Rosati mówi WAM , że nie macie prawa decydować o podatkach i wydatkach państwa!

Antałek

Member
179
5
Ja bym Weroniki kijem nie dotknął. Bo jakbym dotknął to wszystkie media by o tym trąbiły, a nie lubię być w centrum zainteresowania. Do tego wolę nie wiedzieć kto kogo wcześniej bzykał...

rosatiw_zulawskia_040808.jpg


images

w Boston, Massachusetts
 
D

Deleted member 427

Guest
@Cyberius

Nic. Środki ostrożności były większe niż na wyścigach konnych. Podczas niedawnych wyścigów Cheltenham padło/zostało uśpionych 5 koni. To normalne, że zdychają. Ale tutaj wjebała się PETA i produkcję przerwano (co z drugiej strony było na rękę HBO, bo serial cieszył się znikomą oglądalnością). 32 lata temu na planie westernu "Wrota niebios" Michaela Cimino zabito cztery konie, między innymi przy użyciu dynamitu. Ówczesna PETA, czy jak to tam się wtedy nazywało, dostała kurwicy i wymusiła na rządzie federalnym wprowadzenie regulacji na odcinku wykorzystywania zwierząt w filmie
 
D

Deleted member 427

Guest
Daj spokój, nie można być poważnym 24h na dobę i non stop gadać o upierdalaniu łbów bandytom Rosatim.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 183
Ciek napisał:
Dziecko niewolnicy z mocy prawa staje się właścicielem pana.
:huh:
Wydaje mi się, że domyślam się o co Ci chodziło, ale chyba Ci nie wyszło.
...a może zwykle chodzi o zupełnie co innego, a ja nie jestem w stanie załapać o co.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 269
alfacentauri, chyba faktycznie się nie zrozumieliśmy :)

Moja uwaga odnosiła się do koncepcji tzw. „umowy społecznej”. Koncepcji tej ja nie akceptuję, choćby z tego prostego powodu, że żadnej umowy z żadnym społeczeństwem nigdy nie podpisywałem, a co więcej nikt inny też nie podpisywał, chyba, że o czymś nie wiem. Nie łapie się to również na umowę zawieraną ustnie, bądź też jakąś formę niepisemnej umowy adhezyjnej realizowanej przez przystąpienie. Zwyczajnie coś takiego jak „umowa społeczna” nie istnieje, nikt jej nie widział, nikt nie podpisał, a poza tym umowa jest przecież czynnością prawną dwustronną, a coś takiego jak „społeczeństwo” nie istnieje, no to kto jest po drugiej stronie tej tajemniczej umowy? Jakby na sprawę nie patrzeć nie trzyma się to kupy.

Dlatego zacząłem się zastanawiać nad konstrukcją prawną, która by to wszystko tłumaczyła i wyszło mi, że jedyną pasującą tutaj opcją jest konstrukcja analogiczna do uregulowań w zakresie pożytków z rzeczy (niewolników) z czasów starożytnego Rzymu. Jeśli potraktujemy obywatela jako niewolnika (rzecz), a państwo jako właściciela/pana, no to zamiast stawać na głowie w poszukiwaniu uzasadnienia wydumanej koncepcji umowy społecznej co do której nikt nie jest w stanie powiedzieć dlaczego nowo narodzone dziecko ma się do niej stosować, możemy zgrabnie rzucić tutaj hasło art. 55 KC (pożytki naturalne przypadają uprawnionemu do pobierania pożytków) w związku z art. 140 KC (właściciel może pobierać pożytki z rzeczy) i sprawa jest jasna.

Konkluzja jest taka, że tzw. umowa społeczna to nic więcej jak tylko sprytnie zakamuflowany system niewolniczy.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 183
Chciałem się tylko upewnić czy tam faktycznie miało być, że dziecko staje się właścicielem pana, czy miało być zamiast słowa właściciel słowo własność.
Bo jeśli to pierwsze to nadal nie rozumiem:( Jeśli był to błąd w pisowni to tak.
Podoba mi się zresztą to nawiązanie do tradycji prawa rzymskiego i wykazanie (choć możliwe, że dowodu nie pojmuję - nie jestem prawnikiem to nie muszę), że od czasów starożytnych pewne rzeczy się nie zmieniły, tylko się je inaczej nazywa.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 113
Akurat tu rOZATI ma rację. Ci co chcą decydować o wydatkach rządu chcą po prostu rządzić innymi. Rozwiązaniem wolnościowym jest nie płacenie haraczu i nie pytanie się nigdy państwa o żadną zgodę na nic.
 

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 882
12 269
alfacentauri napisał:
Chciałem się tylko upewnić czy tam faktycznie miało być, że dziecko staje się właścicielem pana, czy miało być zamiast słowa właściciel słowo własność.
Bo jeśli to pierwsze to nadal nie rozumiem:( Jeśli był to błąd w pisowni to tak.
Podoba mi się zresztą to nawiązanie do tradycji prawa rzymskiego i wykazanie (choć możliwe, że dowodu nie pojmuję - nie jestem prawnikiem to nie muszę), że od czasów starożytnych pewne rzeczy się nie zmieniły, tylko się je inaczej nazywa.

Aaaa, nie zauważyłem tego. Chodziło oczywiście o własność, nie właściciela. Już poprawiam, dzięki :D
 
Do góry Bottom