Ostateczne rozwiązanie kwestii sztucznych ogni

Gość niedzielny

Well-Known Member
968
2 124
Ostatnia edycja:
H

Hornblower

Guest
Głos z Trójmiasta:

http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci...ystania-z-fajerwerkow-w-Sylwestra-n75821.html
Jestem za tym, byśmy sylwestrowe strzelanie pozostawili organizatorom miejskich zabaw i wyspecjalizowanym firmom, a nie robili to na własną rękę.
Co ciekawe, wcale nie chodzi o ochronę palców gimnazjalistów:
Choć po każdym Sylwestrze media informują o poparzonych twarzach, urwanych palcach, uszkodzonym wzroku i słuchu, nie jest to dla mnie żaden argument.
Ponieważ:
Jestem liberałem i uważam, że to nie państwo powinno mówić człowiekowi, co jest głupie, co mądre i jak ma kierować swoim postępowaniem.
Rozszerzanie definicji liberalizmu trwa! ;) O co więc chodzi? O ochronę zdrowia osób starszych i chorych, o spokój zwierząt i o zaśmiecanie. Czyli agresja hałasem i syfem.
 
C

Cngelx

Guest
Często dzieci robią to na własną rękę, a potem płacz i zgrzytanie zębami, że doszło do nieszczęścia.
No ja za gówniaka się bawiłem petardami i innym gównem co nie miało żadnych atestów, były kupione na jakimś bazarze, odpuście lub od jakiegoś mirasa piromana. Jakoś mi chuja nie urwało i nie znam przypadku, żeby komuś coś się stało. Najgorsze to było to, że czasami się trafiła jakaś co nie chciała się od razu odpalić, ale to zwykle wystarczyło psiknąć jakimś dezodorantem - takiego smoka zrobić - żeby większy płomień się zrobił, no i wtedy odpalała. :D
 

pawlis

Samotny wilk
2 420
10 193
Odkopuję temat, bo od jakiegoś czasu następuje nagonka na fajerwerki, bo "pieski się stresują i ptaszki też, nie wspominając o autystykach" i animalsi i ulegli im politycy zachowują się jakby jedna sylwestrowa noc to było największe zagrożenie dla polskiej przyrody (gdy rzeczywistości są dużo większe gwałty na polskiej przyrodzie).

A piszę, bo tegoroczne święta i Sylwestra spędziłem z rodziną w Wiedniu, będąc u siostry. I jak widać Zachód nie przejmuje się wyimaginowanymi/nadmuchanymi problemami i fajerwerki się puszcza na niebie. Aczkolwiek jest zakaz samodzielnego puszczania w Wiedniu z powodu bezpieczeństwa*, choć w praktyce jest tak, że nikt nie zwraca na to uwagi i jak wracałem spod Ratusza to gdzieniegdzie prywatne osoby (tak mi się zdaje) puszczały fajerwerki. A pojawiające się teksty o polskich burakach mogę zbyć kpiącym uśmiechem, bo w ojczyźnie Mozarta też zalegał syf po fajerwerkach i walące się butelki i od samego rana słychać było petardy.

Plus od siebie dodam, że mój śp. pies całe życie to na fajerwerki w sylwka szczekał i nie wykazywał oznak bojaźni, więc nie ruszają mnie teksty przewrażliwionych psiarzy. I dzisiaj do mamy zadzwoniła jej psiapsióła z życzeniami ponoworocznymi. I psiapsióła na pytanie o samopoczucie jej psa (wzięty ze schroniska), powiedziała, że psina dostała coś do uspokojenia i było bez problemów i żalenia się na facebooku. Jakby ktoś się pytał - psiapsióła mamy to lewaczka nie lubiąca PiSu i czytająca Wysokie Obcasy :).

A co do dzikiego ptactwa to zauważyłem od kilku lat, że w Sylwestra i Nowy Rok ich w ogóle nie ma i po tym dniu sytuacja wraca do normy. Wnioskuję, że ptaki w jakiś sposób nauczone doświadczeniem odlatują w jakieś ustronne miejsca, gdzie przeczekują cierpliwie okres hałasu (A bądźmy szczerzy. Większość pokazów fajerwerkowych odbywa w zabudowanych przestrzeniach i z perspektywy zwierzęcej to są miejsca punktowe, a nikt nie będzie będzie puszczał fajerwerków w okolicy puszczy, bo łatwo o pożar). I w monografii o sarnie europejskiej Brunona Hespelera utkwiło mi zdanie, iż sarny przestały bać się ryku harwesterów, gdy zczaiły, że im specjalnie nie zagrażają. Więc nature finds a way. I potem animalsi się dziwią, że oskarża się ich o bycie opłacanym przez Sorosa i prawica wygrywa wybory :p.


* W tym roku główny pokaz fajerwerków musiał zostać odwołany, bo był zbyt silny wiatr (szczerze mówiąc wiatr ten, choć odczuwalny nie był jakimś fiordem). Ludzie kręcili nosem i sam uważam, że to przewrażliwienie, ale już to lepszy argument niż "cierpiące pieski i padłe ptaszki na jednej ulicy dużej metropolii" :p.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
No jest to jakaś histeria ostatnio. Oczywiście każde zwierzę jest inne i pewnie jest sporo takich, które się boją, ale to raczej sprawa osobnicza. Moim kotom dawałem jakieś tabletki 2 dni w karmie na uspokojenie i były spokojne. Jeden schował się na chwilę pod łóżkiem, ale po chwili wylazł i zajął się swoimi sprawami. Drugi, młody i ze wsi, więc raczej bez doświadczenia sylwestrowego, całą kanonadę przespał zupełnie się nie przejmując. Chyba mu dobrze te tabsy weszły.
 
  • Like
Reactions: Alu

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 466
Żenujące jest podporządkowywanie swojego stylu życia zwierzętom. To prosta droga do upadku cywilizacji. Czego chcą właśnie lewacy dla białych ludzi. Mamy się nie cieszyć, mamy się nie bawić, mamy nie robić tego co nam sprawia przyjemność. Zwierzęta, tak jak ekologizm, rasizm i inne bzdury to są tylko narzędzia by kontrolować ludzi i ich zniewalać poprzez poczucie winy.
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Żenujące jest podporządkowywanie swojego stylu życia zwierzętom.

A to takie prawackie pierdolenie. Kiedyś to było, nie to co teraz. Kiedyś ludzi wyłącznie podporządkowywali swój styl życia zwierzętom, bo nie nie mieli innej opcji. A teraz każdy sobie ten styl układ jak mu się chce - jedni jedzą zwierzęta, inni nie jedzą, jedni trzymają je w klatkach, inni uwalniają, jedni dbają o zwierzęta, a inni jedynie ruchają je. To jakby więcej wolności, niż kiedyś.
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 466
Wolność będzie, dopóki zoofile nie zaczną się posługiwać zwierzętami do ograniczania wolności wszystkich innych, którzy nie podzielają ich bezgranicznej miłości do zwierząt. Co już się zresztą dzieje.
 

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Ale zdecyduj się, co krytykujesz, styl życia, czy ograniczenia wolności?

Bo co do stylu życia, to nie mów ludziom jak mają żyć, komuchu. Bo o styl życia, nie musi to mieć żadnego przełożenia na stosunek do fajerwerków. Ja, na te przykład bardzo dbam o swoje zwierzęta, ba nawet swój styl życia do nich ustawiam, ale w żaden sposób nie oznacza to, że chciałbym coś z fajerwerkami robić (ba, jestem dużym fanem tej rozrywki).
 

Staszek Alcatraz

Tak jak Pan Janusz powiedział
2 794
8 466
Myślę, że mam najbardziej zdrowy ze zdrowych stosunków do zwierząt. Zawsze lubiłem zwierzęta, ale ich cierpienie i śmierć nie traktuje nadzwyczajnie. Myśmy się chyba nie zrozumieli. Jeśli ktoś nie widzi, że większość miłośników zwierząt to zamordyści, którzy w imię tej miłości chcą narzucać innym co mają jeść, w jakich warunkach mają przechowywać swoje zwierzęta, jak się bawić w Sylwestra, to jest ślepym głupcem. Wszystko w imieniu zwierząt, które cierpią na działalności człowieka. Człowiek nie może wywoływać hałasu, bo pieski się boją, nie może strzelać do dzików, gdy jakiś sfrustrowany czub zabije psa to jest histeria w mediach jakby zabił człowieka. To ewoluuje w bardzo niebezpiecznym kierunku.
 
Ostatnia edycja:

tosiabunio

Grand Master Architect
Członek Załogi
6 985
15 153
Jeśli ktoś nie widzi, że większość miłośników zwierząt to zamordyści, którzy w imię tej miłości chcą narzucać innym co mają jeść, w jakich warunkach mają przechowywać swoje zwierzęta, jak się bawić w Sylwestra, to jest ślepym głupcem.

Większość zjadaczy chleba to zamordyści, kto tego nie widzi, jest głupcem. To oni chcą narzucać innym nie tylko jaki chleb jeść i jak go jeść, ale także chcą narzucać znacznie więcej ograniczeń, wychodzących poza sam chleb. Trzeba dać im opór, a już szczególnie krytykować ich styl życia, w którym wszystko podporządkowane jest chlebowi. Bo tylko wtedy uświadomimy im, jakimi stali się niewolnikami, co sprawi, że pojmą swój błąd i zmienią poglądy.

Oczywiście, że część ludzi troszczy się o zwierzęta, a tej troski wychodzą dziwne pomysły, ale identyczny mechanizm można próbować zauważyć także w innych dziedzinach, np. troski o ludzi.

Upatrywanie akurat w trosce zwierzęta źródła rosnącego zamordyzmu jest strzelaniem kulą w płot - to raczej jeden z wielu objawów, a nie źródło problemu. A już szczególnie chybiona jest argumentacja, że gdyby ludzie zmienili prozwiezwerzęcy styl życia, czy nabrali "normalnego" stosunku do zwierząt, to byłoby super (w domyśle, jak kiedyś, za dawnych, dobrych czasów). I tylko o to mi chodzi.
 
Do góry Bottom