Monogamia w kulturze

A

Antoni Wiech

Guest
Zastanawia mnie to od jakiegoś czasu. Czemu nawet zatwardziałe lewaczki, ateistki, kobiety wyzwolone, antyklerykałki, itd. bardzo mocno trzymają się zasad monogamii*?? Pewnie nie wszystkie, wiadomo, ale skala tego jest duża. Innymi słowy, kobiety potrafią odrzucić katolickie/chrześcijańskie zasady, ale tutaj stoją w większości twardo. Czemu?

Ktoś może powiedzieć, że to kwestia kultury. Tylko, że mnie zawsze taka argumentacja trochę drażni, bo przecież kulturę tworzy człowiek. Wypływa ona z niego i wiadomo modyfikuje się w połączeniu z rzeczywistością, ale nie jest napływem z kosmosu.

Nie wiem jak to jest w krajach arabskich, ale czy tam kobiety cierpią z powodu wielożeństwa? Bo takie tam istnieje, ale zamordyzm w tych regionach i to, że coś obowiązuje (szczególne wobec kobiet) nie znaczy, że nie dzieje się to kosztem ich krzywdy.

Słowem, co pcha kobiety w naszej kulturze do tak silnego uznawania monogamii za coś niejako oczywistego? Czy to jednak pozostałości chrześcijańskie?

*terminu "monogamia" używam tu w szerokim znaczeniu, więc nie tylko w znaczeniu małżeńskim, ale również związków: jeden mężczyzna-jedna kobieta.
 

Cptkap

Well-Known Member
701
3 230
Czemu nawet zatwardziałe lewaczki, ateistki, kobiety wyzwolone, antyklerykałki, itd. bardzo mocno trzymają się zasad monogamii*??

Bo zły patriarchalizm.

Oglądałem kiedyś program, w którym mormonka w US zadała pytanie: "Dlaczego homoseksualiści mogą w moim stanie zawierać małżeństwa a ja za przyznanie się do małżeństwa z mężem trafiłabym do więzienia?" (była trzecią żoną)

W drugą stronę, czyli kobita z mężami w naturze u ludzi nie występuje.
 

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
Zastanawia mnie to od jakiegoś czasu. Czemu nawet zatwardziałe lewaczki, ateistki, kobiety wyzwolone, antyklerykałki, itd. bardzo mocno trzymają się zasad monogamii*?

A ty byś chciał "dzielić się" żoną z innymi facetami?
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 288
Czemu nawet zatwardziałe lewaczki, ateistki, kobiety wyzwolone, antyklerykałki, itd. bardzo mocno trzymają się zasad monogamii*??

Dlatego, że jest to dla kobiety znacznie korzystniejsze. Chodzi o to, żeby
1) wszystkie pieniądze i dobra materialne, które mężczyzna - mąż/stały partner (czytaj osioł) wytworzył i ewentualnie wytworzy w przyszłości, były pod kontrolą jej i tylko jej; jeśli mężczyzna ma wyłącznie jedną żonę/partnerkę to to co zarobił będzie przeznaczane tylko na nią i jej potomstwo (nie musi się dzielić z żadną flądrą i jej pomiotem).
2) łatwiej kontrolować faceta; jeśli facet ma tylko jedną żonę/partnerkę to ta łatwiej go kontroluje przy pomocy seksu, odpowiednio"dając" i odmawiając w sytuacjach gdy chce go do czegoś zmobilizować, bądź na nim wymóc; gdyby miał kilka żon/partnerek to zawsze znalazłaby się wśród nich taka, która nigdy by mu nie odmówiła i szybko stała by się jego faworytą - taka sytuacja zmuszałaby żony/partnerki do konkurowania o względy męża.

Jeśli zaś chodzi o to, czemu nie chciałaby więcej niż 1 męża/partnera - może by i chciała, ale każdy facet, który ma do siebie choćby odrobiną szacunku przenigdy by się na takie coś nie zgodził. Jeżeli warunkiem wyciśnięcia z faceta tego co wytworzył pracą własnych rąk i własnego umysłu jest ograniczenie się tylko do 1 męża/partnera, to jest to cena, które gotowe są zapłacić. Zresztą, jeżeli kobieta miałaby ochotę na skok w bok, to zrobi go bez żadnych wyrzutów sumienia, świetnie ukrywając to przed mężem/partnerem (kobiety to urodzone aktorki).
 
Ostatnia edycja:

Alu

Well-Known Member
4 634
9 696
Tak naprawdę to monogamia jest lewacka. W poligamii bogacz mógł mieć 20 żon, ale efekt był taki, że dla innych żon już nie starczało. Przyszło lewactwo i ustaliło, że każdy ma mieć po równo - jedną żonę albo jednego męża.
 

Aterlupus

Well-Known Member
474
971
Zastanawia mnie to od jakiegoś czasu. Czemu nawet zatwardziałe lewaczki, ateistki, kobiety wyzwolone, antyklerykałki, itd. bardzo mocno trzymają się zasad monogamii*??
Nie sądzę żeby wszystkie to robiły, nie wiem nawet czy większość, ale suponuje że rozmawiamy o tych które tak robią.

Sądzę jednak, że wpływ kultury jest tutaj olbrzymi. Przede wszystkim, koniec końców "wypada" skończyć w relacji monogamicznej. Nikt (a tym bardziej kobieta, z natury bardziej emocjonalna i empatyczna) nie chce skończyć na starość samotnie, zwłaszcza gdy inni rozkoszują się rodzinnym ciepłem (jakkolwiek patologiczne by ono czasem nie było) w swoich nuklearnych rodzinach. Żyjemy w europie i nie ma nadziei na znalezienie wsi, czy miasta gdzie ludzie żyją jak jedna wielka nie stroniąca od stosunków seksualnych rodzina, jak nierzadko ma to miejsce w rejonach które zwykło się u nas nazywać "niecywilizowanymi".

Wpadliśmy niejako w stan stabilny, który skutecznie zamknął drogę do alternatywnych form spełniania się w ujęciu seksualno-społecznym (wiem że brzmię jak lewak, chodzi mi o to że z towarzystwa i seksu nikt rezygnować nie chce, a są inne modele niż bycie z jedną osobą naraz i zmienianie ich co jakiś czas).

Weźmy np. lud Mosuo, żyjący na terenie obecnej Chińskiej Republiki Ludowej. To co nazwalibyśmy rodziną to u Mosuo Matki/Siostry/Ciotki mieszkające w jednym domu i spokrewnieni z nimi mężczyźni. Kiedy dziewczyna staje się kobietą otrzymuje własny pokój (zwany Pokojem Kwiatów jeśli mnie pamięć nie myli) gdzie może przyjmować mężczyzn, dowolnych. Mężczyźni z tej samej rodziny nie mogą spędzać nocy w swoim domu (ew. mogą w jakichś przygospodarczych budynkach), zamiast tego powinni znaleźć sobie kobietę która wpuści ich do swojego Pokoju Kwiatów. Dzieci z takich związków są wychowywane przez kobiety z domu w którym urodzi się dziecko i przez pochodzących z niego mężczyzn.

Często dochodzi tu do głosu rzekoma ewolucyjna niepraktyczność takiego modelu. W rodzinie nuklearnej każdy rodzic wychowuje dzieci które posiadają 1/2 jego genów. U Mosuo (i u wielu innych ludów) istnieje pewność macierzyństwa (jak zresztą wszędzie, infantylizując - kobieta wie które bachory wypełzły spomiędzy jej nóg), ale żadnej pewności ojcostwa , stąd atencja mężczyzn kierowana jest na dzieci których pewne spokrewnienie jest największe, dzieci ich sióstr (dzielą z dzieckiem średnio 1/4 genów, w małych społecznościach oczywiście więcej). Podobnie sprawa wygląda w wielu plemionach pierwotnych, gdzie jeden członek plemienia identyfikuje jedną swoją matkę, ale wielu ojców, tj. mężczyzn z którymi spała jego matka.

Porządek zmienił się kiedy społeczności przestały "nomadować", osiadły i przeżycie przestało polegać na znalezieniu żywności tu i teraz (mógłbym tu nawiązać do tego co Kel'Thuz napisał o preferencji czasowych u murzynów i u białych, ale nie chce napisać felietonu), doszła też kwestia akumulacji dóbr kapitałowych (członek plemienia wędrującego mógł mieć najwyżej ubranie na swoim grzbiecie, podstawowe narzędzia którymi pewnie i tak dzieliło się całe plemię i szpargały o wartości sentymentalnej), w tym kobiet ;). Rolników nie było "stać" na to żeby bawić się w multilateralizm, ojcostwo miało być stuprocentowo pewne, stąd też pewnie kult dziewictwa.

I tkwimy gdzie tkwimy. Samotne wychowywanie dziecka mało którą kobietę rajcuje, czyli trzeba chłopa. Mężczyzna chcący potomka też znajdzie sobie stałą partnerkę zamiast rozlewać nasienie gdzie popadnie, a fakt niewiarygodnego przywiązania do tego co posiadamy pieczętuje całość.



Zacząłem pisać pierwszy, a że pokusiło mnie na szerszą analizę to kończę w połowie strony. No cóż :). Jeszcze tylko:
Po prostu wszelkie "wyzwolone" nienawidzą mężczyzn.
Bzdura. Nie chcę tutaj czerpać z Krzysia, ale w prostych słowach - Zdecydowanej większości potrzeba chuja, wyzwolonym też.

A ty byś chciał "dzielić się" żoną z innymi facetami?
Na bazie treści tego posta można by napisać pracę na temat "Utartych schematów pojmowania seksualności w europie XXI wieku" :). Charakterystyczne właśnie dla tych kultur które nazywamy rozwiniętymi jest to że mężczyzna "ma" kobietę, a kobieta "ma" mężczyznę. U wspomnianych Mosuo na ten przykład żądanie seksualnej wyłączności uważane jest za coś niedopuszczalnego i traktowane jako próba ograniczania czyjejś swobody (tak jak u nas żądanie wolności seksualnej w małżeństwie byłoby potraktowane).


Generalnie polecam książkę Na początku był seks. Prehistoryczne źródła nowoczesnej seksualności. Wybaczcie że linkuję do racjonalisty, ale mają opis :), za książkę osobiście ręczę, wolna od lewackiego pierdolenia, a jest nawet alternatywno-intelektualny bonusik w postaci lekkiej krytyki skostniałego podejścia współczesnych uczelni. Można tam poczytać m.in. o Mosuo.
 
Ostatnia edycja:

T.M.

antyhumanista, anarchista bez flagi
1 412
4 448
Primo - jako rozgrzewka - co do wygibasów Szumiego, który jak rozumiem robi teraz dla Wyborczej na trzech etatach z gwarantowanym urlopem macierzyńskim w razie aborcji, bo nie na śmieciówce przecież.

Zdrada, jeżeli się pojawia, jest zawsze przedstawiana jako bezwzględne zło
- tu jako odpowiedź powinna posłużyć teoria Krzysia, kończąca się w taki oto sposób:
Normalna laska powinna być dowartościowana, gdy jej samiec zaliczył fajny kawałek mięsa i do niej wrócił. Powinna się cieszyć i być dumna, że inne samice pożądają jej chłopa. Co innego gdyby zaliczył jakiegoś paszteta lub wieloryba, wtedy byłby obciach. Wtedy to kobieta z którą jest w związku ma prawo go rzucić.
Gdyby Szumi to przeczytał, zjeżyłby mu się wzgórek łonowy.

ale zastanówmy się: skąd takie tabu seksu? Przede wszystkim uznaje się go za potencjalnie angażujący emocjonalnie
- faktycznie, pocieranie strefą erogenną o inną strefę erogenną technicznie nic wspólnego z emocjami nie ma. Ale to jak z jazdą na nartach, trzeba spróbować, żeby zobaczyć jakie to fajne.

Kłopot w tym, że często poliamoria nie różni się od opisanej wyżej monogamii. Też staje się formą władzy demonstrowanej na kilku poziomach.
- no to ja już nie wiem, celibat chyba pozostaje i walka klas xD

Secundo - z przeprowadzonych do tej pory badań terenowych wynika dla mnie jasno:
a) heteroseksualna monogamia jest w miarę trwała, ponieważ dwie strony to akurat, żeby zawrzeć umowę, a że każda ze stron ma coś, czego nie ma druga, zasadność transakcji jest oczywista
b) heteroseksualna poligamia jest atrakcyjna i dla kobiet i dla mężczyzn, choć nie jest aż taka fajna jakby się przeciętnemu zjadaczowi Warsaw Shore wydawać mogła; generalnie chyba skłonność ku zaliczaniu na lewo i prawo spada z wiekiem i narastającą chęcią stabilizacji, a o stabilność ciężko w klubowym kiblu
c) każdy facet chce zaliczyć dwie panienki na raz (przy czym bardziej ciekawa jest opcja, gdy jedna jest stałą partnerką, a druga taką seks-niewolnicą); sprzyja temu rozpowszechniona o wiele bardziej wśród kobiet tolerancja dla zachowań lesbijskich (nie chodzi o zadeklarowany homoseksualizm) - ot, taki niezobowiązujący eksperyment
d) seks z więcej niż jedną partnerką na raz jest ok, do kiedy nie trzeba obu utrzymywać (nie mówiąc już o trzeciej, czwartej itd.), na szczęście wystarczy dużo pić i nawet na jedną wtedy nie stać
e) niejedna kobieta fantazjuje o seksie z dwoma partnerami i tu sytuacja się komplikuje, ponieważ przechodzimy płynnie do kolejnej tezy:
f) pedalstwo jest obrzydliwe, a każda aktywność seksualna, gdy w zasięgu wzroku znajduje się inny facet to pedalstwo
g) ale spokojnie pedały, sextape'ów większości moich heteroseksualnych znajomych też bym nie chciał oglądać, bo ludzie generalnie są brzydcy i śmierdzą

Mogę teraz z czystym sumieniem przejść do kwestii monogamii w kulturze.

Otóż ja chcę kultury różnorodnej. Bo chcę różnorodnego świata. Takiego, w której przeplatają się postawy i dążenia odmiennie, sprzeczne ze sobą, niektóre wzniosłe, inne destrukcyjne. Gdzie jest miejsce na promiskutyizm i na prokreację podkołdrową katolicką. Gdzie są nastoletnie szmule, ale i niezdobyte księżniczki. Gdzie są piękne historie miłosne, gdzie są opowieści staruszków, jak to jest być z tą samą osobą 50 lat. Gdzie jest kurwa John Galt o złotych włosach i gdzie jest najebany kierowca ciężarówki na parkingu przy krajowej 17. Dlaczego monogamia jest tak powszechna? Może się jednak sprawdza? (patrz podpunkt a) powyżej). A może nie, żyj sobie jak chcesz, wsadzaj w co chcesz, jak chcesz. Lepsze opcje i tak zawsze wygrywają, jeśli się nie zaburza wolnego rynku zachowań seksualnych. A przy tym pozostają marginesy, każdy znajdzie coś dla siebie. Z kolei na pewno NIE CHCĘ lewackiego szpitala psychiatrycznego, gdzie każdy szczegół musi mieć swoją mundrą nazwę i być zbadany pod kątem dyskryminacji i wyzysku przez małych i drobnych przedsiębiorców

Bo miłość trudna jest :p A, to polecam przy okazji film "Miłość" Hanekego. Bezlitosne studium zjawiska zwanego "miłość" właśnie, kto oglądał, ten wie o czym mówię.
 
P

Przemysław Pintal

Guest
Słowem, co pcha kobiety w naszej kulturze do tak silnego uznawania monogamii za coś niejako oczywistego? Czy to jednak pozostałości chrześcijańskie?

*terminu "monogamia" używam tu w szerokim znaczeniu, więc nie tylko w znaczeniu małżeńskim, ale również związków: jeden mężczyzna-jedna kobieta.

Seks w zamian za mięso (obserwuje się to u szympansów) - tak się nazywa teoria a może hiptoza w której się stwierdza, że kobiety to po prostu wymusiły na mężczyznach. Chodzi o zaklepanie sobie faceta który będzie robił na partnerkę. Dla mężczyzny mogło to być nawet korzystne, bo mu gwarantowało stały seks. Jest to jedna ze strategii reprodukcyjnych.

Moje dziecko powstało w wolnym związku i z tego co się orientuję coraz więcej rodzi się dzieci, bez małżeństwa ich rodziców. To może być bardziej korzystne dla kobiety. Ma jednego który łoży na alimenty i drugiego który łoży na nią, a aspiracja w postaci dziecka została zaspokojona.
 
D

Deleted member 4683

Guest
Czytałem, że wśród małych czarnuchów w USA taka sytuacja stała się normą - większość jest z takich związków.

ed: choc myślę, że sprawa może mieć związek z zasiłkami. Kobiecie bardziej się opłaca być ( choćby formalnie ) samotną matką niż pozostawać w formalnym związku z bezrobotnym typem.
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:

father Tucker

egoista, marzyciel i czciciel chaosu
2 337
6 522
Monogamia jest najpowszechniejsza, bo jest po prostu najbardziej efektywna ekonomicznie. W przypadku poliandrii żaden mężczyzna nie wiedziałby, czy łoży na utrzymanie własnego potomka, czy nie. Kobiety w poligamii z kolei dostawały tylko część surowców na siebie i swoje potomstwo. Relację jeden do jeden po prostu uregulowała Niewidzialna Ręka. Wszelkie instytucje religijne usankcjonowały tylko stan faktyczny. Nawet wśród ortodoksyjnych muzułmanów posiadanie więcej niż jednej żony jest rzadkie i spotykane tylko wśród bogatych szejków
 
P

Przemysław Pintal

Guest
Monogamia jest najpowszechniejsza, bo jest po prostu najbardziej efektywna ekonomicznie. W przypadku poliandrii żaden mężczyzna nie wiedziałby, czy łoży na utrzymanie własnego potomka, czy nie. Kobiety w poligamii z kolei dostawały tylko część surowców na siebie i swoje potomstwo. Relację jeden do jeden po prostu uregulowała Niewidzialna Ręka. Wszelkie instytucje religijne usankcjonowały tylko stan faktyczny. Nawet wśród ortodoksyjnych muzułmanów posiadanie więcej niż jednej żony jest rzadkie i spotykane tylko wśród bogatych szejków

Ojciec nigdy nie ma pewności. Badania DNA, albo jak w moim przypadku, dzieciak identycznie wygląda jak ja gdy byłem mały.

Kiedyś czytałem, że dziadkowie od strony matki bardziej dbają i interesują się wnukami, niż od strony ojca. Bo mają pewność, że wnuk jest ich potomkiem.

Czytałem, że wśród małych czarnuchów w USA taka sytuacja stała się normą - większość jest z takich związków.

ed: choc myślę, że sprawa może mieć związek z zasiłkami. Kobiecie bardziej się opłaca być ( choćby formalnie ) samotną matką niż pozostawać w formalnym związku z bezrobotnym typem.

Trzeba rozgraniczyć konserwatywne pierdololo, od państwowych ślubów. W akapie nikt się tym nie będzie przejmował, będzie liczyła się umowa i relacje pomiędzy osobami. W koloniach angielskich w Ameryce Północnej, wiele ślubów opierało się na akceptacji społeczności. Wiedzieli, że ci dwoje żyją ze sobą.
 

Mad.lock

barbarzyńsko-pogański stratego-decentralizm
5 149
5 111
Patrząc na to z innej strony, to wg Konecznego monogamia w cywilizacji łacińskiej była potrzebna do równouprawnienia kobiet. Zapamiętałem to tylko z filmiku, nie czytałem jeszcze. Chyba chodziło o umożliwienie pewnego ewolucyjnego procesu, a nie o to, że bez monogami nie może być równouprawnienia.
 

aneta74

New Member
20
4
Po prostu wszelkie "wyzwolone" nienawidzą mężczyzn.

Także Mężczyzni nienawidzą Kobiety?

23 maja 22-letni Rodger z Santa Barbara w Kalifornii nagrał się na wideo. Postawił kamerę na desce rozdzielczej swojego bmw i usiadł za kierownicą. "To mój ostatni film – powiedział. – Jutro jest dzień zemsty. Dzień, w którym wezmę odwet na ludzkości. Na was wszystkich. W ostatnich ośmiu latach mojego życia, od kiedy wszedłem w okres dojrzewania, byłem zmuszony znosić samotną egzystencję, pełną odrzucenia i niespełnionych pragnień. Wszystko to jedynie dlatego że nigdy nie pociągałem kobiet. W ostatnich latach gniłem w samotności".

Od czasu do czasu Rodger, ładny, młody chłopak o czarnych włosach i białych zębach, śmieje się do kamery. Przez okna jego samochodu widać palmy.
Krótko potem zabił w swoim mieszkaniu trzech kolegów studentów.
Rodger zostawił po sobie kilka nagrań wideo oraz liczący 137 stron manifest. Znajdują się tam takie zdania, jak: "Kobiety to zaraza. Są jak zwierzęta, kompletnie kontrolowane przez swoje pierwotne, wypaczone uczucia i popędy"

Wielu mężczyzn doznających amoku ma, tak jak Rodger, chory stosunek do kobiet. Eric Harris, jeden z chłopców, którzy w 1999 roku zabili w Columbine High School w USA 13 ludzi, a następnie siebie samych, napisał w swoim pamiętniku: "Być może potrzebuję jedynie seksu. Może zmieniłby on całe to gó...". A jego wspólnik Dylan Klebold napisał: "Nie wiem, co robię źle z ludźmi (zwłaszcza z kobietami) – jest tak, jakby mnie nienawidzili i wprawiali mnie w lęk".
http://wiadomosci.onet.pl/na-tropie/plec-meska-stan-wolny-niebezpieczny-dla-zycia/4vfb3
 

Till

Mud and Fire
1 070
2 288

On nienawidził nie tylko kobiet, ale też mężczyzn, którym zdarzało się zaliczyć. Był sfrustrowanym narcyzem, który uważał się za pokrzywdzonego przez świat i logiczne wydawało mu się wywarcie "zemsty" na tym nienawidzącym go świecie (+ przynajmniej zagwarantowałby sobie odejście z wielkim hukiem). W kilku słowach: świr jacy od czasu do czasu się zdarzają. Ironiczne jest to, że gościu nie miał żadnego powodzenia wśród kobiet, ale po tym całym killing spree, kiedy był już martwy, na różnych portalach społecznościowych zaczęły się pojawiać wpisy kobiet i dziewczyn, które zwracały uwagę, że Rodger jest przystojnym mężczyzną i nawet by się z nim umówiły. To chyba bad boy effect - za życia Rodger wydawał się wycofany, spokojny i nudny, więc żadnego zainteresowania płci przeciwnej nie wzbudzał. Po całym zajściu był już w powszechnej świadomości agresywny i dominujący, a właśnie takich facetów pragną kobiety i do takich facetów ciągną (Często zdarza się, że mordercy i bandyci odsiadujący wyroki w więzieniu dostają mnóstwo listów miłosnych od "fanek". Zdarzały się nawet przypadki ślubów takich fanek z więźniami oraz romansów więźniów i strażniczek więziennych - nawet zamężnych).

W sprawie Rodgera uwidacznia się jak bardzo świat ma gdzieś los mężczyzn i jak bardzo kobiety traktowane są (zwłaszcza przez lewackie i feministyczne media) jako coś wyższego i bardziej godnego współczucia od jakichś tam mężczyzn, którzy zawsze są złymi prześladowcami z definicji. Na 6 ofiar śmiertelnych, 4 to mężczyźni. Na siedmiu (z trzynastu znanych) rannych, pięciu to mężczyźni. A mimo to w mediach po całym zdarzeniu dominował wątek mizoginii, nienawiści do kobiet, męskiej agresji wobec kobiet itd. Faceci, których Rodger zabił lub zranił byli nieważni i pomijalni.

Jeszcze hipoteza. Oczywistym jest, że jednym z powodów agresji Rodgera była jego frustracja seksualna. Być może gdyby skorzystał z usług prostytutki to zaczął by się cieszyć życiem na tyle, że takie akcje jak ta, którą uskutecznił nie postały by mu w głowie. Niestety, w całych Stanach z wyjątkiem kilku hrabstw w Nevadzie panuje niemal totalitarne prawo dotyczące prostytucji - jest ona całkowicie zakazana. Tego typu incydenty powinny dać do myślenia przepełnionemu zjebanym purytańskim myśleniem amerykańskiego społeczeństwu. Ale nie... Zgadnijcie, co według mediów głównie doprowadziło do tragedii? Tak jest - zbyt łatwy dostęp do broni. Oni się nigdy nie nauczą...
 
Do góry Bottom