"Gwiezdne wojny" a kwestia propertariańska albo drugie i trzecie dna znaczeń pop-kultury

Ciek

Miejsce na Twoją reklamę
Członek Załogi
4 851
12 246
Jak przeczytałem na wykopie podlinkowaną wypowiedź kogoś z ekipy odpowiedzialnej za ten film, że to alegoria do walki z białą supremacją to mi przeszła ochota nawet pirata oglądać.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
W sumie można byłoby dać jeszcze opracowanie tej gwiezdnowojennej polityki, bo tego nikt nie robił. A jak wyglądała? Podziały były raczej geograficzne. Środkowe i Zewnętrzne Rubieże broniły się przed dominacją Światów Środka...


Poza tym, ten kanał jest naprawdę fajny, bo wyciska cały lore ze starego kanonu Expanded Universe, do którego nikomu nie chce się już wracać i podaje w przystępnej formie ciekawostek, przypominając jak bogate (chociaż też często kiczowate) to było uniwersum. Nerdy jednak pozbierały informacje z setek źródeł i zrobiły pogadanki, opierając się głównie na materiałach niefilmowych, które będą ciekawostkami dla osób, które nigdy nie zajrzały do żadnych książek, komiksów czy gier, kreślącymi tło do już znanych wydarzeń.


No i niektóre z zastosowanych grafik miażdżą swoją zajebistością: teraz sobie dopiero przypominam stare, dobre czasy...

Saga fajnie się broni w tej formie - bogatej tradycji ustnej, przekazywanej w formie anegdotek przy ognisku...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
I tak nie warto na to iść. Nie płaćcie za to gówno. Zobaczcie lepiej reakcję Marka Hamilla na to, co zrobiono z jego legendą...


Ponoć Rian Johnson nawet nie widział "Przebudzenia Mocy", gdy zabierał się za robienie swojego filmu. Generalnie ta wiedza i tak niewiele zmienia, ale zastanawiam się, dlaczego Kathleen Kennedy i jej Story Team nie jest jeszcze na bezrobociu...
 

inho

Well-Known Member
1 635
4 511
I tak nie warto na to iść. Nie płaćcie za to gówno.
Planowałem iść, ale muszę przyznać, że skutecznie mnie od tego odwiodłeś, za co jestem wdzięczny... :) Może obejrzę, jeśli trafi na Netflixa przed odebraniem mu licencji na produkty Disneya, który planuje własną platformę VOD.
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
I tak nie warto na to iść. Nie płaćcie za to gówno.
Z tego co mówią, to nowelizacja "Ostatniego Jedi" jest jeszcze bardziej rakowa i dokonuje już kompletnej dekonstrukcji heroizmu w dawnych Gwiezdnych wojnach...


Luke Skywalker w książce żałuje, że wziął udział w wydarzeniach z ANH. Fantazjuje o życiu z Camie [z wyciętych scen] na Tatooine bez tego całego angażowania się w rebelię. Reszta dawnych postaci również jest spotwarzona...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Dobra, pora wrócić na dawne tory ideologicznego rozkminiania dzieł pop-kultury. Dziś na warsztat bierzemy coś prostszego: "Stranger Things".

Stranger Things and the Monstrous State
09/12/2016

Matthew McCaffrey
The Netflix series Stranger Things is the surprise hit of the year. It’s especially refreshing for libertarians, who can finally enjoy a show where the main villain is government itself: at last, the antagonist isn’t the market or even a corrupt politician, just government. Maybe its best plot twist is that there’s nary an evil corporation to be seen.

Given the amount of evil perpetrated by states through the ages, you’d think it’d be easier to market stories about government evil. Sadly, even Stranger Things seems to get away with it only because it takes a nostalgic and conspiracy-minded approach that focuses less on the practical evils of the state.

In fact, if anything, the show goes a little easy on government (mild spoilers ahead). For example, the government only runs a secret lab that performs horrific experiments on kidnapped children in order to unleash an evil monster through an interdimensional rift in space time. I mean, it’s bad, but it’s not that bad. It certainly pales in comparison with atomic bombs, drone strikes, police violence, the prison system, and immigration controls, to name only a few better-known atrocities.

Actually though, the unspeakable evil from the Upside Down is small-time compared to the government that summons it. Nietzsche called the state “the coldest of cold monsters,” and in a way, Stranger Things plays with the metaphor by juxtaposing both parts in order to compare them. Yet the cold, otherworldly monster could never hope to wreak havoc on the scale of the average government. In fact, the monster could learn a few things from the state about how to violently exploit human beings.

First, the monster needs to stop simply killing and eating its victims. This kind of predation may be useful in the short run, but it requires a steady stream of prey. It would be far more efficient for the roving monster to become a stationary monster: it needs to set up a more stable system of exploitation. Possibly it could capture humans and slowly drain them over time so as to create a constant food supply. This would diminish potential threats and save the trouble of searching for new hunting grounds.

Second, the monster needs a better public relations campaign. At the moment, its human victims are smart enough to fear being brutally devoured. A better strategy for the monster would be to convince people not only that being eaten is a good thing, but that being eaten is absolutely necessary for the survival of society. Perhaps the monster could build some roads to further emphasize this point.

Honestly, if I were the monster, I’d feel pretty embarrassed. I don’t know what passes for malevolent destruction in the Upside Down, but around here we take our monstrous evil a little more seriously.

 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Tym razem bardziej przyziemnie. Święta, a skoro tak to znowu Kevin sam w domu.

Kevin sam w domu? Eksperci podliczyli straty!
Wtorek, 25 grudnia (06:00)
"Kevin sam w domu" w świąteczny dzień to już telewizyjna tradycja. Co roku w grudniu pada pytanie nie o to, czy film zostanie wyświetlony, lecz kiedy i w której stacji. Przypomnijmy: rodzice przez nieuwagę zostawiają 8-letniego Kevina w olbrzymim domu, który za cel obrali złodzieje. Chłopiec zastawia na przestępców szereg pułapek, które są przyczyną wielu zniszczeń. Eksperci ubezpieczeniowi oszacowali skalę strat.

Eksperci towarzystwa ubezpieczeń Compensa oszacowali skalę szkód w świątecznym hicie "Kevin sam w domu". Ubezpieczenie 400-metrowego domu kosztowałoby filmową rodzinę chłopca ok. 8 tys. zł, a powstałe w związku z kradzieżą i włamaniem szkody przyniosłyby straty liczone nawet w setkach tysięcy złotych. Ekranowi złodzieje ulegli łącznie 25 wypadkom, ale za odniesione w czasie włamania kontuzje nie mogliby otrzymać odszkodowania...

Co by było, gdyby do takiej sytuacji doszło naprawdę? Eksperci Compensy sprawdzili, ile filmowa rodzina McCallisterów musiałaby zapłacić za ubezpieczenie swojej nieruchomości, wycenili powstałe w filmie straty oraz przeanalizowali wypadki, do których doszło w czasie nieudanej kradzieży.

- Nasze wyliczenia i wnioski dotyczą fikcyjnych zdarzeń, ale przykład "Kevina samego w domu" świetnie pokazuje - oczywiście w nieco przerysowany sposób - jakiego rodzaju szkody mogą powstać w każdym domu czy mieszkaniu. Praca w branży ubezpieczeniowej uczy, że złodzieje okradają nie tylko najdroższe nieruchomości, a zniszczone drzwi czy zerwane półki ze ściany to jedne z częstszych zdarzeń, z którymi stykają się nasi rzeczoznawcy - mówi Andrzej Paduszyński, Dyrektor Departamentu Ubezpieczeń Indywidualnych w Compensa TU S.A. Vienna Insurance Group.

Dom za miliony, ale bez zabezpieczeń!
Oto założenia: dom rodziny Kevina McCallistera to ceglany budynek z 1921 roku o powierzchni ok. 400 m2. Znajdują się w nim: 9 pokoi, 4 łazienki, piwnica, poddasze i kominek. W skład nieruchomości wchodzą również: przydomowy parking, garaż oraz domek na drzewie. Wartość budynku i jego otoczenia można określić na ok. 1,5 mln dolarów (ok. 5,65 mln zł) - za tyle został sprzedany w 2012 roku. Na wyposażenie domu składają się m.in. drogie meble, sprzęt elektroniczny, mnóstwo elementów dekoracyjnych, prawdopodobnie również biżuteria itd. Ubezpieczenie takiej nieruchomości kosztowałoby ok. 8 tys. zł rocznie. Ochrona obejmowałaby wszystkie zdarzenia, w tym szkody powstałe w wyniku pożaru, wandalizmu, zniszczenia ruchomości domowych, zalania i kradzieży z włamaniem.

- Warto zauważyć, że filmowy dom jest fatalnie zabezpieczony. Brak drzwi antywłamaniowych czy alarmu to wielka nieostrożność, zwłaszcza w przypadku tak kosztownej i atrakcyjnej dla złodziei nieruchomości - dodaje Andrzej Paduszyński z Compensy.

Wartość filmowych szkód
Choć akcja jest dynamiczna, a wypadek goni wypadek, to filmowa nieruchomość "ucierpiała" zaledwie 6 razy. Na ekranie doszło do następujących szkód: zerwane ze ściany drewniane półki, wyłamane drzwi, zniszczona grawerowana klamka, zniszczone schody w piwnicy, osmolone palnikiem drzwi i ściana w kuchni, zniszczona tylna ściana domku na drzewie.

Łączna wartość ekranowych strat wyniosła ok. 10 tys. zł, ale warto pamiętać, że rodzina McCallisterów otarła się o nieporównywalnie większe szkody. Gdyby włamywacze okazali się skuteczni, z domu skradzione zostałoby mienie o wartości sięgającej nawet setek tysięcy złotych. Ponadto znakiem rozpoznawczym złodziei były zalane piwnice w nieruchomościach. Koszt usunięcia takiej szkody - m.in. osuszenia, mycia i malowania pomieszczeń - mógłby przekroczyć 25 tys. zł.

Co z poturbowanymi złodziejami?
Oprócz zniszczonego mienia, w "Kevinie samym w domu" dochodzi do wielu sytuacji, które mogą powodować urazy. Filmowi złodzieje, ulegli łącznie 25 wypadkom, których skutki to m.in. poparzenia, złamania, wybite zęby czy urazy głowy. W razie tego typu kontuzji można liczyć na odszkodowanie z ubezpieczenia NNW.

- Aby polisa zadziałała, do wypadku nie może dojść w związku z usiłowaniem popełnienia przestępstwa. Nawet najlepiej ubezpieczony złodziej nie może więc liczyć na wypłatę, jeżeli urazu nabawi się w "pracy" - wyjaśnia ekspert Compensy.
Ubezpieczyciele mogą się przerzucać kosztami strat, ale reguła stand your ground pozostanie bezcenna. Za wszystko inne zapłacisz taką czy inną kartą kredytową lub Bitcoinem...
 

FatBantha

sprzedawca niszowych etosów
Członek Załogi
8 902
25 736
Przypominam oficjalne stanowisko doktora Wójtowicza:

Piątek o 18:44 - stanwojtow:
dorośli ludzi piszą dzieła filozoficzne albo zostają politykami, a nie piszą libertariańskie recenzje sf
Zajmowanie się pop-kulturą nie musi być czynnością urągającą rozumowi ani ideolo, IMO. Machajowe recenzje czy rozkminy o studium upadku politycznego w Gwiezdnych wojnach są tego najlepszym przykładem. To tak na marginesie ostatnio toczonej przez nas dyskusji: polityka vs kultura.

Trzeba wywołać doktora Machaja do odpowiedzi. Jak widać z doktorami jest jak z rabinami, jeden powie tak... ;)
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172
To już nie tylko filmik jak kilka postów wyżej, ale Mateusz Machaj zabrał się za pisanie całej książki poświęconej analizie Gwiezdnych Wojen.
 

alfacentauri

Well-Known Member
1 164
2 172
A to się nieźle spóźniłem z tą informacją:) Jednak nie widziałem jej w tym temacie, to można ją uznać za uzupełnienie wątku.
 
Do góry Bottom