- Moderator
- #1
- 3 585
- 6 855
Mój pierwszy wątek, więc witam wszystkich!
I taka kwestia ode mnie: weźmy dwie skrajności: AKAP i komunizm. I teraz pytanie brzmi - czy uważacie, że większość społeczeństwa Zachodu jest bliżej pierwszej czy drugiej opcji? W sensie - oczywiście, każdy libertarianin uważa wszystko i wszystkich naokoło za socjalistów. Ale takie mam spostrzeżenie ostatnio, że 99% osób w codziennych relacjach zachowuje się jak wzorcowi libertarianie (jeśli chodzi o poszanowanie praw własności i wolności jednostki).
Nawet na siłowni intuicyjnie przestrzegane są te mętne Locke'owo - Rothbardowe zasady o pierwotnym zawłaszczeniu i wyrwaniu ze stanu natury. Jeśli ktoś akurat ćwiczy na jakimś sprzęcie i odpoczywa, inna osoba zwykle pyta najpierw, czy może skorzystać, czy może ów "pierwotny zawłaszczyciel" akurat miał zamiar skończyć przerwę i dalej ćwiczyć. Wiadomo - nie jest to żaden "stan natury" i faktyczna własność, ale chodzi mi o pewną intuicję, która wydaje się być bardzo powszechna (nawet wśród osób, których na pierwszy rzut oka byśmy o to nie posądzili).
W sumie nawet "zawodowy" złodziej jest złodziejem jedynie od wielkiego dzwonu. W 99% swojego czasu respektuje własność i angażuje się w standardowe, pokojowe relacje z otoczeniem.
Czy nie jest tak, że ludzie są AKAPami w stosunkach jeden na jeden (nawet zatwardziałe komuchy), a zmieniają front dopiero wtedy, kiedy rozmyślają o "społeczeństwach" i bawią się w Wielkiego Inżyniera Społecznego? I w związku z tym, czy jesteście raczej optymistami, czy pesymistami? Ważniejsze są, według Was, faktyczne codzienne zachowania, czy poglądy polityczne?
PS. Lewacki smaczek w temacie to celówka!
I taka kwestia ode mnie: weźmy dwie skrajności: AKAP i komunizm. I teraz pytanie brzmi - czy uważacie, że większość społeczeństwa Zachodu jest bliżej pierwszej czy drugiej opcji? W sensie - oczywiście, każdy libertarianin uważa wszystko i wszystkich naokoło za socjalistów. Ale takie mam spostrzeżenie ostatnio, że 99% osób w codziennych relacjach zachowuje się jak wzorcowi libertarianie (jeśli chodzi o poszanowanie praw własności i wolności jednostki).
Nawet na siłowni intuicyjnie przestrzegane są te mętne Locke'owo - Rothbardowe zasady o pierwotnym zawłaszczeniu i wyrwaniu ze stanu natury. Jeśli ktoś akurat ćwiczy na jakimś sprzęcie i odpoczywa, inna osoba zwykle pyta najpierw, czy może skorzystać, czy może ów "pierwotny zawłaszczyciel" akurat miał zamiar skończyć przerwę i dalej ćwiczyć. Wiadomo - nie jest to żaden "stan natury" i faktyczna własność, ale chodzi mi o pewną intuicję, która wydaje się być bardzo powszechna (nawet wśród osób, których na pierwszy rzut oka byśmy o to nie posądzili).
W sumie nawet "zawodowy" złodziej jest złodziejem jedynie od wielkiego dzwonu. W 99% swojego czasu respektuje własność i angażuje się w standardowe, pokojowe relacje z otoczeniem.
Czy nie jest tak, że ludzie są AKAPami w stosunkach jeden na jeden (nawet zatwardziałe komuchy), a zmieniają front dopiero wtedy, kiedy rozmyślają o "społeczeństwach" i bawią się w Wielkiego Inżyniera Społecznego? I w związku z tym, czy jesteście raczej optymistami, czy pesymistami? Ważniejsze są, według Was, faktyczne codzienne zachowania, czy poglądy polityczne?
PS. Lewacki smaczek w temacie to celówka!