- Moderator
- #1
- 3 591
- 1 504
Od jakiegoś czasu nosi mnie, żeby zagrać w drużynie z Jasiem Skoczowskim w meczu dot. idei własności acz przy zastosowaniu innej niż jasiowa strategii.
Mamy taki casus: rozbitkowie na pustynnej wyspie umierają z pragnienia. Jeden z nich znajduje źródło, grodzi je i zawłaszcza jako niczyje odmawiając dopuszczenia pozostałych. Trochę się wszyscy handryczą, w międzyczasie jeden umiera z pragnienia, reszta nie wytrzymuje nerwowo, "właściciel" źródła dostaje wp***dol i temat ogrodzenia znika.
Po jakimś czasie rozbitkowie zostają odnalezieni, wracają do domów i zgłaszają różnego rodzaju wzajemne roszczenia, właściciel o naruszenie jego własności i otrzymany łomot, inni o doprowadzenie przez właściciela do śmierci jednego z rozbitków spowodowanej brakiem wody do picia.
Sąd prywatny ma te roszczenia rozstrzygać. Pytanie: jak?
Mamy taki casus: rozbitkowie na pustynnej wyspie umierają z pragnienia. Jeden z nich znajduje źródło, grodzi je i zawłaszcza jako niczyje odmawiając dopuszczenia pozostałych. Trochę się wszyscy handryczą, w międzyczasie jeden umiera z pragnienia, reszta nie wytrzymuje nerwowo, "właściciel" źródła dostaje wp***dol i temat ogrodzenia znika.
Po jakimś czasie rozbitkowie zostają odnalezieni, wracają do domów i zgłaszają różnego rodzaju wzajemne roszczenia, właściciel o naruszenie jego własności i otrzymany łomot, inni o doprowadzenie przez właściciela do śmierci jednego z rozbitków spowodowanej brakiem wody do picia.
Sąd prywatny ma te roszczenia rozstrzygać. Pytanie: jak?