historia zasiłków...

A

Anonymous

Guest
Trigger Happy napisał:
Może Jasiu odpoczniesz od forum na jakis czas ?

Zabawne, tez o tym pomyślałem, ale najpierw chcę, żeby jeden człowiek wytłumaczył mi swój ciekawy żart, zgodnie z którym jestem "agentem wpływu".
 

kr2y510

konfederata targowicki
12 770
24 728
Mike Smith napisał:
Zabawne, tez o tym pomyślałem, ale najpierw chcę, żeby jeden człowiek wytłumaczył mi swój ciekawy żart, zgodnie z którym jestem "agentem wpływu".

To była moja mała prowokacja (wielu użytkowników powiadomiłem wcześniej o moich zamiarach na priva i poprosiłem o szaaa.....). Miała mi posłużyć do argumentacji w dyskusji na temat "autonomii jednostki". Tekst nie powodował ani ataku na czyjąś własność ani na "autonomię jednostki". Ale wątki się rozjechały i posty się pokasowały. Więc nic mi nie wyszło. :( Mea culpa.

Oczywiście pogłoski o czyjejś współpracy były moim wymysłem.
 
D

Deleted member 427

Guest
crack

sprawa wygląda z grubsza tak :)

historia prywatnej dobroczynności w samym tylko XIX wieku przypomina historię obiegu złotego pieniądza - jedno i drugie pozostaje historią zmagań ludzi z państwem i jego legislaturą - w przypadku pieniądza chodzi o fałszujących monety władców, a w przypadku dobroczynności - o nieprzychylny (delikatnie mówiąc) stosunek rządów do zakładania przez ludzi stowarzyszeń wzajemnej pomocy.

Bertrnad de Jouvenel w książce On Power: The Natural History of its Growth lokuje państwową filantropię po stronie najskuteczniejszych i najgroźniejszych mechanizmów sprawowania władzy nad ludźmi. Możliwość ingerowania w wewnętrzne sprawy rodziny zawsze była postrzegana przez rządzących za zwieńczenie ich wysiłków i absolutny szczyt władzy. Wykorzystywać animozje rasowe, plemienne, religijne czy klasowe dla własnych celów, podjudzać jedne grupy przeciwko drugim – to jedno. Ale posłużyć się biedą dla rozbicia całego systemu autonomicznych rodzin, wykorzeniając ludzi z ich środowiska, odizolowując ich i atomizując dla zwiększenia zakresu władzy nad nimi, uzależniając ich od państwowych ulg, rent i zasiłków – to już coś zupełnie innego.

Francja

po rewolucji roku 1789 władze publiczne praktycznie w całości przejęły funkcje prywatnych organizacji społecznych. wszelka prywatna działalność charytatywna została zakazana. państwo przejęło na siebie odpowiedzialność za warunki życia obywateli. na mocy dekretu d’Allarda z 1791 roku drastycznie ograniczono działalność cechów rzemieślniczych. w tym samym roku uchwalono ustawę Le Chapelier, która zakazywała działalności zakonom, szkołom katolickim oraz organizacjom dobroczynnym i szpitalom prywatnym, a także wszystkim innym stowarzyszeniom istniejącym w okresie poprzedniego Ancien Regime’u, prócz klubów politycznych.

dopiero w 1864 roku całkowicie uchylono zakaz tworzenia zrzeszeń; w 1884 roku zniesiono zakaz zakładania związków zawodowych, a w 1898 roku zalegalizowano istnienie towarzystw pomocy wzajemnej. Karta ds Wzajemności (Charte de la Mutualite) z 1898 roku regulowała status towarzystw pomocy wzajemnej i zakres ich działalności.

ubezpieczenia społeczne na wzór niemiecki wprowadzono we Francji w okresie międzywojennym (co wcale nie dziwi - najbardziej zamordystyczne ustawy forsuje się albo w czasie trwania wojen, albo tuż po nich - wystarczy obadać, jakie ustawy uchwalono przed wybuchem, w trakcie i po zakończeniu wojny secesyjnej). powstały wówczas instytucje gwarantujące obowiązkowe ubezpieczenia chorobowe oraz ubezpieczenia z tytułu inwalidztwa, a także ubezpieczenia starcze dla najniżej zarabiających pracowników.

Niemcy

tutaj generalnie uderzono od razu z grubej rury. wujek Bismarck potrzebował kasy. arcygenialne oszustwo bankowe, jakiego dopuściła się jego administracja, to jedno, ale system ubezpieczeń społecznych zasługuje na szczególną uwagę, gdyż był szwindlem wcale nie mniej wybitnym.

oficjalna propaganda mówiła: aby zachęcić chłopów do opuszczania wsi i osiedlania się w miastach oraz podejmowania tam pracy, państwo wprowadza "gwarantowaną" emeryturę dla wszystkich ubezpieczonych pracowników, którzy ukończyli 70 lat. do sfinansowania tego systemu służyły składki potrącane z pensji. średnia długość życia wynosiła wtedy 45 lat, a robotnicy rozpoczynali pracę i opłacanie składek już w wieku kilkunastu lat. Bismarck doskonale orientował się w tych danych - jego obowiązkowe ubezpieczenia zostały wprowadzone pod koniec XIX jako swoista piramida finansowa pozwalająca państwu obracać przez wiele lat środkami, które zostają odebrane ludziom pod pozorem działania na ich korzyść. był to rodzaj pożyczki bezzwrotnej - państwo pobierało środki, część natychmiast rozdawało, a resztą mogło obracać i wydawać na pilniejsze potrzeby. system działał sprawnie, gdy przyrost naturalny był spory i był kompensowany dużą śmiertelnością i dość niską średnią życia. kłopoty zaczęły się w okresie międzywojennym, no ale to już osobny rozdział.

Anglia

w Anglii wytworzył się zdecydowanie najlepszy klimat dla rozwoju prywatnej dobroczynności. na początku XIX wieku na dziesięciu obywateli jeden korzystał z pomocy społecznej. w tym okresie do najpopularniejszych form działalności dobroczynnej należało prowadzenie tanich kuchni, szpitali zakaźnych, bezpłatnych punktów medycznych i zakładów nauki zawodu dla inwalidów. równolegle z działalnością charytatywną rozwijały się także inicjatywy edukacyjne na rzecz najuboższych. prym wiodły rozmaite organizacje chrześcijańskie. w slumsach Glasgow powstały pierwsze misje miejskie, mające na celu pomoc materialną oraz szerzenie oświaty zdrowotnej i opieki nad dziećmi etc. W 1828 roku powstało Towarzystwo na Rzecz Wizyt Środowiskowych (Society for Promoting District Visiting) i inne takie.

w 1834 roku parlament angielski uchwalił tzw. Nowe Prawo o Ubogich (New Poor Law - aktualizacja prawa z 1601 roku). nowe unormowanie spowodowało, że wywodząca się z 1601 roku stara ustawa, w której to gminy były odpowiedzialna za świadczenie wsparcia, straciła na znaczeniu, a część jej kompetencji przejął rząd, ograniczając zakres pomocy dla ubogich do tzw. domów pracy (workhouse).

drugi okres w historii rozwoju organizacji społecznych w Anglii to lata od połowy XIX wieku do roku 1905. był to szczytowy okres dla rozwoju organizacji społecznych ze względu na niespotykany dotychczas dynamizm działań filantropijnych. według szacunków, w połowie XIX wieku prywatna ofiarność na cele filantropijne zdecydowanie przewyższała wydatki instytucji powołanych i kontrolowanych przez rząd. wydatki prywatne na działalność filantropijną stanowiły wówczas drugą w kolejności po wydatkach na żywność pozycję w budżetach domowych przeciętnego gospodarstwa domowego należącego do klasy średniej.

USA

w USA nie było wcale tak różowo - i to bynajmniej nie z powodu "znieczulicy społecznej".

w czasie kiedy Alexis de Tocqueville podziwiał jako jedną z podstawowych cech amerykańskiej republiki skłonność do tworzenia oddolnych stowarzyszeń i podejmowania prywatnych inicjatyw w każdej praktycznie dziedzinie, władze ustawodawcze całej młodej republiki odmawiały instytucjom dobroczynnym podstawowego prawa do rejestracji, zakazując sądom obowiązku popierania tych instytucji, a tym samym stymulowania darowizn na cele charytatywne, z drugiej zaś strony te same władze federalne unikały jak ognia przyjmowania na siebie zobowiązań w sprawach opiekuńczych (co akurat jak najbardziej pochwalam). wyrazem tego było m.in. zawetowanie przez prezydenta Franklina Pierca w 1854 roku projektu ustawy o pomocy dla osób psychicznie chorych i ubogich (Indigent Insane Bill). prezydent Pierce, podążając śladem swego poprzednika, prezydenta Jamesa Madisona, który zawetował wcześniej prawo rządu federalnego do zatwierdzania ustaw o charakterze dobroczynnym, wskazał w uzasadnieniu, iż udzielenie przez rząd federalny pomocy psychicznie chorym i ubogim mogłoby rozszerzyć to zobowiązanie rządu na wszystkich potrzebujących.

kilka miliardów dolarów na cele dobroczynne przekazali Henry Ford, D. Rockefeller, James Hill, Andrew Carnegie, Herbert Dow i inni.

w 1935 roku uchwalono słynną Social Security Act, która po raz pierwszy wyraźnie określiła rolę rządu federalnego w zapewnieniu świadczeń socjalnych. od tego momentu w Stanach Zjednoczonych można mówić o istnieniu minimalnego państwa opiekuńczego.

tyle pokrótce, mam nadzieje, że w miarę spójnie wszystko wyłożyłem. o dobroczynności z perspektywy wolnościowej (tj. takiej, która uwzględnia krępującą i destrukcyjną działalność państwa) można poczytać u cytowanego na samym początku Bertrande de Jouvenela:

On Power: The Natural History of Its Growth;
The Ethics of Redistribution;

oraz u Tocqueville'a w Raporcie o pauperyzacji.

pewnie są jeszcze jakieś inne pozycje, ale nie sądzę, żeby mogły konkurować z wyżej wymienionymi, a zwłaszcza z genialną książką Jouvenela "O władzy".




EDIT

destrukcja przez państwo prywatnej, oddolnej inicjatywy dobroczynnej przypomina do złudzenia to, co rząd zrobił z prywatną opieka zdrowotną. polecam tekst Rodericka T. Longa – Jak państwo rozwiązało kryzys służby zdrowia: http://liberalis.pl/2007/09/22/roderick ... y-zdrowia/

zasiłki w III RP:
każdy, kto chce otrzymać kasę z zasiłku przez pół roku, musi najpierw zapieprzać przez co najmniej rok za określoną stawkę i muszą być z tych pieniędzy odprowadzane składki. pomijając ilość dodatkowych wymogów i łatwość utraty tych świadczeń przy obecnej ustawie, można spokojnie powiedzieć, że każdy bezrobotny zapłacił za ten zasiłek kilkakrotnie. inaczej państwo po prostu tego mu nie wypłaci. w tym sensie nie ma więc mowy o żadnych darmozjadach, a jeżeli ktoś tak twierdzi, to znaczy, że kompletnie nie zna ustawy i przepisów regulujących wypłaty zasiłku, ustanowienia i utrzymania statusu bezrobotnego. prawdą jest, że masa osób żyje na koszt państwa (nas), ale do grona pasożytów zaliczyłbym przede wszystkim emerytów mundurowych, ubecje przy korycie, szeregowych polityków oraz urzędasów. nie zaliczam do tej grupy bezrobotnych, emerytów "cywilnych" czy właścicieli rozbitych samochodów, bo oni otrzymują bardzo niewielki substytut tego, za co płacili wcześniej z przymusu. W tym sensie nie oni są naszymi wrogami, choć staną się nimi, jeśli będą wspierać system, również poprzez swoją postawę mentalną.

trochę matematyki: maksymalna z grubsza wartość zasiłku do wzięcia wg ustawy o promocji zatrudnienia przez żyjącego Polaka do emerytury (której nie dostanie) to ok 50 000 zł, ale do tego warunkowo oddać musi w tym czasie ponad 800 000, nie licząc podatków pośrednich. Co więcej, w każdej chwili jako bezrobotny STRACI do zasiłku prawo, jeśli sprzeda lodówkę czy zachoruje na dłużej - straci razem z ubezpieczeniem.

więcej tu: http://wiadomosci.onet.pl/waszymzdaniem ... tykul.html
 
OP
OP
C

crack

Active Member
784
110
Wielkie dzięki kawador, myślę, że orania czas zacząć :)

Czyli tak jak się spodziewałem, Niemcy i Francja były zamordystyczne w tych kwestiach, a Anglia i USA bardziej wolnościowe.

W USA pierwsze zasiłki nastąpiły w latach 30 XXw.
Możesz doprecyzować z Anglią, w 1834 rząd zaczął udzielać zasiłków, a wcześniej gminy były za to odpowiedzialne. Czyli państwo wcześniej zmuszało gminy do udzielania zasiłków ?
 
D

Deleted member 427

Guest
nie, państwo po prostu wydało ustawę, która mówiła, że instytucje dobroczynne muszą działać tak i tak w ramach takiej a takiej gminy. nikt nie ściągał z nikogo siłą składek. w 1834 roku natomiast rząd zmniejszył autonomię i odpowiedzialność gmin za opiekę nad najuboższymi i wprowadził centralizację pomocy, którą ograniczył do specjalnych domów pracy. tu tez nie było przymusu. po prostu legislacja rządowa tworzyła coraz to nowe ramy prawne dla działania organizacji charytatywnych.

zamordyzm na odcinku świadczenia przez państwo dobroczynności zawsze wprowadzono w czasie lub tuż po wojnie, bo to najlepszy moment na poszerzanie władzy. nie inaczej było w przypadku Anglii.

na mocy ustawodawstwa wprowadzonego w latach 1944-1948 (The National Health Service Act i The National Assistance Act) prywatne organizacje społeczne utraciły wszelkie uprawnienia na rzecz sektora państwowego. z kolei ustawa o powszechnym ubezpieczeniu (The National Insurance Act, 1946) praktycznie wyeliminowała towarzystwa pomocy wzajemnej - dotychczasowego administratora ubezpieczeń społecznych - i przekazała administracji centralnej bezpośrednie zarządzanie ubezpieczaniami społecznymi. podobnie większość szpitali prowadzonych dotąd przez organizacje społeczne została przejęta przez państwo.

krótko: całkowite przejęcie zadań sektora prywatnego przez państwo w takich dziedzinach jak opieka zdrowotna i ubezpieczenia społeczne nastąpiło w latach 1945-1950, po dojściu do władzy Partii Pracy i wprowadzeniu ustawodawstwa społecznego (znanego jako Plan Beveridga).
 
OP
OP
C

crack

Active Member
784
110
Parafrazując ś.p. Lecha Kaczyńskiego oznajmiam: "prezesie, melduję wykonanie zadania" :)
Zaorałem przedstawiając argumenty kawadora, dodając też trochę swoich :)

Odpisała: Jeśli można to mam do Pana jeszcze jedno pytanie. Panie Grzegorzu, jak Pan uważa, czy w obecnej sytuacji (społecznej, gospodarczej, itd) w Polsce (patrząc też przez pryzmat warunków historycznych) możliwy jest do realizacji głoszony przez Pana postulat (tu w uproszczeniu) braku ingerencji państwa w "pomoc" biednym? :)
 
D

Deleted member 427

Guest
no chyba w mózgu tej niewiasty jakaś przekładnia drgnęła, bo pojawiła się jak widzę głębsza refleksja :)
 
OP
OP
C

crack

Active Member
784
110
To są bardzo interesujące tematy dla mnie.
Mnie interesują jeszcze historie zasiłków w polsce, historia monopolu państwowego w szkolnictwie i usługach medycznych w takich krajach jak usa, anglia ( w anglii do lat 40 XXw. szpitale byly prywatne ?), polsce, islandii etc. Słyszałem w wywiadach z Ronem Paulem, że odkąd państwo przejeło usługi medyczne to nastąpił kilkunastokrotny wzrost kosztów ale kiedy dokładnie to było to sobie nie przypominam aby mówił.
Jakbyś kawador miał kiedyś czas to możesz opisać, ale to już nie żeby zaorać kogoś, tylko tak dla siebie ;) W ogóle uważam, że można by te kwestie dodać do libertariańskiego wiki.
 
D

Deleted member 427

Guest
o prywatnej opiece zdrowotnej w kontekście interwencji państwa sporo pisał Roderick T. Long – Jak państwo rozwiązało kryzys służby zdrowia

w badaniu z 1992 roku, opublikowanym przez Instytut Hoovera pod tytułem "Nakłady a wydajność w służbie zdrowia" zauważono, że w 1910 roku 56 procent szpitali w Ameryce było nastawionych na zysk i znajdowało się w prywatnych rękach. po 60 latach subsydiowania państwowych szpitali liczba ta spadła do 10 procent. we wczesnych latach 90-tych rząd kontrolował prawie całą branżę szpitalną. działalność niewielkiej liczby ocalałych prywatnych szpitali jest nadzwyczaj ściśle regulowana przez federalne, stanowe i lokalne rządy. wiele (być może nawet większość) decyzji podejmowanych przez administratorów tych placówek musi być zgodna z wymogami legislatorów, a nie z wymaganiami płacących za usługi pacjentów. w czasach tej prawie całkowitej dominacji rządu w branży szpitalnej (1944—1989), koszty dziennego pobytu pacjenta w szpitalu wzrosły, uwzględniając inflację, 24 razy.

na resztę pytań postaram się odpowiedzieć w późniejszym terminie :)
 
Do góry Bottom