Obecność w kościele potwierdzi odcisk palca

crotale

New Member
27
0
Temat był rozebrany na części pierwsze w zetce, redaktor Weiss (święcie oburzony) osobiście koordynował akcję ;) A ja się pytam co komu do tego jak ktoś zarządza swoim biznesem, w tym wypadku kościołem?? Takie rzeczy mogą budzić oburzenie jedynie u osób mających obsesje na punkcie antyklerykalizmu. Co więcej jestem pewien że gdyby taka forma sprawdzania została wprowadzona przez administrację rządową (oczywiście tylko tą właściwą czytaj PO)te same media wysmażyły by peany na jej cześć.
 

Piter1489

libnetoholik
2 072
2 035
crotale napisał:
A ja się pytam co komu do tego jak ktoś zarządza swoim biznesem, w tym wypadku kościołem??

Nie zadawaj takich pytań, bo ten temat zmieni się w coś takiego ;) .

Ja przestałem utrzymywać jakiekolwiek stosunki z Kościołem właśnie po bierzmowaniu, jednym z powodów było nazwanie mnie "dzikim zwierzątkiem" przez księdza u spowiedzi, to sobie pomyślałem tym małym, zwierzęcym rozumkiem "o ty chuju" :) , odbębniłem bierzmowanie, bo mnie rodzice zmusili i od tego czasu pojawiam się w świątyni tylko na ślubach i pogrzebach.
 
OP
OP
Cyberius

Cyberius

cybertarianin, technohumanista
1 441
36
crotale napisał:
A ja się pytam co komu do tego jak ktoś zarządza swoim biznesem, w tym wypadku kościołem?? Takie rzeczy mogą budzić oburzenie jedynie u osób mających obsesje na punkcie antyklerykalizmu.
Bardzo ciekawe pytanie i na pewno wywoła dyskusję:
czyją własnością jest kościół? -kiedyś kościół był własnością społeczności lokalnej, obecnie jest własnością państwa watykańskiego
Pytanie co robią "biznesmeni" w innych biznesach typu szkoły, szpitale itd. czyżby to też były ich biznesy?

Obsesji antyklerykalnych nijak nie mam -tak samo uznaje prawo do wyrażania swoich poglądów religijnych przez agnostyków, atestów i wyznawców innych religii jak i katolików spod krzyża pod Pałacem Namiestnikowskim -pudło
 

crotale

New Member
27
0
Piter 1489
Nie zadawaj takich pytań, bo ten temat zmieni się w coś takiego
Będzie dobrze...

Piter 1489
odbębniłem bierzmowanie, bo mnie rodzice zmusili
Jeśli byłeś pełnoletni to była to jedynie chłodna kalkulacja z Twojej strony :p

Cyberius
czyją własnością jest kościół?
Zagadnienie interesuje mnie jedynie teoretycznie bo tejże wspólnoty nie należę. Masz rację; kościół był dawniej bardziej zdecentralizowany ale zawsze istniała wyższa hierarchia( w końcu to monarchia!), jeszcze w XIX w ziemianie mogli blokować kandydatury na np proboszczów w swojej parafii, chociaż obecnie wierni także maja na to jakiś wpływ. Co do własności to nie do końca jest to terytorium państwa Watykan bowiem ziemia należąca do kościoła w Polsce nie jest wyłączona spod jurysdykcji naszego kraju ( np: ambasady innych krajów jak najbardziej) nie wiem jak jest z samą ambasadą watykańską o ile taka istnieje( chodzi mi o nuncjusza). Wewnątrz kościelne procedury to sprawa członków kościoła, jeśli nie mogą zmienić stanu rzeczy w ich odczuciu niekorzystnego to mogą swobodnie odejść. Inna sprawa to uprzywilejowanie pewnych związków religijnych.

co robią "biznesmeni" w innych biznesach
To właśnie wynik uprzywilejowania, żeby było jasne jak dla mnie kapłani światowida jak i każdego innego związku wyznaniowego powinni mieć prawo nauczania w szkołach publicznych :D Moim zdaniem to skutecznie przekonało by rodziców o wyższości prywatnego szkolnictwa :p
 

crack

Active Member
784
110
Tu trzeba przede wszystkim zapłakać nad zachowaniem rodziców, którzy wpajają swoje przekonania pociechom siłą, zamiast pozwolić dzieciom samym zdecydować.
Natomiast antyklerykalizm to przeciwieństwo klerykalizmu, czyli normalna, prawidłowa postawa, to, że jakieś Palikoty i Senyszyn sobie to słowo zawłaszczyły, nie oznacza, że należy się go bać.
 
A

Anonymous

Guest
crack napisał:
Tu trzeba przede wszystkim zapłakać nad zachowaniem rodziców, którzy wpajają swoje przekonania pociechom siłą, zamiast pozwolić dzieciom samym zdecydować.
Natomiast antyklerykalizm to przeciwieństwo klerykalizmu, czyli normalna, prawidłowa postawa, to, że jakieś Palikoty i Senyszyn sobie to słowo zawłaszczyły, nie oznacza, że należy się go bać.

Ale czemu? Dziecko przecież, jak powszechnie wiemy, może zawsze od rodziców uciec, skoro nie ucieka to przecież chce, żeby traktowali je jak bydło. Fakt, że może bać się spania na ulicy, nic nie znaczy. W porządnym akapie musiałoby zapewne jeszcze zwrócić cały wkład rodziców majątkowy, który przeżarło. Albo, ba, odpowiadać za kradzież, niektórzy libertarianie przecież uważają, ze dzieci są własnością rodziców.

W ogóle, bezproblematyczny przypadek dysponowania własnością. Czym niby mamy się przejmować? Jak tak dalej się stanie, to każdy libertarianin zacznie protestować np. przeciwko obrzezaniu małych dziewczynek (cipa przecież dowiaduje się ,co ją czeka, też może uciec), albo karceniu dzieci siłą fizyczną (na swoim terytorium mogę narzucać zasady jakie mi się żywnie podoba i jak się nie podoba, mogę przypierdolić. W sprawach wolności nie ma kompromisów), albo przemocy w rodzinie (tak samo jak w poprzednich przypadkach, w zasadzie przemoc w rodzinie = wolność właściciela). A to już tylko krok od najgorszego zagrożenia - Humanizmu, tej przecwelonej ideologii jebanych, heglującuych odpadów ludzkości./s
 

whirlinurd

Member
556
19
dziwne jest to że nikt w tej dyskusji jeszcze nie wziął pod uwagę terytorium brzucha kobiety? :) jeżeli może jest sobie wyskrobać? dlaczego ma sobie je nie bić? tu nie ma znaczenia humanizm bydło będzie zawsze bydłem bez nalepek humanistycznych :) ech bzdety... no dalej jak z tymi odciskami palców? śmieszne nie? a np u masonów śmieszne są fartuszki :D
http://wyborcza.pl/duzy_kadr/1,97904,75 ... asoni.html
eee kogoś to może zainteresować?
 
A

Anonymous

Guest
whirlinurd napisał:
dziwne jest to że nikt w tej dyskusji jeszcze nie wziął pod uwagę terytorium brzucha kobiety? :)

Otóż ciało ludzkie ma bardzo specyficzną cechę - jest ściśle związane z człowiekiem, niezależnie od tego, co o sobie myśli. Każde poważniejsze naruszenie integralności cielesnej dotyka osoby człowieka. Struta osoba zmienia się, na diecie zmienia się. I to idzie w drugą stronę - człowiek pod wpływem myśli czy uczuć może dostać ciśnienia czy erekcji. Tan związek usprawiedliwia kontrolę nad ciałem, niezbywalne do niej prawo, bo nie da się go bezinwazyjnie przerwać - nawet sam człowiek nie może odłączyć się od swojego ciała i być.
 

crack

Active Member
784
110
Mike Smith napisał:
crack napisał:
Tu trzeba przede wszystkim zapłakać nad zachowaniem rodziców, którzy wpajają swoje przekonania pociechom siłą, zamiast pozwolić dzieciom samym zdecydować.
Natomiast antyklerykalizm to przeciwieństwo klerykalizmu, czyli normalna, prawidłowa postawa, to, że jakieś Palikoty i Senyszyn sobie to słowo zawłaszczyły, nie oznacza, że należy się go bać.

Ale czemu? Dziecko przecież, jak powszechnie wiemy, może zawsze od rodziców uciec, skoro nie ucieka to przecież chce, żeby traktowali je jak bydło. Fakt, że może bać się spania na ulicy, nic nie znaczy. W porządnym akapie musiałoby zapewne jeszcze zwrócić cały wkład rodziców majątkowy, który przeżarło. Albo, ba, odpowiadać za kradzież, niektórzy libertarianie przecież uważają, ze dzieci są własnością rodziców.

W ogóle, bezproblematyczny przypadek dysponowania własnością. Czym niby mamy się przejmować? Jak tak dalej się stanie, to każdy libertarianin zacznie protestować np. przeciwko obrzezaniu małych dziewczynek (cipa przecież dowiaduje się ,co ją czeka, też może uciec), albo karceniu dzieci siłą fizyczną (na swoim terytorium mogę narzucać zasady jakie mi się żywnie podoba i jak się nie podoba, mogę przypierdolić. W sprawach wolności nie ma kompromisów), albo przemocy w rodzinie (tak samo jak w poprzednich przypadkach, w zasadzie przemoc w rodzinie = wolność właściciela). A to już tylko krok od najgorszego zagrożenia - Humanizmu, tej przecwelonej ideologii jebanych, heglującuych odpadów ludzkości./s

Mój pogląd był wyłącznie osobisty, ubolewam nad umysłowym kalectwem religiantów, którzy przymusowo wpajają swoje wartości, jednakowoż uważam, że mają takie prawo, bo dziecku jak nie podobają się zasady to może się wyprowadzić, czy na ulice, pod most, schroniska czy przyjaciela to już nie moja sprawa.

Natomiast co do przemocy wobec dzieci traktowanych tak samo jak dowolna rzecz to po części mogę się zgodzić, dla mnie zawsze własność dzieci popierana przez wielu libertarian była problematyczna. Podstawami libertarianizmu są prawo własności, samoposiadanie, aksjomat nieagresji. Pytanie kiedy dziecko zaczyna się samoposiadać, wtedy kiedy rodzic daje mu takie prawo czy może przy narodzinach. Jeżeli to drugie to rodzice nie mogą stosować przemocy wobec dziecka przynajmniej do pewnego wieku, ale zagłodzić albo wyrzucić z domu mogą, gdyż nie jest to bezpośrednia przemoc. Gdy dziecko dorasta, rozumie podstawowe rzeczy (granicy nie da się określić, gdyż każde dziecko inaczej się rozwija) to można z nim zawrzeć umowę, zasady których będzie przestrzegał, jeżeli mu nie odpowiadają to wyprowadza się. Nie wiem, może byłaby to granica 10 lat, jednak najlepiej żeby istniała propaganda skierowana do dzieci, robiona przez społeczenstwo a może też jakies wolnorynkowe instytucji żeby były świadome podpisanej umowy. Po prostu nawet jeśli kiedyś powstał by libertarianizm to myślę, że postulat brutalnej przemocy wobec dzieci nigdy nie został by zaakceptowany przez społeczenstwo. Po prostu z racji tego, że dzieci się rodzą nie zawierały żadnej umowy z rodzicami. Jak popieram prawo własności, akurat w tym wypadku nie zdaje on egzaminu, jest w tym wypadku jakimś nieelastycznym i okrutnym dogmatem, jak dla mnie to potrzebny jest nowy aksjomat, który chroni małe dzieci które nie zawierały żadnej umowy przed przemocą. Człowiek to nie rzecz (chyba, że sprzedaje się dobrowolnie w niewolę, która może np. pozwalać na bicie, poniżanie etc.), nie mam wątpliwości, co do ludzi którzy dobrowolnie oddali się w niewolę na określonych warunkach czy nieco starsze dzieci, które zawierały umowę z rodzicami, wielu rodziców również mogłoby nigdy nie zawierać żadnej umowy.
 
A

Anonymous

Guest
crack napisał:
ja napisał:
Ale czemu? Dziecko przecież, jak powszechnie wiemy, może zawsze od rodziców uciec, skoro nie ucieka to przecież chce, żeby traktowali je jak bydło. Fakt, że może bać się spania na ulicy, nic nie znaczy. W porządnym akapie musiałoby zapewne jeszcze zwrócić cały wkład rodziców majątkowy, który przeżarło. Albo, ba, odpowiadać za kradzież, niektórzy libertarianie przecież uważają, ze dzieci są własnością rodziców.

W ogóle, bezproblematyczny przypadek dysponowania własnością. Czym niby mamy się przejmować? Jak tak dalej się stanie, to każdy libertarianin zacznie protestować np. przeciwko obrzezaniu małych dziewczynek (cipa przecież dowiaduje się ,co ją czeka, też może uciec), albo karceniu dzieci siłą fizyczną (na swoim terytorium mogę narzucać zasady jakie mi się żywnie podoba i jak się nie podoba, mogę przypierdolić. W sprawach wolności nie ma kompromisów), albo przemocy w rodzinie (tak samo jak w poprzednich przypadkach, w zasadzie przemoc w rodzinie = wolność właściciela). A to już tylko krok od najgorszego zagrożenia - Humanizmu, tej przecwelonej ideologii jebanych, heglującuych odpadów ludzkości./s

Mój pogląd był wyłącznie osobisty, ubolewam nad umysłowym kalectwem religiantów, którzy przymusowo wpajają swoje wartości, jednakowoż uważam, że mają takie prawo, bo dziecku jak nie podobają się zasady to może się wyprowadzić, czy na ulice, pod most, schroniska czy przyjaciela to już nie moja sprawa.

Natomiast co do przemocy wobec dzieci traktowanych tak samo jak dowolna rzecz to po części mogę się zgodzić, dla mnie zawsze własność dzieci popierana przez wielu libertarian była problematyczna. Podstawami libertarianizmu są prawo własności, samoposiadanie, aksjomat nieagresji. Pytanie kiedy dziecko zaczyna się samoposiadać, wtedy kiedy rodzic daje mu takie prawo czy może przy narodzinach. Jeżeli to drugie to rodzice nie mogą stosować przemocy wobec dziecka przynajmniej do pewnego wieku, ale zagłodzić albo wyrzucić z domu mogą, gdyż nie jest to bezpośrednia przemoc.

Teraz mi wytłumacz, dlaczego wyrzucenie kogoś (siłą przecież) albo zagłodzenie (bez użycia fizycznej siły? Jak?) miałoby nie być naruszeniem "aksjomatu" samoposiadania, to może zrozumiem. Albo wytłumacz mi, dlaczego aksjomat ten jest łamany, gdy wymuszam siłą na kimś inne zachowania czy stan fizyczny u dzieciaka, na terenie który należy do mnie? Czym różni się bicie kogoś, wiązanie, zamykanie w pokoju w celu zagłodzenia, od wymuszenia jakiegoś zachowania? Przecież w obu przypadkach dysponuje tylko swoją własnością i czyimś ciałem.

crack napisał:
Po prostu nawet jeśli kiedyś powstał by libertarianizm to myślę, że postulat brutalnej przemocy wobec dzieci nigdy nie został by zaakceptowany przez społeczenstwo.

Ale to znaczy tylko tyle, że pewna forma libertarianizmu, całkiem zgodna z tym, co prezentujesz, nie byłaby do zrealizowania. Ale skoro dla Ciebie jest słuszna (gdybyś oczywiście chciał być konsekwentny), to w czym problem?

crack napisał:
Jak popieram prawo własności, akurat w tym wypadku nie zdaje on egzaminu, jest w tym wypadku jakimś nieelastycznym i okrutnym dogmatem, jak dla mnie to potrzebny jest nowy aksjomat, który chroni małe dzieci które nie zawierały żadnej umowy przed przemocą. Człowiek to nie rzecz (chyba, że sprzedaje się dobrowolnie w niewolę, która może np. pozwalać na bicie, poniżanie etc.), nie mam wątpliwości, co do ludzi którzy dobrowolnie oddali się w niewolę na określonych warunkach czy nieco starsze dzieci, które zawierały umowę z rodzicami, wielu rodziców również mogłoby nigdy nie zawierać żadnej umowy.

Ale zagłodzenie na śmierć lub wygonienie dziecka na ulice, by tam ktoś je zgwałcił, by tam było gwałcone, by tam umarło z głodu już nie jest okrutne? Aha.
 

Avx

Active Member
831
186
Już teraz jest sporo organizacji charytatywnych, a żebracy na epatowaniu swoim "nieszczęściem" (zazwyczaj zmyślonym...) "zarabiają" całkiem przyzwoite pieniądze.

Stąd mój wniosek jest taki, że w kraju rozwiniętym, o wysokim nasyceniu kapitałem (maszynami, pojazdami, budynkami, etc) dzieci (także te, które uciekły lub zostały wyrzucone z domu) na pewno nie będą umierać z głodu na ulicy, nawet (a może zwłaszcza ?) po wprowadzeniu libertarianizmu.

Poza tym istnieje teraz bezrobocie, a praca dzieci jest zakazana. "W libertarianizmie" bezrobocia nie będzie, a dzieciaki będą zatrudniane.
 

23HailEris

Member
277
10
Avx napisał:
Już teraz jest sporo organizacji charytatywnych, a żebracy na epatowaniu swoim "nieszczęściem" (zazwyczaj zmyślonym...) "zarabiają" całkiem przyzwoite pieniądze.

To informacje wprost z wykopu? Jeśli tak zawsze jest, to po chuja ludzie spierdalają z tego kraju po robote zamiast normalnie iść na ulicę i pożebrać trochę?

Stąd mój wniosek jest taki, że w kraju rozwiniętym, o wysokim nasyceniu kapitałem (maszynami, pojazdami, budynkami, etc) dzieci (także te, które uciekły lub zostały wyrzucone z domu)
na pewno nie będą umierać z głodu na ulicy, nawet (a może zwłaszcza ?) po wprowadzeniu libertarianizmu. [/quote]

To zależy od dystrybucji tego kapitału a o tym libertarianizm nie mówi. Jak każdy kto żyje na ulicy będzie miał do niego dostęp taki jak ma np. teraz do samej ulicy to być może. Ale jak ktoś może żyć na ulicy w libertarianizmie? Przecież jej właściciel na to nie pozwoli, no chyba, ze zakladasz, ze w libertarianizmie ulice beda nalezec do organizacji charytatwnych albo do zebrakow.

Poza tym istnieje teraz bezrobocie, a praca dzieci jest zakazana. "W libertarianizmie" bezrobocia nie będzie, a dzieciaki będą zatrudniane.
Oczywiście, praca dzieci to szczytny cel. To w ogóle największy wkład libertarianizmu w rozwój cywilizacji. Zaraz po kontraktowym niewolnictwie.
 

GAZDA

EL GAZDA
7 687
11 166
23HailEris napisał:
Ale jak ktoś może żyć na ulicy w libertarianizmie? Przecież jej właściciel na to nie pozwoli, no chyba, ze zakladasz, ze w libertarianizmie ulice beda nalezec do organizacji charytatwnych albo do zebrakow.

jeśli ktoś bedzie chciał mieszkać na mojej ulicy to nie bede miał nic przeciw, o ile nie bedzie ruchu utrudniał... może nawet posprząta "swój dom" od czasu do czasu...
 

Avx

Active Member
831
186
23HailEris napisał:
To informacje wprost z wykopu? Jeśli tak zawsze jest, to po chuja ludzie spierdalają z tego kraju po robote zamiast normalnie iść na ulicę i pożebrać trochę?

Wedle danych które kiedyś czytałem, "dobry" i "profesjonalny" żebrak zarabia około 3 tysięcy złotych miesięcznie.

Nie mam w tej chwili tego źródła pod ręką, ale parę lat temu moja 15-letnia (wtedy) znajoma zarobiła ponad sto złotych w jeden dzień na "ładne oczy" plus tekst "zbieram na gitarę" - więc nie wydaje mi się to nieprawdopodobne... Jak widać niektórzy do tego by się utrzymać, muszą się tylko ładnie uśmiechać.
(inna rzecz, że potem ją psiarnia zwinęła i miała jakieś problemy, chyba nawet z sądem rodzinnym - już dokładnie tej sytuacji nie pamiętam xD No, ale my piszemy o libertarianizmie)

Dlaczego więc nie wszyscy podejmują taką "pracę" ?
Sądzę, że z tego samego powodu, dla którego nie wszystkie ładne kobiety są prostytutkami (choć zarobki takowych są więcej niż przyzwoite, kilkukrotnie wyższe od - przyzwoitych, jak pisałem - dochodów żebraków).

U niektórych takie profesje kłócą się z subiektywnym poczuciem godności osobistej - oto powód.


23HailEris napisał:
Oczywiście, praca dzieci to szczytny cel. To w ogóle największy wkład libertarianizmu w rozwój cywilizacji.

Trochę przejaskrawiasz, ale tylko trochę ! Bo mimo ironii zawartej w tych słowach - jest w nich sporo prawdy. Tak, to będzie piękny wkład libertarianizmu.

Popatrz na obecne niewolnictwo szkolne. Praca dla dzieciaków za którą będzie się płacić, to będzie faktycznie jedno z większych osiągnięć libertariańskiej rewolucji - i ja to piszę serio.
 

whirlinurd

Member
556
19
wydaje mi się że prywatne drogi i chodniki są mało realistyczne :) trudno byłoby sobie wyobrazić miasteczko rzemieślników którzy pragnęli chcieć odciąć się od klientów? może bardziej prawdopodobne byłyby pasy terenów niczyich żeby sobie nie robić problemów - zresztą przy braku centralnego biura ksiąg wieczystych posiadanie chodnika byłoby chyba bardzo umowne ;)
tak sobie popijając soczek cytrynowy ;) nawet rozmarzyłem się futurystycznie że gdy ogólnie świadomość ludzi dojrzeje do zdelegalizowania niewolnictwa przymusowych podatków :) to bardziej prawdopodobne chyba będzie że ewolucja powiedzie się w małych miasteczkach i wioseczkach a nie w molochach typu Londyn czy New York :) z tego względu że trudniej tam będzie kontrolować własność być może nastąpi exodus ludzi a być może gangi rad miasta podzielą się terenami :) z tego względu może to być przykre dla turystyki lecz upadek tych miejsc może być bardzo prawdopodobny przez lokalne "opłaty" które muszą być większe niż na peryferiach :) a może nie?
 

crotale

New Member
27
0
whirlinurd
wydaje mi się że prywatne drogi i chodniki są mało realistyczne

Prywatna własność nie oznacza automatycznie posiadania przez jedna osobę,taka dajmy na to ,,spółka" Kraków zawiązana przez właścicieli nieruchomości położonych na terenie miasta jest całkiem realna. Mogła by ona pobierać myto za przejazd na rogatkach miasta od osób z poza spółki lub nie (środki potrzebne do utrzymania np dróg mogłyby być zawarte w cenach produktów lub usług sprzedawanych w mieście).

może gangi rad miasta podzielą się terenami
Mało prawdopodobne, ludzi którzy chcą żyć uczciwie jest zawsze więcej niż degeneratów
 

whirlinurd

Member
556
19
tak ale nakład na drogi i autostrady jest astronomiczny :) krawężnik o długości 1 km odstraszyłby niejednego biznesmena ;) myślę że mało który prywaciarz chciałby wybudować taką drogę :) z wolnościowego punktu widzenia logiczniejsze byłoby inwestowanie w transport lotniczy czy helikoptery nie? :) a te gangi to tylko resztki urzędników ;) a nawet procent degeneratów może być stały ;) tak pozytywne myślenie o ludziach to podstawa lecz też liczą się koszty :)
przypomniało mi się coś jeszcze - pewnie są na forum gracze komputerowi kiedyś w dyskusji na temat sensu/bezsensu likwidacji podatków jednym z argumentów była gra... SimCity :D otóż ta symulacja miasta miała być argumentem przeciw :) usłyszałem radosne "nie da się" tylko nie wiem która to była wersja bo jakaś była bardziej "wolnościowa" ;)
 

crotale

New Member
27
0
whirlinurd napisał:
nakład na drogi i autostrady jest astronomiczny

W miastach istnieje przecież już infrastruktura drogowa, jej stan to zupełnie inna kwestia :D trzeba by ją było ,,jedynie" modernizować. Partycypowali by w tym wszyscy właściciele nieruchomości mając na uwadze atrakcyjność miasta jako całości (też optymistyczne założenie ale możliwe). Inwestorem nie musiał by być pojedynczy prywaciaż.

a te gangi to tylko resztki urzędników

Zakładam że resztki urzędników leżały by w trumnie na cmentarzu :D

procent degeneratów może być stały

Przy odpowiednim zapale można go skutecznie zniwelować, ludzie wykazują min dziwną alergie na ołów, zwłaszcza poruszający się z dużą prędkością :p

z wolnościowego punktu widzenia logiczniejsze byłoby inwestowanie w transport lotniczy czy helikoptery nie?

Jak wyobrażasz sobie lotniczy transport masowy w mieście???
 
Do góry Bottom