka

Złota szynka wolnego rynku.
1 209
2 052
Ja mam wszędzie LEDy, nie wyobrażam sobie płacić tyle hajsu za małe grzejniczki, co przy okazji światło dają.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
Tylko i wyłącznie zwykłe żarówki, halogeny i światło słoneczne bez filtra w postaci chmur.
Zauważyłem, że jak wchodzę do sklepów z ciuchami, gdzie często świecą na biało ledy albo te cholerne świetlówki, za chwilę muszę wyjść, bo zaczynam mrużyć oczy, ogarnia mnie rozdrażnienie i czuję ucisk w głowie. Zupełnie nie wiem, jak wytrzymują to ludzie tam pracujący. To samo czuję, gdy niebo jest zasnute sino-szaro-białą warstwą chmur. Ten filtr na słońce odbiera mi 10 000 od poziomu aktywności.

Nie tak dawno, w ramach oszczędności, próbowałem powymieniać oświetlenie wewnątrz domu na ledowe, ale utknąłem w 1/3 planu, bo nie dało się w tym gównie funkcjonować. Zniknęły kolory, pojawiło się coś w rodzaju księżycowego, trupiego światła. Moja żona "robi" w kolorach i też skapitulowała. Ledy są dobre, ale do czołówki, reflektorów samochodowych, scenicznych, rowerowych i w lampach ulicznych. Doskonale w ich świetle (im bardziej białe tym lepsze), prezentują się sprzedawane świeże ryby na kostkach lodu.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Tylko i wyłącznie zwykłe żarówki, halogeny i światło słoneczne bez filtra w postaci chmur.
Zauważyłem, że jak wchodzę do sklepów z ciuchami, gdzie często świecą na biało ledy albo te cholerne świetlówki, za chwilę muszę wyjść, bo zaczynam mrużyć oczy, ogarnia mnie rozdrażnienie i czuję ucisk w głowie. Zupełnie nie wiem, jak wytrzymują to ludzie tam pracujący. To samo czuję, gdy niebo jest zasnute sino-szaro-białą warstwą chmur. Ten filtr na słońce odbiera mi 10 000 od poziomu aktywności.

Nie tak dawno, w ramach oszczędności, próbowałem powymieniać oświetlenie wewnątrz domu na ledowe, ale utknąłem w 1/3 planu, bo nie dało się w tym gównie funkcjonować. Zniknęły kolory, pojawiło się coś w rodzaju księżycowego, trupiego światła. Moja żona "robi" w kolorach i też skapitulowała. Ledy są dobre, ale do czołówki, reflektorów samochodowych, scenicznych, rowerowych i w lampach ulicznych. Doskonale w ich świetle (im bardziej białe tym lepsze), prezentują się sprzedawane świeże ryby na kostkach lodu.
Halogeny są też niezłe... Propo ledów to musisz pamiętać, że:
a) Dla światła białego są ledy ciepłe (przewaga fal długich w widmie) i ledy zimne ( istotny udział fal krótszych)
ac1f98fae1822.png

b) O ile wiem (jeśli nie to poprawcie mnie) popularniejsze (i tańsze) są ledy zimne więc na bank trafiłeś na takie... poza tym jak to z elektroniką... led ledowi nie równy i mogłeś nawet trafić na takie o super-zimnym widmie
9b220bb848482.png

c) Warto pamiętać, że oko ludzkie nie ma liniowego zakresu percepcji w widmie widzialnym...
8335

dlatego chociażby zakładając identyczną wartość energii promieniowania to LED zobaczysz najlepiej...najżywiej.

d) Główną przewagą led nad żarówą konwencjonalną nie jest odczuwalna jakość światła (ludzie się przyzwyczaili do światła żarnikowego, więc ich mózg może odczuwać dyskomfort) ale sprawność... pomijając, że normalna żarówa to bardziej grzałka niż źródło światła (sprawność jakieś 5-10%) to jeszcze tworzy widmo, którego i tak nie widzisz (grafika powyżej) ... led nie dość, że dużo wydajniej konwertuje energię elektryczną na światło to daje "lepsze" widmo... wydajność "świetlna" led jest tak od 5 do 30 razy większa niż dla klasycznej żarówy... to w chuj... wyobraź sobie, że kupujesz nawet 2x droższy samochód ale jego utrzymanie jest kilkadziesiąt razy tańsze... no i jeszcze efekt 1000 godzin nie występuje... dobry led powinien pociągnąć spokojnie kilkadziesiąt lat...
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
Kupowałem wszystkie ledy o charakterystyce światła ciepłej, choć oczywiście była to jakaś chińszczyzna pewnie. W pracy mam zamontowane bardzo drogie ledy, których producent obiecał światło ciepłe. Różnica między moim ciepłym (w rzeczywistości zimnym światłem), a tym w robocie jest taka, że te drugie żarówki starają się jak mogą udawać barwę ciepłą. Marnie im to wychodzi.

Co do oszczędności i trwałości. Zwykła żarówka potrafi świecić przez 100 lat, czego dowodzi słynny i powszechnie opisywany przypadek. Poza tym, źródło światła, przy okazji pełniące rolę grzewczą, pasuje mi jak najbardziej. Lubię promieniowanie ciepła jak kot.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
Kupowałem wszystkie ledy o charakterystyce światła ciepłej, choć oczywiście była to jakaś chińszczyzna pewnie. W pracy mam zamontowane bardzo drogie ledy, których producent obiecał światło ciepłe. Różnica między moim ciepłym (w rzeczywistości zimnym światłem), a tym w robocie jest taka, że te drugie żarówki starają się jak mogą udawać barwę ciepłą. Marnie im to wychodzi.
Jesteś już nieuleczalny przypadek... przyzwyczaiłeś się za bardzo do światła, żarnikowego :p

Co do oszczędności i trwałości. Zwykła żarówka potrafi świecić przez 100 lat, czego dowodzi słynny i powszechnie opisywany przypadek. Poza tym, źródło światła, przy okazji pełniące rolę grzewczą, pasuje mi jak najbardziej. Lubię promieniowanie ciepła jak kot.
Zaraz zaraz... widzę, że ktoś musi wreszcie rozprawić się z tym mitem... Macie (bo nie tylko Ty) "pretensję", że współczesne żarówki się za szybko przepalają, a ta z Livermore pali się już ponad 100 lat... tyle, że ta żarówka to zupełnie inna żarówka niż współczesna. Dzisiejsze "normalne" żarówki mają żarnik wolframowy... a nie węglowy. Coś kosztem czegoś, światło jest mocniejsze i bielsze, a sama żarówka tańsza. Poza tym przeca można sobie kupić żarówkę węglową... 25W kosztuje jakieś 40-50 zł. 40W pewnie już koło 70-80zł i testować... ale ludzie lubują się w spiskowych teoriach i będą porównywać kota z żyrafą dziwiąc się, że kot ma krótką szyję...
 

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 516
Świetlówki mają jeszcze jedną wadę - emitują więcej UV niż zwykłe żarówki, co wpływa na zmęczenie i uszkodzenie wzroku.
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
.. ale ludzie lubują się w spiskowych teoriach i będą porównywać kota z żyrafą dziwiąc się, że kot ma krótką szyję...
To była zupełnie niepotrzebna uwaga. Lubię żarówki tradycyjne i uwielbiam halogeny. Koniec tematu jak dla mnie. LEDY też mogą być, ale w przypadkach, jakie zdążyłem wcześniej wymienić i pewnie w paru innych też.
 

mikioli

Well-Known Member
2 770
5 377
To była zupełnie niepotrzebna uwaga. Lubię żarówki tradycyjne i uwielbiam halogeny. Koniec tematu jak dla mnie. LEDY też mogą być, ale w przypadkach, jakie zdążyłem wcześniej wymienić i pewnie w paru innych też.
To nie była uwaga do Ciebie tylko "społeczeństwa"... dałeś się podejść "internetom" co wcale nie dziwi w natłoku informacji. Sam wiele razy łapałem się, że zawierzyłem informacji publicznej... najczęściej niepełnej, czy fałszywej. Wiadomo, że na końcu i tak liczy się gust, ale warto mieć świadomość cech każdej technologi oraz wiedzę dlaczego, nowa się rozwinęła. Podsumowując zacytuję mądrość inżynierską "Nie ma rzeczy złych... ani dobrych. Wszystko ma wady i zalety" :p
 

tomislav

libnet- kowidiańska tuba w twojej piwnicy!
4 777
12 986
Ale ja tego nie wziąłem do siebie, to dla ścisłości. Napisałem, że niepotrzebna, bo nie widzę sensu w posługiwaniu się pewną frazeologią na lewo i prawo. Za to mówię jeszcze raz: naprawdę mało mnie interesuje informacja publiczna, o której piszesz (niepełna czy fałszywa, łotewa), za to całkiem mocno optuję za moją, opartą o własne wrażenia z kontaktu z określonym rodzajem oświetlenia. Co z tego, że LED-y są ekonomiczne itd, kiedy źle się czuje w tym świetle.

Zalety LED-ów, jedyne jakie mi się nawijają, to: trwałość i oszczędność. Jednak na chatę mi się nie nadają. Czekam na takie, w świetle których nie będę miał wrażenia, że przebywam w pracowni patologii sądowej.
 
Do góry Bottom